Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2018, 15:06   #40
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

- Długo ci zeszło. Miałyśmy po ciebie dzwonić.- takie to powitanie zafundowała jej Joanna, gdy Zosia zatrzymała przed dworkiem. Świerga porządkowała pakunki na niedużej przyczepce, która niedawno została wypucowana.
Perka była przygotowana na takie komentarze. Zaparkowała tak by przyczepkę łatwo było podpiąć i wysiadł a auta z trzema pudełeczkami, wypełnionymi wybraną przez siebie bielizną. Podeszła i wręczyła jedno z nich Joannie.
- Musiałam pomiziać sprzedawczynię by dostać zniżkę. - Zażartowała i rozejrzała się szukając pozostałych czarownic.
- Hmm… dziękuję…- Aśka przyjrzała się pudełku z zaciekawieniem i zerknęła na Zosię podejrzliwie. - Mam nadzieję, że to nie jest rodzaj przeprosin za wybryk o którym się dowiemy dopiero?
- Kupiłam je przed wszelkimi wybrykami w formie prezentów. Jolanta, sprzedawczyni ma niesamowity gust jeśli chodzi o bieliznę. - Perka uśmiechnęła się ciepło do wilczycy. - Reszta jest w dworku?
- Ano… porządkują i gadają z Liszką.- odparła Joanna.- Daj jej buzi na pożegnanie, bo wyjeżdża za chwilę.
- Tak zrobię. - Perka otworzyła bagażnik wypuszczając Ducha. Bukiet od Patryka wylądował na razie w skrytce po stronie pasażera, ale pewnie prędzej czy później i tak będzie się musiała z niego wytłumaczyć. - Jakby co odpaliłam lodówkę i można tam dorzucać rzeczy. -
Ruszyła w kierunku dworku by odnaleźć resztę czarownic.
Te oczywiście znalazły się w kuchni popijając kawę i plotkując. I ciesząc się że znikły z pola widzenia błękitnych oczu wilczycy.
Na widok wchodzącej Perki zaczęły nawzajem witać się z nią okrzykami w stylu “Hej, jak poranek? Jak było we wsi?” I podobnymi.
Zosia w odpowiedzi wręczyła każdej pudełeczko, włącznie z Liszką, której tuż przed wyjściem znalazła całkiem fajny bordowy komplet.
- Kupiłam chyba wszystko. Kartki zostawiłam w aucie razem z resztą rzeczy. Może tak być? - Przysiadła przy stole po czym chwyciła dłoń Jagody, w której trzymała kubek i upiła z niego łyk kawy.
- Może…- odparła Jagoda ściskając czule dłoń kochanki, a Liszka dodała z uśmiechem.- Jeśli będzie okazja, to wpadnijcie do mojego ośrodka. Wszystkie zabiegi za darmo. Na razie jednak muszę wracać do siebie.
Wstała i rzekła z uśmiechem do Zosi.- I dzięki za prezent.
Perka pogładziła palce Wilgi i uśmiechnęła się do niej po czym odezwała się do Liszki.
- Podeślij mi dokładny adres na pewno skorzystamy. - Zosia podniosła się od stołu i podeszła do starszej czarownicy. - Może nie tylko z zabiegów?
- Ta kwestia jest do negocjacji.- odparła z uśmiechem Liszka szukając w torebce wizytówek, a Jagoda nagle zbladła i zerwała się od stołu rzucając nerwowe “przepraszam” . Po czym wybiegła z kuchni, budząc zdumienie Marylki.
Perka przyjęła wizytówkę i pocałowała Liszkę w usta.
- Powinnam do niej pójść. Jedź ostrożnie. - Uśmiechnęła się do starszej. - Będziemy w kontakcie.
- Ty też.- odparła z uśmiechem Liszka. - Chętnie was zobaczę… w moim spa.
Zosia przytaknęła, jeszcze raz ucałowała starszą i ruszyła w kierunku pracowni Jagody.
Wilga oczywiście rysowała… rękę na ulicy, krew, drogę… noc… i opla Perki na tej drodze. Zosia podeszła do niej i jak zwykle objęła kochankę od tyłu, dając w ten sposób znać, że jest obok. Spokojnie czekała aż ta skończy. Szkic zresztą został wkrótce całkowicie zakończony. Droga wiejska, samochód Perki, ręka w kadrze cała we krwi. Umiejscowiona w lewej części obrazu, tak że nie było widać czy nadal jest częścią ciała czy już nie. Kobieca ręka. Nie było widać nikogo w oplu. Co ów szkic oznaczał. Wilga nie mówiła nic powoli się uspokajając w objęciach kochanki.
- Nasza wyprawa zaczyna się robić coraz ciekawsza. - Perka zerknęła na przesłonięty kocem rysunek potwora, który nadal też wisiał nad nimi. Objęła mocniej malarkę.
- Nie wiem… czy ten rysunek można uznać za zapowiedź ciekawszej wyprawy, czy za ostrzeżenie.- mruknęła cicho okularnica.
- Pakujemy prace ze sztalug? - Zosia pocałowała ramie kochanki odsunęła się nieco.
- Wolałabym nie… ale chyba trzeba.- odparła smętnie Wilga i wskazała palcem na swój najnowszy szkic.- Ten nie… ten jest gotowy. Niczego w nim nie dorysuję.
- Wzięłabym go… jednak to coś co chyba wydarzy się w trasie. - Perka pocałowała policzek kochanki i rozejrzała się. - To co pakujemy?
- Tak.- odparła z uśmiechem Jagoda.- Zaraz spakuję. Kiedy wyjeżdżamy?
- Gdy się spakujemy… chyba nie czekamy na nic. Pomóc ci?
- Jeśli nie masz nic innego do roboty. Zadzwonię jeszcze do Patryka, żeby zaglądał do dworku od czasu do czasu. - uśmiechnęła się malarka.
- Jasne… niby powinnam spakować swoje rzeczy ze swojej sypialni. - Zosia podeszła do regału, na którym leżało kilka tub i wzięła dwie, wracając do kochanki. Musiała przyznać, że poczuła dziwne ukłucie zazdrości na myśl, że ktoś inny będzie dzwonił do Patryka, jednak powstrzymała się od komentarzy. - Pomogę ci nieco i się tym zajmę.
- Dzięki.- uśmiechnęła się malarka i zabrała za pakowanie kolejnych obrazów. Podeszła nerwowo do sztalugi zakrytej kocem i westchnęła smętnie. Odsłoniła rysunek zdjęła i drżącymi dłońmi zaczęła go zwijać powoli.
Perka poświęciła kwadrans na pomoc Jagodzie w pakowaniu prac na wyjazd i chowaniu tych, które zostawały, tak by nikt ich sobie nie oglądał. Zostawiły kilka normalnych obrazy, jakichś pejzaży na wypadek gdyby ktoś odwiedził pracownię i po tym poszła do swojej sypialni by spakować nieliczne, pozostałe w niej rzeczy.
- Gotowe.. to pójdę zadzwonić, a potem pomogę ci z twoimi pakunkami.- uśmiechnęła wesoło Jagoda rozglądając po już nieco opustoszałej sali, która służyła jej za malarskie atelier. - Dziwnie się czuję opuszczając ten dwór.
- Tylko na chwilę. - Perka uśmiechnęła się do Wilgi. - Wrócimy tutaj.
Jagoda skinęła głową uśmiechając się ciepło.

Perka skorzystała z okazji by zmienić w sypialni bieliznę na “normalną” o ile w ten sposób można była nazwać kolejny koronkowy komplet i po wydobyciu z szafy dużego plecaka, zaczęła w nim układać resztki swoich rzeczy. Była ciekawa czy Wilga zabrała jej coś z rzeczy pozostawionych po prababci, bo jak nie… będzie musiała co nieco sobie dokupić. Powoli zabrała się za pakowanie wszystkich nabytków i niedobitków pozostawionych przez Aśkę. Nie miała dużo rzeczy, nigdy nie przywiązywała do nich szczególnej wagi. Liczyła się torba lekarska i dwa kitle. Książeczka z uprawnieniami i skryty na dnie torby lekarskiej kościany nóż, służący do rytuałów.
Siedząc na łóżku i składając rzeczy poczuła jak robi się jej coraz bardziej smutno. Może była zachłanna ale… chciała mieć Patryka dla siebie równie mocno co być czarownicą. Móc obcować z duchami… warzyć eliksiry… bywać na sabatach i dostawać zrobione przez niego śniadanie i kawę. Siedząc na łóżku poczuła jak łzy zbierają się jej pod powiekami.
- Jestem spakowana… a i Świerga. Ruta pojedzie z nami kawałek aż do siedziby Joanny, a potem tu wróci.- usłyszała głos wchodzącej do pokoju Jagody. - Wszystko w porządku?
Zosia szybko otarła łzę, która postanowiła skorzystać z okazji i spłynąć po policzku.
- Chyba… - Wróciła do pakowania, starając się to robić na tyle dobrze na ile pozwalały drżące palce. - Trochę… nie wiem co mam robić.
- Co się stało? - zapytała czule Jagoda zerkając na Perkę z troską.
- Patrykowe dylematy… spotkaliśmy się dzisiaj. W lesie, na chwilę. - Zosia mówiła cicho, skupiając cały czas wzrok na pakowanych ubraniach.
- Och… gdyby o mnie chodziło to pewnie wybrałabym jego, ale… to dlatego że dla mnie, bycie czarownicą to zmaganie się z przekleństwem. A tego… i tak nie uniknę, nawet jeśli porzucę drogę babci.- mruknęła cicho Wilga siadając obok Zosi i obejmując ją w pasie.- Liszka już pojechała, ale może Ruta mogłaby ci pomóc, albo Świerga?
- W czym? - Zosia obejrzała się na kochankę uśmiechając się przy tym słabo.
- Nie wiem. Pocieszyć? Poradzić?- speszyła się okularnica nerwowo poprawiając je na nosie.- Ja sama jestem w takich sytuacjach beznadziejna.
Zosia zaśmiała się i odchyliła się by pocałować Wilgę.
- Wolę twoją obecność niż ich dobieranie się do mnie, a mam obawę, że do tego sprowadziłoby się pocieszanie. - Perka zapięła plecak i rozejrzała się po pokoju. - Chyba wszystko.
- Ruta… z pewnością. Aśka… nie wiem. I skąd wiesz, że ja bym nie zabrała się za takie… “pocieszanie”. Nie jestem już taka niewinna jak parę dni temu.- stwierdziła zadziornie malarka.
- Więc czemu twierdzisz, że jesteś beznadziejna w takich sytuacjach? - Perka obróciłą się w ramionach kochanki.
- Bo pewnie masz rację.. seks by tu nic nie pomógł. - odparła cicho Jagoda.
- Na razie się jeszcze do mnie nie dobrałaś. - Perka założyła ręce na ramiona Wilgi. - Jeszcze chwilę… chcę się nacieszyć jego spermą we mnie. - Wyszczerzyła się do malarki. - A tak w ogóle… położyłam swoje łapki na Jolancie.
- Och.. no to mnie nie dziwi. Uwiodła cię…- zaśmiała się cicho Wilga.
- Bardziej ja ją… miała spore opory. - Zosia mrugnęła do Jagody. - Ewidentnie jest hetero.
- Ale ci uległa.- szepnęła cicho okularnica.
- Pokażę ci jaką bieliznę miałam wtedy na sobie, ale…. może później. To co… ruszamy?
- Tak…- rzekła z uśmiechem Jagoda wstając.- Pewnie już czekają na nas.
- Raczej tak. - Perka zgarnęła swój plecak i narzuciła go na ramię. Podeszła do Jagody i obejmując ją w pasie wyszła z pokoju. Pozostałe czarownice już czekały przy samochodzie. Ruta marudziła, że jej się nudzi. A Joanna zachowywała stoicki spokój. Perka wrzuciła plecak na pakę i zawołała Ducha.
- Wybaczcie, musiałam się jeszcze dopakować. - Zgarnęła z paki opakowanie płatków śniadaniowych z miodem. - Jeszcze załatwię jedna sprawę i możemy jechać.

Spokojnym krokiem wróciła się do drzwi domu i sięgnęła po przygotowaną wcześniej, stojącą w wejściu miseczkę. Powoli wkroczyła do świata duchów.
- Dobre duchy tego domu strzeżcie go przed nieproszonymi gośćmi. - Wsypała czubatą porcję płatków śniadaniowych i odstawiła miseczkę przy drzwiach. - Będzie tu zaglądał znany wam Patryk i… niebawem powinna przyjechać Ruta.
Dopiero po tym krótkim obrządku wróciła auta. Wrzucajac do bocznej kieszonki w drzwiach resztkę płatków i zjadając od razu kilka.
- To może ja pierwsza poprowadzę? - Spytała Aśkę. - A zostawię ci jazdę po tym twoim bagienku.
- Nie wiem czy dojedziemy tam w jeden dzień. Raczej nie…- spojrzała w niebo Aśka.- Musimy raczej pomyśleć o postoju gdzieś.
- Może jakieś pole biwakowe? Albo trafimy na inną siostrę. - Perka rozsiadła się za kierownicą i odpaliła silnik. - Komu w drogę… - Ostrożnie zaczęła wycofywać, patrząc jak zachowuje się przyczepka i po chwili wyjechała na drogę. - To którędy?
Świerga zaczęła podawać wskazówki siedząc obok kierującej pojazdem dziewczyny. A Jagoda i Marylka siedziały z tyłu.

Podróż upływała miło, na nic nie znaczących grzecznych pogaduszkach. Nieco leniwie i spokojnie… a z czasem monotonnie i nudno. Tematy do rozmów się skończyły i brzuchy zaczęły burczeć. Należało też znaleźć okazję do zatankowania pojazdu.
I wtedy… w końcu dostrzegli coś co było zapowiedzią przerwy w tej podróży. Stację Orlenu.
- To co… hot dogi i tankowanie? - Spojrzała we wsteczne lusterko, sprawdzając rekację pozostałych czarownic.
- Jej… super.- odparła Ruta siląc się na entuzjazm, a Wilga skinęła głową. Joanna zaś zerknęła w niebo. - Trzeba by też poszukać miejsca na nocleg.
- Możemy zapytać na stacji. - Perka uśmiechnęła się i skręciła w wjazd. - Ruta obiecuję, że na kolację zrobię coś specjalnie dla ciebie.
- Nie musisz…- machnęła ręką Marylka, gdy podjeżdżały stacji.
- Planowałam zgarnąć cię do pomocy. - Perka wyszczerzyła się do wstecznego lusterka podjeżdżając do dystrybutora. - Dobra wycieczko, zapraszam na stację, ja zatankuję i zaraz przyjdę.
Gdy cała drużyna czarownic wychodziła z wozu, Świerga zatrzymała się i chwyciła Zosię za ramię. Wskazała na pobliską ciężarówkę zwracając uwagę na jej kierowcę.
- Ten się może nadać w ramach… antidotum.- zaproponowała.
- Chyba… nie mam dziś ochoty na facetów. - Perka odwróciła głowę wkładając pistolet do wlewu.
- Jeśli zaczniesz sobie wmawiać że jest tylko jeden, to tak będzie. Jeśli przekonasz się, że jest inaczej to może uwolnisz się od tego złudzenia.- zawyrokowała Joanna i dodała już bardziej przyjacielskim tonem.- Nie zamierzam siłą cię wpychać do łóżka, ale nie zamykaj się w sobie.
- Postaram się, ale na pewno nie mam ochoty na typka, którego nawet nie zapamiętam. - Mrugnęła do wilczycy. - Zaraz przyjdę.
- Tacy są najlepsi. Bezimienne twarze i zero wyrzutów sumienia.- oceniła Joanna cicho i zerknęła kierowcę.- Może ten nie w twoim typie, ale… będą jeszcze inni po drodze.
- Po co mi oni, skoro mam trzy seksowne laski na pokładzie. - Perka zamknęła wylew i zgarnęła portfel z auta. - Idziemy?
- Po to by zapomnieć o byczku.- mruknęła Joanna, po czym skinęła głową.- Ale sprawimy, że nie będziesz miała czasu o nim myśleć.
Zosia po chwili uznała, że przeparkuje auto, wizja rozprostowania nóg była bardzo kusząca, a Duch nie dałby im żyć gdyby jadły w środku.
Przytaknęła Asi ale miała spore obawy czy czarownicom się powiedzie taki plan. Patryk co chwila wciskał się w jej myśli, co owocowało zerkaniem na telefon. Razem ze Świergą weszła do środka i rozejrzała się szukając reszty wycieczki.
Te już czekały przy stoliku.
- Zamówiłyśmy wam po jednym.- rzekła z uśmiechem Ruta przyglądając się nadchodzącym czarownicom. - I odpędziłyśmy dwóch amantów.
- Marylka im się bardziej podobała.- stwierdziła cicho Jagoda, na co Ruta parsknęła śmiechem.- Nie sądzę.
- Trzeba było korzystać. Chwilę możemy odpocząć. - Perka rozsiadła się wygodnie obok Wilgi i zerknęła na Aśkę. - Chcesz teraz poprowadzić?
- Nie widzę problemu. - rzekła Joanna siadając koło Ruty. - A co z noclegiem?
- Jest pole namiotowe parę kilometrów stąd.- potwierdziła Marylka.
- Brzmi dobrze. Kupiłam drugi namiot i jeszcze jeden śpiwór. Powinnyśmy sobie spokojnie poradzić. - Perka zerknęła czy ich hotdogi nie są już gotowe.
- Co dalej? Będziemy sobie opowiadać straszne historie przy ognisku, śpiewać obozowe piosenki?- zaproponowała Ruta z łobuzerskim uśmiechem, a Joanna dodała krótko.- Wyśpimy się. Jutro rano musimy wcześnie wstać, by dotrzeć dalej niż dziś.
- Przygotowanie obozowiska i kolacja i tak pewnie zajmą nam sporo czasu. - Zosia podniosła się i zgarnęła wystawione na stojak hot dogi i przyniosła je do stolika biorąc po drodze cztery kawy. - Ale zgadzam się z Aśką, dobrze będzie się wyspać.
- Taaa… zobaczymy jak głośno będziecie spały.- odparła z drapieżnym uśmieszkiem Ruta, wywołując silny rumieniec na obliczu Jagody.
- Robimy zawody? - Perka mrugnęła do Marylki.
- Możemy… a jakie stawki? Co zdobywa zwycięzca?- odparła wesoło czarownica.
Zosia zaśmiała się.
- Myślałam, że wypoczynek jest wystarczającą nagrodą.
- Jeśli mam urządzać zawody, to muszą być konkretne nagrody.- zagniewana Ruta nadęła policzki jak mała dziewczynka.
- Dobrze… więc co proponujesz i co oceniamy? - Perka odpowiedziała rozbawionym tonem. - Który namiot będzie ciszej… czy głośniej?
- Który namiot będzie głośniejszy… ale żadnego udawania…- stwierdziła po zastanowieniu Marylka, ku dezaprobacie Świergi i wyraźnym zawstydzeniu Jagody.
- Słowo, a jaka nagroda dla zwycięzcy? - Zosia już szczerze sie zaśmiała. - I kto to oceni?
- No my chyba ocenimy… wspólnie. Albo narzekający na hałas inni biwakowicze. A nagroda… eeech… tu nie mam pomysłu.- stwierdziła zamyślona Ruta, a Jagoda dodała błagalnie.- Ja nie chcę… nie możemy na polu biwakowym, może będzie inna okazja?
- Możemy zostawić tą rywalizację na bagienko Asi. - Perka delikatnie pogładziła od stołem udo malarki.- Może do tej pory wymyślimy nagrodę?
- To co będziemy robiły wieczorem przy ognisku?- zadumała się Ruta.
- Odnoszę wrażenie, że chyba nie wyszalałyście się wczoraj. - Zosia mrugnęła do Aśki. - Zobaczymy co zastaniemy na miejscu.
- Cóż.. nie tylko ty jesteś nienasycona. Ruta także ma apetycik.- stwierdziła enigmatycznie Joanna.
Zosia przytaknęła i zabrała się za swojego hotdoga.

Po tym niezdrowym acz sycącym posiłku dziewczyny mogły ruszyć w dalszą drogę. Teraz to Perka prowadziła z Joanną jako przewodniczką. Po krótkim błądzeniu dotarły do niedużego, płatnego pola namiotowego nad brzegiem stawu. Kilka osób rozbiło namioty, w tym kilku studentów obu płci, którzy rozpalili spore ognisko tuż nad brzegiem jeziora i otoczyli je namiotami tworząc małą osadę. Po zapłaceniu za możliwość skorzystania z pola namiotowego Zosia wraz przyjaciółkami wjechała na nie.
- Parkujemy gdzieś obok nich, czy zatrzymamy się na uboczu? - Zerknęła na Aśkę ciekawa jej opinii.
- Jeśli zaparkujemy blisko nich to cztery gorące laski i napakowane testosteronem i alkoholem młodziki… wiesz dobrze co się stanie.- mruknęła Joanna, a Ruta uśmiechnęła się szeroko. - Zaparkujmy blisko nich!
- Pytanie czy jest dystans, który by ich zatrzymał. - Zosia zatrzymała auto i rozejrzała się jakimś innym miejscem na postój. Na szczęście od strony niedużego boru było sporo miejsca, tam drzewa zasłaniały nocne niebo i było przez to było tam ciemniej.
- Jeśli nas nie zauważą… to dadzą spokój. Mają własne samiczki do podboju… raczej martwmy się czy Marylkę zatrzymamy z nami.- stwierdziła ironicznie Świerga.
- Jeśli się postaracie to łaskawie zostanę z wami.- odparła wesoło Ruta.
- Spróbujemy. - Perka zwróciła auto w kierunku niedużego skupiska drzew, mając na uwadze głównie WIlgę. Może… może nawet spróbowałaby z kimś innym, ale malarka raczej nie była jedną z tych, które chętne były do przelotnych romansów. Zaparkowała pomiędzy drzewami. - Dobra. To ogarnijmy namioty i zróbmy sobie coś porządnego do jedzenia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline