11-08-2018, 18:03
|
#12 |
| Leonor przez kilka dni po przebudzeniu, żyła w błogiej świadomości dokonania czynów wielkich, póki kapłan Sigmara dopytywany o szczegóły nie przyznał się, że wszystko co wydarzyło się po oblężeniu to tylko jej imaginacje. Akolitka doszła do wniosku, że popadła w obłęd i przez resztę czasu włóczyła się na wpół zrozpaczona po miejskich ulicach bez celu.
Estalijskie „bez celu” było jednak znacznie wartościowsze niż Imperialny zrealizowany plan. Kapłan w tym czasie zdążył podszkolić ją z wiedzy historycznej, ona sama zdołała pomóc znacznej ilości miejskiej biedoty lecząc ich choroby i rany, bez zapłaty. Przy tych zabiegach snuła też historie sklecone z własnych przygód przemieszanych z historycznymi wydarzeniami, w których główne role odgrywała Myrmidia, baron Baron, dowódca Detlef, sprytny mag Loftus i rycerz na białym koniu sir Diuk oraz pozostali Ostatni. Do tego spordycznie przez historie przewijali się Blasius Shoenholz i Czarna Rózia, z których obłąkanej obecności Leo nie chciała zrezygnować. Wszystko to miało służyć tylko jednej rzeczy - nauczaniu wiernych i niewiernych, że niezachwiana wiara Myrmidii, honor i odwaga zostają nagrodzone i prowadzą prostą ścieżką do wiecznej chwały.
W międzyczasie Leonor zdołała też oddać swój napierśnik do naprawy, a ten w dowód wdzięczności wrócił cały, a do tego lżejszy i wytrzymalszy. Kowal, który zdarł z obrończyni Messen za pierwszym razem miał przez dwa dni wyrzuty sumienia z tego powodu. Potem zdążyło mu przejść, ale jak obiecał naprawę i poprawę sprzętu wykonał za darmo. Poprowadziła też kilka lekcji szermierki dla trenujących oddziałów i na koniec zdobyła Honor.
Honor przybył do Meissen wraz z pierwszym kupcem po oblężeniu i siedział spokojnie na jego ramieniu dziobiąc podsuwane mu jabłko. Spodobał się Leonor równie bardzo, co ona jemu i na nic się zdały tłumaczenia handlarza, że: nie jest na sprzedaż, nazywa się Onor i nie jest symbolem Myrmidii, jeśli już to raczej Morra. Cały dzień krążenia po targowisku, umizgów, ukradkowego podkarmiania i sugestywnego przekonywania wszystkich kupców i na koniec dnia wszyscy byli przekonani że kruk Honor jest prawowitą własnością Leonor, a kupiec może co najwyżej zainkasować kilka złotych monet w zamian.
Estalijka zrobiła też kilka podstawowych zakupów w obliczu plotek krążących wśród ostatnich i zagadkowej wypowiedzi Barona. Baron zauważył, że jest mądra i piękna, co w zasadzie zgadzało się z tym co myślała sama Leo. Meisseńska Dziewica w swym ponadprzeciętnie inteligentnym estalijskim umyśle zastanawiała się jednak, czy to, że Barona naszło na takie wyznania wynika z tego nie ma kogo zabrać na jakąś samobójczą misję, czy może myśli o wspólnym wychowywaniu z nią dzieci. Samobójcza misja, uważała na wpół legendarna dziewica, jest w porządku, natomiast wychowywanie dzieci, czy nawet przymierzanie się do tego w jakikolwiek sposób było na razie sprawą przyszłości. Sprawą przyszłości po wykonaniu samobójczej misji.
- Jeśli wszyscy idą, to ja też – pokiwała głową – ale zabierz dużo pieniędzy. I załatw mi kij podróżny najwyższej jakości, bo akolita podróżujący bez kija wygląda głupio. Będę sobie oznaczać na nim odcięge łby zdrajców... i pojmanych jeńców.
Leonor nie bardzo ufała sierżantowi, ale też nie uważała, że trzeba mu nie ufać, bo koniec końców załatwił wszystko tak jak powinien.
__________________ by dru' |
| |