Nie da się ukryć, że niektórzy plątali się pod nogami, przeszkadzając w ustrzeleniu goblina, to jednak Esmondowi aż tak nie przeszkadzało, skoro cel - posłanie przeciwnika do piachu - został osiągnięty.
A potem Esmond przestał żałować, że nie wyrwał się do przodu. Dół, jaki się otworzył pod stopami niektórych, był na tyle nieprzyjemną pułapką, że chyba nie było nikogo, kto chciałby do niego trafić.
Tym, co nie mieli tyle szczęścia, mag nie mógł pomóc. Tu by potrzebna była lina, której Esmond nie miał. Ale za to mógł pomóc Puszkowi.
Przyklęknął, złapał misia i pomógł mu wydostać się na powierzchnię. |