Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2018, 16:56   #231
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Kompania
Część z Was zabrała się za wykrzykiwanie niezwykle zacnych opisów fizjognomii i stylu życia Waszego main bossa, zahaczając przy okazji o jego sprawy rodzinne. Ciekawym było to, że kanonada słowna przyatakowała osobę matuli czarnoksiężnika, a pominęliście ojca. Możliwe, że wynikało to z tekstów świętojebliwego Pantałyka z Kobzy, niezwykle znanego cycstersa nauczającego o życiu w rodzinie, stanowiącej sacrum ratującym ludzkość od zagłady i uginania się pod brzemieniem grzechu. Pantałyk jednakże lubił sobie golnąć przeterminowanego zsiadłego mleka z gorzałą, a wtedy popełniał takie teksty jak "Bezpieczny seks analny z krowami z własnego gospodarstwa - traktat o tym, jak nie tworzyć chimer". Jego największym tworem, który ocierał się o makabryczne herezja był "Walenie wódki okiem - dni w roku, kiedy jest to dozwolone po pijaku". Śwjeb. Pantałyk mawiał:

[i]"Dziecko zło wynosi z łona matki, gdyż to jej ciało tworzy nowe życie. Ojciec dokonuje jedynie wtrysku, ale nie ponosi winy wyłącznie, jeśli nie robi to z miękkiego korzenia. Nie ma nic powiem obrzydliwszego w oczach bóstw jak człowiek robiony miękkim".[i]

A ponieważ mało czytaliście, a jeśli już to tylko w sławojkach historyjki w świerszczykach, to zapewne nie umieliście nikogo inaczej kogoś obrazić, jak po prostu wjechać na godność matki każdego wroga. Zobaczymy jak to jeszcze będzie i powstanie pewnie jakaś statystyka, wskazująca w jakim stopniu jesteście parchatymi chamami.

Ale zaczęło się. I to na grubo. Słowa rzucone w przestrzeń wracają ze wzmożoną siłą, niczym bumerang obsmarowany gównem. Pytanie czy weźmiesz w ręce owoce konsekwencji swoich czynów czy spierdolisz na bok, aby ojciec nie dał Ci pachem w dupę za to, że uświniłeś nową koszulę po starszym bracie, a matka musi ją teraz prać ręcznie w rzece przy użyciu braku detergentów.

Pierwsze zareagowały golemy. Wszystkie kilkadziesiąt sztuk zamarło, potem zwróciły głowy idealnie w Waszym kierunku. I ruszyły, aż ziemia zadrżała. Trochę przerażający efekt, ale jeszcze nie tak silny, aby Partridge już znajdował się milę stąd, za nim Zbysiu, a na końcu odstający krasnoludek, który dopiero by się podnosił, bo ma za gruby brzuszek i za krótkie rączki.

Golemy przemieszczają się wolno, ale dotrą na Waszą umocnioną pozycję w ciągu 2 minut. Za to zmutowane psy już drałują do Was merdając ogonami z doczepionymi kulami wymontowanymi z cepów bojowych, każda wielkości arbuza karmionego za młodu azotynami wymieszanymi z kokainą i czynnikiem wzrostu dla trolla.

umocnioną pozycję, czyli - dwa kamyki do puszczania kaczek zalegające przed płytkim rowem, w którym leżycie jak wygięte szmatławce...



Elf widząc tę złaknioną krwi kawalkadę pomyślał sobie, że może jeszcze zdąży ogarnąć jakiś kamuflaż , ale od dzieciństwa nie robił zakupów w osiedlowym SAMie i nie ma papierowej torby, którą mógłby nałożyć na łeb, aby oszukać przeciwnika, że ten obsrajmajtek pobiegł o tam!

Golemy wypuściły gazy. Czarnoksiężnik naprawdę miał chory łeb, o dziwo zupełnie jak Zbysław, ponieważ tyłki tych mechanicznych tworów wydawały dźwięk pierdów, jakby waliła Wam nad głowami burza tysiąclecia. Zaobserwowaliście jeszcze, że czubek wieży zaczął się ruszać, a z rury, która z niego wystawała, wyleciał olbrzymi fujerbol (a Wy się łudziliście, że to teleskop do oglądania gwiazd, huehue). Kula ugnia przypieprzyła w ziemię spowitą zabójczym gazem, który nagle wywołał efekt masowego zapłonu całego terenu wokół wieży.

Przełknęliście śliny, z czego Wirkucipałek najgęstszą, bo ściągnął trochę z nosa, aby od razu coś przekąsić.

Fakt, że taktyka magusa była lekko stalinowska, bo część muta-psów zginęła w piekielnym ogniu, ale inne już do Was dobiegły, więc doszło do tego co tygryski lubią najbardziej - WALKI WRENCZ!!!

WALKA
Partridge
Jako najznamienitszy szermierz, rębajmistrz oraz zwolennik mongolskiej taktyki pozorowania ucieczki bez pozorowania, przyjąłeś przypadkowo na siebie dwa pieski wielkości ogierów bojowych. Za jednego zabrał się Bogdan - pewnie nie dlatego, że chciał Cię ratować, ale zapewne z głodu. Ten śmiercionośny nicpoń z głodu zapewne zjadł swoją karmiącą matkę oraz ojca odpoczywającego w fotelu po całym dniu bycia pancernikiem. Zatem zostało jeden na jednego, bo nie liczyłeś na to, aby Twój panzerny towarzysz postanowił odłożyć obróbkę mięska i zrobić sobie zapas, aby zjeść dwa razy więcej na jeden obiad.
Pies jest przerażający, wali brudnym...psem, zębiska ma mniej więcej wielkości oskardów, a do tego wali mu z pyska, jakby nigdy nie odkrył, że nogi żelaznych golemów mogą działać identycznie jak dental stixy. Zacząłeś szukać jakiegoś przysmaku dla Azorka, ale pęknięty guzik od spodni zapewne nie smakowałby temu...Azorkowi Chaosu i Zagłady.
Ale zaraz? Psisko ma zeza. Więc trafił swój na swego z wado wzroku, chociaż Twoja była poważniejsza i jakbyś poszedł do uczciwej roboty to szybko być mógł iść na rentę i mieć wywalone podwoziem do końca życia.

Zbysław
Albo grubo, albo wcale - rzekł Wojownik Sadło i przypieprzył sobie na obiad stek z dinożarła. Podobnie w Twoim przypadku - 8 rozjuszonych Cerberberów, które po zagryzieniu Cię rozszarpią Twe boskie ciało na kawałki, aby każdy chociaż poczuł smak krwi, bo o najedzeniu się nie ma mowy. Kurwa mać, jeden ewidentnie ma chęć na Twoje stopy. Takiego chuja!

O kurwa. Skoczyły do Ciebie wszystkie na raz. Szczeliłeś ze srajtaśmy i oberżnąłeś jednemu łeb. Gdy papier odwijał się w Twoją stronę, przerżnął na pół drugiego, który był w locie. Ale na tyle bohaterskiego zabijania poczwar przy pomocy papieru toaletowego typu papier ścierny o gramaturze niemożliwej do opisania cyframi. Jeden z psów doskoczył do Ciebie, stratował i...pobiegł w stronę krasnoludka. Reszta Twoich wrogów tak samo, przy czym jeden nastąpił Ci brudną, zimną i wielgachną łapa na same jaja (parówę ominął).

Kurwa. Chyba zmiażdżone na ament. Tak Ci oczy zaszły łzami, że czujesz się jak miękka picza i pizda, że tak potrafisz płakać.

Wirkupapałek
Bycie grubym ma swoje plusy, np. można więcej dobrze zjeść. Minusy są takie, że wrogowie lubujący się w zjadaniu swoich przeciwników najchętniej dobierają się do grubszych, bo można wyprodukować z nich więcej smalcu i mięsa na zimę, a świeżo po zabiciu jeszcze zrobić obiad dla całej rodzinki.

Na początku było okej, bo zaatakował Cię malutki szczenio-pieso-mutant, który chciał się bawić. Potem dopadła do Ciebie banda 6 dorosłych osobników, które raczej nie chcą się bawić w kosi-kosi-łapki, lecz mają ochotę przyatakować swój układ krwionośny sporą dawką lipidów krążących w Twoich warstwach tłuszczowych. Okrążyły Cię. Zmrużyłeś oczy, chcąc im pokazać, że może i Twój tłuszcz jest mięciutki i dobrze się na nim smaży, ale pod nim są warstwy fanatycznej i bezmózgiej odwagi, która nie pozwala Ci nawet wymówić słowa "pertraktacje" (Partridge nazywa to wprost - "błaganie o życie").

Uniosłeś chlebowate łapska tworząc gardę nie do przebicia szczotką do czyszczenia kibla (tak, krasnoludki, jakie by nie były wredne, kochają szczotki od kibla i chętnie się nimi bawią). Wyrównałeś środek ciężkości, czując jak wbijasz się o centymetr w ziemię.

- Nie chcę was krzywdzić, Azorku, Ami, Brutusie, Chow-Chow, Jamniczku i Wercyngetoryxie. DO BUDY! - Rzekłeś.

Psy skoczyły na Ciebie.


Kompania
Walka wrencz trwała już minutę. Za dwie dotrą golemy, które zapewne nawet nie podniosą łapsk to zmiażdżenia Was tylko po prostu przespacerują się po Waszych świeżo obgryzionych kościach.
Status operacyjny:
1. Zbyniu - jaja już nie bolo, ale nie chce Ci się żyć, bo ile można w te jajca? Dla pewności trzymasz je w łapskach, aby się nie rozpłynęły. Widzisz pancerną pięść wojska przeciwnika, która prze powoli, ale sumiennie w Waszym kierunku.
2. Partridge - rzuciłeś pieskowi patyk, ale w ostatniej chwili cofnąłeś rękę, aby nie musieć montować sobie metalowego haka. Unikasz, czekając aż Bogdan skończy jednopancernikową kolację przy świecach.
3. Krasnoludek - złamałeś kark ostatniemu. To był Azorek. Nie masz kawałka dupki i zgubiłeś sznurówki. Skuliłeś się i zacząłeś płakać, bo przypadkowo zmiażdżyłeś tego małego szczeniaczka, który wygląda jak jeżyk, który nie uważał na autostradzie i jest od dwóch dni rozjeżdżany przez trollejbusy. Zawyłeś z rozpaczy głębokiej niczym studnia, do której dla jaj wrzuciły Cię inne krasnoludki, gdy mieliście po 2,5 roczku.

Oddział Alfa-Żulu
- Winston na pozycji, kszszsz.
- Przyjełem, Winstron. Czekaj na mój znak, jak sytuacja, kszszsz?
- Walczą. Jest remis:remis, ale zara wjado w nich golemy, ser. Poza tym, ser, przypominam, że "kszszsz" stwiamy po pytajniku, kszszsz.
- Dzięki, Winston, przyjełem. Tak przy okazji, degraduję Cię ze z sierżanta na kaprala za poprawianie oficera, kszszsz.
- Kurwa mać, kszszsz.
- Nie przeklinamy, Winston, kszszsz. Ostatnie ostrzeżenie przed byciem st. szer., kszszsz.
- Tak jest, ser, kszszsz. Przepraszam i już będę godnie sprawować funkcję podoficera, kszszsz.
- OK, kszszsz. Obserwuj i czekamy na rozwój sytuacji, kszszsz. Zleceniodawca powiedział, że mamy ich zlikwidować do gołej ziemi za niewywiązanie się z kątraktu, kszszsz. Bez odbioru, kszszsz.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline