Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2018, 19:47   #18
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
praca zbiorowa część I

NARADA

Zasiedli w garnizonie nad dosyć mapą wydębioną od Porucznika…
Oleg wyraźnie rozbawiony wizją tej wesołej gromadki wędrującej przez leśne ostępy spojrzał na każdego z kolejna nie oszczędzając Detlefa, choć szybko zerwał kontakt wzrokowy.
- Jakiś czas temu uprowadziłem człowieka z powozem. Może jeszcze jest tam, gdzie go zostawiłem. - odezwał się w końcu - niektórzy nie są stworzeni do pieszych wędrówek - znów złośliwie łypnął okiem na krótkie kończyny krasnoluda, a zaraz potem na ciężką zbroję Karla.
- Ale tak całkiem na poważnie, to ty naprawdę chcesz się kisić w tym żelastwie tygodniami? - Zwrócił się do mężczyzny dumnie prezentującego tony metalu w które się odział - Weź chociaż buty na zmianę. A jak ci mrówki wlezą w te blaszane portki to ino zaraz wołaj, bo szkoda przedstawienia - Dodał żartobliwie.

- Jeśli to kwestia debaty to ja ruszyłbym szlakiem, ja mam swój wóz i kilku chłopa się na nim zmieści, może jeszcze jeden wóz skołujemy po drodze. Skoro akcja ma być po cichu to taka duża grupa dziwaków jak my łatwo by przeszła jako wędrowni cyrkowcy czy inny motłoch, kurwa, załatwmy sobie habity i udawajmy mnichów pielgrzymów na szlaku. Ja lasem nie idę, nie ma kurwa takiej opcji w tym ciężkim pancerzu, a poza tym chuj wie czy jakieś zwierzoludzie czy inne kurestwo tam nie siedzi. Można by barką w górę rzeki, no ale to chyba odpada z oczywistych powodów. Karl podzielił się swoimi uwagami. - Co do zbroi Oleg, jak będzie trzeba to cię poproszę o pomoc.
Loftus Ritter wysłuchał Diuka, jego pomysł miał zalety i był wygodny, niestety zdawał mu się również ryzykowny. Pochylił się nad mapą i skrzywił.- Wóz to wygoda, ale prędzej czy później będziemy musieli i tak go porzucić. Dukty na lewym brzegu rzeki podobno są wolne od podjazdów Granicznych, choć możemy trafić na kolejnych przebierańców. Nawet nasze wojska mogą nam sprawić kłopot skoro działamy w tajemnicy. Wóz to ślady i wybór tylko pewnych ścieżek, złamane koło, czy błoto może nas zatrzymać. W razie zagrożenia też z nim w krzaki nie wskoczymy. Choć pozwoli zabrać więcej zaopatrzenia. - Mapa była strasznie ogólna i na niewiele się zda. Wróg z pewnością ma dokładniejszą, do tego działa w tamtej okolicy. Mag odsunął się od stołu, wolał stać lekko z tyłu, pozwolić innym nachylić się nad mapami. - Potrzebujemy dokładniejszej mapy i to nie wykonanej przez kupców, a kogoś kto zna dokładnie te góry, groty, nieczynne sztolnie i jaskinie. – Loftus spojrzał na khazadów. - Mapy krasnoludzkie na pewno takie rzeczy uwzględniają. Będziemy musieli mieć parę bezpiecznych miejsc do noclegu i składowania naszego wyposażenia. Miejsc o których Graniczni nie wiedzą.
- No. Ja bym szedł przez las. Żarcie leży gdzie tylko spojrzeć. To co weźmiemy na plecy nam wystarczy, a jak spotkamy zwierza w lesie to się ruszy biegiem i pożre tego co z tyłu zostanie. - Włóczęga cały czas był rozbawiony i szukał spojrzeniem aprobaty swoich docinek jawnie wskazując kogo one dotyczyły. - nie będziemy przecież ubijać każdego człeka spotkanego na szlaku, a taki puszczony może nam biedy napytać. Zwierz albo zaatakuje, albo ucieknie, a człek chuj wie, czy się potem z kolesiami nie zasadzi, albo nie sprzeda za pieniądze. Dobrze się przygotujemy to będziemy bezpieczniejsi w kniejach niż na szlaku.
- Nie możemy tylko poruszać się po lesie, bo zmarnujemy dużo czasu - wtrącił się Bert - Wóz to niezły pomysł, a łódź to jeszcze lepszy, tylko że trzeba by zdobyć mundury wroga i jakieś papiery. Tak w ogóle to bierzemy nasze mundury? Sierżancie?-Pytanie niziołka zawisło nad głową von Grunnenbrga jak smród w kantynie po grochówce.
- Ja proponuję iść poza granicami miast na wschodnim brzegu Soll. Pod miasta Zwierzoludzie się nie powinni zapuszczać. Przy odrobinie szczęścia nie napotkamy nawet myśliwych, a jak sobie ktoś kulasa skręci to do miasta w dzień drogi się z nim uwiniemy. Podzielimy trasę na etapy. Odpoczniemy i uzupełnimy zapasy przy Wittenhausen, Sochtenau, i Koppenlebben przy ujściu do rzeki Aulen.- A podróż rzeką to... - Oleg wstrzymał się nie mogąc dobrać odpowiedniego słowa - A ilu z was umie pływać? W płytówce?- Może choć pierwszy etap uda się pokonać traktem używając powozów. Potem bym nie ryzykował. A zamiast mundurów trzeba porządne płaszcze narzucić, bo z grypskiem to się możemy położyć i na wilki czekać.
Kiedy ludzie rozmawiali Galeb zaczął rozpisywać coś na karcie pergaminu krasnoludzkim pismem. Co chwila zerkał na mapę.- To moje rodzime góry. - rzekł cicho nie przerywając swojej pracy - Umiem się po nich poruszać. Wszelkie sekretne ścieżki i miejsca każdy zachowuje w swojej pamięci i nie nanosi ich na mapy. Lepiej wziąć taką jak ta albo zdobyć taką, która będzie pokazywać same góry i na bieżąco nanosić wedle tego co usłyszymy. - Krasnolud przez dłuższy czas wpatrywał się w jeden punkt na mapie znajdujący się blisko gór, ale jeszcze na terenie Wissenlandu. - Ale skupcie się póki co na przebyciu terenów ludzi. Mniejszym ryzykiem jest podróż przez dzicz. Wojska i najemnicy muszą podróżować traktami. pociągnął nosem i kaszlnął - I tu pijaczyna ma jak najbardziej rację. Co więcej wszyscy będziecie potrzebować obeznania z terenem… jeżeli ma dochodzić do łupienia karawan i transportów.
Gustaw siedział za biurkiem tak jak zazwyczaj na odprawach i naradach i słuchał. - Mundurów z jeńców mamy pod dostatkiem Bert.- Rzucił w odpowiedzi niziołkowi. - Problem mamy nie tylko z siłami Wernickyego, ale także na Brocka najmitów możemy się naciąć a wtedy miło zapewne nie będzie. Ja chcę iść ostępami i Oleg nas poprowadzi. Gdy dojdziemy do gór liczę na Ciebie Galebie.
- W takim razie niech będzie las.- Diuk zdjął hełm.- A ty drzewolubie pomożesz mi to zdjąć.- Karl uśmiechnął się do Olega.
Sierżant kiwnął głową Diukowi. - Jeśli chodzi o wóz to idziemy na południe tam gdzie wywożą to co zrabowali. Można zawsze powiedzieć, że jesteśmy taką eskortą dla tego wozu a tam rzeczy jakiegoś oficera granicznych. To by tłumaczyło płyty, broń i dziwne rzeczy na wozie. Tylko trzeba by było ustalić od jeńców jakieś sensowne nazwisko i spróbować sfałszować pismo od takowego by nas nie niepokojono.- Rzucił swój pomysł Baron. - Dzięki temu możemy podłączyć się pod grupę innego transportu i w nocy ich napaść znając dokładnie ich liczbę i rozmieszczenie wart.- Uśmiechnął się wrednie.
- Albo możemy też ich minąć bez walki, a w razie spotkania naszych zabrać też mundury Nuln, oraz jak mówił Oleg, normalne dobre garcie.- Karl dodał szczerząc się szeroko.
- Zapomnij Karl o mundurach Imperialnych.- Odezwał się Gustaw. - Prędzej dobrze ukryte pismo od Porucznika czy też coś potwierdzającego nasze słowa.- Kiwnął głową mówiąc.
- Ta...i będziemy ten papier pokazywać każdemu napotkanemu Wisselandzkiemu żołdakowi?- Karl dopytał.- Jak już mamy jechać wozami z towarem, to może podajmy się za jakiś najemników? Na kupców czy inną cywilną karawanę to raczej napadną obie strony. Ja bym napadł.- Diuk wzruszył ramionami.
Loftus przysłuchiwał się naradzie i postanowił dorzucić jeszcze parę uwag.- Im prostszy plan tym bezpieczniejszy. Im więcej przebieranek, pism i kombinacji tym potem łatwiej o wpadkę. Możemy podczepić się pod kupców, o ile któryś ruszy w dobrą stronę, przynajmniej przez pewien odcinek. Trzymać się z początku uchodźców wracających w rodzinne strony, a rzeczy ukryć pod kocami. Możemy iść jako oddział armii Wissenlandu, skoro ta strona rzeki jest przez nas kontrolowana, albo podszywać się pod granicznych, czy ludzi Brocka. Ostatecznie i tak mniejsze grupy będą nam schodzić z drogi, a my będziemy chowali się przed tymi większymi. Nie mamy rozeznania, ani dokładnych informacji o sytuacji. Nie wiemy, gdzie trwają obecnie walki, gdzie skierowane zostały patrole. Gdzie grasują bandy dezerterów lub chłopów. Zbyt dużo tego nie wiem, żeby kombinować skomplikowane plany. Dalej pod rozwagę wnoszę pozyskanie dokładnej mapy okolic tej przełęczy. Wybacz Galeb, może i to Twoje rodzinne strony, ale wyłączy Cię rana, choroba lub śmierć i my już nie poradzimy. Pytanie, czy możesz Galeb załatwić mapę samych gór?
- Albo narysować. Chcesz kredki?- Zapytał Topher.- Kredki, nie wiem czym one są może chodziło Ci o kredę Karl? Mam kawałek, możemy porysować po Twoim wozie. – Mag odpowiedział na zaczepkę.
- Nie wiem czy rysowanie naszej drogi na środku transportu to dobre strategicznie posunięcie. I tak chodziło mi o kredę, chociaż węgiel lub gówno na patyku też się świetnie zda do rysowanie.- Karl odpowiedział pewnie. Topher pamiętał numer jaki Galeb wywinął mu przy burmistrzu. Ciekawe co by jeszcze był gotów zdradzić innym, zwłaszcza gdyby usłyszał, o niedoszłym planie czarodzieja.
Galeb spojrzał na czarodzieja przeciągle po czym rzucił krótko. - A ile jesteś gotów za taką mapę dać?
- Zaoferuj mu pierworodnego. - Topher wtrącił nim mag zdążył odpowiedzieć.- Karl dodał szeptem, ale i tak wszyscy na naradzie go słyszeli.- Słyszałem, że czarodzieje i tak są bezpłodni.
- A to jest mi potrzebne na mój prywatny użytek, że zadajesz takie pytanie? – odburknął Loftus, odpowiadając pytaniem na pytanie. Ignorując przy tym Diuka, widać ten nadal był rozdrażniony utratą lewych towarów, które wykorzystała Idra.
- Dokładne mapy są drogie. - odpowiedział Runiarz - Jestem pewien że tutejsze krasnoludy mają dużo dokładniejszy egzemplarz niż ten, lecz pytanie ile ich mają i czy będą skore go odsprzedać. A samo poważanie jakie mamy u nich z Detlefem może tego nie zagwarantować. Dlatego pytam ile dla ciebie jest warta taka rzecz. Ile w ogóle jako oddział jesteście w stanie wydać na coś takiego?
Karl rzucił na stół sakiewkę. Była ciężka od złota, dwudziestu koron dokładnie.- Ja dam tyle za kartkę papieru.
Jeden rzut oka wystarczył dla krasnoluda aby ocenić ile może być w środku. - Mniej więcej tyle musiałbyś dać za tą którą masz przed sobą. - rzekł ponuro - Rzucajcie dalej. I zacznijcie się zastanawiać, czy ta inwestycja będzie się opłacać.
- Wóz nie pojedzie przez las, musi mieć drogę - stwierdził Bert - Może załatwmy jakieś panienki i zróbmy objazdowy burdel?- Tak jest! - zakrzyknął Oleg radośnie. Coraz bardziej podobała mu się zgodność i pomysłowość towarzyszy, a słowne utarczki dodawały uroku tej wyprawie.- Dziękuję. - zwrócił się do Galeba - Możesz mnie wołać pijaczyną, albo Oleg Frietz, jak wolisz Panie … - Frietz wysunął przyjaźnie prawicę szczerząc krzywe, ale niespodziewanie zadbane zębiska i wpatrywał się przeszklonymi z radości oczyma w zasłoniętą twarz rozmówcy.
Ten skontrował Olegową radość chłodną rezerwą, raczej nie kwapiąc się do zawiązywania bliższej znajomości. Z drugiej strony, jeżeli mieli razem podróżować to musiał być w stanie się dogadać z innymi. Szczególnie z drugim przewodnikiem zespołu. - Galvinson. - odparł krótko oddając krótki, mocny uścisk.- Co chcę wam powiedzieć… mapa jakiej sobie życzycie to wydatek od stu do prawie trzystu złociszy, jeżeli nie drożej. I to nie będzie taka ładna kartka pergaminu z najważniejszymi drogami i miejscowościami, jak tutaj. To będzie cały plik pergaminów pokazujących poszczególne regiony prowincji z zaznaczonymi wiochami i leśnymi dróżkami, a możliwe też, że z granicami ziem poszczególnych szlachetków. Dużo punktów odniesienia, bardzo skomplikowana konstrukcja, niekoniecznie aktualna do tego. Dużo korzyści, ale będzie też to dużo ciężej odczytać, a laik może w ogóle się zgubić nawet na prostej drodze, jeżeli źle ją odczyta.Krasnolud podrapał się po obandażowanym czerepie.- Ta mapa nie jest zła. Jest prosta, przejrzysta, a kupcy nie zwykli zaznaczać na swoich mapach dróg którymi nie da rady przejechać. - tu skłonił lekko głowę w stronę niziołka - Już na jej podstawie zrobiłem notatki, aby móc bez niej trafić gdzie trzeba. Jeżeli chcecie dokładniejszą to musicie mieć świadomość, że jeżeli ktoś wyłączy mnie lub tego o - machnął ręką na Olega - To ta dokładniejsza mapa niewiele wam da. Chyba, że ktoś z was będzie gotów poświęcić swoją energię, uwagę i czas na uczenie się tego.
- Znaczy się tak Panie Galvinson. Ja osobiście to trochę na bakier z czytaniem jestem. Ale znam tą okolicę i wiem, gdzie wilki polują. Kiedyś, jakieś ze trzy lata temu jak chciałem odwiedzić ruiny Bugmana to się tam zgubiłem na prawie tydzień. - wypowiadając słowo na Z. w kierunku Oleg poszybowało przynajmniej kilka pytających spojrzeń - w sensie, że zwiedzam okolicę spontanicznie - wyjaśnił szybko - podobno najzacniejsze piwo tam warzono. Chciałbym go spróbować kiedyś.
- Tak czy owak - Frietz otrząsnął wyrwał się z krainy marzeń - Co to ja? Tak. Naprawdę tam jest pięknie. Ziemia aż śpiewa. Mówi o swojej historii, rozmawia z wiatrem. Mogłem słuchać ich godzinami. Zobaczycie sami. Mają takie wspaniałe głosy, nie do opisania. - Włóczęga nie wrócił jednak do sali obrad w garnizonie.

- Ta...ja tam się raczej spodziewam zrabowanych wiosek i spalonych gościńców, no ale kto wie.- Karl odpowiedział sceptycznie.- Co do mapy, do jeśli ta nam wystarczy, to nie widzę sensu kupować nowej, zwłaszcza, że będziemy mieć dwóch przewodników po tamtym rejonie.- Topher popatrzył na Galeba a potem na Olega.- Jak jeden padnie, to zawsze jest zapasowy. Ten pomysł Berta co by na wozy zapakować jakieś cipki nie jest głupi. Tak jak mówię, może przejdziemy jako jakaś wędrowna grupa, uchodźcy czy inni podróżnicy, ale najemnicy też mają swoje tabuny, więc…- Diuk zostawił temat do dyskusji.- Jakby co to znam kilka dziewcząt, które chętnie opuściłyby teraz Meissen.
Khazad źle go zrozumiał, nie chodziło o atlas całej prowincji, a jedynie o przełęcz którą mają zablokować. Trafić do właściwego miejsca trafią, nie w tym była istota sprawy. W górach każdy szczegół, może zaważyć o powodzeniu tego karkołomnego zadania. Mag jednak wycofał się z dalszej dyskusji, przynajmniej chwilowo wolał się jej przysłuchiwać i przyglądać. Galeb Galvinson wyraźnie odcinał się od przynależności do oddziału Ostatnich.
Gustaw nie mógł uwierzyć jak co niektórzy w drużynie mają sprawę głęboko w tyłku. Inni mieli chore pomysły a jeszcze inni mówili z sensem. - Jako dowódca zarządzam wymarsz bez wozów. Jeśli Imperium kontroluje tą stronę to przebrniemy do gór bez problemów większych. Jak jednak wróg zwiady rozesłał to musimy się kryć, a ślady jakie zostawiamy mają wyglądać na uchodźców itd. Z dwóch powodów.- Przerwał wtrącając się i swoja postawą uciszając zebranych.- Pierwsze to, że mogą olać uciekinierów jako niegodnych uwagi a drugi to jeśli pochwycą haczyk ruszą na nas nie wiedząc o naszym przygotowaniu do walki i jest szansa, że wpadną w pułapkę.- Oznajmił co postanowił.- Jeśli mapa ta wystarczy to nie zamierzam wykładać na dokładniejszą, z którą i tak byłby problem. A jeśli nasi przewodnicy padną to i tak by znaczyło, że Wszyscy padliśmy. Znając Olega jako ostatni by dał się pochwycić czy zabić.- Po czym przeniósł wzrok na krasnoludy. - A Wy jesteście za bardzo opancerzeni i doświadczeni by pierwszymi paść.- Dodał.- Więc postanowione jak idziemy i którędy. Teraz ustalmy co będzie potrzebne i ruszmy zady bo południe nas zastanie.- Rzucił rozkazująco prostując się.

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 12-08-2018 o 19:53.
pi0t jest offline