Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2018, 21:09   #20
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Noc z 15 na 16 Nachgeheima 2522,
Meissen


Leonora zbierając swoje rzeczy (i kruka) do wymarszu zorientowała się, że posiada w nich najwyższej jakości kij podróżny, okuty z obu stron metalem i z rzemienną plecionką poprawiającą uchwyty. Było to o tyle dziwne, że Baron go nie załatwił, a sama Leo nie potrafiłaby go zrobić. Mógłby go zrobić i jej wręczyć co najwyżej Blasius Shoenholz, ale przecież on nie istniał…

Karl robił za prawą rękę Gustawa. I lewą. A czasem miał wrażenie, że także za jego głowę i nogi. O mało co nie kupił wozu, ostatecznie zadowalając się mułem, zakupił potrzebne na wyprawę rzeczy i załatwił emblematy, jakie nosili graniczni.

Loftus wydał dziesięć sztuk złota, by jego “przyjaciele” nadal kontynuowali opowiadanie o dziewicy z Meissen, a przy okazji “wygadali się”, że ich oddział rusza z misją schwytania zbiegłego cyrulika - dezertera, który próbował zabić Komendanta. Słusznie bowiem zauważył, że nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy, że grupa z tyloma zwierzętami jucznymi idzie “na patrol”. Mimo oporu Galeba i Olega zakupiono bowiem cztery kuce i muła, a o mało co nie wzięto by jeszcze wozu.

Ostatni przegadali całą noc, zrobili zakupy na ostatnią chwilę i pozałatwiali ostatnie sprawy. Dwie godziny przed świtem spotkanie przerwał Porucznik, przypominając, że już czas.

Ignorując słowa doświadczonego Galeba, Ostatni przygotowali się do misji przedkładając siłę rażenia i opancerzenie ponad szybkość i samowystarczalność oddziału. Dowodem na to było nie tylko wyekwipowanie się “pod korek”, ale i obecność aż pięciu zwierząt jucznych. Prezentowali się bardziej niczym handlarze, a z całą pewnością nie jak dezerterzy.
Przyzwyczajeni widać do wygód związanych z posiadaniem służb pomocniczych i taborów nie chcieli się z nimi rozstać.

***

Angestag (Początek Tygodnia), 16 Nachgeheima 2522, dwie godziny przed świtem.
Meissen


Powiadają, że kluczem do zwycięstwa jest element zaskoczenia.
Jeśli tak, Gustaw z pewnością wygra.
Zaskoczył bowiem Loftusa, wręczając mu drugą lunetę, którą zakupił, choć już przecież zapłacił za naprawę pierwszej (mag odmówił i sierżant zostawił ją dla siebie).
Zaskoczył resztę swoich ludzi, w ostatniej chwili zmieniając rozkazy i nalegając, by wszyscy wyszli w mundurach.
Zaskoczył kupca, któremu wcześniej zapłacił niesamowite pieniądze, sto sztuk złota (cóż, jak już wszyscy wiedzieli, robienie interesów ze znanym oszustem Gustawem von Grunnenbergiem było ryzykowne i źle widziane, a poza tym organizowanie wszystkiego w tajemnicy, w nocy, na kilka godzin przed terminem jest trudne, stąd więc taka paskarska cena) za zorganizowanie potajemnego transportu na drugi brzeg, a teraz z większości tego nie skorzystał.
Zaskoczył mieszkańców, których wielu obudziło się, gdy wyszedł z garnizonu na czele oddziału z garnizonu, pobrzękując metalem zbroi i stukając podkowami jucznych zwierząt.
Ale najbardziej zaskoczył Porucznika ignorując jego rozkazy dotyczące wyjścia w tajemnicy. Nawet jeśli wcześniej oficer miał jakieś wątpliwości na temat raportów o niesubordynacji von Grunnenberga, teraz z pewnością wierzył już w winę Gustawa.
- Zapisałem Wasze słowa na temat dowodzenia w Pfeildorfie, choć pojęcia nie mam, skąd macie takie informacje - odniósł się do wcześniejszych słów Gustawa o dowódcach obrony Pfeidorfu, w którym nawet Gustawa nie było, choć rozkazy kazały mu tam się stawić.
- A to są gołębie pocztowe z Wissenburga. Jeśli odniesiecie sukces, wyślijcie je z białą opaską. Jeśli drużynę spotka zagłada - z czarną. A jeśli się nie wyrobicie w trzydzieści dni, nie macie po co wracać - dodał wręczając Gustawowi klatkę z dwoma ptakami i odbierając potrzebną mu mapę, którą sierżantowi wcześniej pożyczył. Uważniejszy rzut oka pozwolił stwierdzić, że na opaskach na nogi dla gołębi wyhaftowana jest malutka liczba 14.

***

Mimo zalegającej ciemności załoga barki sprawnie wprowadziła wszystkich na pokład i przewiozła na drugą stronę. Jedynym wydarzeniem wartym wzmianki był głośniejszy plusk, którego przestraszyła się Miłka i o mało co nie wyskoczyła do rzeki.
- Pilnujcie swoich zwierząt panowie - poradził jeden z przewoźników, w ostatniej chwili łapiąc wodze klaczy, która do tej pory nie była trzymana przez nikogo i była z drużyną tylko dlatego, że szła za Ostatkiem.

***


Wyruszyli. Początkowo na wschód by szybko skręcić na południe, równolegle do trasy, którą niedawno szli do Meissen, tyle że po drugiej stronie rzeki i w przeciwnym kierunku.

Szli podwójną, niemal nieubezpieczoną, kolumną.
Z przodu, przed wszystkimi, szedł Oleg, robiąc za zwiad.
W pierwszym rzędzie szli Gustaw z Detlefem, wojownicy mogący zatrzymać atak wroga.
Za nimi maszerował Karl trzymający postronki swojego muła i Walter z pierwszym z kuców, Czwartkiem.
W trzecim rzędzie szli najbardziej wrażliwi na atak. Mag i niziołek. Zarówno Loftus jak i Bert trzymali kuce. Loftus Miłkę, a Bert swojego grubego Prosiaka.
A na końcu, w pewnym oddaleniu - straż tylna: Galeb i Leo. Akolitka szła ze swoim nieodłącznym (od kilkunastu godzin) krukiem oraz ostatnim ze zwierząt, nomen omen, Ostatkiem.


***

Angestag (Początek Tygodnia), 16 Nachgeheima 2522, przed południem
Kilka mil na południowy wschód od Meissen.



Ze znanych tylko sobie powodów nie spodziewali się wroga na kontrolowanym przez niego brzegu (z chlubnym wyjątkiem Berta, który spodziewał się go wszędzie).
Radosne wejście w mundurach Armii Imperialnej na główny szlak przerzutowy granicznych było kuszeniem losu, ale większość Ostatnich chyba mimo wszystko podświadomie to czuła, bo praktycznie nikt nie założył munduru (ani nawet nie wziął go ze sobą) mimo nalegań Gustawa.

Szybko dowiedzieli się, że ich założenia były błędne.
Już przed południem, po zaledwie kilku godzinach marszu Oleg idący przed kolumną dał znak, by wszyscy się zatrzymali. Zauważył bowiem jakichś ludzi przy moście. Dzięki swojemu szybkiemu refleksowi i umiejętności skradania i ukrywania się nie dał się zauważyć i ostrzegł drużynę na tyle szybko by i oni pozostali niewykryci. Póki co. Decyzja Gustawa, by Oleg szedł przodem okazała się nad wyraz słuszna.

Ludzi, przynajmniej tych widocznych, było dwóch. Uzbrojeni byli w łuki i miecze. Ale nie było wiadomo, czy nie ma dodatkowych ludzi w chatce mytnika przy moście.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 13-08-2018 o 00:04.
hen_cerbin jest offline