Poprzedniego wieczora przy ognisku
Xhapion siedział nieopodal wpatrzony w ogień. Elely ciągle płakała wtulona w ramiona Heleny. Nie wypadało teraz o to pytać, ale lepszego momentu nigdy nie znajdą.
–
Wszyscy byliśmy świadkami niesamowitego wydarzenia. Natura tego zjawiska jest mi jeszcze obca, ale myślę, że razem możemy dojść do sedna tej historii. Czy wszyscy mieli równie złowieszcze wizje? Co o tym sądzisz Ivorze?
–
Nie wiem, czy wszyscy – odparł zagadnięty –
ale moja niezbyt dobrze się kończyła, przynajmniej dla mnie.
– Mi nic się w mojej wizji nie stało, ale moja wioska… – odparła Astine, obejmując kolana rękoma. –
Wszyscy tam zmarli, a potem ktoś ich… – Głos jej się załamał. Próbowała coś dodać, ale nie udało jej się przekonać. –
Nie chcę o tym rozmawiać, po prostu jak to wszystko się skończy, wrócę tam najszybciej jak się da. To nie była nawet pierwsza taka wizja, jakiej doświadczyłam… Musimy się spieszyć. Proszę.
– Z czym się śpieszyć? – spytała Helena, głaszcząc po plecach i kołysząc lekko niziołkę niczym roztrzęsione dziecko.
–
Z tym zadaniem z koboldami. Chcę szybko wrócić do domu i upewnić się, że wszystko tam jest dobrze…
– Nie traktowałabym tego aż tak dosłownie – pocieszyła ją kapłanka. –
Czy każdy miał taką… personalną wizję? Bo moja była raczej… – Helenie ciężko było określić jaka. Dla kapłana morderstwo jego boga *jest* osobiste, bardziej niż osobiste. Jednak nie można go porównywać ze zniszczeniem wioski czy poronieniem, które – jak to okrutnie by nie brzmiało – są dość powszechnymi wydarzeniami.
Krasnolud wpatrywał się w niewielki metalowy element, właśnie pieczołowicie przez niego ozdabiany rylcami do metalu.
–
To coś wyciągnęło nasze obawy i je zwielokrotniło. Chociaż głupota czarodziejów, czy jak to oni lubią uważać, tfuu... pasja badawcza jest już przysłowiowa. Jakieś głupie wizje nie muszą mnie przekonywać, iż czarodzieje wpakują nas w kłopoty. Zresztą czyż nie ma ma na to dobitnych dowodów. Mówi się im by nie korzystali z odpowiedzi piekielników, robią to. Mówi się by nie dotykali, oni dotykają. Khymm… – chrząknął i znów zagłębił się w pracy.
Helena nie była przekonana czy morderstwo bóstwa jest największą obawą kapłana, ale nie skomentowała.
–
Jak dla mnie mogą być tak ciekawscy jak chcą, byleby nie sprowadzali na nas wizji rodem z piekieł… – wtrąciła się tropicielka.
–
Shee’ra? – kapłanka spojrzała na druidkę. Miała wrażenie, że ta rozmowa zmierza donikąd.
–
Dla jednych głupotą jest chęć poznania świata, dla drugich rozgłaszanie na wiele mil swojej obecności w imię jakiś obcych bytów, krasnoludzie – wtrącił Xhapion. Nie chciał jednak dalej ciągnąć tej dyskusji. Wolał skupić się na faktach. –
To co wydarzyło się przy menhirze było zdecydowanie zaorkiestrowane. Potrzeba było trzech obdarzonych mocą osobników żeby aktywować kryształ. To nie była wyłącznie pułapka. Ktoś miał w tym swój cel. Co do samych snów...Nie jestem pewien, czy moja wizja skupiała się na obawach. Z pewnością była dziwna, a najdziwniejszym jej elementem był trójnogi wilk. Czy również u was się on pojawił?
Czarodziej spojrzał na Astine, jakby to od niej domagał się odpowiedzi na ostatnie pytanie.
–
Nie, nie było żadnego wilka. Tylko jesienny chłód i… Cmentarz z dyni. Ale żadnych wilków tam na szczęście nie było… – odpowiedziała blondynka.
–
Ja byłam na boskim planie – dodała Helena, ciesząc się, że zaczęli mówić o konkretach. Uprzedzenia Torina nie ułatwiały rozmowy.
– [i]Jakie obawy?[/] – Ivor spojrzał na krasnoluda i pokręcił głową. –
U mnie to był krąg magów – powiedział. –
Ale nie mam pojęcia, jakim celom miał służyć ten rytuał.
Shee’ra przysłuchiwała się dialogowi, ale dopiero zagadnięta przez Helenę postanowiła się włączyć chociaż wspomnienia wizji wciąż przyprawiały ją o mdłości.
–
Ja… spłonęłam… jakaś ognista istota sprawiła, że płomienie usmażyły moje ciało aż do kości. – Spojrzała na swoich towarzyszy. –
Nigdy takich stworzeń nie widziałam. Czy mieliśmy po prostu przeżyć śmierć swoją czy bliskich? Nie wiem. Może do rytuału z kryształem potrzebne było cierpienie?
–
Kto jeszcze z was zginął w swojej wizji? – spytał Ivor.
–
Demony czy też diabły, to zabiło mnie, a przedtem całą drużynę. To coś – wskazał głową na kryształy –
gra na naszych obawach. Potęgując je. Dziwna druidyczna magia.
– Ja nie – odparła Helena. Nie do końca zgadzała się z teorią Torina, jednak sama nie miała lepszej. –
Może tylko ci, którzy dotykali menhiru? Nie czujecie się gorzej od popołudnia? – Wskazała na kryształy.
–
Fizycznie czuję się tak jak zawsze – wzruszyła lekko ramionami Shee’ra –
a jeśli to magia druidyczna, to ja jej nie rozpoznaję...– odparła na słowa Torina.
–
Mi też nic nie dolega – powiedział Ivor. –
A ten... ozdobnik – spojrzał na wrośnięty w skórę kryształ. –
Jak na razie w niczym mi nie przeszka.
–
Ja również czuje się doskonale, nie licząc sztywności karku, ale to pewnie od leżenia na twardej ziemi noc w noc. Musimy jednak wyczulić zmysły na jakiekolwiek efekty kamienia.
Xhapion przyjrzał się blaskowi odbitemu od ogniska opalizującemu na wrośniętym w jego dłoń darze.
–
Może spróbujcie hm… jakichś silniejszych zaklęć niż wykrycie magii? By w najmniej odpowiednim momencie nie okazało się, że kryształy blokują magię, utrudniają koncentrację zsyłając wizje. czyu coś podobnego – zasugerowała Helena.
–
W zasadzie można by sprawdzić, rzucając jakiś czar, czy zaklęcie na nas jakoś wpływa – powiedział Ivor. –
Coś drobnego i, najlepiej, kawałek od was.
– Rzucałeś “drobne” wykrycie magii i nic się nie stało, prawda? – zauważyła kapłanka. –
Ewentualnie coś na was, czy was chroni… – myślała głośno.
–
Nie mam nic drobnego w tym stylu. I, prawdę mówiąc, wolałbym nie sprawdzać, czy kryształ chroni przed czymkolwiek. To zbyt niebezpieczne.
–
Ale sprawdzenie czy ma jakikolwiek wpływ na magię może być ustrzec przed późniejszym niebezpieczeństwem. Zgadzam się z Heleną. Proponuje jednak sprawdzić to już rano. Nie ma co ryzykować tego wieczora. Skupmy się na koboldach. W jaki sposób chcemy podejść do tej sprawy? – czarodziej spróbował zmienić temat. Dowiedział się już czego chciał, a raczej potwierdził to co podejrzewał.
–
Przez noc można odespać i odmodlić zużyte moce; a jeśli się rano poranimy to co wtedy? – zaprotestowała Helena. Jednak reszta wyraźnie nie paliła się do eksperymentowania, więc nie miała zamiaru naciskać. Pewnie na ich miejscu sama też nie byłaby do tego chętna. –
Co do koboldów to masz zamiary wymyślić coś więcej niż to, o czym rozmawialiśmy w wiosce? Wobec braku informacji najlepiej jakiegoś złapać i spytać dlaczego chcą walczyć, mścić się czy cokolwiek innego wymyśliły. – odpowiedziała czarodziejowi.
–
Wzięcie kogoś na spytki do bardzo dobry pomysł – przytaknął zaklinacz.
–
Myślicie, że mogą wiedzieć coś o tych kamieniach? Wizja eksperymentowania z nimi na ślepo jakoś mi się nie podoba po tym, jak skończyły się ostatnie badania – spytała Astine. –
Nie żebym się na tym znała czy coś.
–
Nie – zaprzeczył Ivor. –
Nie mam zamiaru rozmawiać z nimi o kamieniu i mam nadzieję, że nieprędko się o nim dowiedzą. Ale powód ataku na wioskę jest ważny. A nawet najważniejszy. Kto, dlaczego i jak to przerwać. Trzy pytania.
–
Jak uważasz. To ciebie dotyczy, nie mnie… – odpowiedziała mu tropicielka.