Radość Campre zdała się Arthmynowi całkiem zrozumiała... pod warunkiem, że tamten się nie mylił.
To, że ktoś sobie śpiewał ludowe piosneczki wcale nie znaczyło, iż był tym, za kogo Campre go uznawał.
- Campre, uważaj - powiedział cicho. - Nie wiadomo, jak przyjmą kogoś, kogo mogą uważać za zmarłego. A nuż uznają cię za jednego z tych, co potrafią przyjmować cudze oblicze? Lepiej najpierw z nimi porozmawiaj na odległość.
Były też i inne powody do ostrożności, ale o tych wolał na razie nie mówić. Ale na wszelki wypadek i tak przygotował kuszę. |