Makhar był rozczarowany że dotknięty urokiem strażnik nie był w stanie otworzyć przejścia, ale po chwili musiał zająć się walką o życie. Wpadli w pułapkę, szczęśliwie umiejętności walki jego kompanów niwelowały przewagę liczebną wroga. Potem pojawił się Constantus, któremu wiara najwyraźniej nie zabraniała posługiwać się alchemicznymi sztuczkami, znanymi stygijczykowi.
-Szczam na Asurę, głupcze! Syknął czarownik, skupiając wolę do kolejnego zaklęcia. Usłyszał wołanie o pomoc Theo i obrócił się do tyłu. Stwierdziwszy, że jak złodziej padnie on będzie następny, skierował spojrzenie w stronę atakującego go strażnika.