Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2018, 21:03   #22
Koinu
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Wielki Błękit (grupa podwodna)

Serce Seafoama waliło jak oszalałe. Nie mówił tego wcześniej, ale był zupełnie przekonany, że szalony plan Oosy zawiedzie i skończą marnie. Teraz czuł się zupełnie jak we śnie. Cały się trząsł i adrenalina buzowała w jego żyłach. Od czasu do czasu uspokajał swoich poddanych, zapewniając, że wszystko będzie dobrze, ale tak naprawdę mówił to, aby zapewnić samego siebie. Wyciągnął swój rapier, aby móc się obronić, cokolwiek by się stało. Jeśli gobliny go zaatakują, albo kuo-toa zwrócą się przeciwko niemu, a może spod wody wyłoni się jakieś kolejne niebezpieczeństwo.
Trzymał się na tyłach, a jego poddani jeszcze dalej, w zupełnie bezpiecznej odległości.
Kiedy zobaczył, że ryboludzie rozdzielają się, zdecydował się popłynąć za grupką wpływającą do jaskini z łodzią.
Przy sieciach na ryby płynął bardzo powoli i ostrożnie, nakazując to samo swoim podwładnym. Miał zamiar zaatakować razem z kuo-toa, aby pokazać, że stoi po ich stronie. Lecz nie planował z własnej woli wchodzić w bezpośrednie starcie. Jego planem było użyciu magicznej “złośliwej kpiny ” na pierwszym lepszym goblinie, a następnie pospiesznie skrycie się w łodzi wraz z poddanymi i atakowanie stamtąd tą samą sztuczką.


- Biesszmy ssstatek. Ja ssbadam co jesst za wyssściem z jasskini. Ale upewnijmy ssię że wygrają. - Po czym skierował się pod wodą w kierunku jaskini z łodzią. Miał nadzieję że ryboludzie dobrze wykorzystają przekazane im informacje. O broniach opartych o burtę łodzi, która zasłaniała widok na wodę goblinom przy ognisku. O przejściu łączącym obie jaskinie i wyjątkowo niebezpiecznym nurcie zaraz przy wodospadzie. o strażnikach nad pomostem, o nie zbadanym tunelu idącym w głąb. Płynął gotów sprawdzić co się znajduje przy wyjściu z tej jaskini przez który można by przecisnąć się łódką. Ale najpierw wolał nieco wspomóc ryboludzi, ciskając w gobliny ognistymi pociskami i kryjąc się w wodzie.
-Niech twoi ssłudzy wessmą ryby na sstatek.- Powiedział do Barda. - Kryjmy sssie w wodzie i zssa łódką jak tylko długo mosszemy.
Seafoam skinął głową.
- Dobry pomysł! Nieco ograbimy te parszywe gobliny. Słyszeliście? Zabierzcie proszę tyle ryb, aby wam było wygodnie je nieść i ostrożnie płyńcie za mną - poprosił Seafoam.

Oosa Aqua Alfa, Seafoam, i Tetoteco dołączyli do błyskawicznie przeprowadzonego ataku jednak przez pierwsze chwile jego trwania, nawet nie musieli dobywać broni. Na strażników pilnujących łodzi spadło, skacząc spod wody sześciu wojowników Kuo-Toa. Z zabójczą precyzją powalili oni gobliny na ziemię. W ruch poszły tylce włóczni, ogłuszając cztery potwory. Kuo-Toa związali ich sieciami i weszli głębiej w jaskinię, zagłębiają się w pęknięcie skalne, niewidoczne od strony krat, ale w pełni już dostępne dla reszty. Czterech Kuo-Toa nie marnowało czasu na dyskusje z awanturnikami, i po prostu zawlekło związane siecią gobliny prosto do wody, być może aby pożywić się ich plugawymi ciałami, lub nakarmić nimi swoje, wymyślone przez siebie głębinowe bóstwo.
Rycerz patrzył na oddalających się kuo-toa oczyma rozszerzonymi z żądnego krwi zachwytu... i przerażenia jednocześnie.
- Statek z dwoma sterami będzie zmierzać w kierunku skał... - Oosa wymamrotał pod nosem słowa, które wcześniej wypowiedział do lądowców, jeszcze zanim zdecydowali się podzielić na dwie niezależne grupy. Obawiał się, że tamci mogą w obecnej sytuacji podzielić los pojmanych goblinów. Wojna w końcu bywała równie kapryśna jak wody oceanu, jak natura Manwary. W chmurnych, błoniastych oczach trytona rozwaga ostatni raz zawalczyła z bohaterstwem. I wygrała. Przyznał z goryczą, że powinno być ich tutaj więcej; na łodzi starczyłoby miejsca dla wszystkich. Pozostało mu wznieść modły do Nieśmiertelnych o pomyślność tamtych nieszczęśników. Niech Tallivai obdarzy ich szczęściem, którego będą potrzebować.
- Pomóżcie - Oosa burknął tylko, mocując się z łodzią. Nigdy wcześniej nie pływał na podobnej konstrukcji. Statki nie były potrzebne jego ludowi. Jedynie po zachowaniu Ierendczyków mógł wnioskować, że posiadanie a nie posiadanie łodzi w tych rejonach mogło być jak wybór między życiem a śmiercią. Tetoteco wydawał się myśleć podobnie, choć trytona dziwiło, że tak prymitywne plemiona miały pojęcie o okrętach. A może tylko ten czarodziej, jako wybitny przedstawiciel swego ludu, taką wiedzą dysponował? Nieważne, kulturoznawstwo prosty rycerz wolał pozostawić prawdziwym mędrcom takim jak świętej pamięci Oosa-Aqua-Epsilon. Po zepchnięciu łodzi zamierzał zebrać gobliński rynsztunek na pokład i napełnić znalezioną beczkę słodką wodą.
Przez wielkie wyjście z jaskini, kiedy tylko czwórka goblinów została wciągnięta pod wodę, wyleciał mały pierzasty wąż. Tetoteco obserwował jego oczami co znajduje się przed jaskinią i jak niebezpieczne jest to wyjście z niej.
Za wyjściem z jaskini znajdowało się jezioro, które przechodziło w dosyć szeroką, leniwie płynącą rzekę. Jej wysokie brzegi porastał gęsty, sosnowy las.Rzeka zakręcała gdzieś dalej za zalesionym gęsto wzgórzem.Jaskinia, z której chowaniec wyleciał znajdowała się u podnóża całkiem dużej góry, której wierzchołek niknął gdzieś w górze, w oparach mgły lub postrzępionych obłoków. Błękitne niebo pokrywały leniwie płynące chmury. Słonecznie i ciepło, choć da się wyczuć chłodniejszą bryzę. Woda zimna. Sądząc z zieleni trawy, i wyglądu drzew i krzewów, jest wczesna wiosna. Przez wzrok chowańca, czarodziej nie zauważył żadnych śladów obecności, poza śpiewem ptaków gdzieś z oddali.* Po chwili jednak Teto zawrócił chowańca do siebie i pozwolił mu zniknąć,a sam poczłapał na tyłach Kuo Toa, by wesprzeć swoich tymczasowych sojuszników. Nie musiał się wychylać, kilka posłanych ognistych pocisków tu i tam, lub też uśpienie przeciwników mogło znacznie pomóc przy forsowaniu jakiegoś przejścia. No i mogło być tu coś przydatnego. Poza tym miał nadzieję że jakiegoś goblina będzie mógł zjeść. A przynajmniej ususzyć, bo choć nie smakowały najlepiej ich mięso można było przechowywać dość długo.
- Sarass wracssam! Tam jessst w miare ssspokojnie.- Rzucił towarzyszom zanim zniknął człapiąc za ryboludami.
- No nie. Gdzie on się wybiera?- Seafoam zapytał jakby samego siebie - mamy łódź i jesteśmy żywi. To najlepsze warunki na ucieczkę z tej przeklętej góry, jakie mogliśmy sobie wyobrazić, a ten idzie na spacer za ryboludźmi - Seafoam przetarł twarz swoimi gładkimi dłońmi i usiadł sobie wygodnie w łodzi, obserwując ze spokojem i zadowoleniem jak tryton, oraz trzej poddani genasiego pakują rzeczy zostawione przez gobliny.
- Dobrze, dobrze. Przyda się. A co się nie przyda, to zawsze można sprzedać, jako że straciliśmy wszystkie pieniądze...

Jaszczurolud podążył za dwójką Kuo-Toa. Ci zdążyli już dołączyć do wyskakujących z wody na drewniany pomost wojowników, przywódcy jak i dwóch umięśnionych, nieco większych Kuo-Toa, nie noszących broni. Wojownicy kończyli właśnie ogłuszanie dwójki “młynarzy” którzy zostali potraktowani dokładnie tak samo, jak strażnicy przy łodzi. Po chwili dwóch wojowników zniknęło pod wodą, niosąc w głębiny kolejne dwa pakunki. Czarodziej zaobserwował, że to nie jest zwykły atak, nastawiony na jakieś zwycięstwo czy pomstę. Ryboludy po prostu urządziły sobie najwyraźniej polowanie, lub może łupieżczy rajd, w którym łupem były same gobliny. Zostawiali oni nietknięte rzeczy goblinów, jak też ich broń, jakby w ogóle nie byli nimi zainteresowani. Przywódca ryboludzi wskazał korytarz na przeciwko, rzucając jakiś rozkaz brzmiący jak rechot żaby. Wojownicy rzucili się, aby go wykonać, człapiąc po deskach pomostu swoimi łapskami wyposażonymi w pazury i błonę pławną. Skrzela chodziły im ciężko, jakby sprawiało im to ból lub niewygodę. Czarodziej zobaczył, że łuna rzucana przez pochodnie czy latarnie ze strażnicy, w której wcześniej widział dwóch goblinów przygasła, jakby światło się oddalało. Przywódca ryboludzi też to dostrzegł, ostrzegawczo skrzecząc do wojowników, którzy po kolei wchodzili już w mrok korytarza. Ścigali się z czasem.
Teto pośpiesznie przeszukał strażnicę goblinów przetrząsając wszystko co tam jest w lekkim nieładzie. Przywłaszczył sobie jedną z broni, wyglądającą na bycie w najlepszym stanie, którą umiał się posługiwać w miejsce swojego zepsutego sztyletu. Szukał złota lub innych nietypowych rzeczy, które mogłyby się mu przydać na tej dziwnej przygodzie z dala od domu. Nie miał zamiaru wdawać się w większe boje, ale za jego plecami droga była czysta, więc wsparcie ryboludzi nie było złym rozwiązaniem. Choćby po to żeby dłużej powstrzymywali ewentualnych przeciwników. Poczłapał za nimi, poświęcając sobie tańczącymi światłami.

W tym czasie Oosa wspólnymi siłami z Ierendczykami zwodował łódź nazwaną przez kogoś “Czarnooka”, uporządkował graty, napełnił beczkę wodą. Miał nadzieję, że właściciel, kimkolwiek był, prędko się o statek nie upomni. Przysiadł na dużym kamieniu i sapnął ciężko, po czym spojrzał na genasiego.
- Wyprowadziłem cię stąd żywego - stwierdził beznamiętnie. - Dotrzymasz swojej obietnicy - wyraził nadzieję “po trytońsku”, powołując się na słowa Dalianthola. Ciekawiło go, jak daleko byli od jego królestwa. Spojrzał w stronę tunelu. - Ruszamy sprawdzić, co porabia nasz jaszczurzy przyjaciel, czy pilnujemy łódki?
- Bardzo dobrze. Będziesz mile widziany w moim domu na Irendii. Jak tylko się zorientujemy gdzie jesteśmy, to możemy od razu tam ruszyć. Może zechciałbyś zostać w przyszłości moim osobistym strażnikiem? - zapytał Seafoam i przeciągnął się leniwie - a co do Tetoteco, to nie wiem co on planuje, ale ja nie mam zamiaru ryzykować. Chcę pozostać przy łodzi i przygotować ją do odpłynięcia. Mamy na to idealną okazję, kiedy ryboludzie są tak zajęci gromieniem goblinów. Nigdy nic nie wiadomo co im do tych łuskowatych łbów strzeli kiedy skończą!
- Gdybyś miał pojęcie o wojnach toczących się w głębiach wód omywających twe królestwo, rozumiałbyś, że ja i mój lud są już waszymi “osobistymi” strażnikami od wieków - odpowiedział Oosa-Aqua-Alfa beznamiętnym tonem.
Seafoam jedynie popatrzył na Oosę ze zdziwieniem i podrapał się po podbródku.
 
Koinu jest offline