Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2018, 22:38   #24
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Cała ta rozmowa i ponure filozoficzne dyskusje wprawiły Kargara w melancholijny nastrój. Potrzebowali działania, a nie dyskusji.
- Ja urodziłem się nie mając nic, nawet ojca, młodość w Thystiańskich slumsach uczy, że bogowie sprzyjają silnym i śmiałym, widziałem bogobojnych i słabych, zazwyczaj marnie szczeźli w rynsztokach. Potem dołączyłem do Krwawych Kruków, gdzie znalazłem braci, ale bogowie lub nasza słabość mi ich odebrali.
- I co do cholery mam o tym myśleć? Zostawmy takie gadanie zramołalym starcom na forum, a gadajmy jak stąd wyjść i przeżyć. Jesteśmy wszyscy magami, kapłanami albo wyszkolonymi wojakami. Możemy poszukać innego przejścia, ale może damy radę przebić się przez te gobliny, byle by w zasadzkę nie wpaść, kilku niedżwieżukom na raz możemy nie sprostać, mają siłę większą od rosłego męża. Czy ktoś tu jest dobry w skradaniu albo ma jakąś magię pomagającą w zwiadzie?
- A co do łupów, są moim prawem jako wojownika - odparł hardo Alladien.

- Prawo wojownika… Bardziej grabieżcy. Wojownik musi cenić życie, nie własne kieszenie. nie mówię, że łupy same w sobie są złe, ale zabiliśmy im ponad tuzin braci, naprawdę musimy im jeszcze wydzierać siłą dobra?
- Wolisz łupy od własnego życia? - Druidka spojrzała na wojownika zdziwiona.
- Dziwny masz system wartości. Ja tam nie mam nic przeciwko w “pożyczaniu” sobie rzeczy pokonanych wrogów, ale chyba nie chcesz wracać tam po swoje łupy. - Wskazała kierunek skąd uciekali.

- Zawsze możemy skorzystać z pomocy Keeka i sprawdzić, jakie łupy kryją się w legowisku pająka - na wpół poważnym tonem powiedział Daivyn.
- Oczywiście że wolę życie od łupów, ale jak już pokonam wroga, szczególnie takich goblinów, którzy wiodą życie bandytów, to mam prawo do ich dobytku. Leże pająka możemy sprawdzić, choć może tam być ich więcej, możemy też poszukać innych tuneli, gobliny mogą być przygotowane jak wrócimy tam tą samą drogą.
- A tobie dziękuję za pomoc, gdyby nie twoja lecznicza moc, pewnie bym nie opuścił żyw tej jaskini, lub co gorsza dostali by mnie żywego
. - Najemnik spojrzał poważnie na kapłankę o dziwacznych poglądach, czyszcząc swój miecz z krwi goblinów, po tym jak zajął się swoimi ranami. Dopiero kiedy opuściła go adrenalina, naprawdę poczuł ból odniesionych obrażeń.
- Nie musisz dziękować - Alladien uśmiechnęła się z lekka. - Robiłam co do mnie należy i tyle.

Keek właśnie wrócił z szybkiego zwiadu, słysząc cały ten harmider.
- Głośniej kompania, głośniej! Jeszcze gobliny nas nie znalazły, ale jak jeszcze trochę pokrzyczymy sobie razem to na pewno im pomożemy - powiedział kobold z widoczną irytacją - Musimy znaleźć miejsce na odpoczynek.
- Już odpoczywamy - odparł elf. - A skoro ty pilnujesz, to nas z pewnością nie zaskoczą. Poza tym tu się żaden niedźwieżuk nie dostanie. Same gobliny mogą nam najwyżej... - spojrzał na Aurorę i Alladien - ...pomachać rękami - dokończył.

- Przepraszam. Emocje mnie poniosły. Wiem, że nie powinny, ale naprawdę tak było. - powiedziała Alladien, spoglądając koboldowi w oczy.
Godzina minęła awanturnikom niby wieczność, ale oprócz wody, cieknącej gdzieś kroplami między skałami, i podmuchów wiatru, od czasu do czasu przechodzącego przez korytarz, nie działo się nic, co mogłoby zagrozić bohaterom w ich odpoczynku.
- Wracamy do leża pająka? - upewnił się Daivyn. - Czy może najpierw mały zwiad by sprawdzić, co porabiają gobliny?
- Poszłabym na zwiad, ale poruszam się z gracją byka w składzie porcelany. ktoś z was umie się skradać? - spytała Alladien, rozglądając się po towarzyszach. - Będę mogła mu nawet pobłogosławić, co by łatwiej się szło.
- Keek? - Elf spojrzał na kobolda. - Może pójdziemy razem?
- Na pewno nie teraz - odpowiedział profesor - Narobiliśmy tyle hałasu, że nie zdziwiłbym się, jeśli na tej półce skalnej będzie przez najbliższy tydzień przesiadywał cały garnizon. Jak się sytuacja trochę uspokoi, to możemy się tam wybrać.
- Od razu mówię, że wam obu na raz nie będę potrafiła pomóc. - wtrąciła się kapłanka.
Następnie spojrzała na Kargara.

- Po jaką cholerę się narażać, jeszcze naszego potencjalnego zwiadowcę złapią. Jeśli nie mamy zamiaru do nich wracać, a rozumiem, że NIE MAMY, to po co to? - rzuciła Aurora. - Podobno śpieszyło ci się na wschód słońca. Nie szkoda ci czasu? - spojrzała na kapłankę.
- Znasz inne, pewne przejście na górę? Wolę już wybrać drogę przez gobliny. Ale jak mówiłam, nie mam serca prosić nikogo z was aby też wybrał taką drogę. - odpowiedziała spokojnie kapłanka.
- Zwiad to niezły pomysł, ja nie umiem się przekradać. Pozostali niech poczekają na zwiadowców, nie rozdzielajmy się bardziej, a jest w ogóle jakaś inna droga na górę niż przez te gobliny? - wtrącił wciąż poobijany lecz już lepiej wyglądający Kargar.
- W leżu pająka był inny korytarz, pamiętacie? Osobiście wolę szukać innego przejścia niż dać się zabić, widzieliście ile ich było? - druidka spytała zirytowana podejściem towarzyszy. “Jak można podchodzić do tego tak lekkomyślnie?” spytała sama siebie w myślach.

- Nie wiemy czy na tamtej drodze nie będzie innych zagrożeń, chociażby więcej pająków, ale możemy spróbować - stwierdził łysy wojownik.
- [i]Możemy też zejść w ten sposób przypadkiem głębiej - wtrąciła aasimarka. - Idąc do goblinów mamy przynajmniej pewność pójścia w górę. Mogę ci jednak rozświetlić przynajmniej drogę, jeśli zechcesz pójść drugą odnogą.
- Nie wiem, rób co chcesz. Ja za twój wschód słońca i twego boga nie mam zamiaru ginąć. - odparła. - A to pewnie nas czeka jeśli pójdziemy do goblinów.
- To chyba najkrótsza droga na powierzchnię - powiedział cicho Daivyn. - A w innych tunelach mogą siedzieć gorsze stwory, niż pająki czy gobliny.
- I co pójdziemy do goblinów z tekstem “wybaczcie za zabicie kolegów, my tylko na górę”? No bo jak chcesz w piątkę walczyć z taką ilością przeciwników? Bo na podwodnych towarzyszy raczej nie mamy co liczyć, zresztą pewnie już nie żyją. - Druidka rzuciła ściszonym głosem.

- Niekiedy znane niebezpieczeństwo jest lepsze niż nieznane - odparł łucznik, nie zastanawiając się nad losami zaginionych towarzyszy. - Ale jeśli ci tak bardzo zależy, to możesz zostać naszą przewodniczką na drodze ku świetlanej przyszłości. - Wskazał kierunek przeciwny do tego, w jakim znajdowały się koboldy.
Druidka uniosła brew, krzyżując ręce na piersiach.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - odparła. - Pytałam JAK chcesz sobie poradzić z tyloma goblinami i niedźwieżukami, nie dając się zabić? - przekrzywiła głowę - A nuż twoja odpowiedź mnie przekona.
- Powoli. Po kolei. Najpierw jednego, potem paru następnych - odpowiedział Daivyn. - Keek ma łuk, to mi pomoże.
- Oni też je mają, zdecydowanie więcej. - rzuciła sceptycznie. - Ty chyba nie ogarniasz różnicy w liczebności między nami, a nimi… - pokręciła głową.
- Dlatego mówię, że jedyna szansa zrobienia to małymi kroczkami. Wiem, że to nie jest łatwe.
- Małymi kroczkami? Chcesz wybijać po kilku i się chować po jaskiniach? Taki niedźwieżuk mógłby pokonać każdego z nas w walce jeden na 1, a mają ich 3 lub więcej. Jedyna szansa to przekraść się lub przebić, nie widzę walki z całym plemieniem na ich terenie. - Kargar spjrzał zimno na elfa.
- Przekradnięcie się brzmi już trochę mądrzej, jednak to i tak nie będzie łatwe… - Aurora spojrzała na wojownika.
- Przekradniesz się między nimi, czy może po suficie? przebierzesz się za goblina? - Daivyn przeniósł wzrok z Aurory na Kargara. - Chciałbym też zobaczyć, jak się przebijasz przez sporą, jak to zauważono, grupę goblinów i te niedźwieżuki. Ciekaw jestem, czy zdążysz zejść po schodach. A skoro mój pomysł wam nie odpowiada, to od razu możemy iść do pajęczyny.

- Mnie tam odpowiada. Jeśli nie gonili nas przez całą godzinę, może poszły do innych jaskiń grzebać zmarłych czy rozpowiadać plotki o ich zwycięstwie? Wtedy będzie ich mniej - wtrąciła się Alladien.
- Jesteś naiwna jeśli myślisz, że będzie ich mniej. Uciekliśmy i one zdają sobie z tego sprawę. Już wtedy przy schodach stało dwóch strażników, teraz pewnie będzie ich więcej - rzuciła w stronę aasimarki. - Jak tamtędy pójdziemy, to zobaczysz własną śmierć, a nie wschód słońca.
- Pewnie masz rację z tym, że nie będzie ich mniej, ale lubię być optymistką. Mówiłaś przecież, że był ich przeważający ogrom, który winien nas zmiażdżyć, ale żyjemy. I nawet odnieśliśmy relatywnie duży sukces, z którego wyciągniemy wnioski. A dzięki nim wygramy. Taka jest kolej rzeczy - powiedziała Alladien, wstając i spoglądając w stronę obozowiska goblinów. - Zresztą, nie powinniśmy się o to kłócić, moja droga. Żadna z nas nie przekona drugiej, jeśli nie chcemy się rozdzielić lepiej by już było chyba rzucić monetą - dodała.

- “Relatywnie duży sukces”? “Taka kolej rzeczy”? - Kobold niemalże parsknął śmiechem - Postawienie na nogi całego plemienia goblinoidów nie nazwałbym sukcesem. Komuś przydałyby się chyba też korepetycje z lekcji historii. Wybacz też bezpośredniość, ale inaczej nie potrafię: daj sobie spokój z tym wschodem. Nawet nie wiemy jaka jest pora dnia. Przed wschodem, środek nocy, południe? Dla nas to żadna różnica teraz. - Keek mówił niemalże ze smutkiem w głosie, sam także bardzo chciał ujrzeć powierzchnię. - Niestety naszą jedyną szansą jest albo A, znalezienie innej ścieżki lub B, czyli partyzancka taktyka zaproponowana przez Daivyna. Niestety ta druga opcja będzie niezwykle ryzykowna. Nie znamy ani terenu, ani wroga.
- Zgadzam się z Keekiem.- zaczęła Aurora. - Wolę opcję znalezienia innej ścieżki i tego się będę trzymać, a jeśli wy dalej upieracie się za bitką z całym plemieniem goblinów, to cóż… Jak wcześniej powiedziała Alladien, chyba czas się rozejść. - spojrzała po towarzyszach, czekając na ich reakcję.
- Masz na myśli kierunek tam - Daivyn wskazał w stronę obozowiska goblinów - czy tam? - Skinął głową w przeciwnym kierunku.
- Masz na myśli kierunek, w którym mamy szukać innego przejścia? Oczywiście, że nie przez obóz goblinów. Przecież od dłuższego czasu tłumaczę wam, że nie mam zamiaru tam wracać. - druidka spojrzała na elfa, nie rozumiejąc jak tak prosta informacja może do niego nie docierać. - Ale jak już mówiłam, jak naprawdę macie ochotę dostać po pysku to droga wolna, na siłę was nie trzymam.
- Żyjemy, uniknęliśmy pościgu, ułatwiliśmy sprawę wszystkim, którzy w przyszłości będą przez nich napadnięci… Tak, jak dla mnie to relatywnie duży sukces - powiedziała kapłanka, smutniejąc nieco. - Nie mogę sobie dać spokoju ze wschodem. Dogmat to nie jest coś z czym się dysktutuje, co jak co, ale profesor powinien o tym wiedzieć.
- Złotko, nie wiemy nawet kiedy będzie ten wschód - Keek spojrzał na Alladien - Ale jeśli jakoś cię to pocieszy i zmotywuje, to obiecuję, że wywęszę dla ciebie drugie wyjście.
- I właśnie przez to, że nie wiemy kiedy on będzie chcę iść szybszą drogą. A raczej pewniejszą. Jeśli faktycznie zgromadzili tam przeogromną, niepokonaną armię, zawrócę. A jeśli nie, spróbuję przejść. I… Dziękuję wam wszystkim za pomoc, naprawdę.
- Szybszą drogą do śmierci… Czy ty nie rozumiesz, że nie mamy pewności czy ta droga jest szybsza i czy w ogóle jest tam wyjście? Tak przypuszczaliśmy z profesorem bo poczuliśmy tam przepływ powietrza, co wcale nie musi nic znaczyć - rzuciła Aurora, coraz bardziej poirytowana głupotą nowych towarzyszy.

- Widzisz… - zwróciła się do kobolda. - Nic nie zmieni jej zdania. Jak już mówiłam, najwyraźniej czas się pożegnać.
- Może zdasz się na mój osąd? - Daivyn spojrzał na kapłankę. - Sprawdzę, ilu ich tam jest. Jeśli będzie za dużo, to zawrócisz, zgoda?
Alladien spojrzała łucznikowi głęboko w oczy i skinęła jedynie bezgłośnie głową. W głębi ducha też liczyła na inną, bezpieczniejszą drogę, ale strach przed spóźnieniem się na powierzchnię brał nad nią górę.
- Dobrze. Mogę ci pobłogosławić, co by prościej ci się szło. Jeśli chcesz, oczywiście.
- Każda pomoc się przyda - odpowiedział.
Alladien położyła mu dłonie na ramionach i zmówiła po cichu krótką modlitwę.
- Poprowadź go w jego zadaniu, Ixionie.


Daivyn skinął głową, po czym ruszył w stronę obozowiska goblinów.
- Dlaczego mam wrażenie, że będę tego żałował? - westchnął kobold, pytając bardziej samego siebie, niż resztę drużyny - Idę z tobą, ale jak tylko zobaczymy, że coś jest nie tak, to spieprzamy, jasne?
- Jasne. - Elf miał dokładnie takie samo zdanie, jak profesor. Nie warto było narażać życia po to, by udowodnić swą odwagę (lub głupotę, jak kto woli).

Aurora, spoglądając na odchodzących na zwiad Keeka i Daivyna szepnęła do kapłanki.
- Właśnie w tym momencie, prawdopodobnie swym uporem i brakiem rozsądku posłałaś dwie niewinne dusze na śmierć. - po czym usiadła pod ścianą i zaczęła obracać w rękach swoją cisową różdżkę.
- Ja… - Głos się jej załamał. - Ja muszę, Auroro. Zrobiłabym co w mojej mocy aby tego uniknąć, gdyby to nie było konieczne.
Elfka spojrzała na kapłankę.
- Jeśli dla twojego boga ważniejsze jest to abyś zdążyła zobaczyć wschód słońca od życia twoich towarzyszy… to współczuję ci takiego boga…
- W życiu bym ich tam nie posłała, gdyby sami tego nie zaoferowali. Nawet gdybym miała stracić godność po wsze czasy. Jeśli będzie ich tam zbyt wiele, trudno. Będę się musiała pogodzić z myślą, że żadna ze mnie kapłanka. Pójdę wtedy z wami ku leżu pająka i pomogę jak mogę.
- Poszli na zwiad, normalna rzecz, zostawcie oskarżenia na później. Może Alladien widzi znaki, których my nie widzimy, Ixion jest potężnym bóstwem, czczonym w moich stronach, choć ja noszę symbol Vanyi, bogini zwycięstwa, która patronuje odważnym wojownikom.- Skomentował Kargar z nutą irytacji, jak zdecydowali co robić to ta kłótnia nic już nie wnosila.
- Wierzę w to, że Ixion nam pomoże. Wrócą cali, przecież nie są głupi. Przepraszam, że was w to pakuję, na powierzchni wszystko to wam wynagrodzę, obiecuję.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 17-08-2018 o 22:43.
Lord Melkor jest offline