Po raz kolejny Aeron i Berwyn starli się ze strażnikami już w drzwiach. Po krótkiej wymianie ciosów jeden ze strażników padł z przerąbanym barkiem. Nikt w podziemiach pod dworem Nadanidusa nie mógł się równać z kunsztem szermierczym Cymmeryjczyka. Berwyn natomiast zaczął już słaniać się na nogach, a przed oczami zatańczyły mu czarne plamy. Do kolekcji ran dołożył kolejną - tym razem w pierś. Osamotniony strażnik chciał uciekać. Nie zdążył. Areon skoczył na niego z tyłu, wywrócił i przycisnął ciężarem całego ciała. Szamoczącego się chwycił za głowę i mieczem poderżnął gardło.
Pomieszczenie, do którego wbiegli w pogoni za Constantusem było pokaźnych rozmiarów kawerną, częściowo tylko poprawioną przez ludzkie ręce. Z sufitu zwieszały się resztki ubitych stalaktytów, nierówny strop opierał się na czterech murowanych kolumnach. Pomieszczenie to pełniło funkcję baraków dla straży. Stały tu łóżka, jakieś skrzynie i stojaki na broń. Po przeciwległej stronie znajdowały się kolejne drzwi i właśnie przez nie wybiegł Constantus.
Ostatnio edytowane przez xeper : 18-08-2018 o 00:18.