17-08-2018, 22:53 | #231 |
Reputacja: 1 | Odnosili rany, ale jednak to strażnicy umierali, nie oni. Makhar podszedł by sztyletem poderżnąć gardło strażnika, który padł pod wpływem jego zaklęcia, ofiarując jego życie Setowi. Chciał zachować trochę swojej mocy na potencjalne spotkanie z Nadanidusem, ktore mogło być dla nich śmiertelne, szczególnie gdy będą mocno osłabieni tą walką. Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 17-08-2018 o 23:16. |
18-08-2018, 00:16 | #232 |
Reputacja: 1 | Po raz kolejny Aeron i Berwyn starli się ze strażnikami już w drzwiach. Po krótkiej wymianie ciosów jeden ze strażników padł z przerąbanym barkiem. Nikt w podziemiach pod dworem Nadanidusa nie mógł się równać z kunsztem szermierczym Cymmeryjczyka. Berwyn natomiast zaczął już słaniać się na nogach, a przed oczami zatańczyły mu czarne plamy. Do kolekcji ran dołożył kolejną - tym razem w pierś. Osamotniony strażnik chciał uciekać. Nie zdążył. Areon skoczył na niego z tyłu, wywrócił i przycisnął ciężarem całego ciała. Szamoczącego się chwycił za głowę i mieczem poderżnął gardło. Pomieszczenie, do którego wbiegli w pogoni za Constantusem było pokaźnych rozmiarów kawerną, częściowo tylko poprawioną przez ludzkie ręce. Z sufitu zwieszały się resztki ubitych stalaktytów, nierówny strop opierał się na czterech murowanych kolumnach. Pomieszczenie to pełniło funkcję baraków dla straży. Stały tu łóżka, jakieś skrzynie i stojaki na broń. Po przeciwległej stronie znajdowały się kolejne drzwi i właśnie przez nie wybiegł Constantus. Ostatnio edytowane przez xeper : 18-08-2018 o 00:18. |
18-08-2018, 10:03 | #233 |
Reputacja: 1 | - Dobrze byłoby jakoś te kratę otworzyć, ale wpierw Constantus! - Zawołał Makhar, podążając za towarzyszami, rozglądając za jakąś dźwignią albo kluczem. Widział, że stan Berwyna i Theo był zły, po walce będzie okazja by opatrzyć im rany. Upewnił się, że Areon idzie przodem zanim podążyli za ogarniętym fanatyzmem kapłanem. |
18-08-2018, 10:08 | #234 |
Administrator Reputacja: 1 | Berwyn zatrzymał się, ledwo przekroczył próg kolejnej sali. Chęć dopadnięcia Constantusa to było jedno, ale rozsądek coraz głośniej nawoływał, że trzeba się zatrzymać i opatrzyć (choćby prowizorycznie) rany. Ostatecznie można było do tego użyć czystszych kawałków jakiegoś prześcieradła. No i rozejrzeć się przy okazji za jakąś bronią typu łuk czy kusza, jako że od magów lepiej było trzymać się z daleka i - jeśli się da - ustrzelić, zamiast skracać o głowę. Podszedł szybko do łóżka i odciął kawał szmaty, po czym zaczął opatrywać najgroźniejszą ranę. |
18-08-2018, 23:33 | #235 |
Reputacja: 1 | Areon porzucił zwłoki ostatniego strażnika i ruszył za Constantusem. Nie był zaślepiony krwią. To, że pochodzi se z północy nie oznacza braku rozumu. Szarża z rykiem na oślep ładnie wygląda w balladach. Ale by posłuchać tych ballad o sobie trzeba najpierw dożyć finału. - Berwyn, druhu jeśli umrzesz to ułożę balladę o tobie - rzucił do tyłu widząc słaniającego się kamrata - Tyle, że kurewsko słabo składam rymy, więc jeśli nie chcesz by przodkowie śmiali się z ciebie w zaświatach, weź się kurwa w garść i nie umieraj. Ostrożnie zajrzał za kolejne drzwi. |
20-08-2018, 20:07 | #236 |
Reputacja: 1 | Berwyn poobwiązywał sobie rany, w efekcie czego przestał mocno krwawić. Krew nadal sączyła się przez prowizoryczne opatrunki, a każdy ruch sprawiał ból, ale przynajmniej Bossończyk nie obawiał się już, że jeszcze krok i padnie nieprzytomny na ziemię. Z jednego ze stojaków wziął łuk - zwyczajny, lekki łuk myśliwski, bardziej nadający się do strzelania do bażantów niż polowania na magów, ale lepszy rydz niż nic... Podążył za znikającym za drzwiami Cymmeryjczykiem, który z kolei biegł za kapłanem. Constantus po wybiegnięciu z baraków, natychmiast skręcił w lewo i jeszcze raz w lewo. Znów był w korytarzu, który prowadził do miejsca, z którego przyszli. Nim Areon wychynął zza rogu, usłyszał kolejny huk, jaki spowodowała tajemnicza substancja, którą posługiwał się Constantus i zobaczył odblask światła na ścianach. Bezpośrednio potem rozległ się krzyk. Gdy Cymmeryjczyk wybiegł już za winkiel, wprost przed sobą widział znikającego w dymie kapłana. Podążający za barbarzyńcą, Makhar i Berwyn byli nieco wolniejsi, mieli też więcej czasu aby rozejrzeć się dookoła. Na prawo od drzwi z koszar znajdowały się kolejne, drewniane drzwi, a mniej więcej na wprost nich kamienny portal, z wyrzeźbionymi trupimi czaszkami, przetykanymi herbowymi tarczami. Za portalem panował nieprzenikniony mrok. |
22-08-2018, 12:12 | #237 |
Reputacja: 1 | Kto krzyczał - Constantus?! Strzeżmy się pułapek - Zawołał Makhar do idącego w przodzie barbarzyńcy, mając nadzieję, że Areon nie oddali się za bardzo samodzielnie, rozglądał się dookoła. Szczególną jego uwagę przykuł kamienny portal z wyrzeźbionymi czaszkami, przyglądał mu się szukając mistycznych znaków lub śladów magii. |
22-08-2018, 15:28 | #238 |
Administrator Reputacja: 1 |
|
22-08-2018, 15:47 | #239 |
Reputacja: 1 | - Srał pies na portal, klecha lata wokoło i rzuca tym gównem - zawołał barbarzyńca - zajdźcie go z drugiej strony. Sam dalej gonił kapłana, starając się nie dać głupio zabić. |
22-08-2018, 20:18 | #240 |
Reputacja: 1 | Ciśnięta w mrok pochodnia przez moment oświetliła znajdujące się za rzeźbionym portalem pomieszczenie, a raczej tylko jego sąsiadującą z korytarzem część. Jak okiem sięgnąć w ścianach wykute były nisze, w których spoczywały ciała przodków Nadanidusa. Jednak jakiś czas temu, ktoś zakłócił spokój zmarłych, rozbijając płyty nagrobne i wyciągając trupy. Potrzaskane kości leżały bez ładu i składu na ziemi, wymieszane z resztkami szat i gruzem pochodzącym ze zniszczonych płyt. Od razu rzucało się w oczy, że ktoś, kto sprofanował zwłoki, pozbawił je również wszystkich kosztowności, z którymi zostały pochowane... Cymmeryjczyk wielkimi susami, zupełnie nie zważając na ostrzeżenia Makhara dotyczące możliwych pułapek, pędził w kierunku zadymionego końca korytarza. Dym szybko się rozwiewał i Areon dostrzegł leżące pod ścianą, poszarpane truchło złodzieja. Obok kucał Hyrkańczyk i jęcząc ocierał twarz z krwi. Jego szata dymiła się i nosiła ślady nadpalenia. - Tam! On pobiec tam! - wycharczał nieskładnie Arslan, wskazując czerwonym od krwi palcem na korytarz wiodący w kierunku wyjścia z podziemi. A więc Constantus chciał uciec do miasta! Barbarzyńca spojrzał w tamtą stronę, jednak w mroku nie zobaczył uciekającego kapłana. Realizując plan Cymmeryjczyka, Makhar i Berwyn zawrócili do koszar. Możliwie najszybciej przebiegli między posłaniami martwych już żołnierzy Nadanidusa i dobiegali do drzwi, kiedy przed sobą usłyszeli zgrzyt i jakieś, niezrozumiałe jeszcze głosy. |
| |