Berwyn zatrzymał się, ledwo przekroczył próg kolejnej sali.
Chęć dopadnięcia Constantusa to było jedno, ale rozsądek coraz głośniej nawoływał, że trzeba się zatrzymać i opatrzyć (choćby prowizorycznie) rany. Ostatecznie można było do tego użyć czystszych kawałków jakiegoś prześcieradła.
No i rozejrzeć się przy okazji za jakąś bronią typu łuk czy kusza, jako że od magów lepiej było trzymać się z daleka i - jeśli się da - ustrzelić, zamiast skracać o głowę.
Podszedł szybko do łóżka i odciął kawał szmaty, po czym zaczął opatrywać najgroźniejszą ranę.