Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2018, 20:52   #43
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

21 marca


Wczesny poranek. Gwizdanie. Bardzo wczesny poranek. Bo jeszcze panował mrok. Gwizdanie. Jagoda oczywiście jeszcze spała, nieświadomie kusząc wypiętym zadkiem.
Gwizdanie. To chyba Joanna gwizdała.
Perka ucałowała Wilgę i zerknęła na telefon. Nie spodziewała się tam czegokolwiek znaleźć jakby nie patrzeć wysłała filmik późno w nocy. Niestety odpowiedź jeszcze nie nadeszła, ale sądząc po godzinie 4:44… Patryk jeszcze nie miał okazji widzieć co mu wysłała. Zgarnęła swoją sukienkę i naga wyszła z namiotu.
Świerga rozpalała ognisko, by zaparzyć kawę… rozczochrane włosy, krótkie spodenki i biała koszulka na ramiączkach nadawały jej wygląd jakiejś dzikuski. Łypnęła okiem na wychodzącą z namiotu Perkę.
- Musimy się zbierać… pewnie jak najszybciej.- oceniła. Okolicę spowijała mleczna mgła i.. także Zofia czuła w niej coś… nieprzyjemnego i nienaturalnego.
-Taa… - Perka wciągnęła sukienkę przez głowę. - Chcemy tu jeść śniadanie? … Co to w ogóle jest?
- Nie wiem. Nie chcę też się dowiedzieć. To coś…- zamyśliła się próbując zdefiniować słowami uczucie które czuła. Westchnęła.- Coś po prostu wisi w powietrzu. Tragedia.
- Wilga miała wizję z trasy. Zakrwawioną dłoń… - Perka usiadła przy ognisku. - Zerknę na drugą stronę, dobrze? - Nie czekając na odpowiedź Świergi przeszła spojrzeniem do świata duchów. I to co zobaczyła… mgłę, niby taką samą jednak inną. Ta otulała wszystko jeszcze gęstszym oparem. Jakby żywy całun… pogrzebowy, dusił wszystko swoją obecnością, zaciskał się wokół samej czarownicy. Nie było tu innych duszków, jakby wszystkie poukrywały się w przerażeniu. I może rzeczywiście tak było.
Perka wróciła do realnego świata i gwizdnęła przywołując Ducha.
- Napijemy się kawy po drodze. Zbierajmy się stąd. - Wstała od ogniska i ruszyła z powrotem do namiotu by obudzić Wilgę.
- Mamy trochę roboty przy…- Świerga nie dokończyła, bo Duch zawył niczym wilk po czym z podkulonym ogonem pognał pod samochód i schował się pod nim.
- Obudź Rutę. - Perka otworzyła namiot i zaczęła wyciągać z niego rzeczy. - Wilga jedziemy!
- Jest ciemno.. spaaać…- wyjęczała Jagoda tylko zakopując się pod śpiwór, głośny wrzask bólu potwierdził fakt, że Aśka nie bawiła się w tej chwili w subtelności.
- Ruchy bo zwinę namiot nim się ubierzesz. - Na potwierdzenie groźby zaczęła wyjmować śledzie kotwiące linki z ziemi.
- Czeeeemmu…- ziewnęła Jagoda niemrawo ubierając to co akurat znalazło się pod jej dłonią. - … To Świerga, prawda. Nie musimy się aż tak spieszyć do jej domu.
- Czuję coś złego… - Perka pewnym ruchem zdjęła tropik. - … duszącego… także w świecie duchów. - Szybko składała nieprzemakalny materiał. - … Inne duchy się pochowały.
- Och… - odparła zalęknionym głosem Jagoda. To ją wybudziło od razu i zabrała się za pospieszne pakowanie. Wyjrzała z namiotu widząc mlecznobiały opar.
- Trzeba będzie uważać na drodze.- powiedziała.
- To nie moja wina… nigdy coś takiego mi się nie przytrafiło. Ta mgła z wczoraj była niewinną sztuczką.- rzekła Ruta na swoją obronę składając pospiesznie namiot.
- Na razie nie wiemy w ogóle co to jest. - Perka wręczyła Wildze kilka toreb by zaniosła je do auta i sprawnie zwinęła śpiwór i karimatę.
Po chwili pakowania były gotowe do wyjazdu i Zosia zasiadła za kierownicą, a Świerga obok. Poubierane bez składu i ładu czarownice utknęły z tyłu wraz z popiskującym duchem. We mgle wydawało się coś poruszać, ale może to były tylko złudzenia?
Perka pozwoliła spojrzeniu przejść częściowo do świata duchów licząc na to, że tak więcej zobaczy. I to co zobaczyła… bynajmniej nie było miłe. Sylwetki ludzkie obleczone całunem, blade jak kość słoniowa twarze wykrzywione cierpieniem. Puste oczodoły. Mgła składała się z tych istot. Palcami drapały o szyby i maskę próbując dostać się do środka jej opla. Tylko po co?
Perka przeklęła pod nosem dorzucając tylko. - Nieboszczyki. - Musiała je jakoś wyciągnąć z tego gówna. Tylko jak? Nerwowo rozglądała się jadąc powoli i szukając jakiegoś przejazdu.
Bez problemu udało jej się wyjechać na ulicę mijając narzekających na mgłę studentów u wyjścia z pola biwakowego, czasem niewiedza była błogosławieństwem. Zosia miała wrażenie, że opel wyjątkowo opornie się dziś daje prowadzić.
W duchu modliła się do Mokoszy ostrożnie prąc naprzód. Ktoś to musiał na nie nasłać… tylko kto?
Ruszyła drogą w ciszy. Jakoś ten mleczny opar zniechęcał pozostałe wiedźmy do rozmowy. Samochód powoli zaczął przyspieszać, mimo że nie dodawała gazu.
- Ostrożnie… nie musimy tak szybko. Wiem, że chcesz opuścić tą mgłę.- skarciła ją nerwowo Świerga nieświadoma sytuacji.
Perka spróbowała wcisnąć hamulec.
- To nie ja. - Wyszeptała starając się nie odrywać wzroku od drogi.
- Jeśli nie ty… to…- Świerga zbladła rozglądając się dookoła. - Torba… moja torba… Ruta…
Marylka podała szybko torbę blondynce. Ta zaś wyjęła z niej warkoczyk upleciony misternie ze słomy. Coś tam mrucząc w staroruskim zaczęła ten warkoczyk związywać w misterny supełek. Na razie bez większego skutku. Bo Perka walczyła z coraz większą podsterownością swojego samochodu.
- Zapnijcie pasy. - Zosia z całych sił wciskała pedał hamulca. Co jednak niewiele pomagało. Nie tylko zresztą jej samochód miał takie problemy. Duża ciężarówka minęła ich dosłownie niemal o włos.
Perka zaczęła rozważać alternatywne drogi hamowania. Rów? Na pewno lepiej niż drzewo lub inne auto. W duchu modliła się do Mokoszy i Światowida by jednak udało się zatrzymać te prawie dwie tony załadowanego auta bez kolizji.
Tymczasem cokolwiek próbowała zrobić Świerga…na razie nie działało. Opel niczym narowisty rumak próbował wyrwać się spod kontroli Zosi, sytuacji nie ułatwiał fakt, że inne samochody miały podobnie. Przy tej prędkości zresztą nawet rów trudno było uznać za w pełni bezpieczną alternatywę.
- Co związane zerwij znów! - wrzasnęła nagle Świerga rozrywając supełek i nieco rozpraszając mgłę, oraz dając Perce nieco kontroli nad autem. Nie mogła go zatrzymać, ale przynajmniej udawało się zwolnić.
Perka przygryzła wargę, powoli zjeżdżając w kierunku pobocza. W końcu nie wytrzymała i zwróciła się do opiekującego się jej autem bzionka.
- Wyłącz silnik.
Maszyna zazgrzytała mocno, jakby dwie siły walczyły o kontrolę nad pojazdem. Pisk metalu przypominał wycie upiorów z innego świata. Rozpędzony van minął nagle opla i próbując uniknąć wypadnięcia z zakrętu, gwałtownie skręcił. Na niewiele się to zdało. Uderzył z impetem w drzewo, oznaczone jako “czarny punkt”. To sprawiło jednak, że upiory kryjące się w mgle skupiły właśnie na rozgrywającym się na oczach czarownic wypadku. I odpuściły dalszą walkę o kontrolę na pojazdem czarownic.
Perka zwolniła na ile była w stanie i zerknęła na Świergę.
- Wysiadamy czy wiejemy?
- Powinnyśmy pomóc i zawiadomić pogotowie.- odparła cicho Jagoda, zamiast Aśki. Z wyraźnym uporem wpatrując się zarówno w Zosię jak i Joannę. Jakby stwierdziła, że tym razem postawi na swoim, choćby wszystkie trzy były przeciw niej.
Zosia docisnęła hamulec starając się zatrzymać auto.
Tym razem wszystko odbyło się bez problemu.
- Ja mogę zadzwonić.- stwierdziła Ruta, gdy ich auto gładko zatrzymało się na poboczu.- Wy pojedziecie dalej. Zeznam że jestem autostopowiczką. -
Świerga wysiadła z wozu i dodała.- Znam pierwszą pomoc, ale tu chyba będzie potrzebne coś więcej.
- Ja mogę ich nawet połatać… jeśli żyją. - Perka wyszła z auta zgarniając kluczyki i wypuściła Ducha, obawiając się pozostawić go w środku. - Co by nie było powinnyśmy najpierw zobaczyć czy można ich wyciągnąć…. i zrobić coś z duchami.
- Duchy biorę na siebie.- odparła Świerga wyciągając buteleczkę z wodą, prawdopodobnie święconą, i solą. A Ruta podążyła za nimi dodając.- Też coś tam umiem leczyć.
I wyjęła słoiczek z jakąś maścią.
Tylko Jagoda została w oplu, wraz z Duchem… który odmówił wyjścia z samochodu.
Widząc opierającego się psa, Perka westchnęła tylko i zgarnęła swoją torbą lekarską. Tak uzbrojona podeszła do rozbitego auta i zajrzała przez okno kierowcy.
Świerga podśpiewując cicho rozlewała wodę i sypała sól, wywołując ledwo słyszalne ssyki dochodzące z różnych stron. Kierowca vana leżał w kałuży krwi i był… umierający. Zosia nie potrzebowała oględzin by to stwierdzić. Miał też pasażerkę na gapę… również w takim ciężkim stanie. Oboje byli przypięci pasami, a ich oddechy robiły się coraz płytsze. Wydawało się też mgiełka stara się wraz ich oddechami wyssać dusze, by dołączyć je do swojej kolekcji.
Perka odstawiła torbę i wydobyła świeczkę, której jeszcze niedawno używała przy umierającej sarnie i sięgając przez rozbitą szybę, otworzyła drzwi. Wyciąganie ich w tym stanie było głupim pomysłem. Wstawiając zapalony lampionik do środka, obejrzała się na Rutę.
- Zadzwoń po karetkę. Spróbuję ich utrzymać przy życiu. - Pospiesznie zaczęła szeptać urok, mając nadzieję że dym spowolni krwawienie.
- Masz, to pomoże…- Ruta podała Perce słoiczek z jakąś maścią. A sama zaczęła dzwonić, podczas Świerga odganiała żarłoczne duchy.
Zosia przytaknęła i powąchała zawartość słoiczka starając się rozpoznać jego zawartość. Wsunęła się tułowiem do wozu i zaczęła nakładać maść na otwarte rany.
Maść zatamowała krwawienie i przyspieszyła nieco regenerację. Klan Marylki znał się na miksturach. Zosia poczuła niewielkie ukłucie zazdrości. Niestety jej klan znał się na czymś o czym nie miała bladego pojęcia,a mikstury… nie miała szans z czarownicą, która zajmowała się nimi od początku. Zepchnęła złe myśli na tył głowy i skupiła się na tamowaniu, najbardziej niebezpiecznych zranień. Skończywszy z kierowcą przeszła na drugą stronę auta i zajęła się dziewczyną.
Ich działania dawały nadzieję na pozytywne rezultaty. Oddechy obojga się ustabilizowały, a widmo śmierci z pewnością udało się oddalić na jakiś czas przynajmniej. Marylka tymczasem dzwoniła na pogotowie.
Perka zerknęła na rozbite auto sprawdzając czy benzyna wylała i czy jest szansa, że się zapali. Nie było takiego problemu. A i mgła się rozrzedzała przechodząc z upiornie mlecznobiałego oparu w szarawą mgiełkę poranka.

- I co ? Jak sytuacja?- spytała Świerga kończąc już swoje “egzorcyzmy”.
- Powinno być dobrze, ale zostawiłabym ich w aucie na wypadek gdyby wstrząs ruszył kręgosłup. - Perka wyszła z samochodu z zakrwawionymi dłońmi. - W aucie mam kilka kocy termicznych. Mogą być lekko w sierści ale powinny dać radę.
- Raczej jeden… Po co Rucie więcej kocy termicznych?- przypomniała jej Joanna.
- Jak mamy pomóc?- zapytała Marylka wtrącając się w rozmowę.
- Rucie? Trzeba tą dwójkę okryć co by nie dostali hipotermii. Stracili sporo krwi. - Perka podeszła do swojej torby i wytarła zakrwawione dłonie w kitel. - Możecie po nie skoczyć.
- Ale jeśli Ruta tu tylko była, to tylko ona ich mogła okryć kocami.- wyjaśniła swoje wątpliwości Joanna, gdy Marylka ruszyła wykonać polecenie.
- Dzwoniła na pogotowie. - Perka wrzuciła kitel z powrotem do torby i wyprostowała się. - Będziemy musiały tu zaczekać aż przyjadą… Co z duchami?
- Chyba odeszły już… w każdym razie te w okolicy najbliższej się oddaliły.- stwierdziła Joanna wyraźnie niezadowolona z tego pomysłu.
Tymczasem komórka Perki zawibrowała, a Ruta wróciła z kocami.
Zosia pomogła dziewczynom okryć dwójkę poszkodowanych i zgarnęła swój lampionek. Wróciła się do opla i otworzyła pakę. Przysiadła na jej krawędzi i zabrała się za odczyszczanie rąk z krwi. Powinna chociaż sprawdzić kto do niej napisał. Jakby nie patrzeć… to nie musiał być Patryk. Wydobyła telefon zerkając przy okazji na las jakby obawiając się tego co mogłoby od niego nadciągnąć.
SMS był jednak od Patryka… o tej porze matka by jeszcze córki nie męczyła, a mentorka nie uznawała telefonów komórkowych. Trzy pozostałe czarownice zajmowały się poszkodowanymi, pozwalając Zosi odpocząć. Jagoda widząc bowiem że może pomóc, tak po prostu normalnie bez pomocy czarów, również dołączyła do sióstr. Perka upiła wody z jednej z zakupionych butelek i włączyła wiadomość by zobaczyć jej zawartość.
“Nie mogę teraz ale obiecuję coś więcej później
I fotka jego męskości, twardej i w pełni gotowej do boju i nieco zabrudzonej na biało. Cóż… nie mogła się spodziewać niczego innego po ich wyuzdanej korespondencji.
Z odrobinę smutną miną pogładziła ekran, trochę jakby przesuwała palcami po jego męskości. A co by było gdyby teraz to one rąbnęły w drzewo? Co gdyby on siedział obok? Poczuła nieprzyjemny dreszcz przechodzący po plecach. Powoli odpisała.
“ Skoro nie masz dla mnie czasu to dziś fotki nie będzie.
Chciała by zabrzmiało to żartobliwie. Wsunęła telefon do kieszeni i przyjrzała się pozostałym czarownicom, głaszcząc uspokajająco Ducha.Te już zajęły się w pełni rannymi i radziły co dalej. Sytuacja była ustabilizowana na chwilę obecną i już było widać światła karetki i miejscowej policji. Szykowało się tłumaczenie sytuacji i składanie zeznań. Sprawa jednak powinna być krótka, wszak widać było że zdarzył się tu wypadek. Perka wysiadła z auta i podeszła do miejsca wypadku, by odpowiedzieć na zeznania.

Karetka zabrała poszkodowanych, a policjanci zebrali zeznania i zabezpieczyli teren. Zebrali też numery kontaktowe od całej czwórki dziewczyn i puścili je wolno. Po trzech godzinach.
W końcu mogły ruszyć dalej z burczącymi brzuchami. Zosia wydobyła z tyłu auta jakieś owoce i kabanosy. Rozdała je pasażerkom i sama z jabłkiem w zębach ponownie odpaliła silnik.
- Znajdziemy jakieś miejsce by zjeść obiad i oddam ci stery, dobrze? - Zerknęła na siedzącą obok Aśkę odgryzając spory kawałek owocu.
- To jest dobry pomysł. - potwierdziła Świerga i westchnęła. - Przyda nam się krótki wypoczynek. -
Wjeżdżały do kolejnej wsi szukając miejscowego zajazdu i trafiły na taki. Rodzinną firmę prowadzącą uroczą jadłodajnię z posiłkami dla miejscowych i turystów. I reklamującą się pizzą prosto z kamiennego pieca.
Perka zaparkowała auto i wypuściła całą wycieczkę.
- Nie wiem jak wy, ale ja umieram z głodu. - Zgarnęła plecak z portfelem i ruszyła w kierunku zajazdu.
- Ja też…- odparła wesoło Ruta, a Świerga tylko przytaknęła nerwowo. Jedynie Jagoda była lekko przybita.
- Przepraszam. Że moja przepowiednia nie była przydatna. I że je nie byłam przydatna.- odezwała się cicho malarka poprawiając okulary na nosie.
- Za karę każemy ci opróżnić duszkiem całą butelkę wina. - Perka potarmosiła włosy Wilgi.
- Nie zdołam! - przeraziła się okularnica.- Mam słabą głowę.
- No to nie marudź. - Zosia mrugnęła do niej.
Przybytek był dość duży i wygodny. Niewątpliwie przejeżdżało tędy wielu turystów. Oznaczało to w miarę dobre jedzenie… i ceny z kosmosu. Na szczęście Liszka zostawiła im dość spore fundusze, które nawet po zakupach u Jolanty pozwalały na odrobinę szaleństwa.
Perka zamówiła wszystkim pizze i jakieś napoje, zarówno kawę jak i coś zimnego. W końcu padnięta opadła na ławę.
- Nie cierpię takich poranków. - Wyszeptała opierając policzek na blacie stołu.
- Jak my wszystkie…- oceniła Joanna i westchnęła.- Trzeba by jednak pomyśleć, czy coś zrobimy w związku z tą mgłą.
- A możemy coś zrobić?- spytała Marylka.
- Nie wiem… nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Choć przypomina mi to zwodnicze ogniki z bagien.- wyjaśniła Świerga.
- Mogę zdzwonić się po kawie z Liszką, może kojarzy coś takiego… - Zosia westchnęła ciężko. - Albo z moją matką.
- Jeśli mamy się zająć tym, to musimy się gdzieś zatrzymać na dłużej w okolicy.- zamyśliła się Świerga pocierając podbródek.
- Pomyślimy o tym później.- odparła wesoło Ruta i spojrzała na pozostałe dziewczyny. - Spieszy się nam?
Perka pokręciła głową, choć wyszło to dosyć pokracznie bo nadal nie podniosła głowy z blatu.
- Chyba mają tu pokoje jakby co. Możemy sobie pozwolić na nieco rozpusty.
- To po zjedzeniu poszukajmy pokojów do wynajęcia. Trzeba odespać poranek i ubrać się po ludzku.- zaproponowała Marylka i rozejrzała się po czarownica.- Co wy na to?
Tymczasem zamówione pizze właśnie była do nich niesione.
Zosia podniosła głowę i przełknęła ślinkę czując zapach zbliżającego się dania.
- Sen, kąpiel… ubranie. Brzmi jak spełnienie marzeń. - Gdy tylko talerze stanęły przed nimi sięgnęła po pierwszy kawałek pizzy i zabrała się za jedzenie.
- Ja też jestem za.- stwierdziła Jagoda cicho również zabierając się za jedzenie wraz z Rutą.
- Ale dziś już nie dojedziemy do mnie. Więc raczej jutro…- zgodziła się spolegliwie Świerga również jedząc.
Pierwszy kawałek błyskawicznie zniknął w ustach Perki i zabrała się za kolejny.
- Co się odwlecze to się nie uciecze. - Uśmiechnęła się do Asi. - A kto wie może mają tu w okolicy jakąś banię. Mogłybyśmy skorzystać.
- Nie liczyłabym na coś więcej niż dwuosobowa wanna. W końcu pół godziny stąd jest biwak nad stawem.- oceniła Ruta.
- Cóż pomarzyć zawsze można. - Perka opróżniła jednym dużym łykiem swoje podwójne espresso i wróciła do jedzenia. Myślenie i planowanie musiało ustąpić teraz pola pustemu żołądkowi.
Posiłek odbył się przy wesołym trajkotaniu Marylki o wszystkim i o niczym. Ona jako jedyna zachowała siły i entuzjazm. Joanna była jakaś niemrawa, a nawykła do późnego wstawania Jagódka niemal zasypiała nad stołem. Posiłek upłynął szybko i przyjemnie, pozwalając zapomnieć o wypadku i jego przyczynach.
Perka zapłaciła za posiłek pieniędzmi z koperty i wypytała kelnerkę o możliwość wynajmu pokojów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline