Kiedy oddalili się na odpowiednią odległość podkomendni Gustawa zaczęli lamentować. Ten w spokoju słuchał, ale zbierało się w nim. Nie dość, że Bert wyszedł przed szereg to teraz próbowano go odwrócić od planu.
- Myślałem, że dowodzę twardzielami z fantazją i najlepszymi w swoim fachu. A tu okazuje się, że same cipy!- Zatrzymał się Gustaw i zaczął wywód.
- Nie obrażając Ciebie Leo.- Dodał przypominając, że wśród nich jest kobieta.
- Złamałem rozkaz i pozostaliśmy w Meissen. Obroniliśmy miasto i zostaliśmy bohaterami. Do tego bogatymi bohaterami mimo wielkich przeciwności statystycznej. Teraz kolejna okazja się nadarza a wy panikujecie i chcecie opłotkami lecieć. Trzymamy się mojego planu.- Warczał wręcz Gustaw na człapiących przy nim Ostatnich.
- Leo jest doradczynią Wernyckiego. Bo jak on sam by zdobył Pfeidorf z marszu gdyby nie boska pomoc. W tych czasach nie ma takich przypadków bez ingerencji sił wyższych i zamierzam to wykorzystać. Cel misji jest tajny i tylko najwyżsi dowódcy o nim się dowiedzą jeśli nas przycisną, ale wieżę, że i tak się obejdzie i uwierzą w to.- Przemawiał jak oficer wiedzący co robi. Może jego ludzie nie wierzyli w to, ale był święcie przekonany, że dadzą radę.
- Zatem nie pierdolcie mi tu o zmianie kursu bo dopiero się zacznie. Puszczą pogoń i to najlepszą. Przeżyliście tyle pod moim dowództwem to i przeżyjecie i będziecie się chwalić, żeście ostatni pływając w łupach i zaszczytach. CZY TO JASNE ŻOŁNIERZE?!- Pod koniec nie wytrzymał i ryknął na nich.
- Teraz idziemy do następnej przeprawy i przechodzimy ją realizując plan.- Dodał już spokojniej i nakazał dalszy marsz.