Myliłby się każdy, kto twierdziłby, że Leonor spędziła pobyt po bitwie w Meissen jedynie na obłąkańczych snach oraz imaginacjach na temat prób tresury srających wszędzie wielkich ptaków. Nabrała ona również umiejętności mówienia jednego, żeby powiedzieć coś drugiego, sugerując trzecie.
- Z pewnością sierżancie jest to świetny pomysł - pokiwała głową. - Aż palę się do tej szlachetnej roli, która została mi wyznaczona. Chętnie też poświęcę swoją głowę i świeżo zdobyty Imperialny tytuł Meisseńskiej Dziewicy na rzecz Zdradzieckiej Kurwy z Pfeidorfu u Granicznych, bo takimi mniej więcej słowami zostanie okrzyknięta osoba, która będzie się podszywać pod być może istniejącą w wojskach Granicznych kapłankę Najwspanialszej. Mając jednak na względzie realizację rozkazów, które zostały sierżantowi powierzone, czy jest możliwe, aby w przypadku potencjalnej… choć oczywiście niekoniecznej sytuacji, kiedy cały ten śmiały plan się wyda i człowiek ten jak ktoś zauważył jechał jednak nie po świeże pieczywo, a donieść przełożonym o jedynym w tej części Imperium oddziale dowodzonym przez niziołka… Czy jeśli wtedy zajdzie konieczność taktycznego odwrotu w góry dla tych, którzy nie niosą na sobie ekwipunku całego regimentu, a stamtąd pozostając niezauważeni i mogąc przeżyć kilka miesięcy w oddali od ludzkich siedzib i kontynuować wykonanie rozkazu… to czy rozkazem sierżanta będzie to właśnie zrobić?
Powiedziała to częstując Gustawa garścią jagód, o których chyba tylko ona wiedziała, że są jadalne.
- Chodzi mi o to, że jak za dwa dni nasz świetnie zorganizowany oddział stanie naprzeciw trzem tuzinom zbrojnych, to wtedy ciężko będzie racjonalnie zdecydować, czy wspierać tych najwolniejszych i świetnie opancerzonych, czy też kontynuować misję pod przykryciem jak wynika z obecnych rozkazów sierżanta. Niezwyciężony Detlef zabił już w bitwie pół setki żołnierzy, więc może drugi raz również mu się to uda. Nie wiem tylko, czy dokładnie ta sytuacja jest opisywana przez termin niepostrzeżenie.
Gwizdnęła na kruka i zwróciła się głośno do Berta.
- Tak w zasadzie kwatermistrzu, do jakiego rodzaju wojsk należy nasz oddział? Jeden, dwóch lub trzech dowodzących pośród dziewięciu żołnierzy, z których jeden w pełni opancerzony, kilku w połowie, reszta lekko w tym łucznik, kusznik, mag, akolitka i śmierdzący alkoholem zwiadowca? Czy istnieje coś takiego jak jednostka mikroarmijna mieszcząca w jednej dziesiątce wszystkie rodzaje wojsk?