Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2018, 10:15   #55
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Morgan pewnie do tej pory nie zamierzał jeść swojego śniadania, może planował zabrać je na wynos, ale obserwując zachowanie swojej towarzyszki zmienił swój zamiar. Podniósł kanapkę oburącz na wysokość ust i wgryzł się w nią z głośnym chrupnięciem warzyw. Kilka osób siedzących wokół zerkało na nich ukradkiem z wyraźnym zainteresowaniem lub nawet zawiścią. Mimo, że widać było po obserwatorach wyższy status społeczny to nie mogli sobie pozwolić na taką fanaberię. Przekąska jaką właśnie jadła ta dwójka zawierała specjalnie hodowane lub importowane z innych planet układu składniki i każda kosztowała jedną lub dwie miesięczne wypłaty przeciętnego mieszkańca Luny.

Ciekawskie spojrzenia towarzyszyły im do ostatniego kęsa. Gapie zapewne analizowali ich od stóp do głów i zastanawiali się kim mogą być. Irya miała przeczucie, że ze względu na swój młody wiek może być oceniana jako partnerka lub utrzymanka swojego towarzysza. Niektórzy zapewne myśleli jeszcze gorzej.
Nie było to jednak coś czym by się przejmowała panna Corday. Miała dość czasu nauczyć się ignorować takie zachowanie bezimiennego tłumu. Z resztą w tej chwili była skupiona na swoim towarzyszu, którego osoba coraz bardziej ją ciekawiła, choć w myślach co chwilę przypominała sobie, że jest on prawnikiem. Choć po prawdzie już dostał od niej to czego chciał i nie miał powodu by dalej udawać zainteresowania nią. Czas jednak dopiero mógł pokazać jego prawdziwe intencje. Ale na teraz się tym nie przejmowała, bo miała inne zmartwienia na głowie, jak choćby swój przymusowy urlop.

- Miło było się spotkać - powiedziała gdy jej talerz był już pusty. Spojrzała na zegarek, w uniwersalnym geście mówiącym, że się zasiedzieli.
Morgan, który również skończył już jeść, podniósł się i stanął wyprostowany obok swojego krzesła.
- Będę trzymać kciuki za pana rozmowę z klientem - dodała z lekkim uśmiechem.
- Dziękuję. Przyda się - prawnik również odpowiedział delikatnym uśmiechem. - Postaram się jak najszybciej przesłać pani umowę i mam nadzieję niebawem zobaczymy się ponownie- ukłonił się szarmancko w kierunku młodej kobiety.
Pogoda widocznie tylko na to czekała, bo w tym momencie zaczęło kropić.
Prawnik wyłowił spojrzeniem kelnera, który tylko czekał na sygnał i podszedł szybkim krokiem kładąc futerał na blacie stolika. Morgan otworzył go i zerknął na kwotę rachunku, a następnie odłożył go z powrotem na blat, ale cięższego o dwie monety.
Irya już miała mu wypomnieć, że teraz była jej kolej na płacenie, ale ostatecznie machnęła na to ręką i ograniczyła się do cichego westchnienia. W końcu wcale jej nie zależało na eksponowaniu swojej niezależności, a faceci mieli zwyczaj czuć się lepiej kiedy sami mogli płacić rachunek w restauracji.

Razem zeszli po schodach i skierowali do wyjścia. Corday zaczęła już się zastanawiać co zrobi z resztą swojego dnia, który tak naprawdę przecież dopiero się zaczął. A czekał ją cały ciężki tydzień urlopowy. Wychodząc na deszcz inspektor nie wiedząc czemu zwróciła uwagę na czarnego vana zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Samochód ruszył z miejsca w momencie gdy kobieta utkwiła w nim wzrok, a w zasuwającej się bocznej szybie kierowcy rozpoznała twarz Andersona.
Corday szybko sięgnęła po notes i pióro, które miała za pazuchą marynarki i spisała numery pojazdu. Nie zamierzała ryzykować, tym bardziej, że podglądać stanowił swoją osobą poważne zagrożenie życia. Pytanie było tylko takie, kogo on śledził? Ją czy Morgana. Ewentualny motyw zemsty wskazywał na prawnika.
- Panie Morgan, czy jest pan pewien, że nie utrzymuje pan kontaktu z Andersonem - zapytała prawnika, chowając notes. W jej głosie była wyraźna powaga.
- Nie - odpowiedział prawnik śledząc wzrokiem odjeżdżający samochód z wyraźnie zaciśniętymi szczękami. Musiał go zauważyć w tym samym momencie co blondynka.

Jego odpowiedź była mocno niejednoznaczna, ale wystarczyło jedno spojrzenie na prawnika, by mieć pewność co do przekazu.
- Na wypadek gdyby pana były klient czuł jakąś urazę do pana, radzę w najbliższym czasie unikać przebywania w miejscach bez świadków - poradziła. - Sprawdzę pojazd w systemie... ale zapewne nie dowiem się nic poza tym, że jest kradziony - przyznała szczerze.
- Też mam takie podejrzenia - odpowiedział Morgan w końcu odwracając wzrok w kierunku swojej towarzyszki. - Odprowadzę panią do samochodu - zaproponował, a wyraz jego twarzy powodował, że Irya dużo by dała żeby dowiedzieć się jakie niewypowiedziane myśli krążyły po jego głowie. Ruszył chodnikiem znowu zwracając twarz w kierunku w jakim odjechał Anderson, łapiąc Corday odruchowo w zgięciu łokcia i pociągając ją za sobą. Blondynka miała przez to zdumioną minę, ale z ciekawości nie oponowała. Morgan po chwili odwrócił się i zerknął na swoją dłoń jakby właśnie zorientował się co zrobił, ale nie zwolnił uścisku aż do jej samochodu.
- Czy... Jest coś co chciałby mi pan jeszcze powiedzieć? - ostrożnie spytała Irya, sięgając wolną ręką po klucze do auta.
Morgan już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale na powrót je zamknął. Irya miała wrażenie jakby patrzył na nią z troską.
- Nie. Nie dzisiaj - odpowiedział w końcu i uśmiechnął się półgębkiem na ten swój sposób.
Blondynka zmrużyła oczy. Choć chciała to nie drążyła tematu, bo uznała, że mężczyzna i tak pokazał więcej kart niż planował. Pokręciła głową z rezygnacją. Teraz i tak sama na głowie miała jak najszybszą reakcję na pojawienie się Andersona.
- Do zobaczenia panie Morgan - powiedziała i otworzyła drzwi swojego auta.

Mężczyzna poczekał aż Corday wsiądzie i zapali silnik. Poklepał blachę dachu samochodu w geście pożegnania i odsunął się od drzwi robiąc miejsce do wyjazdu z zatoczki. Blondynka jadąc już widziała we wstecznym lusterku jak chwilę patrzył za jej samochodem, a potem postawił kołnierz i ruszył w swoim kierunku.
- Dobra, coś muszę dalej z tym zrobić - złapała się za głowę i podrapała po niej. Drugą ręką prowadziła samochód, a spojrzeniem odruchowo już wyszukiwała na drodze auta, w którym dostrzegła wcześniej Andersona. Nie było jej do śmiechu, bo jeśli jednak ona była celem jego podglądania to z nim będzie potrzebowała masy szczęścia, by ujść z życiem gdyby ją zaatakował. Tylko po co miałby chcieć jej zagrażać?
Jechała wolno jak na swoje zwyczajowy styl prowadzenia, więc wyciągnęła notes, kładąc sobie go na kolanach i sięgnęła po telefon do kieszeni. Wydzwoniła swojego Komendanta.

- Cześć Szefie, jest sprawa - powiedziała jak tylko odebrał połączenie. - Widziałam Andersona, podam panu numery auta, którym odjechał.
- OK, ale nie spodziewałbym się zbyt wiele po danych z bazy - odparł Sinclair po zapisaniu numeru i rozłączył się.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline