Stało się dokładnie tak, jak przewidział Elmer. Idąc wraz z Gisele i Morrytami wkrótce napotkali idących w przeciwnym kierunku Berwina i Wilhelma. Konrad von Mackensen domagał się szczegółów, więc Hraban szeptem nakreślił mu obraz sytuacji. Zrelacjonował mniej więcej co zaszło na wzgórzu wśród ruin, opisał układ terenu i zaoferował, że może wrócić i stanąć do walki przeciw czarownicy wraz z zakonnikami.
-
To ten typ, którego widziałem we śnie - oznajmił, gdyż nie miał ku temu okazji wcześniej. -
Verena daje mi znaki we śnie, to pewne. Nie mogę nie pomóc wymierzyć sprawiedliwości. Nawet jeśli ma to być krwawa jatka...
-
A Wy, panowie? - zapytał von Mackensen z ironicznym uśmiechem na ustach. -
Również pomożecie, czy wracacie do obozowiska? *
A w obozowisku, na tyle na ile pozwalały mu na to siły, Santiago pakował rzeczy i przygotowywał się do opuszczenia stirgańskiego taboru. Najlepiej po cichu i tak, żeby nikt go nie widział...