Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2018, 19:08   #270
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Podczas gdy Turmalina dawała popis swojej wiedzy na temat skał, Tori podeszła do słonecznego elfa i nie zważając na to, że ten może być zajęty uważnym słuchaniem geomantki, czy Jorisa, zaczęła pytać na palący ją temat ksiąg.
- Czy udało ci się wszystko załatwić tak jak chciałeś? Obawiam się, że nie mamy za wiele czasu i musimy wracać czym prędzej do Phandalin, by już żadna niewinna istota nie ucierpiała więcej w tym głupim nieporozumieniu…
Delimbiyra spojrzał na nią przeciągle. Przez moment coś złośliwego cisnęło mu się na język, ale w końcu wzruszył ramionami i odpowiedział grzecznie:
- Nie, panno Torikho. Czekam na wieści o miejscu pobytu Shaarytów którzy zamordowali waszego towarzysza, Shavriego. Wolę zapobiec temu by w dalszym ciągu szerzyli zło.
Selunitka popatrzyła znacząco na rozmówcę, zastanawiając się czy ten kiedykolwiek pokusił się na obiektywne myślenie. Nie mogła się jednak na niego złościć, bo to Joris zignorował jej sprzeciw i uchronił jednego… jedynego kultystę przed śmiercią, a następnie wyrzucił go na zbity pysk po dniach katorgi jaką przeżył w lochu. Miał prawo się mścić, niezależnie jakiego boga wyznawał, a że wyznawał akurat Shar… ale wracając.
Zemsta została dopełniona, a żądza krwi u Rihara i jemu podobnych, na pewien czas zaspokojona. Z jakiegoś powodu, kapłanka czuła, że chłopak nie nabroi o wiele więcej, bo go na to po prostu w tej chwili nie stać, a więc miast przejmować się pojedynczym śledziem w morzu ławic, trzeba było zająć się rekinem, który był głodny.
Omar pragnął krwi. Krwi… niewinnych. Starych i dzieci. Mężczyzn i kobiet. Tori choć trawiona własną, wewnętrzną chęcią odpłacenia się smarkatemu białasowi z bogatego miasta, który nie dość, że życia nie widział, to z nudy zabawiał się w mroczne kulty i mordy, nie mogła pozwolić, by jej własna ambicja przysłoniła cele.
Chciała szerzyć pomoc, bronić niewinnych i wypleniać zło, jak wypleniała ogródek z wszelkiego chwastu.

„Cholerna męska duma! Co z tymi facetami się dzieje?! A żeby was tak wszystkich cholera zabrała..!”
Dopiero kilka chwil później, dziewczyna poczuła wstyd za swoje własne myśli. Cóż, może jednak nie wszystkich ta cholera powinna zabrać. Joris pomimo swoich wad, był dobry.
Był jak promyczek światła, iskierka nadziei na lepsze jutro. Tak… jego cholera nie musi zabierać. Ale tego OMARA?! Albo… Marduka? Bogowie, cholera to za mało!

- W takim razie oddaj mi te księgi, sama je zaniosę Omarowi. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu - zaproponowała stoicko, błądząc wzrokiem za ruchliwym niziołkiem, który wprawiał ją w jakieś osikowe drżenie, niczym matkę, nie potrafiącą nadążyć za własnym berbeciem.
- Nie skończyłem z ich kopiowaniem - Delimbiyra zwrócił jej uwagę, nieświadom gonitwy myśli dziewczyny.
- Termin puszczenia całego Phandalin z dymem zbliża się wielkimi krokami, nie ma czasu na kończenie kopiowania - odparła półelfka kręcąc w zrezygnowaniu głową.
Elf zgrzytnął zębami i zmusił się do rozważenia całej sytuacji na zimno, bez oglądania się na osobiste sympatie czy antypatie.
- Poczekajmy chociaż na wieści o miejscu pobytu Rihara czy tego … Cedryka - rzucił wreszcie. - Może będzie sposobność dobrać im się do skóry szybko i skutecznie.

Trzewiczek przez cały czas chłonął nowe informacje i… nową rzeczywistość całym sobą. Słuchał, patrzał, dotykał. Czasem wyjmował przy tym swoje szkiełka. Mówił, że je dostraja, nie chcąc zdradzać pochopnie cudownej właściwości, jaką został obdarzony.

Kiedy rozmawiali Stimy pstryknął palcami, a towarzysze spojrzeli się na niego, lecz nie powiedział ani słowa.
~ Widzę magiczne przedmioty, ot tak! Czyli to prawda co mówił wykładowca Joachim Frantz-Guttenberg!

Stimy stanął na murku, żeby przyjrzeć się magicznej torbie, w której był magiczny kamień. Wszystko to tak ładnie świeciło. Usłyszał wtedy słowa Torihki, że chce wracać do Phandalin i słowa Marduka, że chce zająć się wymierzaniem zemsty.
- … a co zrobimy z tym? - zapytał - może schowamy do mojej skrytki w banku? - zaproponował, mając nadzieję, że będzie mógł pobyć z kamieniem sam na sam. Zyskałby w ten sposób również trochę kontroli nad znaleziskiem, bo już słyszał po drodze bezsensowne pomysły, by oddać tak wspaniałe znalezisko komuś innemu… jeszcze pewnie za darmo, albo dopłacając... - no i… jeśli mam spróbować dowiedzieć się czegoś więcej, to potrzebuję wina, żeby sporządzić odpowiednią miksturę. Poczekacie tutaj?

Stimy bynajmniej nie oczekiwał od nikogo zgody. Po tych słowach zeskoczył z murka i już miał pobiec do straganów, gdy przypomniał sobie o czymś. Obejrzał sobie dokładnie Marduka od stóp do głowy, zwracając szczególną uwagę na ewentualne pierścienie na dłoni.

Kapłan obrzucił bacznym spojrzeniem niziołczego złodziejaszka - czy też ofiarę złodziejaszków; już mu się to myliło. Nie wiedział, że Bezgłowy wypatrzył iż “świecą” się na nim rękawice, zbroja, Talon czy buty. Aura pierścienia zapewne nikła, zmieszana z emanacjami innych przedmiotów, tym bardziej że ukrył go, nie chcąc nikogo kłuć w oczy.
- Być może w świątyni Ojca Elfów albo Oghmy udałoby nam się dowiedzieć więcej, może magowie Przymierza byliby w stanie powiedzieć cokolwiek o tej skale - doradził.
Stimy poprosił elfa, by się nachylił.
- O co chodzi? - kapłan pochylił się z rezygnacją ku maluchowi.
Niziołek stanął na palcach i zaczął szeptem, nie zważając na to, że pozostali członkowie grupy stali obok i na to patrzyli.
- Do Przymierza w ostateczności, bo nam to zabiorą, tak jak okładkę, poza tym to partacze. - Stimy obniżył się z powrotem na pięty - Masz śmieszne ucho!
Marduk wyprostował się jak oparzony.
- Jestem brudny na uchu?! - czym prędzej sięgnął po miecz by przejrzeć się w gładkiej klindze. Z uwagą obejrzał słuchy, szukając czegoś niepokojącego.
- Jeśli to żart, to kiepski - warknął wreszcie, ogniskując spojrzenie na niziołku. - Nie wiem skąd taka twoja opinia o specjalistach Przymierza, ale zapewne mają więcej doświadczenia z takimi tajemniczymi znaleziskami niż my. Zawsze zostaje świątynia Oghmy albo Obrońcy. Nawiasem mówiąc, by ograniczyć szansę iż magia tego kamienia sprowadzi nieszczęście na miasto, należy go trzymać w pudle czy kufrze obitym ołowiem.
- Na przykład w banku - przytaknął niziołek.
- Na przykład w banku - powtórzył Delimbiyra.
- Tak, tak! Ale najpierw jeszcze spojrzę na kamol pod jeszcze jednym kątem. - mówiąc to Trzewiczek zaczął iść wypełniać swoją groźbę- kupić wino.

- Marduk dobrze gada że to cholerstwo gotowe więcej nieszczęść szerzyć. Dlatego czym prędzej nam trzeba do kapłanów żeby dziką klątwę zdjęli, czy co to tam siedzi.
Co rzekłszy Joris pokiwał głową na znak, że w pełni się ze sobą zgadza. Kontrolnie też przyjrzał się pozostałym również takiej zgody szukając. Miał jednak poważne wątpliwości czy się takiej dopatrzył.
- Słuchajcie… Tu o Shavriego idzie. I tylko ten kamulec może nam pomóc skłonić kogoś do przywrócenia go. To jest nasz cel.
Ostatnie zdanie powiedział bardzo dobitnie podkreślając słowa “nasz” i “cel”.

Kapłan zerknął na tropiciela i odwrócił wzrok. Nawet króla Zaora nie przywrócono do życia, choć jeśli ktokolwiek miałby powstać z martwych to właśnie władca Evermeet, dzięki wstawiennictwu najpotężniejszych i najbardziej pobożnych sług panteonu Seldarine. Ale może… może był ku temu jakiś powód i Delimbiyra nie mógł się powstrzymać od zimnego ukłucia gniewu skierowanego przeciwko królowej Amlaruil.

- Chcesz oddać ten kamień byle komu? Czy ty się bogów nie boisz? Jorisie! Jeśli to prawda, że niesie on ze sobą zarazę… w niepowołanych rękach może wywołać wojnę! - odezwała się strwożona Tori. - Nie znałam Sharviego zbyt długo… ale wątpię, by się ucieszył, jakim kosztem przywróciliśmy go do życia.
Joris wyraźnie speszył się po tej reprymendzie.
- Myślałem raczej o jakimś najwyższym kapłanie Selune. Albo i tej Elizie jeśli coś to zmieni... Im chyba zależy żeby takie przedmioty się po dziczy nie walały…
Westchnął bezradnie. Bo rzeczywiście… może przesadzał. Może czas był pożegnać Shavriego… Choć jakaś straszna złość w nim wzbierała na tę myśl.
- Och… - Melune podrapała się w zakłopotaniu po szpiczastym uchu. -[i] Nie wiem czy tutejsi selunici mają tyle mocy, poza tym… martwię się, że gdy pójdzie fama na całe miasto co posiadamy i czym “handlujemy” mogą wyjść z tego tylko kłopoty…
- Spróbujmy więc z moją świątynią. Przy czym mój warunek to zabezpieczenie skały ołowiem przed przekroczeniem bram miasta - skwitował Marduk. - Nie zaryzykuję wybuchu epidemii w środku miasta.

Po tych słowach doszli do porozumienia, że przedmiot schowają w magicznej torbie i jeszcze kufrze Jorisa. Jakoś wtedy Trzewiczek znów się pojawił. Miał już wszystko co potrzebne do lepszego rozpoznania splotów utkanych wokół magicznych przedmiotów. Zwykle wystarczały jego szkiełka, ale to było na tyle ważne wydarzenie, że Stimy nie chciałby czegokolwiek przegapić. Dlatego bez żalu skruszył perłę i wraz z piórem jakiegoś ptaka wymieszał w winie. Wypił i raz jeszcze spojrzał na tajemniczą skałę.

Mina Trzewiczka po tym wszystkim nie była wesoła. Odkrył w znalezisku rodzaje magii, które jakoś nie kojarzyły mu się dobrze ze studiów, zwłaszcza w tym zestawieniu.
- Transmutacja… emm… wywołanie i… no tak - Stimy ściszył głos, a jego zwykła radość uleciała gdzieś w nieznane - ...nekromancja. Zabierzmy to czym prędzej do banku, a potem popytamy w świątyniach, jak oni nie pomogą pójdziemy do Przymierza, ale nikt nic nie sprzedaje bez mojej wiedzy, dobrze? Jeśli będą chcieli to zobaczyć, to zaprowadzimy ich do skrytki... Choć najlepiej byłoby znaleźć Czarnego Kija.
- A kto to tym razem? - zapytał Marduk, nieco zagubiony w obliczu tak szybkich zmian tematu.
Oczy Trzewiczka zaświeciły się w rozmarzeniu i tęsknocie za niedostępną wiedzą.
- Potężny mag. Mieszka w Waterdeep, ale nie każdy może się z nim rozmówić. Drugi najbardziej słynny spośród ludzi, obok Bowgentle’a. Nie słyszałeś o nim?
- Pewnie słyszałem, choć nazwisko mógłby sobie wybrać bardziej oryginalne
- skwitował sucho kapłan - [i]Ludzie mają jakieś fetysze z tymi laskami, kijami czy różdżkami.
- Zenobia mówiła mi, że to dobra nazwa. Dobrze określa jego wielkość, ale masz rację mi też średnio się podoba i trochę tego nie rozumiem - przyznał lekko speszony Stimy

Po dłuższej chwili milczenia zabrali się za wypełnianie tego co postanowili. Torba z magicznym tworem wulkanicznym została ostatecznie umieszczona w kufrze, który Stimy zabezpieczył zamkiem.

Tak uzbrojeni ruszyli do elfickiej świątyni, mając na uwadze kolejne punkty podróży. Stimy podbiegł po kapłana Oghmy, by udał się z nim “do elfów” , a jakby to nie pomogło mieli udać się i do Przymierza. Chcieli załatwić to możliwie prędko, bo rzekomo pod Phandalin już krzesano ogień.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline