Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2018, 11:15   #5
Avdima
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Srebrny medalion mienił się w porannych promieniach słońca, bujając delikatnie na długim rzemieniu. Koścista dłoń dotknęła opuszkami jego powierzchni, gładząc po wygrawerowanych symbolach, które lata noszenia starły na trudną miejscami do rozpoznania masę. Palce przejechały po tarczy, młocie i gryfach, następnie wokół środkowego symbolu, łaskocząc o ledwie wyczuwalny wieniec laurowy, aż zatrzymały się na dłuższą chwilę przy samym środku. Wizerunek czaszki wykrzywiał grymas - pamiątka po zetknięci z grotem włóczni, który odłupał znaczy jej kawałek, pozostawiając jeden z niewielu ostrych konturów. Krawędź kaleczyła skórę, jednak była to ledwie namiastka tego, co miało nadejść.

Wreszcie dłoń ścisnęła medalion, chrzęszcząc przy tym kłykciami. Przeniosła go w ciemne, bezpieczne miejsce, gdzie miał doczekać końca przelewu krwi.



* * *


Scharmbeck nie witało ich jak bohaterów. Ciemna, pospolita masa nie wiedziała, że ten niewielki oddział przybył wyzwolić ją z uścisku plugawego uzurpatora. Najpewniej nie zdawała sobie sprawy z pełznących w mrokach szponów chaosu, próbujących owinąć się wokół swoich nieświadomych ofiar. Winą należało obarczać kogoś innego, prosty lud zwyczajnie próbował powiązać koniec z końcem i wyglądało na to, że ledwie temu podołał.

Obok machin bojowych i uzbrojonych po zęby oddziałów, Unrecht powinien emanować ukojeniem, prezentując swoje symbole boskiego poddaństwa, lecz tak nie było, być może tylko potęgował wizerunek nadchodzącej zagłady. Naciągnięty na głowę, ciemny jak noc kaptur zakrywał jego oblicze, które i tak już ledwie widoczne było zza metalowych krat klatki. Wyglądał jak koszmarny kat, brakowało mu jedynie egzekucyjnego narzędzia. Ciągnął za sobą tuman kadzielnianego dymu, smętnie rozchodzącego się po okolicy, zaglądającego do każdej szpary by ucałować swoim oczyszczającym tchem.

- Niedługo wasze cierpienie się skończy, bracia i siostry! Być może nastąpi po nim kolejne, ale zło zostanie zdławione ogniem, a popioły jego rozniesie wiatr, wyznaczając kierunek nowemu początkowi!

Krzyczał, kiedy znalazł się w centrum wioski, nie zwalniając kroku.

- Niech Sigmar ma was w swojej opiece.


* * *


Przy krasnoludzkich oddziałach, Unrecht wyglądał jak wielkolud pośród armii stalowych liliputów. Umacniał to jego podłużny kaptur, bez którego wciąż pozostałby najwyższą osobą w grupie, a być może całej batalii, która miała niedługo się rozpocząć. Prawie nigdy go nie zdejmował, tak samo jak okalającej głowę klatki. Nieliczni mogli zobaczyć jego styraną i pokaleczoną twarz, czemu się nie wzbraniał - ukrywanie lica nie było formą wstydu przed swoim wyglądem, a spowodowanego dawno popełnionymi grzechami.

Dzierżył tarczę namaszczoną czerwienią i żółcią, które razem współgrały, tworząc symbol Młotodzierżcy. Preferował nieść kadzielnicę, ale przy oblężeniu wyłącznie głupi lub szukający śmierci zrezygnowałby z osłony, jaką zapewniała tarcza. W drugiej ręce ściskał kiścień o wielu bijakach, a przy pasie schowany miał miecz po który sięgał dopiero w ostateczności, woląc zadawać brutalną śmierć obuchem. Kadzielnica, zduszona po marszu przez Scharmbeck, dyndała po przeciwnej stronie miecza - mogło nie być to narzędzie wojny, ale obicia na krawędziach świadczyły o czymś zgoła innym.

Na grzbiecie chroniła go skórznia, nie tylko przed ciosami, ale również ciekawskim wzrokiem gapiów mogących chcieć z fascynacją podziwiać jego zabliźnione plecy. Wybijał na nich wielokrotnie każdą popełnioną winę, zadając sobie często ból większy, niż byli w stanie zrobić to jego przeciwnicy. Rany stanowiły słowo boskie, poprzez upodlenie przekazując najszczerszą pokutę.

Unrecht nie miał pytań ani wątpliwości. Zarówno przed starciem jak i w trakcie wymarszu pod mur odmawiał modlitwy przytłumione przez kaptur. Był gotowy, gdyż sam Sigmar stał przy nim. Któż inny mógł go skierować na drogę prowadzącą do kryjówki kultystów? Początkowo nie był pewny wyprawy z Katariną, ale wystarczyło wykazać się cierpliwością i został nagrodzony po stokroć, dostając szansę wyplenienia malalytów czy na jakie inne ścierwo się nie powoływali. Wszyscy byli sobie równi, trzeba było ich tylko odpowiednio przyciąć.


 

Ostatnio edytowane przez Avdima : 22-08-2018 o 11:25. Powód: literówki i zamienienie części opisu na dialog.
Avdima jest offline