Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2018, 11:19   #33
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
292015300SY
Grand Hotel
Victor obudził się nie otwierając oczu. Bolała go głowa i czuł się ociężały. Mieszanina alkoholu z paralizatorem Karasu wywołała u niego niesamowity kac. Pod sobą czuł miękki materiał, ponadto był wolny i lekki - nie miał na sobie pancerza. Gdy powoli postanowił się rozejrzeć, zrozumiał, że jest na kanapie w hotelu.
Niedaleko, na ogromnym fotelu, siedziała Louise. Piłowała paznokcie, oglądając wiadomości. Widząc, że Corvus się budzi, uśmiechnęła się do niego. - Ostrożnie, musisz być wycieńczony.
- Co się wydarzyło? - Mruknął szlachcic, instynktownie rozglądając się za szklanką wody.
O ile jej nie było, na stole między nim, a telewizorem znajdował się dzbanek herbaty i dwie filiżanki.
- Eddie zwęszył wartość S02 i chciał ją porwać. On i Karasu zdołali cię ogłuszyć, ale przeliczyli się co do zabezpieczeń na okręcie. - Louise sprostowała sytuację. - Zostali zamknięci w celach, raczej nie uciekną. Miejscowe służby mają się nimi zająć. - kontynuowała Lu. - Ah. Jesteśmy na stacji Skidów. - dodała.
- Co za syf… Najpierw dowiaduje się, że córka macza palce w eksperymentach na dzieciach, potem dostaje w łeb od przyjaciela… - Narzekał Corvus, kierując się w stronę dzbanka z herbatą. Gdy nalał sobie filiżankę zapytał Lu. - Gdzie jest S02? Musze go… ją… to? Zapytać o parę rzeczy. - Usiadł z powrotem na kanapie, wpatrując się w admirał.
- Śpi w pokoju obok. Zajmę się nim. Jak się uspokoi, to sobie z nim pogadasz. - zapewniła.
- Co będzie z nimi? Syntetykiem i Eddiem. - Zapytał. - Mam nadzieję że dostaną adekwatną karę. - Victor przetarł brodę po czym dodał. - Co oni sobie myśleli… -
- Nie wiem, co z nimi będzie, niestety nie możemy zwracać na siebie uwagi. - westchnęła Lu. - Oficjalnie nasza drużyna i artefakty, na które polujemy, nie istnieją. Wobec tego Karasu powinien dokumentować artefakty w jednej z baz wojskowych cesarstwa. Wobec tego nie mógł nas oficjalnie zdradzić. - wyjaśniła. - Mimo wszystko nie martw się, daleko nie zajdą.
- Czyli nie możemy liczyć na oficjalną pomoc cesarstwa. Chyba że masz jakieś mniej oficjalne sposoby. - Wziął łyka herbaty rozsiadając się wygodniej. Dobrze to ukrywał, ale trochę go dotknęło zachowanie jego… byłych już ludzi. Najchętniej zobaczyłby jak spędzą resztę życia w jakiejś kopalni
- Na dobrą sprawę nie. Bardzo niewiele osób wie o naszych działaniach. Nie znaczy to jednak, że jesteśmy sami. - Lu wyjęła z wewnętrznej kieszeni marynarki kartę kredytową i rzuciła ją na stół. - Za siedemdziesiąt godzin będziesz musiał odebrać paczkę od jednego z lokalnych recollectorów. Podam ci szczegóły na dziesięć godzin przed akcją. Do tej pory możesz odpocząć.
- Dopiero co się obudziłem. - Żachnął się szlachcic wstając z kanapy. Skierował się w stronę okna by przez nie wyjrzeć. - No no… Dobrze że nie musimy się ukrywać w jakimś rynsztoku. Naprawdę ładny hotel. - Wziął łyka herbaty. Naprawdę brakowało mu luksusów.
- Mają tu jakieś spa? Wszystkie moje mięśnie się sztywne wydają. - Rozruszał łopatki i delikatnymi ruchami szyję na boki.
- Mają spa, basen, bar, klub, restaurację, siłownię i kręgielnie. - wymieniła Lu, odkładając pilnik i nalewając sobie herbaty. - Wybacz pośpiech, nie miałam w planach dezercji. W innym wypadku wypoczynek nie byłby aż tak niezbędny. - przyznała.
Victor odłożył filiżankę na miejsce. - Idę do spa. - Zakomunikował, po czym jak powiedział tak zrobił. Potrzebował porządnego masażu i ciepłej kąpieli. Przez pancerz nie dość że miał wrażenie jakby był z drewna, to jeszcze cuchnął jak pies.
Victor przeszedł się zdobnym korytarzem po pięknym czerwonym dywanie i zjechał zdobną windą na piętro spa. Wewnątrz znalazł się na recepcji, gdzie czekała kolekcja panów i pań w służbowych strojach. Pracownicy czekali na klientów, aby oprowadzić ich i przeprowadzić wybrane zabiegi: od masaży i specjalnych kąpieli po terapie radiowe. W recepcji było niewiele osób, ale służba też wydawała się wybrakowana. O tej godzinie spa musiało być mocno zaludnione. Victorowi do wyboru zostało trzech ludzkich panów, jeden pan z łuskami na ciele, dwie ludzkie panie, oraz jedna pani skrzyżowana z kotem: popularny zabieg na planetach rozrywkowych. Corvus zawiesił spojrzenie na kociej osóbce. Mogła poczuć jak wręcz przebija ją na wylot swoim inkwizytorskim wzrokiem. Był ciekaw ile w niej było z człowieka. Zdecyduje o tym jakość jej usługi. Wskazał na hybrydę palcem. - Ty, podejdź. - pokiwał na nią palcem w swoją stronę Nie był miły. Nie musiał.
Kotka grzecznie zbliżyła się do Victora. Była kobietą średniego wzrostu o czarnych włosach równo przystrzyżonych przy szyi. Miała długie czarne kocie uszy oraz smukłą sylwetkę. Zbliżając się do Victora, uśmiechnęła się do niego. - Co to będzie? - spytała.
- Kąpiel następnie masaż. Ostatnie...wiele... godzin spędziłem w pancerzu. Liczę na wysoką jakość usługi. - Przemówił nie odrywajac wzroku od jej twarzy. - Zacznijmy od razu. - Dodał.
- Mamy do dyspozycji kąpiele radiowe oraz płynne. Może pan podjąć się ich sam, maszynowo, lub z moją pomocą. Do której wanny pana zaprowadzić? - zapytała.
- Najwygodniejszej. Z wodą. - Odparł od razu rozglądając się dookoła i wymownie krzyżując ręce na klatce piersiowej. - I tak, z twoją pomocą. Liczę na jakość usług. - powtórzył się.
- Proszę tędy..
Victor został zaprowadzony do obszernego pomieszczenia z wielką wanną wbudowaną w podłogę. Oklejona kafelkami misa idealnie zlewała się z resztą pomieszczenia. - Proszę wstąpić. - poprosiła kobieta, gasząc światło i rozpalając zapachowe świece.
Victor rozebrał się kompletnie i obwiązał się w pasie ręcznikiem, następnie wstąpił do wanny rozkładając ręce na krawędzi.
- Jak masz na imię? - Zapytał, uważnie obserwując czynności hybrydy.
- Gretel. - gdy kobieta zastąpiła światło w pokoju płomieniami świec, Victor zaczął mieć problemy z odróżnieniem jej w półmroku. Nie mógł za to jednak odmówić atmosfery pomieszczeniu. Tęczowe barwy wypunktowanych płomyków oraz ich przyjemny zapach relaksowały ciało w sposób odurzający.
Kobieta podciągnęła nogawki ponad kolana, po czym wkroczyła do wanny. Usiadła na jej ramie i pochyliła się przy bocznym panelu. Po chwili temperatura wody nieco wzrosła, a sama ciecz zaczęła delikatnie buzować i bąbelkować, masując zanurzoną skórę. Uśmiechnięta dziewczyna złapała niewielką szmatę i złożyła ją w dłoni.
- Ma pan jakieś uczulenia? - spytała, spoglądając na szampony i żele prysznicowe.
- Kseno… głównie. - Odparł od razu. - I kłamstwa. - Dodał. Na tą chwilę zaniechał swojego małego dochodzenia z czym ma właściwie do czynienia. Przymknął oczy i rozsiadł się wygodniej. - Powiedz mi Gretel. Urodziłaś się taka czy to był wymysł jakiegoś zboczeńca? - Zapytał w końcu nie zmieniając swojej postury. Potrzeba wiedzy była jednak od niego silniejsza
Kobieta wzruszyła ramionami i złapała pierwszy lepszy płyn. Po zmoczeniu nim szmatą zaczęła delikatnie obmywać ciało Victora. - Tam skąd pochodzę, tego typu modyfikacje są modne. - wyjaśniła. - Co pana sprowadza do naszego kurortu? Ta stacja należy do xeno. - zauważyła.
- Obowiązki. - Odparł krótko delektując się chwilą. - I potrzeba relaksu. - Dodał. Nawet jeśli była mniej niż człowiekiem znała się na swojej pracy, co Corvusa niezwykle zadowalało. Może nawet było mu trochę przykro, że hybryda bywa zmuszana czasami do prostytucji. - Będziemy zaraz kończyć, potem liczę na porządny masaż. Mam nadzieję że nie zawiedziesz. -
- Oh? Coś ciekawego? - zapytała, wyciskając szmatę. W półmroku Victor mógł z ledwością spoglądać, jak ognie okolicznych świec odbijają się w jej oczach, sprawiając, że i te wyglądały jak płomienie same w sobie. - Spokojnie, wiem, co robię. Będzie pan bardzo zrelaksowany. - zapewniła, wracając do pracy. - Jeżeli jest pan z wojskiem, to mamy tutaj wielu gości z wewnętrznych jednostek. - poinformowała.
- Nic czym musisz przejmować swoją kocią główkę. - Pomimo łagodnego tonu ostro spojrzał na hybrydę. - Zaraz… jest tu wojsko? Skąd? - przemówił nieco ożywiony. Był niezmiernie ciekaw o jakich wewnętrznych jednostkach mówiłą hybryda.
Kobieta milcząco spojrzała na Victora. - ... Cesarstwa? - powiedziała w końcu. - W każdym razie ludzkie. - wzruszyła ramionami. - Mieliśmy tu nawet jednego admirała, ale wziął automatyczną kabinę bez służby.
- Ciekawe. No nic kontynuujmy. - Kiwnął ręką Corvus szykując się do wyjścia z wanny. Teraz potrzebował coś na rozluźnienie pospinanych mięśni.
Victor odbył niebiański wręcz masaż, który pozostawił go zrelaksowanym i na swój sposób nawet osłabionym. Dawno nie czuł takiej giętkości na ciele.
Zaraz po masażu udał się na obiad. Serwowane tutaj produkty były smaczne, nawet jeżeli większość potraw składała się z kosmicznych ryb. W każdym razie było to lepsze niż regenerowane racje wojskowe serwowane na okręcie Louise.
Najedzony, Corvus udał się z powrotem do swojego pokoju. Lu nie było w środku. Zastał za to S02, którego szukał. Wyglądając jak Karasu, siedział i oglądał telewizję.
Widok syntetyka wywołał u niego grymas, jednak przełknął złość i usiadł na krześle nieopodal.
- Trochę źle zaczęliśmy znajomość. Jestem Victor. I chciałbym tobie zadać parę pytań. Dobrze? - Ton Corvusa był dziwnie potulny, rzadko spotykany u byłego szlachcica.
S02 skinął głową. - Okej.
- Widziałeś… łaś… może taką kobietę? - Victor z portfela wyciągnął małe zdjęcie przedstawiające jego córkę. Trzymał je tuż przed twarzą S02.
Mimik przytaknął kiwnięciem głowy. - Na plakatach. Nigdy nas nie odwiedziła. - odpowiedział.
Victor przymknął oczy i odetchnął z ulgą przez nos. Może naprawde jego córka nie brała bezpośredniego udziału w tym syfie na księżycu.
- Co się działo na księżycu? Jak ci mijały tam dni? - Starał się utrzymywać ojcowski ton. Nawet mu wychodziło.
- Byłem w grupie Specjalnej. Testowali moją iskrę. Sprawdzałem w wspomnieniach innych, czy nie robili czegoś niedozwolonego. - wyjawił S02. - Zwykłe grupy uczyły się kontrolować maszyny myślami.
To by wyjaśniało nagranie gdzie kobieta cyborg sterowała zmechanizowanym kseno.
- Jak doszło do dewastacji placówki? Na pewno widziałaś te wszędobylskie plugastwo w postaci macek. Jak ci się udało przeżyć? - Zapytał Corvus rozsiadając się wygodniej na krześle.
- Wszyscy poumierali od jakiejś choroby, jak spadł meteor. Potem te macki zaczęły wyrastać z kompleksu. - wyjaśnił S02. - Zostałem myszą. Nie musiałem dużo jeść, to przeżyłem.
W sumie takiego rozwiązania mimika mógł się spodziewać. Tchórzowskie, ale pozwoliło mu przeżyć. - Powiedz mi więcej o swojej iskrze. - poprosił Corvus.
- Mogę się zmienić w cokolwiek, co widzę, nawet zdjęcie. Jeżeli widzę kogoś osobiście, to dostaję wspomnienia tej osoby. - wyjaśnił - Nie wiem, co określa ilość wspomnień. Zwykle więcej pamięci dostawałem od osób starszych, ale Louise wygląda młodo.
- A umiejętności? - Dopytał. - Też je jesteś w stanie skopiować? - Założył nogę na nogę, będąc coraz bardziej zaintrygowanym mimikiem.
Pokiwał przecząco głową. - Nie. Nawet jeśli pamiętam, jak dana osoba ich używała.
- Powiedz mi jeszcze czy ty i twoi rówieśnicy byli traktowani jak uczniowie czy szczury doświadczalne. To akurat muszę wiedzieć, gdyż nie pochwalam bestialskich metod na dzieciach. Ludzkich dzieciach. - Przemówił Corvus
Chłopak pokiwał głową. - [i]Szczerze mówiąc, nie wiem.[/i ] - przyznał. - Znam tylko takie życie. Co jest normą? - brak punktu odniesienia utrudniał S02 podanie odpowiedzi.
- Widziałeś coś prócz swojej celi i kompleksu? Ile posiłków dziennie dostawałeś? Mogłeś stamtąd wyjść kiedy chciałeś? Mogłeś spędzać czas z rówieśnikami? - Zbombardował mimika pytaniami.
- Hmmm.... Trzy posiłki. Czasami cztery. Chodziliśmy na lekcje, czasami było boisko albo basen. - przypominał sobie mimik. - Ale sam nie mogłem nigdzie wyjść. Był grafik.
Victor dobrze znał tą praktykę. Tworzenie iluzji normalności by obiekty badań czuły się jak u siebie. Johanna tak robiła na kseno.
- Wróćmy jeszcze do twojej umiejętności. Ogranicza cię w jakiś sposób rozmiar przemiany? Mógłbyś zamienić się w jakąś ogromną bestię? - Zapytał Corvus.
- Kazano mi kiedyś zmienić się w behemota. Długo to trwało, ale dałem radę. Niestety, prawie nie mogłem się ruszać. Naukowcy mówili, że to wina mózgu. Xeno mają inaczej zbudowane.
- Interesujące. - Corvusowi na myśl przyszedł pewien pomysł. - Nie kopiujesz jedynie umiejętności, ale waga, szybkość, siła już tak zgadza się? - Victor zaczął skakać po kanałach szukając jakiegoś monstrum by przetestować umiejętność mimika.
S02 skinął milcząco głową.
Victor przeskakiwał kanały, aż natknął się na intrygujący serial historyczny. Opowiadał on o najgroźniejszych kosmicznych rasach, z jakimi walczyli ludzie. Pojawił się tam Terrocyst, humanoidalna istota z zewnętrznym szkieletem, o niesamowitych zdolnościach regeneracyjnych i potężnym układzie mięśniowym, zbudowanym z wielu krzyżujących się warstw włókien mięśniowych. Ludziom nigdy nie udało się z nimi porozumieć. Wydawali się nie mieć własnej technologii, podróżując wyłącznie na statkach i okrętach innych kosmitów. Niektórzy teoretyzowali, że nie był to gatunek, a efekt badań genetycznych nad ludźmi. Sztuczna kreatura i wczesny owoc genoformacji. S02 skupił się na tym obrazie, a Victor miał okazję zobaczyć ten proces. Był on zatrważająco....spokojny. Zamiast bulgoczącego mięsa czy zginających się kości, Victor zobaczył światło. Wyglądało to, jakby jakaś obca wiązka skanera przechodziła powoli przez ciało S02, zastępując je nowymi elementami.

Sierota miała teraz metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, stosunkowo niewiele, oraz zewnętrzny szkielet chroniący ją przed obrażeniami. Przypominał bardziej żołnierza w kombinezonie niż kosmitę. Twarz pozostała ludzka. - W ten sposób? - spytał. - Ah. Twarzy nie zmieniłem, bo...on chyba oczu nie miał?
Victor potarł podbródek zaciekawiony patrząc na przemianę.
- Interesujące. Sprawdźmy coś jeszcze. - Powiedział przesuwając szafkę między nich. Oparł łokieć i z otwartą dłonią kiwnął na mimika. - Ciekawe czy siłę też imitujesz. Chodź. - Kiwnął głową. Ten archaiczny sposób sprawdzania kto jest silniejszy wydawał się wystarczający.
- Um...okej. - S02 złapał dłoń Corvusa i dwójka zaczęła się siłować...prawie. Victor nie mógł w ogóle drgnąć ręką mimika.
- Jasna cholera. - Victor zacisnął mocniej zęby próbują przeważyć rękę. - Zdumiewające. - Westchnął odpuszczając. Jego zdolności nie kończą się jedynie na ukrywaniu. - Możesz używać swych zdolności nie tylko by kogoś oszukiwać. Powiedz mi czy zdarzyło ci się kiedyś bić? - Zapytał.
- Nie. - S02 gorączkowo pokręcił głową, przecząc, oraz odchylił się nieco do tyłu.
Zanim może chociażby pomyśleć o wdrążeniu go do swojej ekipu musiałby z nim przejśc długotrwały trening. Nie wiedział czy ma na to czas i surowce. - Dobrze więc… możesz już wracać do swoich zajęć, to tyle ode mnie. - Pogładził energicznie mimika po czubku głowy, następnie zostawił go samego w pokoju. Usiadł na kanapie, w której to odzyskał przytomność.
- Lu jesteś tam? - Wywołał przez słuchawkę.
- Um...um...T-tak. - Odpowiedź brzmiała, jakby Lu chciała jeść i odpowiadać na raz. Zaraz po tym odkaszlnęła. - Słucham?
- Wiedziałaś o siłach cesarstwa na planecie? Inaczej… czy mam ich unikać? - Zapytał od razu. Zaczynał mieć mieszane uczucia co do całego przedsięwzięcia.
- Ojj, Viktor, masz specyficzną reputację. Dlatego Ciebie wybrałam. - odpowiedziała Lu. - Nazywają cię eksterminatorem, krzyżowcem, czy nawet "własnym inkwizytorem". Będąc w wojskach rekolekcyjnych, możesz być, gdzie chcesz i robić co chcesz, w porównaniu z twoim czasem w służbie publicznej, teraz nie masz przypisanego miejsca pobytu. Wymyśl sobie jakąś wymówkę. Szukasz artefaktu w okolicy albo słyszałeś o jakieś groźnej rasie kosmitów, nie wiem. Dasz radę. Po prostu nie mów nikomu konkretnie o naszej zabawie. - poprosiła.
Słysząc te “tytuły” przeszedł go dreszcz po rękach. Uwielbiał swoją reputację… jaką nikła by nie była. - W porządku… Ten twój kontakt, rekolektor należy do cesarstwa rozumiem. - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Nie, to będzie Skid. Znalazł coś na swojej planecie i jest gotów oddać to odpowiednim służbom...nam. - wyjaśniła Lu. - Będę miała detale później.
- Wolałbym to później, teraz… stagnacja mnie usypia. - Żachnął się szlachcic. Po takim relaksie był znów gotów na potańcówki z kseno, zdrajcami, i innym ścierwem. Chociaż teraz w garści wolałby mieć zdrajców… dwie sztuki dokładniej mówiąc.
Lu chciała odpowiedzieć, ale zagłuszyły ją czyjeś krzyki. Krzyki w tym przedziwnym języku, z którym ostatnio spotykał się Viktor. Niestety, przez słuchawkę wyłapał tylko "...Sacrifice...take your life...shoot...gun...take on anyone...ready to die...". Nie był pewny czy te słowa były wyraźniejsze, czy słyszał je, bo je rozumiał. Słuchawka została wyłączona. Lu wróciła po jakiś dziesięciu sekundach, w tle była teraz cisza. - Z tym ci nie pomogę. - odpowiedziała Lu. - Póki on nie nawiąże ze mną kontaktu, nie jestem w stanie nic przyspieszyć. To duża stacja, na pewno znajdziesz tu coś do roboty.
- Ok… albo zwariowałem albo usłyszałem ten dziwny język przed chwilą. - Victor zaczął się rozglądać po pomieszczeniu zaniepokojonu. - Powiedz że też to słyszałaś. -
- Tak, to po mojej stronie było. - uspokajała Lu.
Victor był zdumiony spokojem jaki zachowała admirał. - Czyli krzyki opętanych to dla ciebie chleb powszedni. Ciekawe. Zawsze nawołują do śmierci? - Dopytał gdyż tyle z nich zrozumiał.
- Eh. Taka brutalna piosenka po prostu. - westchnęła Lu. - Poza tym, po prostu nie znasz języka. - prychnęła. - Zajęta jestem, więc...?
Corvus przewrócił oczami. - Więc już tobie nie przeszkadzam. - Rozłączył się.
 
Fiath jest offline