Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2018, 15:37   #28
MatrixTheGreat
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
Przeprawa przez ścianę poszła sprawnie. Silne niedźwieżuki, używając lin szybko zabezpieczyły przeprawę, która mogłaby okazać się kłopotliwa dla odzianych w zbroję awanturników. Silny niedźwieżuk, z zapaloną pochodnią ruszył w głąb, prowadząc awanturników, być może ku wolności, a być może w pułapkę, z której nikt włącznie z nimi nie powinien wyjść żywy. Korytarz skalny, w którym przyszło im iść na przód był wąską szczeliną pomiędzy dwoma ogromnymi skałami, które przytłaczały swoim ogromem, stwarzając wrażenie, że zaraz się zamkną i zmiażdżą wszystkich, którzy ośmielili się naruszyć ten podziemny spokój. Po pewnym czasie, który zdawał się wiecznością prowadzący niedźwieżuk przystanął.


- To tu… - mruknął i podniósł wyżej pochodnię.
Korytarz skalny rozszerzał się, wychodząc na dużą kryptę, pociętą murkami i niszami, do których nie docierało światło latarni. W centrum tego podziemnego cmentarza znajdował się pomnik jakiegoś kobiecego bóstwa, lub może bohaterki, otoczony świecznikami i kadzielnicami. Za pomnikiem, po przeciwległej stronie dużego pomieszczenia można było dostrzec schody, i delikatnie świecący światłem dnia prostokąt, wyznaczający drzwi, wypaczone najpewniej przez trzęsienie ziemi, i wpuszczające wąskie promienie światła z zewnątrz.W jego świetle widać było kilka ciał, leżących dookoła pomnika nieznanej kobiety. Wydawały się nietknięte, a ich broń leżała obok nich, rozrzucona na posadzce.

Kargar zatrzymał się przed wejściem do krypty, czujnie rozglądając się dookoła.
- Rozpoznajesz komu jest poświęcone to miejsce? Może lepiej tam podejść bez niedźwieżuków? - odezwał się cicho do Alladien.
- Za ciemno tu, abym poznała to stąd. Musielibyśmy się zbliżyć, ale co do tego mam złe przeczucia… - odpowiedziała aasimarka, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu wspomnianych nieumarłych.
Komnata o dziwnym kształcie była jak to można by poetycko opisać, grobowo pusta. Nigdzie nie było ani śladu po jakichkolwiek duchach czy trupach pożerających cokolwiek. Nawet ciała, które leżały obok pomnika wydawały się nietknięte.
- Coś zbyt cicho tu… Gdzie się oni mogli schować? - spytała samą siebie kapłanka, rozglądając się bezradnie po okolicy.
- Nie wiem, może bronią krypt i ołtarza, może tamci chcieli je splądrować? Podejdziemy tam ostrożnie we dwójkę? - spytał się kapłanki zaciskając pięść z determinacją.
- A czy widzisz jakiekolwiek ślady szabrowania? - spytał Daivyn, który do tej pory starał się nie zwracać na siebie uwagi. - Wszystko nietknięte.
- Czy ten, który wrócił - zwrócił się do niedźwieżuków - mówił, jak wyglądali ci nieumarli?
- Jak trupy. Chude w łachmanach - niedźwieżuk, który prowadził mruknął, jakby zniecierpliwiony.
- Wolałabym, aby te bestie nie napadły na nas gdy będziemy sami… Chociaż podejść tam kiedyś będziemy musieli. Naszemu przyjacielowi na pewno przydałaby się jego broń, moglibyście mu ją oddać? - spytała kapłanka, spoglądając na niedźwieżuka noszącego broń Daivyna.
Niedźwieżuk trzymający na plecach zawiniętą w tobołek broń Daivyna zdjął ją i oddał elfowi, rzucając nim o ścianę.
- Tylko nie rób nic głupiego… - mruknął i wyciągnął długi nóż, którym zaczął rozcinać więzy elfowi. - Wychodzimy razem...albo osobiście wypruję Ci flaki - wionął alkoholem w twarz elfa
- Wychodzimy wszyscy - zapewnił Daivyn. Niedźwieżuk uśmiechnął się paskudnie i cofnął się sprzed twarzy elfa, który zabrał swoją broń. Co prawda strzał było mniej, niż powinno, ale Daivyn nie zamierzał narzekać.
- Widzę dwie opcje, albo biegniemy do wyjścia albo pojedźmy do ołtarza i oddajmy hołd tej bogini.
- Nie wydaje mi się to zbyt bezpiecznym pomysłem. Kto wie co to za bóstwo? O ile to w ogóle bóstwo… - rzekła Alladien, wzdychając ciężko. - Możemy to sprawdzić, jeśli chcesz, ale lepiej nie tylko w dwójkę.
- To może niech niedźwieżuki trzymają się z tyłu, a my ostrożnie podejdziemy. - Kargar zwrócił się do elfów i kobolda.
- Kargarze, może zapalisz pochodnię i rzucisz w pobliże ołtarza? - zaproponował Daivyn. - A nuż te duchy, czy co to pozabijało wszystkich gości, jakoś zareaguje? A w ogóle to bym proponował ominąć ten posąg i przejść pod ścianami. Jak najszybciej. Dla tamtych składanie hołdu, czy co tam robili w pobliżu pomnika, nie skończyło się dobrze. Zobaczcie sami - tylko tam są trupy. Gdzie indziej nie ma żadnych zwłok.
- Też byłabym za ominięciem tego… ołtarza czy co to jest - odparła Alladien.
- Nie podoba mi się przemykanie jak złodziej przed obliczem tego posągu, ale jesteś kapłanką, więc ufam, że wiesz co mówisz. Auroro? - Kargar stwierdził że druidka też mogła mieć jakieś pojęcie o tych rzeczach?
- Niestety nie znam się na tym - odparła druidka wzruszając ramionami. - ale mnie również nie podoba się ten dziwny ołtarz.
Kobold zamyślił się:
- Coś mi to mówi… - cicho mamrotał pod nosem.
Kargar rzucił zapaloną pochodnią w stronę pomnika. Pochodnia upadła w pobliże posągu oświetlając rysy młodej kobiety, o długich włosach. Kobieta trzymała łuk, widoczny pod misternie wyrzeźbionymi fałdami długiej szaty. Pochodnia oświetliła też ciała dwóch niedźwieżuków, wyglądających na znacznie świeższe niż pozostałe pięć trupów, które właściwie przypominały już w połowie gnijące szkielety obciągnięte skórą i jakimiś zardzewiałymi resztkami pancerza. Broń walała się dokoła nich ale na pierwszy rzut oka, jedynie ogromne maczugi niedźwieżuków i dwa pojemniki na oszczepy nadawały się do czegokolwiek poważnego.
- Och, tak! To definitywnie mi coś mówi! - powiedział Keek, jakby ucieszony. - To bohaterka Świątyni Ludu, religii powszechnej w Karameikos. Królowa… Pe… Petra, o! - odwrócił się do swoich towarzyszy. - Daleko jej do złego bóstwa. Ale jeżeli ten grobowiec jest jej poświęcony, to na wszelki wypadek rozejrzał bym się za pułapkami.
- Dobrze wiedzieć… - odparła wyraźnie ucieszona Alladien. - Myślisz że pułapki w takich miejscach zrobią coś kom
uś, kto nie jest rabusiem, a po prostu przechodzi do drzwi nie zabierając ze sobą niczego?
- dodała, jednak postanowiła pomóc koboldowi w poszukiwaniach.
- To może by warto po prostu ruszyć w stronę tamtych drzwi? - powiedział Daivyn, który w pułapki działające wybiórczo nie wierzył. - Tak jak proponowałem, bokiem?
- Auroro... - Spojrzał na elfkę. - Widzisz jakieś pułapki?
- Hmmm… - Aurora zaczęła rozglądać się dookoła, podobnie jak to robił Daivyn.
Z miejsca w którym tłoczyli się awanturnicy i niedźwieżuki nie było jednak widać żadnych podejrzanych urządzeń, miejsc lub czegokolwiek, co mogłoby świadczyć o jakichś pułapkach. Keek wydedukował, że pośrodku korytarzy w kryptach zbiorowych raczej wybitnie rzadko ustawiano jakiekolwiek pułapki, choć nie było to niezwykłe przy konkretnych grobowcach, o ile właściciela grobu było na to stać. Podzielił się swoimi przemyśleniami z resztą towarzyszy.

- Skoro pułapek nie widać - powiedział Daivyn - a według Keeka - skinął głową koboldowi - środek korytarza powinien być bezpieczny, to idziemy całą grupą, czy najpierw dwie osoby? Z dala od pomnika Petry i w miarę możności o parę kroków od trumien?
- Może całą grupą, ale w szyku, co by nas nie zaskoczyli. Niedźwieżuki niech idą przodem, żeby nie miały podejrzeń, że chcemy je oszukać. Za nimi ja i Kergar, a potem reszta z was, co wy na to? - spytała Alladien. - Skoro Keek mówi, że to nie jest żadne złe bóstwo, w co mu wierzę, wydaje mi się że nie musimy go koniecznie omijać szerokim łukiem.
- A tamci? Nie zginęli przypadkiem? I są tylko w pobliżu posągu. - Elf nie bardzo wierzył w to, że obok posągu można sobie bezpiecznie spacerować.
- Bóstwo bohater ludzkiego królestwa może być wrogie takim istotom przecież... Karakeikos, słyszałem o tym państwie, Imperium chyba chciało je anektować...w każdym razie lepiej żeby niedźwieżuki nie szły przodem…
- Hmmm… Mogę spróbować wybłagać u niej pozwolenie na przejście tej grupy. Jeśli nie będą próbować zniszczyć tej krypty ani nic takiego, może mi się uda? - zasugerowała aasimarka.
- No właśnie, jakbym ja bym bogiem, gardził bym tchórzami, ja podejdę z tobą pozostali niech jeszcze poczekają.
Kargar powoli wyszedł z korytarza z zamiarem podejścia do posągu.
- Nie rób głupot, Kargarze - powiedział Daivyn. - Nie masz na czole napisane "nie jestem hieną cmentarną". Poza tym... nie jesteś czasem z Imperium?
- Przynajmniej jestem tu jako jedyny oprócz Alladien człowiekiem - odparł z irytacją Kargar, a to ludzka bogini. Ta gromadka nie cechowała się żadną decyzyjnością, a kiedy próbował przejąć inicjatywę, podważali jego pomysły.
- Alladien, działasz?
Kapłanka spojrzała ukradkiem na Kargara, potem na niedźwieżuki i jeszcze raz na człowieka. Zastanawiała się czy wyprowadzić go z błędu. Ostatecznie uznała, że woli z tym poczekać, nie chcąc prowokować jakiś niechcianych reakcji ze strony ich nowych… kompanów.
- Idę. Nie ma o co się pieklić, może ostrożność mnie ostatnio nie cechowała, ale teraz nie ma co się spieszyć. Do wschodu jest pewnie jeszcze dużo czasu, a pakować się w środek nieumarłej armii nie mam ochoty.*
"I to ma być 'nie ma co się spieszyć'?", pomyślał Daivyn, gdy Alladien ruszyła w stronę pomnika.
Ledwie jednak zdążyli wejść do środka, przeciągłe wycie rozdarło grobową ciszę panującą w pomieszczeniu. Krzyk był przenikający niczym ostrze sztyletu, drażniło uszy i powodowało dreszcze na plecach. Sierść niedźwieżuków podniosła się, niczym na wściekłych psach, jednak czuły na zapachy nos kobolda wyczuł od potworów piżmo strachu.


Istoty, które przeszły przez ściany krypty miały po kilka kończyn. Oczy gorzały w miejscu, gdzie powinna być głowa. Były jakby stworzone z cienia. Kiedy przechodziły przez wąskie promienie światła rzucane przez wypaczone drzwi, ich ciała skręcały się, jakby ze wstrętem. Jednocześnie zaś wyginały i wypaczały duże połacie mroku, który rzucały ściany i kolumny krypty.
Przerażeni, mogliście jedynie patrzeć, jak wielki cień, rzucany przez stojącą w centrum komnaty rzeźbę odrywa się od podstawy kolumny i rusza w waszą stronę. Upiorny śmiech, powodujący konwulsje strachu, zimny i paraliżujący, jakby oznajmiający śmiertelnikom, że będzie ostatnim dźwiękiem jakim usłyszą przed ostateczną śmiercią. Z kamiennych trumien można było usłyszeć szuranie od wewnątrz a widmowe szpony duchów wyciągnęły się po dusze awanturników…
 
MatrixTheGreat jest offline