Alicja Nietutejszy jaki… z zazdrością spojrzała na porządnej roboty topór rozświetlony kroplami deszczu i łuną ognia padającą ze strony wioski. Była już całkiem blisko. Zarzynanie świń u Helmuta było dosyć łatwym zajęciem. I przyjemnym. Zastanowiła się chwilę. Mocny cios w kark powinien zakończyć sprawę. A nuż się uda…
Wzdrygnęła się na myśl o zaatakowaniu człowieka. Widok krwi i otwartych ran zawsze przyprawiał ją o dreszcze.
Koń parsknął wstając z trawy, ale widocznie nie zamierzał zwrócić uwagi na Alicję, czekał na właściciela starego, lub nowego, z tępym posłuszeństwem. Dziewczyna pokonała ostatnie kilka kroków i wycelowała w cienką szparę oddzielającą chełm od ciepłej szyi… |