Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2018, 11:34   #32
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
ROZDZIAŁ I
Karameikos

Podgrodzie miasta Calvinum było tłumne, zważywszy na okoliczności. Awanturnicy szybko zadomowili się, jak każde włóczęgi w tym tłumnym obozie wchłaniających chyba połowę północnego Traladaru. Temat który bezustannie przewijał się wśród zgromadzonych w namiotach i pod licznymi garkuchniami Traladaran był jeden. Gobliński najazd. Wieści nadchodziły co i rusz od powracających z patroli zwiadowców barona i były coraz gorsze. Forty i zamki na granicy władztwa były odcięte od miasta, niezdolne udzielić mu pomocy, i najpewniej zdane na siebie.
Calvinum desperacko potrzebowało bohaterów, którzy zdolni byliby mu pomóc. Bo przecież wiara w bohaterów była w Traladarze bardzo silna. Halav, Zvirchev i Petra byli podobno bohaterami, w dawno zamierzchłych czasach, jeszcze przed założeniem dawnych królestw i czasów pożogi.
To były złe czasy dla ludzi, ale dobre czasy dla przedsiębiorczych awanturników, gotowych zmierzyć się z własnym przeznaczeniem.

Pierwszą taką okazją mogło być wstąpienie w szeregi żołnierzy Calvinum. Miasto desperacko potrzebowało silnych rąk które mogłyby bronić miasta i jego mieszkańców. Perspektywa służby jednak, pod znanym z surowości Constantinem Kierescu nie nastrajała optymistycznie. Przywykły do tego, aby jego rozkazy były spełniane co do joty, wymagający bezwzględnego posłuszeństwa rycerz mógł i na pewno budził w swoich ludziach zarówno szacunek, jak i strach.
W każdym razie drzwi do zostania żołnierzem przed silnymi i zręcznymi awanturnikami były otwarte.


Kolejną okazją mogłaby być służba Kościołowi Traladary, mającego wielkie wpływy w Kalvinum. Mnisi i klerycy kościoła oferowali złoto i pomoc w realizacji wielu przedsięwzięć, w zamian za drobne jak to określali przysługi. Kapłan, który rozbił swój namiot na podgrodziu, Mikhail Valero, oferował posługę duchową i zapewniał stały kontakt ze świątynią.




Kupcy, będąc klasą społecznie dobrze sytuowaną, acz wciąż niezadowoloną ze swojego statusu, chcąc najpewniej podzielić los ich znacznie bogatszych i wpływowych kolegów, którzy wpuszczeni zostali do miasta, nie zawahałaby się przed niczym, by zdobyć wpływy które mogłyby im to umożliwić. Również i oni potrzebowali pewnych usług, które najpewniej mogli wykonać ludzie z poza jakiegokolwiek układu. Nicolae Antonescu, prężny działacz zgromadzonych wewnątrz ostrokołu handlarzy mógł załatwić wydawałoby się każdą rzecz, za odpowiednią cenę.



Zawsze pozostawała również warstwa, której z wierzchu nigdy nie było widać. Lokalne zakapiory rekrutowały wszelkiej maści rzezimieszków i rębajłów, typów z pod gwiazdy ciemnej i ciemniejszej, pozbawionych skrupułów. Mroczni bogowie również słuchali, i dawali korzyści każdemu, kto zbójecko sięgał po sławę i bogactwo. Osobnik przedstawiający się jako Pan Kocur oczekiwał wpierw próby, o ile znajdzie się śmiałek, który pokonać by go mógł w rzucie nożami do celu.




Zawsze można też było posłuchać plotek i dopomóc zwykłemu ludowi pracującemu. W czasie klęsk jaką niewątpliwie był wrogi najazd gubiono rozmaite rzeczy.
Pewien rycerz na przykład, Stephan, zagubił gdzieś brata, jak i swoje przepiękne koniki, za które oferował okrągłą sumkę, lub udział w zyskach, jeszcze bardziej okrągłych.

Trankwilus Marius, kupiec z Thyatis oferował złoto i wpływy za pomoc w odzyskaniu pewnych dokumentów, zagubionych przez niego w ruinach. I choć zapierał się, że była to jego własność, zawsze jakoś zniżał głos ilekroć lokalna władza w postaci żołnierzy Calvinum przechodziła obok. Suma jednakże którą oferował zdecydowanie zasługiwała na dyskrecję.

Pewna rodzina z Piatra Negra, warownej wioski na północy zagubiła kilkuletnią dziewczynkę w czasue ucieczki z miasta. Chłop imieniem Mirko Vircek ufa, że uda się znaleść małą Lenkę w pobliżu wioski, bo być może wróciła do domu, ukrywając się przed najazdem.

Jak zwykle, w plotkach również tkwiło ziarno prawdy. Opowiadano o jakimś lokalnym bohaterze,Dragosie Śmiałym, który zaginął w ostatnich dniach gdzieś nad rzeką Szuturgą. Nosił on podobno miecz, broń o magicznej mocy, która byłaby niewątpliwie pomocną w tych ciężkich czasach.

Nie milkną też plotki o tajemniczym, brutalnym morderstwie dokonanym na pewnym szlachcicu, Viandru Dimitrescu. Nikt nie zna szczegółów, ale podobno w grę wchodził handel ludźmi na wielką skalę, a to pachniało stryczkiem dla wielu wysoko postawionych osób. Choć najpewniej i tak zawisną jedynie szumowiny, to baron wciąż trzyma nagrodę dla wybitnego umysłu, zdolnego rozwikłać tę kryminalną zagadkę.

Jakkolwiek plotki o nielegalnym szmuglowaniu Szuturgą szlachetnych kamieni przez gnomy z Wysokiego Kowadła wciąż są nie potwierdzone, to faktem jest niezbitym, że z torbami poszło już kilku znaczniejszych jubilerów w Calvinum. Gildia Jubilerów oferuje niezłe pieniądze za zbadanie problemu i najpewniej byłaby zainteresowana w wycięciu perfidnych gnomów z interesów.

Jeśli już o Szuturgę chodzi, to miejscowy "przedsiębiorca rybny", cokolwiek to oznaczało miał pewien naglący problem z sieciami, rwanymi niemalże co noc. Sądząc z ogromnych dziur i spustoszenia widocznego gołym okiem w sieciach reperowanych właśnie przez jego czeladników, cokolwiek je niszczyło, musiało być całkiem duże. Oferta wyszła przypadkiem, kiedy tryton zapragnął zwiedzić sobie rybacką wioskę, być może dla zabicia czasu, a być może w celu ustalenia naprawy łodzi lub chociażby jej właściciela. Łódź właściciela miała, ale okazał się być martwy już od jakiegoś czasu, więc jego chatę dawno już zlicytowano, a łódź która zaginęła gdzieś na Szuturdze uznano za zniszczoną. Awanturnicy byli więc dumnymi posiadaczami...wraku osiadłego na mieliźnie, za którego naprawę miejscowi życzyli sobie okrągłe sto monet. Broń drożała w zastraszającym tempie, i co bardzo zrozumiałe, wszelaka żywność.

Problemów mogła również przysporzyć zauważalna niechęć ludzi do siebie. Gołym okiem było widać, że zwykły, prosty lud nie darzy zaufaniem swoich obrońców. Żołnierze, najczęściej ubrani na styl Thyatis reprezentowali swoich arystokratycznych nuworyszy, przybyszów z obcego cesarstwa, którzy dopiero niedawno legalnie zasiadali na książęcym tronie. Chodziły plotki, że baron jest tylko pionkiem księcia, i figurantem nie wartym szacunku. Prości ludzie, zwykli traladańczycy mieli inne zwyczaje, niż uznawany za zdegenerowane Thyatis. Nie w smak im były ani ich rozrywki, ani ich moda, ani tym bardziej buta którą usprawiedliwiali "niesienie cywilizacji". Traladańczycy byli twardzi, pobożni i przyzwyczajeni do swoich zabobonów. Również od strony religijnej wyczuwało się napięcia. Kiedy na podgrodziu pojawił się przedstawiciel kościoła Thyatis, rubaszny Atticus Warus, Mikhail Valero patrzył na niego czasem jak na morowe powietrze, a czasem jak na krowi placek. Mimo, iż żaden nie uronił do siebie ani słowa, było jasne, że gdyby zostawić ich samych z jakimiś pałkami pod ręką, dyskusja mogłaby być niesłychanie zażarta.
W takiej to atmosferze plotek, nieufności i potrzeb wszelakich zewasząd sygnalizowanych, nasi bohaterowie mogli rozpocząć nowy rozdział swojej przygody, siedząc w namiotach i planując kolejne posunięcie, w celu zdobycia sławy, bogactwa może...nieśmiertelności..
 
Asmodian jest offline