A więc jednak instynkt jej nie mylił, wpadli w zasadzkę. Trzeba było szybko myśleć i jeszcze szybciej działać.
- Gobliny! Gotujcie się! - Krzyknęła gardłowo do pozostałych, unosząc swój wielki topór.
Aż odetchnęła z ulgą, gdy w ostatniej chwili dostrzegła strzałę i odchyliła się, tak, że grot ześlizgnął się jedynie po napierśniku. Bogowie mieli ją chyba w swojej opiece, jednak tej opieki i ich dobroci nie zamierzała nadużywać.
- Worick, spróbuj zlokalizować strzelców! - Krzyknęła komendę do tropiciela. Trzeba się było pozbyć łuczników, bo kolejne strzały mogły narobić im zdecydowanie więcej szkód, niż te wypuszczone przed chwilą.
Sama z okrzykiem bojowym na ustach i toporem gotowym do walki zerwała się w stronę biegnącego z przodu goblina, mając zamiar pozbawić go jak najszybciej życia. Taktyka była prosta - Ferna chciała wyczekać, aż tamten zada cios, uskoczyć przed nim, lub zrobić unik, a potem zaatakować z boku, celując w newralgiczne punkty na ciele zielonego pokurcza. Miała zamiar powtarzać ten manewr, aż ubije przeciwnika, a gdyby udało jej się to zrobić wcześniej, ruszy, by wspomóc walczących towarzyszy. Czuła, jak adrenalina buzuje jej w krwiobiegu - teraz był czas, by po raz kolejny wykorzystać wszystko to, czego nauczył ją przez te wszystkie lata Ragnar.