Setback złapała ranną dziewczynę za ubrania i zaczęła ciągnąć w kierunku wejścia do domu. Jej sylwetka i rannej znikała i pojawiała się żabkując i zygzakując. Tak jakby co dwa kroki skakały w czasie przesuwając się raz bliżej wejścia, a raz dalej wejścia. Po kilku chwilach obie pojawiły się przy Ameli przyprawiając ją o szybszy puls. Leżało przy niej ciał Jean, które się skręcało, wyginało i wierciło. Stojące po kątach blondynki stały bez wyrazu, czasem jedna czy druga drgnęła.
Victor skoncentrował się na wodzie w swoim organizmie, poczuł jak faluje i porusza się pod skórą. Skóra na ciele chłopaka nagle się rozpłynęła, cichy brzęk potwierdził przeczucie, że pociski spadną na ziemie. Ból zniknął z ciała chłopaka, który szybko wstał z ziemi i przyłożył z pięści mężczyźnie w skafandrze. Cios jednak nie wyrządził przeciwnikowi żadnej krzywdy. Ten cofnął się o parę kroków i wystrzelił w wodnego golema, którym stał się Victor. Ostre skalpele uderzyły w klatkę piersiową, woda rozprysła się na boki, a ostrza spadły na ziemię. Takie pociski nie robiły na Victorze wrażenia w tej formie.
Colin kolejnym samochodem wbił się w grupę żołnierzy rozrzucając ich na boki i mocno kiereszując rozrzucając po placu przy fontannie. Zrobione przejście wykorzystał Wolverine biegnąc i tnąc tych co mieli siły wstać po uderzeniu samochodem. Coś w ciemnościach przemknęło nad jego głową.
Rock powyrywał drzwi i krzykami zaszarżował na zbrojną grupę mierzącą w francuskę. Przez chwilę zauważył jak celujący w górę żołnierze wahają się, powoli zaczęli nawet spuszczać lufy, jakby zrezygnowali lub poddali się. Rock rozpędzony wpadł w grupę mężczyzn okładają ich drzwiami i powalając na ziemię. Gdzieś nad nim w górze coś trzasnęło i Ocelia zaczęła krzyczeć spadając w dół. Richard odruchowo odrzucił drzwi i wyciągnął w górę ręce. Dziewczyna prowadzona instynktem wyciągnęła obie ręce w jego kierunku i zamiast wpaść w jego dłonie jak dama w opałach, wykorzystała olbrzyma jak rurę wijąc się i wyginając wokół jego rąk, klatki piersiowej i po nodze lądując w ślizgu na pośladkach między jego nogami.
Przewróceni przeciwnicy złapali na broń i wymierzyli ją w kierunku Richarda i Oceli. Nagle w powietrzu nad głowami mutantów coś zafurkotało. Pojawiła się para barwnych, lekko przezroczystych skrzydeł jak u motyla. Ich ciemnoskóra właścicielka splunęła na mężczyzn w dole. Zielony kwas pokrył broń i skafandry, które zaczęły syczeć i rozpuszczać się. - Jesteście cali? - krzyknęła do dwójki pod osobą.
Setback kończyła przenosić kolejnych rannych na korytarz do Ameli opatrującej ich ranny, gdy nagle cały korytarz zaczął się trząść. Z każdą chwilą co raz mocniej. Ciało Jean zaświeciło się i otoczyło ją różowe, przezroczyste światło. Kobieta obudziła się i wisząc poziomo w powietrzu doprowadziła się do pionu. Przefrunęła przez korytarz na zewnątrz. Pięć blondynek drgnęło budząc się i wszystkie z jękiem przewróciły się na ziemie, były żywe, ale bardzo wyczerpane z sił.
Jean pojawiła się przed domem, wisiała w powietrzu i biło od niej różowe światło. - Wystarczy tego Marz, nie masz najmniejszego pojęcia o astralnym świecie, pozwól, że cię oświecę!
Odciągany przez swojego kompana mężczyzna zaczął drgać, jego ręce i nogi zaczęły gruchotać i wykręcać się.
Włosy Jean stanęły w ogniu, jej loki falowały paląc się. Powietrze wokół niej stało się gorące.
Marz przebudził się z krzykiem na ustach - Ty przeklęta dziwko! Nic to nie da! Przeszczepie sobie wszystkie twoje pieprzone narządy!
- Nie, nie zrobisz tego. - Odpowiedziała Jean, a wokół jej ciała powstały kolumny skwierczącego ognia. Wyciągnęła ręce, a wszyscy żołnierze zostali uniesieni i przyciągnięci przed fontannę. - Nigdy tu nie wrócicie, jeśli jeszcze raz waz zobaczę to unicestwię mrugnięciem oka, a to pomoże wam zrozumieć i utrwalić przekaz.
Mężczyźni zawieszeni w powietrzu zaczęli krzyczeć i wiercić się, gdy posiłek jaki zjedli zaczął wędrować w górę i wychodzić ustami, nosem i uszami. Po chwili zatrzymał i zawisł w powietrzu. Bym po chwili szybko wrócić do brzucha i wyjść dołem.
Jean stała się jednym wielkim żywiołem ognia i wysunęła ręce do przodu. Ciała martwych żołnierzy zostały spopielone w ciągu kilku sekund, a żywi zostali wyrzuceni przez cały plac daleko za bramę, w ślad za nimi powędrował cały sprzęt i samochody, a rozwalona brama ogrodzenia zatrzeszczała prostując się i wracając na miejsce.
Część płomieni z ciała Jean znikła, kobieta zamrugała oczami. - Na co się wszyscy patrzycie?
- Jean, trzęsiesz się. Wszystko w porządku? Ostatnim razem kiedy tak zapłonęłaś to poszczało się całe uniwersum. - Logan dobiegł do Jean przyglądając się jej z troską. - Wszystko w porządku, czuje się świetnie. Pozbyłam się tak wielu negatywnych uczuć związanych ze Scottem. - Jean opadła na ziemię i wygasiła resztki płomieni. Rozejrzała się po pobojowisku i wróciła na korytarz do rannych. - Niech ktoś zawiadomi Hanka, że jest po wszystkim i że jest potrzebny w ambulatorium. Niech ktoś pójdzie po dzieci i studentów ukrytych w Danger Roomie. Kto się zna na udzieleniu pierwszej pomocy niech idzie z zemną. - Jean uniosła delikatnie w powietrze wszystkich rannych i zaczęła ich prowadzić do ambulatorium. - Ci co mają dosyć wrażeń niech się kładą do łóżek, reszta pomoże mi załatać te dziury w ścianach i szybach! Angel słonko bądź tak dobra i rozejrzyj się z wysokości czy nie ma dziur w dachu i czy nikt się nie kręci po okolicy. - Logan wydał polecenia, czarnoskóra dziewczyna ze skrzydłami motyla wzniosła się nad dach i zaczęła rozglądać.
Ostatnio edytowane przez Ranghar : 25-08-2018 o 19:51.
|