|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-08-2018, 19:43 | #91 |
Reputacja: 1 | Setback złapała ranną dziewczynę za ubrania i zaczęła ciągnąć w kierunku wejścia do domu. Jej sylwetka i rannej znikała i pojawiała się żabkując i zygzakując. Tak jakby co dwa kroki skakały w czasie przesuwając się raz bliżej wejścia, a raz dalej wejścia. Po kilku chwilach obie pojawiły się przy Ameli przyprawiając ją o szybszy puls. Leżało przy niej ciał Jean, które się skręcało, wyginało i wierciło. Stojące po kątach blondynki stały bez wyrazu, czasem jedna czy druga drgnęła. Victor skoncentrował się na wodzie w swoim organizmie, poczuł jak faluje i porusza się pod skórą. Skóra na ciele chłopaka nagle się rozpłynęła, cichy brzęk potwierdził przeczucie, że pociski spadną na ziemie. Ból zniknął z ciała chłopaka, który szybko wstał z ziemi i przyłożył z pięści mężczyźnie w skafandrze. Cios jednak nie wyrządził przeciwnikowi żadnej krzywdy. Ten cofnął się o parę kroków i wystrzelił w wodnego golema, którym stał się Victor. Ostre skalpele uderzyły w klatkę piersiową, woda rozprysła się na boki, a ostrza spadły na ziemię. Takie pociski nie robiły na Victorze wrażenia w tej formie. Colin kolejnym samochodem wbił się w grupę żołnierzy rozrzucając ich na boki i mocno kiereszując rozrzucając po placu przy fontannie. Zrobione przejście wykorzystał Wolverine biegnąc i tnąc tych co mieli siły wstać po uderzeniu samochodem. Coś w ciemnościach przemknęło nad jego głową. Rock powyrywał drzwi i krzykami zaszarżował na zbrojną grupę mierzącą w francuskę. Przez chwilę zauważył jak celujący w górę żołnierze wahają się, powoli zaczęli nawet spuszczać lufy, jakby zrezygnowali lub poddali się. Rock rozpędzony wpadł w grupę mężczyzn okładają ich drzwiami i powalając na ziemię. Gdzieś nad nim w górze coś trzasnęło i Ocelia zaczęła krzyczeć spadając w dół. Richard odruchowo odrzucił drzwi i wyciągnął w górę ręce. Dziewczyna prowadzona instynktem wyciągnęła obie ręce w jego kierunku i zamiast wpaść w jego dłonie jak dama w opałach, wykorzystała olbrzyma jak rurę wijąc się i wyginając wokół jego rąk, klatki piersiowej i po nodze lądując w ślizgu na pośladkach między jego nogami. Przewróceni przeciwnicy złapali na broń i wymierzyli ją w kierunku Richarda i Oceli. Nagle w powietrzu nad głowami mutantów coś zafurkotało. Pojawiła się para barwnych, lekko przezroczystych skrzydeł jak u motyla. Ich ciemnoskóra właścicielka splunęła na mężczyzn w dole. Zielony kwas pokrył broń i skafandry, które zaczęły syczeć i rozpuszczać się. - Jesteście cali? - krzyknęła do dwójki pod osobą. Setback kończyła przenosić kolejnych rannych na korytarz do Ameli opatrującej ich ranny, gdy nagle cały korytarz zaczął się trząść. Z każdą chwilą co raz mocniej. Ciało Jean zaświeciło się i otoczyło ją różowe, przezroczyste światło. Kobieta obudziła się i wisząc poziomo w powietrzu doprowadziła się do pionu. Przefrunęła przez korytarz na zewnątrz. Pięć blondynek drgnęło budząc się i wszystkie z jękiem przewróciły się na ziemie, były żywe, ale bardzo wyczerpane z sił. Jean pojawiła się przed domem, wisiała w powietrzu i biło od niej różowe światło. - Wystarczy tego Marz, nie masz najmniejszego pojęcia o astralnym świecie, pozwól, że cię oświecę! Odciągany przez swojego kompana mężczyzna zaczął drgać, jego ręce i nogi zaczęły gruchotać i wykręcać się. Włosy Jean stanęły w ogniu, jej loki falowały paląc się. Powietrze wokół niej stało się gorące. Marz przebudził się z krzykiem na ustach - Ty przeklęta dziwko! Nic to nie da! Przeszczepie sobie wszystkie twoje pieprzone narządy! - Nie, nie zrobisz tego. - Odpowiedziała Jean, a wokół jej ciała powstały kolumny skwierczącego ognia. Wyciągnęła ręce, a wszyscy żołnierze zostali uniesieni i przyciągnięci przed fontannę. - Nigdy tu nie wrócicie, jeśli jeszcze raz waz zobaczę to unicestwię mrugnięciem oka, a to pomoże wam zrozumieć i utrwalić przekaz. Mężczyźni zawieszeni w powietrzu zaczęli krzyczeć i wiercić się, gdy posiłek jaki zjedli zaczął wędrować w górę i wychodzić ustami, nosem i uszami. Po chwili zatrzymał i zawisł w powietrzu. Bym po chwili szybko wrócić do brzucha i wyjść dołem. Jean stała się jednym wielkim żywiołem ognia i wysunęła ręce do przodu. Ciała martwych żołnierzy zostały spopielone w ciągu kilku sekund, a żywi zostali wyrzuceni przez cały plac daleko za bramę, w ślad za nimi powędrował cały sprzęt i samochody, a rozwalona brama ogrodzenia zatrzeszczała prostując się i wracając na miejsce. Część płomieni z ciała Jean znikła, kobieta zamrugała oczami. - Na co się wszyscy patrzycie? - Jean, trzęsiesz się. Wszystko w porządku? Ostatnim razem kiedy tak zapłonęłaś to poszczało się całe uniwersum. - Logan dobiegł do Jean przyglądając się jej z troską. - Wszystko w porządku, czuje się świetnie. Pozbyłam się tak wielu negatywnych uczuć związanych ze Scottem. - Jean opadła na ziemię i wygasiła resztki płomieni. Rozejrzała się po pobojowisku i wróciła na korytarz do rannych. - Niech ktoś zawiadomi Hanka, że jest po wszystkim i że jest potrzebny w ambulatorium. Niech ktoś pójdzie po dzieci i studentów ukrytych w Danger Roomie. Kto się zna na udzieleniu pierwszej pomocy niech idzie z zemną. - Jean uniosła delikatnie w powietrze wszystkich rannych i zaczęła ich prowadzić do ambulatorium. - Ci co mają dosyć wrażeń niech się kładą do łóżek, reszta pomoże mi załatać te dziury w ścianach i szybach! Angel słonko bądź tak dobra i rozejrzyj się z wysokości czy nie ma dziur w dachu i czy nikt się nie kręci po okolicy. - Logan wydał polecenia, czarnoskóra dziewczyna ze skrzydłami motyla wzniosła się nad dach i zaczęła rozglądać. Ostatnio edytowane przez Ranghar : 25-08-2018 o 19:51. |
27-08-2018, 04:58 | #92 |
Reputacja: 1 | Skacząc sobie tak z miejsca na miejsce, Absinthe kurwiła w myślach, przeklinając swoją trudną do opanowania moc. Chciała już być w bezpiecznym miejscu, a przez ten swój mutanci syf, mogła tkwić w jednym punkcie do jutra. „Do przodu, nie do tyłu! Przód jest w tamtą stronę!” pomyślała, by skupić jakoś myśli i wylądować wreszcie tam, gdzie chciała. Po wieloustej poszło gładziej i co ważniejsze, szybciej. |
31-08-2018, 23:00 | #93 |
Reputacja: 1 | - Wow to było zajebistę! - Skomentował akcje francuskiej sexbomby, która użyła go w roli rury do tańczenia - Dzięki, motylku ratujesz nam dupy ze mną wszystko gra! - Odpowiedział latającej kwas plujce olbrzym. Jeżeli to zrobiło na nim wrażenie nikogo nie powinno zdziwić, że na działania Pani Jane zareagował po prostu gapiąc się z otwartą gębą. Gdy już zakończyła pokaz fajerwerków zaczął bić brawo jakby właśnie zobaczył najlepszą magiczną sztuczkę w życiu. - Ale im Szefowa dopierdoliła! Raczej kurwa nie wrócą! - Skomentował, ale patrząc po zmartwionych psorach szybko zamknął mordę, bo zaczął się bać, że Pani Jane zaraz jemu każe zjeść i wysrać własne rzygi. - Ja bym wolał zostać i pomóc Panie Logan ta dziura w ścianie to moja wina, bo za mocno chojraczyłem i jakby nie miła koleżanka Gotka to bym miał złamaną szczękę! Po za tym, nie sądzę żebym mógł zasnąć po tym, co tu się porobiło... - Niebezpieczeństwo minęło adrenalina powoli przestawała buzować w żyłach i Rick poczuł, że skończyła mu się odwaga oraz śmiechowe teksty. Zaczęło do niego dochodzić, co zrobił.... Poczuł, że ogarnia go panika zrobiło mu się zimno a gigantyczne ramiona zaczęły się trząść - Kurwa mać! Przecież zabiłem człowieka jak nic posadzą mnie na krzesło elektryczne przy tym jak nienawidzą mutantów... - Nagle wszystkie emocje, które zepchnął w dół skupiając się na ratowaniu życia własnego i innych powróciły ze zdwojoną siłą. Richard zaczął mamrotać do siebie urywanymi zdaniami - Nie, nie, nie... W stanie Nowy York nie ma kary śmierci. Do tego nie ma ciała. Wkroczyli do naszego domu i ostrzegaliśmy ich a tamten gościu miał siłę równą mojej, więc to była obrona konieczna. Zamknął mnie do jakiegoś więzienia dla super zbirów gdzie zdechnę w izolacji - Tunder był przygłupem, ale jeżeli chodziło o prawo karne to trochę się z nim osłuchał w gangach i poprawczaku. - Cholera ja wiem, że to był śmieć, który zabił wielu mutantów! Który zabiłby mnie bez mrugnięcia okiem! Wiem, że wybrałem ścieżkę wojownika, ale Odyn mi świadkiem, że nie chciałem złamać rozkazów Pani Jane, po prostu nikt mnie tak porządnie nie pierdolną od czasu przebudzenia mocy, więc potraktowałem go jak kozaka a okazał się łamagą... Nie tak chciałem używać swojej pierdolonej mocy! - Mulat nie był pewien czy złości się bardziej na chuja, który był za cienki i umarł czy na własny brak kontroli, który uczynił z niego mordercę? Przypomniał mu się urywek piosenki Eltona Johna: Don't you know I'm still standing better than I ever did Looking like a true survivor, feeling like a little kid Zdziwiło go to, bo nawet nie lubił tych popowych kawałków, szczególnie, że tamten był o rozwalonym związku, ale w tym momencie dziewiętnastoletni Richard nadal stał o własnych siłach wyglądając jak zwycięski wojownik pokryty krwią martwych wrogów. Czuł się jak zagubione przestraszone dziecko i nie wiedział jak ma sobie z tym wszystkim poradzić. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 20-11-2018 o 06:33. |
01-09-2018, 11:57 | #94 |
Reputacja: 1 | Collin wyszedł na otwartą przestrzeń popatrzeć na prawdziwy pokaz mocy jaki zafundowała im wszystkim Jane. Jego kontrola elektryczności wydawała się... nie, ona była jedynie zabawką, niczym zdalnie sterowane samochodziki w porównaniu z prawdziwą mocą rudowłosej mutantki. |
02-09-2018, 18:51 | #95 |
Reputacja: 1 | Koniec walki, ale nie koniec nocy. Amelia dostała wyraźne wytyczne, aby podążać za Jean do ambulatorium. Rainbow znała się na pierwszej pomocy, a dzięki swojej mutacji wzroku, była w tym naprawdę dobra. Jak nikt inny widziała co i gdzie się pacjentowi stało, mogąc doskonale zdiagnozować obrażenia. Wiedziała też co z tym zrobić, a proces dezynfekowania był chyba jej ulubionym zajęciem w ambulatorium... choć nie ulubionym dla pacjentów. Ci co mają dosyć wrażeń niech się kładą do łóżek? Amelia zdecydowanie miała dość wrażeń - i pomyśleć, że jeszcze dwie godziny temu zakradała się do dormitorium chłopaków, właśnie ich szukając... ale wiedziała, że jest teraz potrzebna w opatrywaniu rannych. Przed odejściem spojrzała jeszcze na Adama. Chłopak oczywiście zajął się naprawą potłuczonych szyb. Jego mutacja pozwalała mu manipulować szkłem, w nieomal magiczny sposób, lepiej i bezpieczniej niż najznamienitszy hutnik. Oczywiście posłał jej szczery uśmiech, który szczerze odwzajemniła. Ruszyli w stronę ambulatorium. Wyglądało na to, że dziewczyna zarwie kolejną noc, ale tym się nie przejmowała. Odeśpi w ciągu dnia, bo po tych wydarzeniach na pewno odwołają jutrzejsze lekcje... No, powinni. Przynajmniej dla tych, którzy zostali... Cokolwiek będzie jutro, Amelia miała zamiar pomóc rannym. To było konieczne i ważne, jej koledzy i koleżanki potrzebowali pomocy medycznej, więc ją otrzymają. A takie pierdoły jak lekcje nie miały w tych okolicznościach żadnego znaczenia. |
06-09-2018, 08:19 | #96 |
Reputacja: 1 | - Pójdę do Danger Room'u - zaproponował Victor wracając do swojej zwykłej formy - Lepiej, żeby wypuściła ich ta sama osoba, przynajmniej uniknie się pytań "czy ktoś umarł?" Chłopak udał się do budynku rozglądając się i oceniając zniszczenia i szkody jakie wyrządził wieczorny atak. Wiedział, że do porządków będzie potrzebna pomoc osób które czekały w ukryciu i miał nadzieję, że większość z nich chętnie weźmie się do pracy. Sprawnie dezaktywował protokół schronu i drzwi Danger Room'u otworzyły się. Wszyscy znajdujący się w środku zwrócili się ku Victorowi. - Sytuacja zażegnana - powiedział lekko wymuszonym uśmiechem. - Chciałbym prosić osoby młodsze, i te których zaistniała sytuacja wymęczyła o udanie się do pokoi na odpoczynek. Natomiast tych z was, którzy mają jeszcze siły i chcą pomóc, prosiłbym ze mną. Słychać było różne szmery, młodsi pytali z zaciekawieniem co się stało, parę osób próbowało zapytać czy nikt nie ucierpiał ale Victor nie miał wiele sił by odpowiadać na to. Najlepiej będzie jak sami się przekonają gdy dotrą na miejsce. Miał nadzieję, że znajdzie się wśród tych wszystkich osób grupka chętna do pomocy przy sprzątaniu. |
06-09-2018, 20:51 | #97 |
Reputacja: 1 | Za plecami Richarda odezwał się nagle ponury głosik o brytyjskim akcencie, jakby recytujący wersy. Virgo stąpała po ziemi z taką lekkością, że była w stanie poruszać się niemal bezszelestnie. |
06-09-2018, 22:19 | #98 |
Reputacja: 1 | Wiersz wytrącił Richarda z jego zapętlonych katastroficznych myśli. Odwrócił się do dziewczyny i z niepewnym uśmiechem odpowiedział - Podoba mi się ten wiersz dodać do tego jakąś epicką solówkę na skrzypcach z gitarką w tle i przebój jak ta lala - Słychać było, że jest wdzięczny za okazane zainteresowanie. - Brzmi bardzo fajnie, ale nie wszystkie słowa rozumiem... Bo wiesz ja nie chodziłem tak do normalnej szkoły dopiero w bidulu nauczyłem się czytać i tak nie za dobrze mi idzie ... - Powiedział wyraźnie zawstydzony swoją głupotą - Ale lubię wiersze i słuchać książek ostatnio przesłuchałem kawałek Wielkiego Gatsbiego podobał mi się też ten musical o więźniu co ukradł chleb i miał numer 24601 - Dodał jakby próbując się usprawiedliwić. - Ten Poe miał racje życie jest chujowe i nie mamy kontroli nad większością tego co się dzieje ale mam nadzieje że chociaż zdechnąć uda mi się na własnych warunkach w zajebistej walce dzięki czemu dostanę się do Wahali - Westchnął smętnie. - Słuchaj mam taką prośbę czy jeżeli zdechnę a z mojego ciała coś zostanie to będziecie mogli wsadzić moje resztki na łódź i podpalić? Wikingowie podobno tak robili a miałbym, chociaż pewność, że żadne Hieny nie będą moich zwłok wykorzystywać żeby krzywdzić innych. Fajnie by było jakbyście mogli wsadzić do tej łódki moją kurtkę to pamiątka po moim starym i chyba jedyna cenna rzecz, jaką mam na tym świecie - Poprosił. - Dziękuję za to wcześniejsze uratowanie mojej mordy i.... Dziękuję za ten wiersz. - Wydukał niepewnie chłopak wyraźnie nieprzyzwyczajony do okazywania słabości oraz odsłaniania własnych emocji. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 06-09-2018 o 22:22. |
15-09-2018, 12:36 | #99 |
Reputacja: 1 | Ocelia, oszołomiona, pozbierała się z ziemi. - Dzięki - rzuciła odruchowo w przestrzeń, w sumie nie wiadomo, czy do Richarda, czy do ciemnoskórej, czy ot tak, po prostu. Rozejrzała się nieco nieprzytomnym wzrokiem dookoła. Potem przesunęła dłonią po nodze i przyjrzała się ubrudzonym krwią palcom. - Będę szła - wykonała nieokreślony ruch dłonią, pokazując gdzieś na lewo od budynku szkoły. - Jeszcze raz dziękuję. Do miłego. Odszla we wskazanym wcześniej kierunku. Mniej więcej w tym kierunku,w każdym razie.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
23-09-2018, 17:36 | #100 |
Reputacja: 1 | Dzięki pomocy uzdolnionych dzieci, które sprowadził Victor z Danger Roomu i kilku starszym studentom, w tym Adamowi udało się doprowadzić dom do porządku w ciągu godziny. Przynajmniej na tyle, aby wiatr i woda nie hulały w domu. Jean wraz z Beastem i Rainbow zajęli się rannymi. Dzięki pomocy kolorowo włosej kobiety udało się precyzyjnie zdiagnozować rany i uniknąć większych obrażeń przy wyjmowaniu ostrych blaszanych pocisków przypominających ostrza skalpeli. Pomocna okazała się również kosmiczna technologia Shi'ar, którą X-Men mieli na swoim wyposażeniu jako jedni z nielicznych, jeśli nie jedyni na Ziemi. Logan zaopiekował się bardziej dorosłymi studentami w jedyny sposób w jaki umiał, rozdał kilka sześciopaków piwa i wygłosił parę mów jak bardzo jest aktualnie walnięty ten świat. Inni odkryli, że muszą odreagować to wydarzenie zostając w samotności na przemyśleniach. Jean odnalazła roztrzęsioną Ocelię i sprowadziła z powrotem do szkoły, spędzając z nią wieczór przy kominku pocieszała i dokończyła tłumaczyć jak ważne jest okiełznanie przez francuskę jej zdolności, aby nigdy więcej nie musiała przeżywać takiej konfrontacji i emocji. Jeszcze kolejni ruszyli do Danger Roomu wyżyć swoją frustracje i zapomnieć o strachu, dopiero solidne wycieńczenie pozwoliło im zmrużyć oko. Jean Grey spędziła noc na przeszukiwaniu Cerebrem całego kraju w poszukiwaniu fal mózgowych Cyclopsa, White Queen i Profesora X. Wolverine wyruszył przed siebie na motocyklu tropiąc byłych zamachowców w nadziei, że doprowadzą go do kryjówki. Tymczasem nastał ranek i o dziwo zajęcia nie zostały odwołane, przynajmniej nie te dla studentów starających się zostać nowymi X-Men i ich gości. Głos Beasta rozległ się przez głośniki wzywając uczniów na boisko szkolne. Na zewnątrz czekał Beast z urządzeniami przykrytymi płótnem. Powoli zebrała się ekipa studentów, w której zabrakło Benjamina i Michała. Dominic wyglądał na trochę zagubionego, nie nawiązywał z nikim kontaktu wzrokowego. Wśród studentów zjawiła się także Angel wpisana do klasy przez Logana. - Witajcie moi drodzy! - Odezwał się Beast - Zaczynamy dzisiejsze zajęcia od lekcji latania! Nagły podmuch wiatru uderzył zgromadzonych w twarze. Z nieba sfrunął błękitno skóry mężczyzna z potężnymi opierzonymi skrzydłami. - Jestem Archangel, nauczę was dzisiaj latać. - Mężczyzna wskazał na stos odkrytych podmuchem wiatru urządzeń. - To są plecaki odrzutowe skonstruowane przez Beasta. Nie mogą się równać z prawdziwymi skrzydłami, ale w kluczowym momencie mogą dać nam przewagę liczebną z powietrza. - Niech każdy kto nie potrafi latać o własnych siłach nałoży plecak. Obok znajdziecie stos gogli i komunikatory. Za kilka minut zaczynamy lekcję! - Beast zatarł ręce obserwując entuzjazm na twarzach większości uczniów. Ostatnio edytowane przez Ranghar : 23-09-2018 o 17:40. |