- Dobrze więc. Zostało postanowione. - staruszek wstał ze swojego miejsca i popatrzył jeszcze raz na grupę śmiałków, którzy mieli mu pomóc. - Wybierzcie sobie pokoje i udajcie się na spoczynek. Ja też idę spać, bo co tak będę siedział. Jak się pojawią te dziwadła oczywiście że się schowam. - Fritz rzucił wam ostatnie spojrzenie i udał sie do swojej izby.
Wy również udaliście się na spoczynek. Orrin i Amman do izb na parterze, gdyż te dawały wam możliwość najszybszej reakcji w razie zagrożenia. Młoda dziewczyna i Varius udali się na piętro. Varius wybrał pierwszy pokój przy schodach, zaś Naiseria wybrała jeden z lepiej wyposażonych pokoi.
Noc mijała bardzo spokojnie. Sen przyszedł szybko i był ukojeniem po trudach podróży. Silwilin trzymając wartę medytował. W pewnym momencie wpadł na pomysł, by rozejrzeć się dookołą tawerny. Gdy obchodził budynek poraz drugi natknął się na ślady stóp. Wyglądem przypominały one malutkie, strasznie wychudzone ludzkie stopy. Ślad prowadził w krzaki, w nich też niknął. Jedyną pozostałością po wizycie dziwadeł był kawałek materiału zaczepiony na jednej z gałązek krzaka. Silwilin wziął go ze sobą i wrócił do karczmy. - Pobudka. Chyba mieliśmy wizytę. - zawołał głośno.
__________________ Szczęścia w mrokach... |