Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2018, 11:12   #34
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słońce już dawno zaszło, kiedy ruszyliście w dół zbocza, próbując znaleźć jakiś trakt prowadzący do Calvinum, miasta o którym opowiadały znalezione dzieci. Dziewczynka zdołała się obudzić, a po zaspokojeniu głodu udało się z niej wydobyć, że nazywa się Marika i jest młodsza od chłopaka o jakieś dwa lata. Brudne i zabiedzone wydarzeniami dzieci nie były na tyle rozmowne, ani na tyle obeznane z okolicznym terenem, by mogły posłużyć jako przewodnicy. Kolumny dymu, widoczne na horyzoncie w dzień, w nocy przemieniły się w łuny płomienia, widoczne ze stoku. Widok był przepiękny, i przygnębiający zarazem, bo każda łuna oznaczała dziesiątki, jeśli nie setki ludzkich tragedii. Weszliście w dziki las, szukając najszybszej drogi... było ciemno i cicho. Do czasu.

Po kilku milach przedzierania się przez leśne chaszcze wyczulone na hałas uszy elfów usłyszały dźwięk alarmowego dzwonu. Po chwili zaś krzaki ustąpiły widoku, odkrywając przed awanturnikami ogromną polanę, pokrytą połaciami pól, przetykaną niewielkimi, drewnianymi płotkami. Stali nieopodal bitego traktu, prowadzącego do ufortyfikowanej wsi, z której dobiegał dźwięk dzwonu. Trakt wchodził do wioski dużą bramą, nad którą czuwały dwie drewniane wieże. Most zwodzony, który zazwyczaj powinien być zamknięty o tej porze był otwarty na oścież. Duży nasyp ziemny i kolejny most drewniany prowadził do dużego nasypu ziemnego, na którym stała kamienna wieża. W świetle księżyca widać było, że jedna część wieży jest zawalona. Z osady zaś, gdzieniegdzie unosiły się kłęby dymu.
- Nasz dom... - powiedziała cicho Marika.

Daivyn spojrzał na Aurorę. Nie bardzo rozumiał, jakim cudem idąc na południe trafili do wioski, o której mówił Dumitru, i która leżała na zachodzie.
- Piata Negra? - upewnił się.
- Tak, to nasza wieś... Co tu się stało? - chłopak patrzył przerażony na ruinę wieży na wzgórzu i dymy unoszące się nad wioską.
Aurora spojrzała na elfa z tak samo zdziwioną miną jak on. Nie rozumiała jak to możliwe, że pobłądzili, przecież nigdy w życiu jeszcze nie zgubiła się w lesie! Przeniosła wzrok na wioskę.
- Nic dobrego… - odparła cicho. Ten widok przypominał jej widok jej wioski, gdy wróciła z kilkudniowej wyprawy po zioła.
- Musieliśmy pomylić kierunki. Zaglądamy do tej wioski czy próbujemy wrócić do obozu i odbić w dobrą stronę? - spytała aasimarka.
- Ani jedno, ani drugie - odpowiedział Daivyn. - Obracamy się na pięcie i idziemy w tamtą stronę. - Pokazał kierunek, w którym powinno się znajdować Calvinum. - W wiosce, a raczej w tym, co z niej zostało, mogą być gobliny. Nie powinniśmy ryzykować życia dzieci.
- Wybacz mi zwątpienie, ale czy tym razem jesteś pewien drogi? Wolałabym nie błądzić jeszcze bardziej
- stwierdziła kapłanka.
- Bardziej zabłądzić nie można - odparł z kwaśną nieco miną. - Widzisz trakt? Jeśli ruszymy równolegle do niego, to raczej nie zabłądzimy. Chyba że chcesz poczekać do świtu i potem dopiero ruszyć w dalszą drogę.
- Gdybym chciała czekać, nie mówiłabym wam o tym po kilku milach marszu. Myślicie że to jacyś sprytni zbóje czy gobliny biły w dzwon? A może naprawdę ktoś potrzebuje pomocy?

Daivyn nie odpowiedział, tylko spojrzał na Aurorę i Keeka, ciekaw, co ta dwójka powie na temat przeprowadzenia zwiadu. Był pewien, że mają w pamięci ostatnią tego typu akcję.
- Nawet jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to biorąc pod uwagę, że wioski nie zaatakowała pewnie grupka licząca pięć-dziesięć osób, raczej im nie pomożemy - odparła Aurora. - Nie damy raczej rady odeprzeć najazdu w czwórkę. Już i tak jedną osobę straciliśmy - dodała nawiązując do śmierci Kargara.
- Ja bym sądził, że to raczej pułapka - powiedział Daivyn, usiłując wypatrzyć ciała napastników lub obrońców. - Takie dzwonienie to zapraszanie napastników, by wrócili i dokończyli robotę.
Elf nie widział ani obrońców, ani też napastników. W pobliżu traktu i wejścia do wioski nie było żadnych śladów walki, ani leżących ciał.
- Też tak sądzę, myślę, że dla bezpieczeństwa dzieci, powinniśmy je zabrać daleko od tego miejsca… Patrząc na ten dym, nie sądzę by ktoś się uchował - stwierdziła Aurora, ściszając głos na ostatnim zdaniu, tak by dzieci jej nie usłyszały.
- Pozostaje mieć nadzieję, że cokolwiek ich opadło, nie wie o naszej obecności. Nadnaturalnym bytom raczej nie uciekniemy… Skąd pomysł o ataku, Auroro? Widzisz coś, czego ja nie widzę? - spytała kapłanka.
- No nie wiem, choćby stąd, że wieża jest zawalona? No i kłęby dymu… - odparła elfka. - Sądząc po reakcji dzieci, to jak ostatnio tu były, to wieża jeszcze stała.
- Nie ma ciał, krwi, bruzd w ziemi, zapachu prochu… Niczego. Mowy nie ma aby to był najazd…
- westchnęła ciężko kapłanka. - Możesz mi zaufać w tej kwestii. Trzęsienie ziemi? Może. Sprawka tego światła? Też możliwe. Podobnie jak pożar i te sprawy. Ale nie napaść.
“Przy twoim narwaniu i fanatycznej potrzebie spełniania woli swego boga, nie do końca byłabym pewna w kwestii zaufania”, pomyślała druidka, powstrzymując się jednak od komentarza.
- Trzęsienie ziemi? Wieża runęła i to wszystko? - Daivyn pokręcił głową. - Cokolwiek się stało, to powinni zamknąć bramy i podnieść most. Głupi nie są, wiedzą, że w okolicy grasują gobliny. Jeśli tego nie zrobili to znaczy, że nie ma kto.
- Cokolwiek się tam wydarzyło, pewnie nie było niczym dobrym. A nie po to ratowaliśmy te dzieci, żeby pakować je w kolejne niebezpieczeństwa
- powiedziała Aurora. - Już ci kilka razy mówiłam, że całego świata nie uratujesz, a jeżeli już postanowiliśmy pomóc tym dzieciom, to naszym priorytetem powinno być ich bezpieczeństwo, Alladien.
- Wiem. Mówię tylko, że to nie napaść jak dla mnie i pytałam, czy widzisz coś więcej niż ja. Gobliny czy orki na ten przykład. Na razie ustalmy, że Diabeł ich wszystkich porwał, bo mu wieża za wysoka była i że wynosić się trzeba. To bez znaczenia, jeśli i tak tam nie chcemy wejść.
- Możemy zostać tutaj. Moglibyście sprawdzić, czy ktoś z sąsiadów jeszcze jest w środku
- cicho zaproponował chłopak. - Ukryjemy się w tych krzakach - wskazał gęste chaszcze nieopodal.
- Dobrze, ale macie się stąd nie ruszać, dopóki po was nie wrócimy - powiedziała Aurora dość stanowczym głosem. Po czym spojrzała po reszcie towarzyszy.
- Czyli skoro nie musimy ich tam brać ze sobą, to rozumiem, że idziemy? - spytała.
- Niech Ixion będzie was pilnował od wszelkiej krzywdy, jaka może was spotkać - rzekła kapłanka. “Tak jak nas w jaskini? To może od razu je zabij”, pomyślała druidka.- Może powinnam tu zostać? Mnie w tej zbroi będzie słychać po drugiej stronie kontynentu - dodała.
- Najwyżej poczekasz na nas w pobliżu traktu - powiedział Daivyn. - Ten dzwon robi tyle hałasu, że zdołasz podejść niepostrzeżenie. A może się okazać, że będziesz nam potrzebna. Wtedy lepiej by było, gdybyś była niedaleko.
- Myślisz, że to zadziała?
- blondynka spojrzała na elfa pytająco.
- Wolałbym, żeby żadna pomoc nie była potrzebna. Ale tak, w razie konieczności z pewnością zadziała.
Gadzie oczy Keeka uważnie przyglądały się okolicy, ale oprócz opuszczonego mostu i zamieszania w środku grodu nic nie odstawało od normy. Kobold rzekł po chwili:
- Przy tym zamieszaniu dzieci będą tu bezpieczne. O ile nie ruszą się z tych krzaków na krok. Trzymaj się po prostu jakieś trzydzieści stóp za nami.
- Dobrze więc. I ja z wami pójdę. Zostawię tu chociaż plecak… Oby mój pan pomógł mi nie brzęczeć przez całą drogę
- odparła Alladien, mimowolnie obejmując się przez chwilę.
 
Kerm jest offline