Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2018, 11:26   #117
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Helena skinęła głową i pociągnęła się do pozycji siedzącej, opierając się o drzewo. Wyciągnęła z plecaka bukłak i zwilżyła wyschnięte usta, pytająco spoglądając na Shee’rę i Elely.
- Dowiedzieliśmy się, że koboldy podzieliły się na dwie frakcje. Mniejszą, chcącą atakować Ostoję, której przewodzi niejaki Qor, czy jakoś tak, i większą pod rządami Kirkrima - zaczęła jej po chwili tłumaczyć Elely. - Według tego co zrozumiał Torin to kilka koboldów zaginęło, a ich łowcy znaleźli ślady butów, dużych i małych. Może to świadczyć o tym, że rzeczywiście ktoś sprowokował ich, a Qor pod pozorem wizji wskazał winnych w mieszkańcach Ostoi.
Niziołka odczekała chwilę, aż kobieta przyswoi sobie nowe informacje, po czym kontynuowała.
- Chwilę przed tym, jak się obudziłaś zaczęliśmy rozważać podzielenie na dwie grupy. Jedna miałaby przypilnować jeńców, a druga wyruszyć do klanu koboldów i dotrzeć do Krikrima - rzekła Elely wskazując najpierw na związane koboldy, a następnie na pozostałych członków drużyny. - Co o tym sądzisz?
- My
- Ivor spojrzał na pozostałą dwójkę obdarowaną kamieniami - zdaje się nie powinniśmy się rozdzielać. Więc albo powinniśmy całą trójką zostać tutaj, albo wszyscy iść porozmawiać z koboldami. Jestem za tym drugim wariantem.
- Musimy pamiętać, że ktoś, kto zna się na zajmowaniu rannymi musi zostać z koboldami
- Elely spojrzała na Helenę i Torina.
- A nie lepiej ich podleczyć - nawet kosztem utraty dnia drogi - i zabrać ze sobą? Zważywszy na to jaki dostaliśmy łomot rozdzielanie się nie wydaje mi się dobrym pomysłem - odparła kapłanka.
- Torin nie jest chętny by ich leczyć - rzekła Elely, a w jej głosie słychać było, że nie pochwala postawy krasnoluda. - Czy może coś się w tej kwestii zmieniło, Torinie?
- Nawet wyleczeni są zbyt dużym ryzykiem, żeby zabierać ich ze sobą
- pokręcił głową Xhapion. - Dodatkowo nie utwierdzi to naszych rzekomych pokojowych zamiarów
- Nie możemy wlec ze sobą dziewiątki jeńców
- powiedział Ivor.
- No jak uważacie… - skapitulowała Helena. Wyglądało, że wszystko zostało już ustalone, więc nie było sensu awanturować się po fakcie. - Mogę zostać z nimi w takim razie… - rzekła niezbyt chętnie. Co prawda według niej Torin ze swoimi uprzedzeniami nie nadawał się na dyplomatę, ale znał koboldzi, co było na dłuższą metę pewniejsze niż rzucanie raz po raz zaklęcia rozumienia języków. No i także mógł wesprzeć drużynę leczeniem. - To kto jeszcze zostaje?
- Myślę, że ja
- zgłosiła się Elely. - Dalszej drogi i tak już praktycznie nie znam, a moja obecność może sprowokować tego całego Qora.
- Myślę, że to dobry podział
- pokiwała głową Shee’ra
Wyglądało na to, że wszystko ustalone. Helena spojrzała na położenie słońca, a potem na trójcę od kamieni.
- Ruszacie jeszcze dziś, czy chcecie odnowić łaski i czary? My zostajemy tutaj, czy cofniemy się w stronę wioski by znaleźć dogodniejsze miejsce, lepsze do ewentualnej obrony? - Ostatnie pytanie skierowała do zostających z nią osób.
Torin pokręcił głową.
- To wszystko taktyka. Walka z wrogimi koboldami osłabiła nasze siły. Wielu z nas jeszcze nie jest w pełni sił. Każde odwołanie się do mocy leczniczej Moradina zmniejsza zasób mocy ofensywnych i ochronnych jakimi dysponuję przeciwko naszym wrogom. Jeśli wszyscy wracamy do Ostoi z jeńcami, jestem gotów niektórych z nich, tych w gorszej kondycji podleczyć. Jeśli czekamy dzień by odzyskać nasz moce, również mogę ich podleczyć, lecz zawsze w pierwszej kolejności wyleczę naszych do pełnego zdrowia. Jeśli mamy wyruszyć już teraz do legowiska koboldów, bez odnawiania naszych mocy, nie zmarnuję ni krztyny ofiarowanej mi przez Moradina mocy, na naszych wrogów. Zostali przez mnie opatrzeni, niech się leczą siłami natury. Lepiej mieć osłabionych jeńców niż w pełni sił.
- Dobrze opatrzeni powinni szybko odzyskać siły
- pocieszyła Helena niziołę, w duchu zgadzając się z logiką Torina. Dziewięciu jeńców w pełni sił na trzech strażników - czy raczej strażniczki - mogło nie skończyć się dobrze gdyby koboldy wpadły na pomysł by próbować ucieczki.
- Zatem jeszcze jedna wspólna noc? - zapytała Elely, wodząc wzrokiem po wszystkich.
- Preferowałbym wyruszyć natychmiast nie dając uciekinierom szans na przygotowanie kolejnych niespodzianek - naciskał czarodziej
- Zmiana miejsca obozu jest sensowna. Jest gdzieś to inne miejsce nadające się na obóz? - Torin zapytał niziołkę. - Podział drużyny jest problematyczny. Wątpię czy w cztery osoby damy radę, liczę tu naszą przewodniczkę, odeprzeć jakiś atak biorąc pod uwagę, iż zużyliśmy już część czarów i darów boskich na walkę. Nie jestem też pewny czy trzy osoby dotrą do Ostoi z jeńcami. Wolę zmitrężyć czas niż dzielić drużynę. Pamiętajcie też o truciźnie koboldów. Już na początku wyeliminowała dwóch członków naszej drużyny.
- Mości krasnoludzie, wyruszamy jako delegacja pokojowa nie oddział bojowy - skwitował te słowa z lekkim uśmiechem Xhapion. - Pozostawienie jeńców w Ostoi nie ułatwi naszej misji. Musimy pokazać dobrą wolę, jeżeli mamy uniknąć wojny
- Misja pokojowa prowadząca jeńców? Nie tak prowadzi się negocjacje. Mając jeńców dajemy oręż wrogom Kirkrima. Zakładając, iż dotrzemy do niego, a nie popleczników Qoora. Czy też nadal optujesz mości czarodzieju za podziałem drużyny. Pamiętaj jednak cały czas o jeńcach dziewięciu na trzy osoby eskorty. W dodatku mogą podjąć próbę odbicia wleczących się jeńców. Bo gdyby nawet mieliśmy baty, wątpię czy nasze towarzyszki zdecydowałyby się na chłostanie jeńców w celu zmuszenia do szybszego marszu. - Torin pokręcił głową.
- Owszem, Torinie, cały czas jestem za podziałem drużyny. Co prawda uważam, że Ty, ja oraz Ivor wystarczą na taką wyprawę, to rozumiem wątpliowści co do rozdzielania się z powodu dziwnej przypadłości, która nas dotknęła/ - wskazał na wtopiony w jego ciało kryształ.
W międzyczasie Elely zastanowiła się, czy gdzieś w pobliżu było jakieś miejsce dobre na obóz. Umysł jej nie mąciły już tak mocno lęki z wizji, a światło słońca rozbudzało wspomnienia.
- Jeżeli się nie mylę, to jakieś dwie, trzy godziny marszu, mniej więcej na północny zachód patrząc z tego miejsca, powinny rosnąć pochylone o siebie drzewa. Przed laty wichura o mało co ich nie złamała, ale przetrwały, a ich pnie układają się tak, że tworzą dobrą osłonę od wiatru oraz deszczu. Kilka razy zdarzyło się, że ci, którzy wybierali się handlować z koboldami właśnie tam się zatrzymywali.
Helena skinęła głową. Brzmiało dobrze.
Druidka również była zadowolona z propozycji Elely.
- Musimy odpocząć, fizycznie i duchowo. Kto wie czego możemy oczekiwać po drodze. Tym razem jednak proponuję wystawić warty - dodała. - Ja mogę z Nazirem wziąć pierwszą.
- Wolałabym ostatnią jeśli pozwolicie. Nie czuje się jeszcze w pełni sił
- kapłanka uśmiechnęła się przepraszająco.
- To ja wezmę drugą - zaproponował Ivor, który ideę wart popierał, a kolejność była mu obojętna.
- To trzecia dla mnie - rzuciła Astine, po czym zwróciła się do Heleny. - Tyle nas tu jest, że jeśli chcesz, nie będziesz nawet musiała iść na wartę.
- Może warto by zrobić zazębiające się warty? - Ivor wysunął kolejną propozycję. - Dwie osoby na warcie to lepsze, niż jedna.
- Słuszna uwaga
- zgodziła się kapłanka. Po tym jak trucizna nieoczekiwanie zwaliła ją z nóg wolała nie ryzykować, że znów padnie będąc sama.
- Proponowałbym dwuosobowe warty. Pojedynczego wartownika za łatwo wyeliminować. Wybrałbym wtedy ranną wartę, czyli czas gdy najpewniejszy jest atak. - Torin pogładził się po warkoczykach zawiązanych na brodzie.
- Obozujemy tutaj, czy pod tamtymi drzewami? - Elely chciała usłyszeć już jakieś konkrety.
- Tam gdzie powiedziałaś. Brzmi dużo lepiej niż to miejsce - odparła Helena.
Niziołka skinęła głową.
 
Kerm jest offline