- Sierżancie. - Odezwał się Thorvaldsson. - Mam w skrzynce tylko jeden ładunek dużej mocy i, o ile pamiętam, Bert podobnie. Jeśli zużyjemy choćby jeden tutaj, to kto zagwarantuje, że tylko jeden ładunek wystarczy, żeby zablokować przełęcz? - A jeśli do wysadzenia koszar mamy użyć ładunków mniejszej mocy, to zużyjemy właściwie je wszystkie i to bez pewności, że Graniczni zginą. I znowu pojawia się pytanie - kto zagwarantuje, że do zablokowania przełęczy wystarczą dwa wstrząsacze i nie będzie trzeba użyć kilku rozbijaczy do eksplozji kierunkowej? [/i]- zapytał.
- Skoro możemy odejść bez walki to po co ryzykować atak? - Kontynuował. - Przecież i tak wyślą pościg. Tyle, że po zamachu na Parszywca oddział pościgowy będzie znacznie większy. A do tego przecież pewnym jest, że jesteśmy cały czas obserwowani. Jak zamierzacie niepostrzeżenie umieścić ładunki, a później je zdetonować? To jest zły pomysł. - Zakończył.
Detlef wiedział, że jak sierżant się uprze, to i tak dopnie swego. Najbardziej irytowała go beztroska przełożonego w temacie ryzykowania życia podwładnych i powodzenia zadania, które mieli do wykonania na przełęczy.