Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2018, 20:07   #175
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

“Pod kruczym skrzydłem” było całkiem przyjemną tawerną, przynajmniej w mniemaniu Zielonego smoka, który urobiony po pachy, zmęczony, zrezygnowany i głodny, wpadł, by coś przekąsić i poczekać na tancerkę. Jak się jednak okazało, ona już na niego czekała, zajadając się jakąś wodnistą polewką z kupą krabich nóżek i zieleniny.
Zamówiwszy więc przy barze to samo co ona (i to dosłownie, bo tymi oto słowy: “poproszę to co je ta kobieta”) podszedł z kwaśną miną do wolnego miejsca obok Dholianki i klapnął ciężko, czekając na strawę.
Nie odezwał się, ale i Chaaya nie kwapiła się do rozmowy. Oboje byli głodni i woleli skupić się na zadowoleniu własnych żołądków.

Pierwszy zjawił się Axamander, który od razu zauważył tawaif i jej brata. Choć zdawało się, że to bardkę… zauważył jakoś tak bardziej. Głównie dzięki jej strojowi i temu co on sugerował.
Rogacz podszedł do obojga i zapytał. - To można się dosiąść?
- A ty co tu robisz? - spytała bez ogródek z jakiegoś powodu chmurna i podejrzliwa złotoskóra, lecz zanim przybysz zdążył coś odpowiedzieć, na ratunek przyszedł mu albinos.
- Zaprosiłaś go…
- Zaprosiłam? - zdziwiła się kurtyzana, oglądając na “braciszka” jakby go pierwszy raz w życiu zobaczyła.
- Tak… wczoraj. Mówiłaś, że chcesz się z nim spotkać, ale nie masz kiedy, otóż masz… teraz. Siadaj… miło mi cię poznać, nazywam się Neron i jestem krewnym tej małej żmii - burknął znad talerza gad, ignorując mrożące krew w żyłach spojrzenie oburzonej “przepióreczki”.
~ Zabije cię. ~ Kamala odgroziła się gniewnie, wprost do jego jaźni, tak by nie mógł się wymigać “niedosłyszeniem”, lecz sądząc po minie, wcale się tym nie przejął.
- Nie zajmę wam dużo czasu. Mam propozycję. Dobrze płatna, dyskretna robótka. Tak dyskretna, że tu za wiele powiedzieć nie mogę - wyjaśnił szybko mieszaniec.
- Aćha… siadaj, porozmawiajmy… nie musisz się śpieszyć, skoro już tu jesteś, spróbuj zignorować obecność tego białego powroza i podyskutujmy na temat tej “dyskretnej” roboty… - Sundari szybko odzyskała rezon i uśmiechając się jak wredna lisiczka, którą była, przysunęła wolne krzesło bardzo blisko siebie.
- Durna kwoka… - mruknął pod nosem białowłosy, garbiąc się nad swoją miseczką.
- No… to komu mam się dobrać do spodni..? - zaszczebiotała słodko ślicznotka.
- Mnie na przykład - odparł żartobliwie Axamander. - Ciasne są bardzo, ostatnio.
Po czym dodał już o wiele poważniej.
- Akurat jego obecność mi nie przeszkadza. Bardziej reszty uszu dookoła nas. Moja obecna klientka jest mocno przewrażliwiona w tej materii. Musi nawet osobiście zatwierdzić skład osobowy drużyny i do tego jest cholernie wybredna.
Przy słowach “moja obecna klientka” rodzeństwo wymieniło się dwuznacznymi spojrzeniami, uśmiechając się jak dwa paskudne chochliki.
- Mogę spytać… dlaczego wziąłeś mnie pod uwagę? Podobno nie pracujemy w tej samej lidze… czy mam rozumieć, że tym razem postanowiłeś pobrudzić sobie rączki? - zagaiła Chaaya, a Nero parsknął śmiechem.
- Pewnie to tobie każde odwalić całę robotę, a sam później zaliczy… sukces.
- Ciekawe czy podwójny - stwierdziła kontemplacyjnie dziewczyna, ściągając usta w dzióbek i przyglądając się rogatemu mężczyźnie.
- Wziąłem pod uwagę, bo pracowałaś już dla niej i okazałaś się kompetentna. Ty, twój chłopak i brat - wyjaśnił spokojnie diablik. - Ona ma bardzo ograniczone zaufanie do wielu miejscowych, zwłaszcza tych którzy pracowali dla konkurencji. To też twoja zaleta. Jesteś z zewnątrz.
- M-m… nie, nie… nie… idę stąd. - Białoskóry pokręcił stanowczo głową, odsuwając od siebie niedokończony posiłek i wyraźnie szykując się do odejścia.
- Neeero… - Tancerka wydawała się bardziej rozbawiona, niż zmartwiona, jego zachowaniem.
- Nie-e… drugi raz tego nie zniosę… nie chcę nigdy więcej słuchać o butach i smaczniutkich wyglądach… - Ten odparł kategorycznie, czerwieniąc się na całej twarzy.
Paro zaśmiała się dźwięcznie i pogładziła szczupłą dłoń smoka, by się nieco uspokoił.
- Mój brat ma przykre wspomnienia po tej pracy… pewna wampirzyca wyznała mu miłość, ale wątpię, by byli dla siebie stworzeni… Tak czy siak… żeby podjąć decyzję, muszę co nieco wiedzieć o tej pracy, oraz czy mam poinformować o tym mojego kochanka, czy może wolisz, nie dzielić się z nim zyskiem i mieć mnie na wyłączność? Co? Co tam wymyśliłeś w tej swojej rogatej główce? - Kobieta zwróciła się z jakąś dziwną czułostką do mieszańca.
- Mieć cię tylko dla siebie… rozkoszna wizja, ale nierealna. Potrzebuję ekipy. Mogę tylko powiedzieć, że muszę coś odzyskać z miejsca ukrytego na bagnach i przynieść właścicielce. Tak by nikt niepowołany się o tym nie dowiedział. Dlatego zależy mi na ekipie niepowiązanej z miejscowymi pracodawcami. I dlatego twój kochanek jest mile widziany… niestety nasz płomienny romans musi poczekać na inną okazję - wyjaśnił rogacz, na koniec wzdychając teatralnie w sufit.

- Blee… - Albinos miał wyraźny odruch wymiotny na widok parki przed sobą. - Widzę, że się dobraliii… - westchnął smętnie pod nosem i jak gdyby nic, odwrócił się krzesłem do innego stołu, by przy nim dokończyć posiłek.
- Cóż za słodką torturę mi wybrałeś, aż nie mogę ci jej odmówić… - stwierdziła Dholianka zmysłowo, rozmarzając się nagle i opierając ramieniem o ramię kompana. - Być tak blisko ciebie… na wyciągnięcie ust. - Zrobiła dziecięcy dzióbek i zacmokała parę razy, po czym zaśmiała się perliście
- I ogona.. nie zapominaj o ogonku.
Faktycznie jego końcówka musnęła ostrzegawczo udo bardki, przesuwając się miękkimi łuskami po jej gładkiej skórze.
- Nie zapominam ani o jednym… ani o drugim - mruknęła z nieprzeniknionym uśmiechem Chaaya, sięgając po kieliszek białego wina, by upić kilka drobnych łyczków.
- Powiedz mi… jak tam nasze ostatnie spotkanie? Przyjemnie się bawiłeś po moim wyjściu?
- Nie tak dobrze jakbym chciał - stwierdził mieszaniec, przyglądając się kobiecie.
- Ciężko mi to słyszeć… miałam nadzieję, że opowiesz mi o jakimś swoim kolejnym sukcesie. - Ta odparła zmartwiona, bawiąc się oddechem na ściance kieliszka.
- Wolałbym pokazać sukces niż o nim mówić. - Uśmiechnął się Axamander i wzruszając ramionami dodał. - A co do misji… zakładać mam, że skoro ty się zgadzasz, to zgodzi się i twój brat i twój kochanek?
- Nero ze mną pójdzie nawet do piekła… a Jarvis, nie wiem, porozmawiam z nim, może nie ma żadnych planów i się skusi - rzekła obojętnie, zakładając nogę na nogę i więżąc zuchwały ogon, między nimi.
- To stawiasz mnie przed trudnym dylema… - Diablik próbował wyswobodzić ogon przesuwając nim na bok po zgrabnych nogach dziewczyny i nagle zorientował się o jej braku dolnej bielizny. Końcówka ogona badawczo muskała ciało Kamali, podczas gdy jego właściciel wydawał się zamyślony.
- ...No tak. To… bardzo… ciekawe - zaczął w końcu dukać. - Jutro dasz mi znać, w kwestii tego kogo… uda ci się… zwerbować?

Sundari uznała za całkiem zabawne, że rogacz padł ofiarą własnych wygłupów. Nie miała nic przeciwko temu, by ta część jego ciała swobodnie sobie podróżowała pod jej sukienką. W końcu kodeks pustyni mówił o niedotykaniu głównie przez ręce i klatkę piersiową, łącznie z głową.
- A gdzie cię znajdę? - spytała, pokusiwszy się na teatralny szept wprost do jego szpiczastego ucha.
- Bleeeh… ja tego nie wytrzymam na trzeźwo… - Neron skończył swoją polewkę i aktualnie, spływał po krześle pod stół. Widać było, że cierpi ogromne katusze, będąc świadkiem jak jego siostrzyczka romansuje.
- Udaj się do karczmy “Czerwony Karzeł”. Pytaj karczmarza o pokoik. Tam mnie znajdziesz jutro i pojutrze po południu - mruknęło jej w odpowiedzi diablę również wprost do jej ucha, gdy końcówka jego uwięzionego ogona wślizgnęła się bardziej pod ciało tancerki i zaczęła znacząco wodzić pomiędzy jej pośladkami.
- Cóż za wspaniała nazwa - sarknęła pod nosem tawaif, uśmiechając się jak drapieżne zwierzątko. Nadal urocze, ale już niebezpieczne.
- To jeszcze mi powiedz jakie masz plany na dzisiejszy wieczór… z Neronem urządzamy mały teatrzyk, przydałbyś się jako statysta.
- Ja to słyszę… - burknął chłopak, nie będąc pewien czy plan zaproszenia Axa, należał do tych genialnych… czy może jednak nie bardzo.
- Moje plany były związane z piciem, podrywaniem i potencjalnym chędożeniem… ale wczoraj też miałem takie plany i jutro też będę takie miał, więęęc… zamieniam się cały w słuch na temat tego teatrzyku - stwierdziło wesoło mieszaniec, poruszając leniwie ogonem próbach oswobodzenia się. A że “przypadkowo” się ocierał nim o intymne obszary kurtyzany, powoli i sugestywnie, wkalkulowane było główną sumę rozrachunku.

Chaaya uśmiechnęła szeroko i nieco diabolicznie, a przecież w przeciwieństwie do swojego rozmówcy wyglądała bardzo niewinnie.
- Będziemy przywoływać potężnego demona z samego dna piekieł… Zgadnij jaką będziesz mieć rolę - odparła dwuznacznie, przesuwając dłonią po swojej nodze, jakby wygładzała zmarszczki tuniki, lecz gdy tylko wyczuła pod palcami “śliskiego chuligana”, złapała go i nie puściła.
- Niech zgadnę… sprzątaczki? - westchnął teatralnie Axamander, nie zaprzestając szybkich i stymulujących ruchów uwięzionym ogonem przy możliwie jak najmocniejszym ocieraniu się o intymne obszary.
On również zachowywał kamienną twarz i udawał, że nic się nie działo.
- Żadne z was nie wygląda na doświadczonego demonologa. Więc… twój kochanek będzie mistrzem ceremonii?
- Nie… mój brat… a ty będziesz demonem… ogon ‘jeszcze’ masz… do tego rogi i rozwidlony język… powiedz aaaa - zadrwiła Smocza Jeźdźczyni, pochylając się, by wyjąć coś z torby. Był to wachlarz.
Wyglądał dość niewinnie, choć jego rama i żebra wydawały się dość… solidne, jeśli nie toporne, jak na zwykły wachlarz do wachlowania.
Kobieta sprawnym ruchem rozłożyła przedmiot, po czym sugestywnie poruszyła nadgarstkiem, by cieniutkie ostrza wysunęły się na zewnątrz.
- Nie jestem aktorem… więc nie oczekuj za wiele po moim występie - syknął rogak, gdy spomiędzy warg wysunął się ów rozwidlony język węża. Mężczyzna pomachał nim przez chwilę, nim znów ukrył go za bramą ust.
A tymczasem Gamnira niepewnie wkroczyła do karczmy, rozglądając się na prawo i lewo. Była ubrana na czarno. Czarne spodnie, czarna koszula, czarna ćwiekowana skórznia. Postarała się, choć nie wyglądała “zjawiskowo”.
- Wystarczy, że będziesz sobą - sarknęła Dholianka, po czym spojrzała za siebie, by ocenić gdzie znajduje się nasada męskiego ogona. - Na jak krótko mam cię przystrzyć?
Zielonołuski nie wytrzymał. Przewrócił oczami, zwieszając głowę do tyłu.
- Bogowie… za co… za co… już chyba jednak wolałbym utknąć tu z Franczeską, niż się wam przyglądać… - biadolił ironicznie, aktualnie bardzo mocno żałując swoich życiowych decyzji. Bardka najwyraźniej z każdym mężczyzną (nie tylko Jarvisem) potrafiła być do urzygu obrzydliwa.
- No już braciszku… zaraz będzie zabawnie. Trochę krwi się poleje… w sam raz na ofiarę… - pocieszyła go tawaif, ale albinos tylko chrumknął z niesmakiem i skrzyżował ręce na piersi.
- Mam wrażenie, że strzyżenie nie jest twoim powołaniem, więc odpuśćmy je sobie - odparł spokojnie diablik, zachowując zimną krew. Tymczasem łowczyni dostrzegła dwójkę znajomych, ruszając powoli w ich kierunku, jakby niepewna czy rzeczywiście chce się z nimi teraz spotkać
- Ależ mój słodki rogaczu… po czym tak sądzisz? - rzekła bardzo miło, aż… za… miło Chaaya. - Twój śliski przyjaciel bardzo mi się spodobał… zrobię z niego trofeum… bicz może, lub ‘zabawkę’ do… - Nie dokończyła, bo i dostrzegła czającą się tropicielkę.
- Gamniro tutaj! Tutaj! Chodź, nie wstydź się! - zawołała radośnie, wstając z miejsca, przy okazji machając bronią niebezpiecznie blisko twarzy swojego ogoniastego kompana.

Zaalarmowany Nero wyprostował się w miejscu i popatrzył pytająco na Axamandera, jakby ten miał wytłumaczyć skąd się pojawiła druga z kobiet.
Mieszaniec jednak zignorował jego nieme pytanie, korzystając z okazji, by odsunąć dotąd zakleszczony ogon od nóg kurtyzany. Gamnira pomachała zaś niepewnie dłonią i ruszyła ku nim powoli.
- Witajcie… duże to zebranie… jak widzę - odezwała się myśliwa z krótkim mieczem przy pasie.
~ Co ona tu robi? Co ona tu robi? Co ona tu robi!!?? ~ spanikowany smok zaczął bombardować złotoskórą partnerkę telepatycznymi pytaniami.
~ Jak to co… zaprosiłeś ją… a teraz wstań i się przywitaj, jak na dobrze wychowanego młodzieńca przystało… ~ odparła triumfująco Kamala, podchodząc do przyjaciółki, by ją przyprowadzić.
- Gamniro… nie zwracaj na Axamandera uwagi… to tylko nasz demon - odparła serdecznie, wskazując bronią na stojącego na baczność białowłosego, dwumetrowego i czerwonego na twarzy Nverego.
- To mój brat Neron… Neronie… to Gamnira. - Przy ostatnich słowach tancerka spojrzała znacząco na chłopaka, jakby chciała przywołać go wzrokiem przed kobietę.

Gad ruszył więc przed siebie z wyciągniętą ręką, ale później sobie przypomniał, że w sumie to nie powinien płci przeciwnej podawać ręki, bo tak… chyba(?) nie wypada… schował ją więc za siebie i się ukłonił, ale dostał kopa w piszczel.
- Ała?! - burknął gniewnie. - Za co to?!
- Za niewinność - syknęła rozzłoszczona “siostrzyczka”. - Nie jesteśmy na pustyni, tu się całuje damy w dłonie.
~ Zabiję cię ~ odparł zdjęty grozą sytuacji skrzydlaty, wyciągając przed siebie dłoń, by ująć rękę tropicielki.
- Nie trzeba. Nie jestem damą… jeszcze. - Zaśmiała się speszona łowczyni i spojrzała na Axamandera. - Interesy czy podryw?
- I jedno i drugie. - Ten odparł bezczelnie.
- Ona ma kochanka - przypomniała mu wysoka kobieta.
- Od kiedy mnie takie detale powstrzymują? - zaśmiał się diablik głośno.
- No cóż… to co… - Rozejrzała się traperka po trójce awanturników. - Co robimy?

Sundari choć była od koleżanki prawie o połowę niższa, spojrzała na nią z wyższością i wyraźnym chłodem w orzechowych tęczówkach. Jej brat ciągle czekał na rękę, jakby się bał wyprostować. Bardka wzięła wielką i szorstką dłoń myśliwej i podała ją chłopakowi. Ten ucałował delikatnie palce mówiąc, przyjemnym dla ucha głosem.
- Bardzo miło mi poznać. - Po czym z wyraźną ulgą się wyprostował.
- A teraz… dygnij - rozkazała surowym tonem mentorka, uderzając wachlarzem w pośladki Gamniry.
- Nie chcę… on się patrzy… będzie się śmiał i wypominał. - Ta speszyła się, wskazując na rogacza siedzącego z miną niewiniątka.
- Gamnirrro… będzie się po stokroć głośniej z ciebie śmiał, jeśli mnie rozzłościsz… - odparła nieustępliwie jej niziutka dziewczyna.
- A ty na co się gapisz… zamknij oczy i jak zobaczę choćby cień uśmiechu, to następnym razem ci te usta odgryzę - wskazała bronią, na świadka całego zdarzenia, jakby wyzywała go na pojedynek, a było coś takiego w jej spojrzeniu, co napawało bojaźliwą konsternacją.
- Odbierasz całą przyjemność z tego spotkania - odparł “smętnie” Axa, zamykając oczy, a Gamnira wtedy niezgrabnie i niepewnie gibnęła swoim ciałem.
- Może być? - spytała Paro, modląc się w duchu, by jej się upiekło..
- Bardzo ładnie - Ta stwierdziła nagle wyjątkowo ciepłym i zadowolonym tonem głosu. - Ale następnym razem mi się nie sprzeciwiaj… - dodała władczo i podchodząc do diablęcia, pacnęła go w czoło.
- Wstawaj… zbieramy się stąd.
- Nawet nie wiesz w co się wpakowałaś… - Tymczasem do myśliwej, odezwał się bardzo cicho albinos. - To prawdziwa wariatka… Ekhm… To ja zapłacę! - Ostatnie słowa wypowiedział z udawanym entuzjazmem i czym prędzej zwiał do baru, by uregulować rachunek z gospodynią.
Łowczyni pokręciła tylko głową na boki, podczas gdy drugi z mężczyzn wstał z uśmiechem, machając na boki ogonem.

Gdy cała czwórka wyszła na zewnątrz, Chaaya nie przypominała już burzowej chmurki i przeszła w swój typowy lekko roztargniony i dziewczęcy styl.
- No dobrze to teraz gdzie idziemy? Znalazłeś odpowiednią salę? - zaszczebiotała słodko, poddreptując w kierunku brata, który zrobił zachowawczy krok w tył.
- No… nie - burknął zmieszany, a tawaif sposępniała nagle i tupnęła nogą o chodnik.
- Jak to… no.. nie? - wycedziła przez zęby.
- No… po prostu nie? - starał się ratować młodzian.
- TO CO TY ROBIŁEŚ PRZEZ CAŁY TEN CHOLERNY DZIEŃ?! - wybuchła wściekle, zamachując się wachlarzem na bliżej nieokreślonego przeciwnika.
- No przecież szukałem… na bogów! A ty niby kupiłaś wszystko o co cię prosiłem? Ech… Czasem żałuję, że z ciebie taka ognista żmija! - Neronowi było bardzo ciężko przyznać się do porażki, a urządzanie scen na środku alejki wcale nie ułatwiało sytuacji.
- A jakże! Kupiłam wszystko - odparła dobitnie i dumnie bardka.
- Krew?
- Tak.
- Sztylet?
- Też…
Smok podrapał się po głowie i popatrzył pytająco-proszącym spojrzeniem na dwójkę towarzyszy.
- Aaa… spingarafix?
- Te...eee...yyy… - Dholianka chciała z automatu przytaknąć, ale przypomniała sobie, że tego akurat nie udało jej się zdobyć.
- AHA! A więc nie masz wszystkiego! - zakrzyknął zwycięsko zielonołuski. - I co teraz powiesz na to?
- Wal się - burknęła chmurnie kobietka, krzyżując ręce na piersi i wyraźnie się rumieniąc.
Gamnira i Axamander stali opierając się o ścianę budynku z którego ekipa wyszła, nie ingerując w ich rozmowę. Co najwyżej wymieniając znaczące spojrzenia między sobą i z zaciekawieniem obserwując chmurne niebo, gdy kłócącą parkę mijała jakaś prywatna gondola z nobilem w środku.

- Sama się wal… albo najlepiej weź sobie do pary kogoś innego… szybciej się zmęczysz i przestaniesz mi trukać nad głową - zawyrokował butnie białowłosy. - Idę poszukać gondoli - dodał całkowicie normalnym tonem głosu, jakby zdążył już zapomnieć, że przed chwilą się kłócili, po czym oddalił się do przystani.
Paro popatrzyła spod głowy na znajomych i westchnęła ciężko.
- Chodźmy… bo się jeszcze zgubi - dodała z rezygnacją, ale i spokojem.
- Znam taką karczmę w pobliżu. Sprzedają smaczne koktajle… akurat idealne na pogodzenie się - zaproponowało diablę z ochotą.
- Ja też znam ten przybytek… ze słyszenia. To piekielnie podstępne trunki. Nawet nie zauważasz, kiedy wypijesz za dużo - burknęła myśliwa, odkrywając podstęp rogacza.
- Nie jestem na niego zła… ani on na mnie, więc nie musimy się godzić - wyjaśniła dziewczyna z pustyni, ruszając z cichym stukotem obcasików. - Oj Axa, Axa… czyżbyś nie wierzył w swój urok osobisty, że chcesz mnie zaciągnąć do baru? - dodała wesoło, wracając do roli kokietki. - Jeśli odegrasz swoją rolę jak należy, pójdę i się z tobą napiję.
- Nigdy nie ignoruj oręża, którego możesz użyć, tylko dlatego, że bez broni też sobie poradzisz - odparł lichy łotrzyk, wyciągniętą z zadka “mądrością”. - A demony potrzebują ofiary z dziewicy.
- Nie będę żadną dziewicą, ani ofiarą z niej! - zaprotestowała stanowczo łowczyni.
- Myślałem o innej ofierze i innej “dziewicy”. Ty za niewinna jesteś - odparł spolegliwie mieszaniec.
Kamala zaśmiała się perliście niczym sznur dzwoneczków, obejrzała się przez ramię z szerokim półksiężycem na kształtnych ustach.
- A więc nasz demon lubi dziewice… niech będzie, podejmuje to wyzwanie - oświadczyła wesoło, puszczając mężczyźnie oczko.
- Nadmierna pewność cię zgubi - stwierdził z bezczelnym uśmiechem rogaty amant.
- To przestanę być dziewicą. - Potrząsnęła charakterystycznie głową bardka.

Wkrótce doszli do przystani, gdzie w jednej z łodzi czekał już Nero. Ich przewoźnikiem okazał się nie kto inny, a Marcello, który kłaniając się i “panienkując” kurtyzanie, rozsadził wszystkich na ławeczkach i gwiżdżąc coś pod nosem, ruszył kanałem do miejsca ich destynacji.
Szuwary jakie ich przywitały, nie wróżyły nic dobrego. Rodzeństwo wyglądało jednak na mało przejętych tym widokiem, co znaczyło, że oboje dobrze znają owe miejsce.
Pierwszy wyszedł albinos, za nim Gamnira i Axamander… Sundari nakazała gondolierowi, by się do niej pochylił i szepnęła mu coś do ucha, przy jego skwapliwym kiwaniu pomarszczoną głową. W końcu i ona wyszła, by mogli ruszyć do monumentalnej, lecz całkowicie zrujnowanej katedry, której ostały się tylko trzy ściany. Czwarta razem z kopułowym dachem oraz pięterkiem zostały zawalone.
W niegdyś wielkim wnętrzu, teraz porośniętym mchem i krzakami, został ułożony z gruzu okrąg, niczym tajemniczy fundament.
- Nasza sala przywołań - obwieścił dumnie, lecz z dowcipem gad, wskazując na miejsce.
- No normalnie… bosko - stwierdziła ironicznie, niewzruszona kurtyzana, wyciągając z torby opasłą księgę (dużo za dużą, jak na rozmiary miejsca w którym spoczywała) oraz kilka sakiewek plus słoik z czymś czarnym i sztylet z finezyjnie wykutą rączką.
- Ładnie tu… chyba - oceniła tropicielka, a diablik rozejrzał się dodając.
- Czy to bezpiecznie odprawiać rytuały w starej świątyni? Niektóre mają uśpionych strażników po dziś dzień.
- Cóż… nasz rytuał nie jest kompletny… miejsce jest złe, nie mamy też wszystkich rekwizytów… ty nie jesteś ubrany na czarno… - wymieniał beznamiętnie smok, wertując kartki woluminu.
- Czyżby cie strach obleciał? - zakpiła tancerka, lecz spokorniała pod spojrzeniem białowłosego.
- Dodatkowo moce, które ów rytuał miał przywołać dawno wygasły… nie wspominając o tym, że pewnie i tak go nie dokończymy. Znając życie i moją siostrę… na narysowaniu kręgu przywołań się skończy, zanim ta nie zacznie narzekać, że się nudzi - dokończył Nvery, odnajdując odpowiednią stronę.
- Nie chodzi o to czy rytuał zadziała, tylko, czy słowa magii nie obudzą jakichś strażników - wyjaśnił swoje obawy rogacz, patrząc podejrzliwie na wszystkie duże rzeźby. - Co prawda żadna nie wygląda na kariatydę czy golema…
- To miejsce jest bezpieczne. - Chaaya brzmiała bardzo pewnie siebie i co najważniejsze zachowywała swoisty spokój. - Gdyby coś tu było… już dawno miałabym przechlapane - odparła, pamiętając, by unikać świętych miejsc z powodu obecności duszy Starca w swoim ciele.
- Dodatkowo odprawiałam tutaj puję… a wątpię, by domniemani bogowie tego miejsca tolerowali rytuały innych wierzeń. Nie wspominając jak wielką jestem rozpustnicą.
- Skoro tak twierdzisz. Szkoda jednak, że nie wziąłem ze sobą swoich zabawek. - Axa nie był do końca przekonany, ale nie wchodził w dysputę.
- Mnie się tu podoba. - Traperka poparła przyjaciółkę, choć raczej w ramach solidarności z nauczycielką, niż własnego przekonania.
- Najwyżej uciekniesz z krzykiem, a ja się poświęcę dla dobra ogółu… - wyjaśniła męczeńsko Dholianka, a jej brat parsknął śmiechem. Chyba nie cierpiałby za mocno z utraty pyskatej siostrzyczki.
- Dobra… daj mi kredę. - Wyciągnął rękę, czytając stronice.
- Którą? - spytała złotoskóra, zaglądając do woreczków.
- Eee… eee… czekaj… - Podrapał się po głowie. - Białą… Nie! Niebieską? Chwileczkę… - Umilkł nie przerywając gorączkowego czytania.
Tawaif dmuchnęła w opadający na jej twarz kosmyk włosów i spojrzała na myśliwą z miną “zapowiada się ‘ekstra’ zabawa”.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline