Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2018, 09:23   #6
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

- Jeszcze ja! - przed ścianą lasu dogoniła grupę wysoka młoda kobieta w ciemnozielonym płaszczu z kapturem, ułatwiającym zamaskowanie się.
Włócznia w ręku nie pomagała w rozpoznaniu osoby - mnóstwo kobiet w okolicy potrafiło się nią posłużyć, to w końcu niebezpieczna okolica. Ale łuk na plecach i piękny wisiorek, który wysunął się spod ubrania rozwiewał wątpliwości każdego, kto mieszkał w okolicy.
To Robin Haube, córka byłego leśniczego. Stara panna i samotniczka, która znika na całe dnie w puszczy. Przewrażliwiona na punkcie włosów, reaguje agresją na tych, którzy zbliżają do nich dłonie. Albo do wisiorka. Albo gada coś na ojca lub, nie dajcie Bogowie, żartuje, że zachowuje się jak elfka. Może wtedy reagować nieracjonalnie. Sprowokowana potrafi się odciąć tak, że w pięty pójdzie. Ostry język łatwo wpędza ją w kłopoty.
Nadal krążyło kilka plotek dotyczących jej pochodzenia.
Cytat:
Peter Haube, ojciec Robin to dziwak i odludek, który mieszkał tak bardzo na skraju wioski, że w sumie to już w lesie. To akurat dobrze się składało, jako że był leśniczym i miał dbać o lasy Hrabiego Pfeifrauchera.
Całymi dniami w nich przebywał, a z innymi mieszkańcami widywał się tyle co na targach i jarmarkach. Chyba, że czegoś potrzebował, lub gdy wzywał go sam Hrabia, co zdarzało się może kilka razy do roku, o ile szlachcic miał akurat ochotę na polowanie.
Tym większe było więc zdziwienie mieszkańców wioski kiedy nagle ni z tego ni z owego przyszedł zakupić kozę. Bez potrzeby nikt w pobliże jego chaty nie łaził, ale to wzbudziło ciekawość. Widok Petera z dzieckiem na ręku był większym zaskoczeniem niż gdyby trzymał w szopie goblina. Te ostatnie wszak spotykało się czasem w okolicy, za to Petera z kobietą - nigdy. Plotki doszły nawet uszu Hrabiego, ale czy to pierwszy raz gdy para ukrywała romans, aż nagle pojawiło się dziecko? Niejeden kmieć krzywo się patrzył zastanawiając się, czy to nie jego żona czy córka zrobiła sobie bękarta… W końcu przypadkiem odkryto zamaskowaną ziemiankę w lesie, w której ewidentnie przez kilka miesięcy mieszkała jakaś kobieta… Plotki ponownie przybrały na sile: Zakochał się w rozbójniczce! Nie, to uciekinierka z sąsiedniej wsi! Szlachcianka, która uciekła od męża!
Peter konsekwentnie je ignorował, a po 28 latach od tamtych wydarzeń niejasne pochodzenie wypominała Robin tylko macocha. Peter w końcu się bowiem ustatkował (z nogą rozerwaną kłem dzika trudno się chodzi, dziś tylko kuśtyka) i trzy lata temu zamieszkał z wdową Goule i jej synem, zostawiając nieco rozpadającą się chatkę we władaniu lasu, i, okazjonalnie, Robin, która wolała siedzieć tam niż w domu we wsi i słuchać narzekań żony ojca, że pora już za mąż. Na szczęście rodzina nie była bogata, a sama Robin też nie zachęcała do bliższego zapoznawania się z nią. Ostatni absztyfikant podczas pogoni za nią wpadł nogą w pozostawione nie wiadomo przez kogo wnyki i zanim go odcięli spędził kwadrans wisząc głową w dół i jakoś nowych, przynajmniej chwilowo, nie było.
Kiedy podeszła widać było, że cała była w zieleni i czerni, nawet w nieosłoniętą ubraniem bladą skórę wtarła chyba roślinne soki, bo ona też była zielonkawa. Albo po prostu brudna. Nawet na twarzy miała zielone i czarne smugi.
Z bliska można było dostrzec ostre rysy, zielone oczy i ciemne włosy. I choć każda z cech twarzy osobno byłaby atrakcyjna, razem tworzyły nieszczególnie ładną dziewczynę. Choć już dawno minęły dwudzieste urodziny i zbliżała się powoli do trzydziestki, wyglądała dużo młodziej.

Robin zwolniła i podeszła sprężystym krokiem do grupy.
- Przepraszam za spóźnienie, bałam się tego fanatyka - zadrżała - Tak strasznie się patrzył na mnie... Dlatego tylko podglądałam Was w karczmie i podsłuchałam jak chwilę po Waszym wyjściu ktoś zagadał o Piekielnej Armii Demonów na północ stąd. Ten cały Żar jak się nie zerwał... Mamrotał coś o znaku i powołaniu... Nic z tego nie rozumiem, ale skoro on poszedł, to ja jestem - uśmiechnęła się - jeśli nie macie nic przeciwko - dodała niepewnie.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 29-08-2018 o 15:33.
hen_cerbin jest offline