Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2018, 17:35   #70
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wieczór w towarzystwie karawianiarzy, podobnie zresztą jak i noc, minął przyjemnie i spokojnie. Rozmawiano, żartowano, wymieniano się ploteczkami, była i muzyka, było nieco wina, było miło… Nikt nikogo nie miał zamiaru mordować, nie pojawiło się żadne, zewnętrzne zagrożenie dla obozowiska, każdy zaś mógł się porządnie wyspać.



6-ty dzień podróży
na szlaku do Secomber...


Po porządnym śniadaniu, zajęto się pakowaniem maneli, zaprzęganiem koni do wozów, po czym zwinięto obozowisko i ruszono w dalszą drogę. Towarzystwo zmierzające ku tajemniczemu, jeszcze nadal nieźle odległemu skarbcowi, nadal zaś podróżowało z karawaną.

Dzień minął spokojnie.


...i cholernie wiało nudą.

Druid odsprzedał zdobyte, i w sumie “bezpańskie” buty, jakie udało im się zdobyć na Ograch. Męskie, skórzane kozaki kupiła Kather Stere, za 60 złociszy...

Gdyby jechali konno, własnym tempem, to tego teraz wieczoru byliby już w Secomber. Postanowili jednak trzymać się wozów i kolorowej zbieraniny przeróżnych osóbek, poruszając się z prędkością owych skrzypiących pojazdów. Hena nie odzywała się ani słowem odnośnie tej kwestii(a to ci nowina), było jednak już chyba powoli po jej minie widać, iż przemyślała ową sprawę, i zaczynało ją to lekko drażnić.

~

Kolejny wieczór, kolejne obozowisko, kolejne opowiastki.

I ustrzelona łania, która wkrótce wylądowała nad ogniskiem. Pieczyste było miłą odmianą od suchych racji podróżnych, jak i “wodnej” zupy, jaką podano wszystkim poprzedniego dnia.

Ostatni już wieczór spędzany w towarzystwie karawianarzy, a następnego dnia, gdzieś grubo przed południem, powinni być w mieście...



7-ty dzień podróży
Secomber


Miasto nie posiadało jako takich murów obronnych, co było dosyć niecodziennym widokiem. Funkcję odgradzania tego co na zewnątrz, a tego co wewnątrz Secomber pełniły ściany budynków, jedynie gdzie niegdzie połączone niezbyt grubymi murami między nimi, o wysokości tak na jakieś dwa metry.

Bramy oczywiście były, a jak, w końcu trzeba było robić wrażenie na przyjezdnych… w samym mieście, naprawdę małym mieście(jedynie niecałe 1500 mieszkańców), wprawne oko szybko wyłapało fakt, iż w tej pipidówie wiało nudą. Co prawda przybywały tu karawany z obu kierunków szlaku handlowego, było naprawdę wiele wozów, był i targ, kręciła się masa ludzi i nie-ludzi(dużo Niziołków), było gwarno, było kolorowo, jednak choćby fakt, iż w Secomber były tylko 2 tawerny, mówił już sam za siebie… interesujące były również ogrody. Tych było w samym mieście dosyć dużo, przez co ulice i samo miasto wydawało się większe niż w rzeczywistości.

- Do tawerny? - Spytała Hena.

O tak, to był dobry pomysł. Napić się piwa, zjeść w końcu coś porządnego, wykąpać się, wyspać w końcu w miękkim łóżku. Ramas miał nieco obiekcji odnośnie tawerny, ale nie dał tego po sobie poznać. No ale takie rzeczy przytrafiają się przecież tylko raz w życiu, nie powinien się więc już przejmować takim drobiazgiem...

“Siedmiostrunowa Harfa” okazała się rozpadającą ruderą. Lokal był co prawda obszerny, ale zdecydowanie swoje lata świetności miał już daleko za sobą. Dawno już powinien zostać wyremontowany lub… zburzony? Skrzypiące stoły i ławy, nieco kurzu, mysz(!) czy i dwie, przemykające między stołami, kiepsko z samym wystrojem… no i karczmarz ze zmęczoną życiem gębą, wysilający się na uśmiech do nowych gości.


Ale klientela była, i to naaaawet liczna, w głównej sali siedział tak z tuzin osób, popijający piwko, czy i coś jedząc. Po zerknięciu w stronę wchodzących do przybytku, wszyscy powrócili do rozmów i trunków, tracąc szybko zainteresowanie grupką śmiałków... póki nie odezwała się po chwili Hena, robiąc ledwie dwa kroki w przybytku.

- Łóżka macie tu czyste, czy będziemy je dzielić z pchłami? - Wypaliła dziewczyna, na co karczmarza zatkało, a goście jak jeden umilkli, tym razem zawieszając na stałe spojrzenia na awanturnikach.
- Zapewniam panienkę, iż bez pcheł, a pościel świeża - Wycedził przez zęby karczmarz - Jadło również jest niczego sobie. Nie ma tu może takich wielce światowych, och i ach luksusów, jak w “Śpiewającym Chochliku” ale tam za to izby nie dostaniecie, bo zawsze pełno. Więc?

Dziewczyna spojrzała na resztę swoich towarzyszy, na zebranych w sali, na karczmarza, po czym wzruszyła ramionami.
- Obyś miał rację! - Powiedziała Hena, a karczmarz już o mało nie połamał sobie zębów od szczęko-zgrzytu, sięgając chyba pod ladę po jakąś pałę, by nauczyć dziewoję ogłady…
- Stawiam kolejkę wszystkim! - Wypaliła nagle Uczennica Maga z perfidnym uśmieszkiem, kierując się do jednego z pustych stołów, co wywołało wiwaty, a sam właściciel przybytku momentalnie rozdziawił gębę w wielkim uśmiechu.

- Corra rusz no zadek! Kufle trzeba nosić! - Zawołał karczmarz wśród zgiełku, a z zaplecza wyłoniła się młoda dziewoja z wyjątkowo paskudną blizną biegnącą przez lewe oko pokryte bielmem, która zajęła się szybko roznoszeniem piwa po sali…





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline