Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2018, 17:53   #91
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Co robimy z Izabellą? - Ristoff zapytał podczas wieczornego postoju. Odgrzewali nad ogniskiem zupę zrobioną z zasuszonych kawałków mięsa, grzybów i ziół. - Chciała się odłączyć i jutro pewnie będziemy na rozstaju dróg. Byłbym w stanie ją wysłać, ale nie mam pojęcia do kogo chciała przybyć i czy ktokolwiek jej tam pomoże. Jadąc z nami robi nam problem.

- Potrzebujemy sprawić, żeby magini obudziła się ze swojego snu - zawyrokował Gveir, wgryzając się w kawałek suszonego mięsa. - Nie znam magii, tedy moje rady tutaj nic nie dadzą. Nie wiem, do czego zdolny jest ten… Siewca… - Gveir wymówił słowa z rozwagą. - Ale potrzebujemy uwolnić się od magini. Wkrótce wyruszę na łowy. Nie wiem, co zaszło w śnie Esmonda i Izabelli. Ale ktokolwiek zręczniejszy w magii powinien tego dokonać.

Tu spojrzał znacząco na Hebalda.

- Inaczej… Cóż, wypadnie nam ją odesłać do wioski. Pośpi parę miesięcy, aż do czasu, kiedy zakończymy tą podróż.

Hektor odchrząknął i stuknął kilkukrotnie w miskę drewnianą łyżką.
- Nie godzi się - również zawyrokował. - Naghrsza jest odpowiedzialność za jej życie, w chwili gdy do nas dołączyghrła. Nie mówiąc już o tym, że to w Esmondowym śnie ugrzęzghrła. Musimy podróżować dalej, odkryć co z ekspedycją… ale nie godzi się porzucać Izabeli. Może uda się odnaleźć lek na jej przypadłość po drodze.
Spojrzał na Ristoffa.
- Ufam że nie rozważałeś porzucenia jej niczym worka ziemniaków, bo jatakom za ciężko?

- Jeśli w istocie możemy coś zrobić - mruknął Gveir. - W przeciwnym wypadku, ganianie z ciałem magini to nie najlepsza strategia na ukończenie tej wyprawy.

- Póki żyjghre, to najlepsza strategia - rzekł twardo utopiec.

Esmond odezwał wzrok od śpiącej, wygrywając się z zamyślenia.
-Nie mam wiedzy magicznej, ale zastanawiałem się… czy jest szansa żebym nawiązał z nią kontakt w trakcie snu? Może ona sama będzie wiedziała co zrobić w obecnej sytuacji?

- Coś takiego byłoby możliwe, gdybyśmy mieli jeszcze innego maga iluzji. - Ristoff posmutniał wypowiadając te słowa. Zaraz się otrząsnął podnosząc spojrzenie na pozostałych.
- To nie moja domena. Nie ta szkoła. - Nie wypowiedział tych słów tak pewnie jak zazwyczaj.

- Więc… Podróżujemy z Izabellą w poszukiwaniu innego maga iluzji? Lub do jej miasta? - zapytał wojownik.

-W mieście mamy większe szanse na znalezienie maga, lub chociaż informacji o takowym, niż podróżując traktem.-Myślał na głos Esmond-Stracilibyśmy jednak przy tym kilka dni, co przy tej pogodzie może skończyć się różnie.

Hektor wbił spojrzenie w maga.
- Czy pomimo tego Ristoffie… że to nie twoja szkoła, nie masz szans spróbować? To brak umiejętności czy to czymś to grozi?

Gveir skrzyżował ręce.

- Jeśli Hebald nie jest w stanie tego zrobić, to żaden z nas tego nie zrobi. Tylko on… Lub ktoś inny ze szlaku - skończył, myśląc o magach, których być może mogli znaleźć w innych osadach. Nie wiedział jednak, kto mógłby to być. Ristoff był jedynym magiem, którego znał i pomimo tego nie przekonał się do guseł.

Utopiec odchrząknął i spojrzał na smoka z pytaniem w rybich oczach.

Aurarius zauważył spojrzenie rycerza, ale jakby nie zrozumiał o co mu chodzi. Wciąż siedział nosem w swoich zapiskach i wydawał się oderwany od rzeczywistości.
Ristoff przetarł kark dłonią.
- Ona wciąż ma swój tom. Słowa rytuału na pewno będa tam zapisane. To po prostu… może zwrócić uwagę.
Smok gwizdnął, a Dizi wypuścił głośno powietrze z ust. Karzeł nerwowo popatrzył na maga, a potem na resztę grupy.
- Ja się nie zgadzam słyszycie? Nie zgadzam!

- Jeśli możemy uratować magini, to powinniśmy to zrobić, nieważne, czy zwróci to uwagę, lub nie. Któż zresztą miałby tutaj na nas zwracać uwagę, tu, w głuszy? Paru z nas odprawi rytuał, a reszta będzie ich pilnować.

- Jak kto, jak kto?! Bogowie ty mało rozumny trepie! - Dizi wybuchł gniewem. - Od początku jest coś nie tak! Od początku wpadamy na wszystkie możliwe nieszczęścia! Już pominę poroniony pomysł jazdy w zimę, ale to nie jest normalne! Bogowie nam nie sprzyjają, ich wzrok na nas ciąży i ja chce wiedzieć dlaczego! Które z was tak zgrzeszyło? Które?!
Głos mu się załamał, a ręce drżały. Poobijany mały mężczyzna patrzył na swoich towarzyszy z rozpaczą i strachem w oczach.

Utopiec wstał i podszedł do karła. Położył mu ciężko dłoń na zdrowym barku.
- Może jeden z nas, a może i wszyscy mają coś za uszami - powiedział cicho. - Tylko kapłani potrafią ocenić, kto jest grzesznikiem, a kto czysty w oczach bogów. Niech domysły nie będą źródłem strachu i powodem do poróżghrnnień przyjacielu. Są ważniejsze rzeczy, warte ryzyka o jakim mówisz.
Podniósł wzrok na towarzyszy i w końcu spojrzenie padło na Ristoffa.
- Pokaż mi jak… uczynię to. Honor nie pozwala być biernym.

Wybuch Diziego spotkał się jednak tylko z wzruszeniem ramion Gveira.

- Ci, którzy są na ścieżce ostrza nie muszą się obawiać niczego… Dopóki mogą dzierżyć miecz, oczywiście. Jeśli w istocie możemy to rozwiązać tu i teraz, to nie powinniśmy zwlekać. Co do grzechów zaś, jedynym grzechem Pana Wojny jest ucieczka od walki, jakiekolwiek walki. Nie zamierzam okazać się niewierny. Przeżyjemy to… O ile będziemy w stanie dzierżyć miecze.

Gveir wybuchnął gromkim śmiechem, patrząc na wyraz twarzy Diziego.

- No, dalej. Jak uratować magini? - zapytał Ristoffa Gveir.
 
Jaracz jest offline