Na odpowiedź czarodziejki, wojownik nie mógł znaleźć kontrargumentu. Chcąc czy nie, musiał jej przyznać rację - to ona wiedziała, jakimi siłami dysponuje. Niedługo potem budząca strach roślina zajęła się płomieniami.
Liward, nawet gdyby chciał, nie umiałby się powstrzymać przed odetchnięciem z wyraźną ulgą. Inna sprawa, że roślina, choć groźna, wcale nie okazała się tak niebezpieczna, jak uważał. Wojownik-milczek mógł mieć skłonność do popadania w paranoję, wzmożoną przez plastyczną wyobraźnię. To - albo już na tym etapie pojawiły się halucynacje. Za wątpliwą nagrodę mógł mieć świadomość, że kiedy jako jeden z dwóch członków drużyny obrał drogę ku czaszce, dokonał właściwego wyboru. Można tylko było mieć nadzieję, że drużyna wytrzyma napór wzniecanego przez czaszkę strachu i znajdzie sposób na to, by ominąć i tę przeszkodę.