Zgodnie z rozkazami Axima, trafił do grupy wspierającej Valkirie. Odpowiadało mu to. W końcu to jej zawdzięczał życie. Chciał pokazać, że jest niegorszym wsparciem niż jakiś ork. Żałował tylko że Ryufi oraz Esmond nie będą mu tym razem towarzyszyć.
- Niech czaszki wrogów pękną pod waszymi butami! - pozdrowił ich, przykładając topór do piersi. Ten las nie podobał mu się. Pełen był grozy oraz tajemniczej magii. Nie wątpił jednak, że we trójkę poradzą sobie z każdą przeszkodą. Bo chociaż Balkazar był tylko orkiem, to Grzmot wielokrotnie był świadkiem jego umiejętności bojowych.
Odległy wybuch zaalarmował ich, że zwiad starł się z przeciwnikiem. Przyspieszyli więc kroku ale niepotrzebnie. Ostatni goblin był właśnie szpikowany pociskami. Potrzeba by niezwykłego szczęścia, żeby przetrwał tę nawałnicę. Barbarzyńca podszedł do Randara i pomógł mu z jeńcami, jednocześnie asekurując go przed możliwym kontrnatarciem.
__________________ you will never walk alone |