Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2018, 13:01   #28
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Na zewnątrz nocne ciemności rozgościły się już całkowicie.
Gdy schodziliście na parter dobiegło was chrapliwe rżenie zaniepokojonych zwierząt.
Coś się działo...

*****

Gdy weszliście ponownie w miękką wilgotną mgłę stało się jasne co się dzieje.
Mogliście sobie powiedzieć tylko jedno: „Nigdy więcej nie zostawiać Herberta samego”.
Nekromanta (czy też reanimator, jak on się zwał) właśnie oglądał krytycznie swego rumaka. A raczej to co z niego zostało.
Z mocnego, dorodnego i zadbanego zwierzęcia pozostał szkielet. Żółtawe kości, ścięgna i niepokojący blask w pustych oczodołach świadczący, że choć zwierzę nie było już żywe, to nadal coś w jego wnętrzu dawało mu siłę by się poruszać. To musiała być vis necrotic bo po vis vitae pozostał tylko ślad w postaci mięsa schludnie ułożonego na skórze. Obie zostały oddzielone z chirurgiczną precyzją.
Herbert promieniał oglądając swe dzieło.
Cóż, rumak należał do niego. Jeśli wolał jeździć na szkielecie to jego sprawa.
Prawda?

*****

Iskierka zdawała się znać drogę.
Poprowadziła was wcale niedaleko. Zaledwie jedną przecznicę dalej znajdowała się kolejna kamienica wyglądająca jak bliźniaczka pierwszej. Jak się jednak okazało ta budowla posiadała wewnątrz podwórko będące przejściem do kolejnej kamienicy i dobrym postojem dla zwierząt. Zbadaliście oba budynki nie znajdując niczego szczególnego. Może oprócz kilkunastu brudnych pokojów. W jednym z nich znaleźliście dobre schronienie na noc.
Herbert, wciąż zadowolony ze swego dzieła, oświadczył, że nie będzie spać. Wy śpijcie, ja popilnuję, tak dało się to streścić.
Zjedliście skromną kolację.
Noc była czymś ciemnym i długim na siedem godzin.

*****

Poranek, skromne śniadanie, brak wody do mycia. Herbertowi i Taggarenowi zdawało się to nie przeszkadzać, ale ariste już teraz cierpieli. A będzie z tym jeszcze gorzej. Czuliście to. Było to równie wyraźne jak aromat niemytych ciał.
Jak się okazało, po wczorajszej mgle nie pozostał ślad, wypaliło ją słońce barwy przejrzałej brzoskwini. A przecież był poranek. Wyglądało na to, że Denelor stworzył świat obdarzony słońcem w wieku mocno zaawansowanym.
Cóż, czas w drogę.
Blask Iskierki przygasł w świetle dnia. Mimo to mała istotka zdawała się tak samo pewna siebie jak wczoraj. Bez zwłoki poprowadziła was w głąb miasta.
Im dalej tym ciekawiej. Wyglądało na to, że tylko przedmieścia były brudne i nieestetyczne. Kolejne budynki przejawiały coraz większą klasę, ta dzielnica, którą teraz przemierzaliście, mogłaby być swobodnie dzielnicą wyższej klasy średniej. Nie zmieniało to faktu, że budowle nadal były ponure i opuszczone. Ich kształty zostały jednak wyciosane z większą dbałością o detal, mityczne stwory z większym przekonaniem prezentowały skrzydła, kły i pazury, było tu też czyściej. Ciekawe kto utrzymywał czystość...
I wtedy właśnie zauważyliście pierwszego mieszkańca tej metropolii.
Odziany w połataną kapotę mężczyzna, z dokerską czapką naciągnięta na uszy, siedział pochylony, piastując rybacki harpun, przełożony przez uda. Zajęty jakimiś ponurymi myślami nie odwrócił się o was, nie podniósł głowy. Siedział oparty o dużą fontannę będącą centrum miejskiego placu.
Sama krynica, (Woda! Woda do mycia!) o sferycznym kształcie, ozdobiona była marmurowymi posągami wyciosanymi z pewnością przez mistrza. Cztery postacie wycięte z jednego bloku szlachetnego kamienia! Mistrzowskie dzieło. Orczy naturalizm i ideał piękna. Z idealnych kamiennych ciał tryskały strumyki wody pod różnymi kątami. Basen wody falował lekko, w głębi przemykały czerwone i złote rybki.
Nagle, siedzący obok zbiornika, mężczyzna, zerwał się na nogi. Odruchowo dotknęliście broni, ale rybak nie zwrócił na to uwagi. Pognał w kierunku jednej z ulic odchodzących od placu. Połatana kapota falowała na wietrze.
Z okolicznych ulic dobiegły was okrzyki w wulgarnej wersji wspólnego. U wylotów ulic migały kolejne postacie w rybackich płaszczach i czapkach dokerskich, z harpunami w mocno zaciśniętych dłoniach.
Kimkolwiek byli ci rybacy, z brzemieniem w postaci humanoidalnych nieumarłych, nie moglibyście ich doścignąć.
Iskierka, nie zwracając na zamieszanie żadnej uwagi powiodła was dalej.

*****

Jeszcze kilka przecznic. I oto musiał być cel.
Rodrik instynktownie wysunął się przed szereg.

Ta monumentalna budowla musiała być sądem.
Usadowiono ją na podeście wynoszącym ponad miejską zabudowę. Do masywnych wrót, teraz gościnnie otwartych, prowadziło kilkanaście marmurowych stopni. Na flankujących schody murkach usadowiono marmurowe posągi przedstawiające zbrojnych tytanów. Zaś gzymsy budowli podtrzymywały kariatydy. Nad drzwiami widniały dwa symbole.
Ogień i Lód.
Rodrik natychmiast przypomniał sobie swoje studia w szkole elektorów. Ogień i Lód, najpierwotniejsze bóstwa i sędziowie. Obaj bezlitośni.
Iskierka swobodnie podleciała do wrót dając przyzywające znaki łapką. Cóż było zrobić?
Weszliście.

*****

Jak się okazało stajni tu nie było, ale pozostawienie wierzchowców przy wejściu nie było problemem.
Wasz malutki przewodnik poprowadził was przez puste amfiliady, obok wrót zamykających przejście do kolejnych sal sądowych. Ściany korytarzy ozdobiono obrazami olejnymi, gobelinami i rzeźbami o tematyce śmierci i prawa. Rodrik momentalnie poczuł się tu jak w domu. Jak w Pałacu Sprawiedliwości.
W przeciwieństwie do niego, pozostali stąpali ostrożnie, przytłoczeni monumentalnym posągiem architektonicznym. Nic dziwnego. Te wszystkie kolumny, wrota i meble z czarnego dębu zostały zbudowane by onieśmielać petentów.
Iskierka doprowadziła was do centralnej sali sądowej, wskazała drzwi łapką.
Szykowaliście się już do wyważenia drzwi gdy nagle masywne wrota uchyliły się skrzypiąc. Otwierając wejście do sali sądowej.
Iskierka pofrunęła do środka.
Cóż było robić?

*****

Pomieszczenie ogromne niczym wnętrze katedry. Do środka wpada światło słońca przez barwne witraże.
Kilkadziesiąt długich ław ustawionych w dwu rzędach, w większości zajętych przez milczących obserwatorów widowiska.
Potrzebowaliście kilku chwil by zdać sobie sprawę, że widzowie są martwi.
Wyschnięte ciała okryte resztkami ubrań i zaśniedziałej biżuterii. Nagie czaszki pokryte gdzieniegdzie resztkami włosów i strzępami ciała. Puste oczodoły skierowane na podwyższenie dla sądu, ławę przysięgłych i miejsce dla oskarżonego. Puste.
W pomieszczeniu panowała cisza jak w kaplicy.
Każdy kto podejdzie bliżej do podwyższenia natychmiast zauważy masywną księgę spoczywającą na pulpicie. Skórzane okładki pokryte wytartymi złoceniami. Symbole ognia i lodu na zamkniętej księdze oraz zasłonach udrapowanych nad podwyższeniem.
Iskierka przez chwilę unosiła się w powietrzu po czym zanurkowała w głąb piersi Daryusa.
Co teraz?
 
Jaśmin jest offline