Bitwa była kolejnym doświadczeniem, które Norsmenka mogła zapamiętać, aby nauczyć się czegoś nowego. Dowodzenie znacznie starszymi i bardziej wprawionymi w boju krasnoludami nie było łatwą rzeczą, a jednak kobieta jakoś dała radę. Po prostu starała się nie być zbyt butna i zadufana w sobie, a zamiast tego zaszczepić w wojownikach siłę i pewność siebie. Udowodnić, że to oni są wspaniali i najlepsi - było ryzyko, że po takiej przemowie przestaną słuchać kolejnych poleceń, no bo w końcu to oni są "wspaniali i najlepsi", więc mogą decydować sami za siebie, ale całe szczęście do wstydu nie doszło! Blondyneczka mogła być dumna i z siebie, i z wojska.
Moc plugawej magii chaosu była jednak zaskoczeniem. Astrid widziała coś takiego po raz pierwszy, choć żyła sporo lat w Norsce, to nie doświadczyła mocy Chaosu. Teraz widząc, jakie niesie ze sobą skutki i konsekwencje, zaczęła bardziej rozumieć sprawy, które do tej pory były dla niej absurdalne i pozbawione sensu. Dziewczyna dusiła się i czuła, że na chuście, którą zakryła usta i nos, pojawia się wilgoć. Patrząc wokół siebie była pewna, że to krew. Nie myliła się, ale jednak przeżyła to, a nawet udało jej się powstrzymać eskalację chaotycznego zjawiska. Kolejny sukces.
Nie obyło się bez ofiar, jednak dla Astrid było to normalne. W każdej bitwie czy na wojnie są ofiary i ci, którzy godzą się walczyć doskonale znają ryzyko. Może dojść do kalectwa, może do śmierci - wiadomo. Oczywiście to zawsze niosło ze sobą ból i smutek, ale nie było można obwiniać za to nikogo innego, prócz wykonawcy, a w tym przypadku był to plugawy mag kultystów. Po nitce do kłębka i nawet udało im się znaleźć głównego zarządce i ciemiężyciela.
Detlev Kampf zasiadał tronu niczym król i władca u nóg którego należy paść na kolana. Nikt z przybyłych wojowników i awanturników nie miał jednak zamiaru tego uczynić i choć wódz kultystów był niewzruszony, Astrid miała wrażenie, że jednak czuje on powagę sytuacji. Przestał być panem nadchodzących zdarzeń, stracił szansę na rządy, ale i stracił księgę. Nie miał nic prócz jakichś dziewczyn, co na rozumowanie Astrid brzmiało, że miał naprawdę mało asów w rękawie - rzekłaby wręcz, że był kiepskim hazardzistą.
- Flara to podpucha - wtrąciła się bezczelnie Norsmanka, puszczając Kyanowi krótki, acz pewny siebie uśmieszek "Łajzo khazadzka, nie wstyd ci wszystkich skazywać na śmierć?! Twój lud łgarstwa Cię nauczył i podstępu?!", pomyślała i ponownie spojrzała na Detleva - Ostatnio jak taką rzuciłam to ci maga rozdupiło na trzy strony świata... Albo cztery - zastanowiła się małą chwilę, stukając paluszkiem w podbródek, aż w końcu wzruszyła ramionami - Tak czy inaczej, zdajesz sobie sprawę z tego, że twoja oferta jest pozbawiona jakiejkolwiek taktyki? W sensie no wiesz, bez obrazy, ale ta elfka to już tych włosów straciła garść, a druga kobieta pewnie niedługo wyłysieje ze strachu. Pomijam już fakt, że nie mamy nawet pewności, czy to nie są twoje kultystki oraz co ważniejsze, to my mamy księgę. - Astrid odchrząknęła dając jeden, niewielki krok w przód.
- Może lepiej zróbmy tak: ty puścisz te dwie laski, których i tak nie znamy i nie wiemy w sumie co to za podróbki Asów z talii kart, a my nie zniszczymy księgi i damy ci szansę na jej odzyskanie. Bo nie oszukujmy się, ale jeśli będziesz chciał je zabić, to i tak zrobisz, nie mam racji? Nie jesteś przecież głupi. - Blondynka patrzyła na niego wyczekująco, nie pokazując po sobie, że naprawdę jej zależy. Nie była w końcu pewna czy aby na pewno tak jest, jednakże te kobiety nie pisały się na tę bitwę z własnej woli, mogły być tylko niewinnymi ofiarami wojny, a ze wszystkich wojennych konsekwencji najbardziej nie lubiła tego, że cierpią ci, którzy nieświadomie zostali wplątani w walkę.
- Księga jest tutaj - dodała wskazując na tobołek Katariny, która dla Astrid wyglądała na wiedźmę. Pasowała więc do osoby, która mogłaby coś takiego przy sobie mieć. - Ty puść dziewki w naszą stronę, a my szurniemy ci tobół po podłodze.