Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2018, 13:41   #155
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Bracia Elric przybywają
Zaraz po nich wpadł Edward i Alphonse, ten ostatni nieco zmieszany całym wydarzeniem
- Nie mam mocnej głowy Ed, to może się źle skończyć
- Ważne, żeby nie robić alchemii pod wpływem… Podobno wtedy dzieją się dziwne rzeczy. Jak byłem w Rzeszy to na dworze szalonego księcia Neuhousena zapraszano alchemików i podawano im różne środki, a potem patrzono, co się stanie. Brr, pierwszy raz cieszyłem się, że nie… Nie ważne
Potem zobaczył Stefana. Podszedł doń i z bardzo wyraźnymi oporami podał rękę.
- Dzięki za rozwiązanie sprawy z… naszym znajomym. Choć zaiste, nie boicie się przelewać krwi

Nowicki uśmiechnął się do Stalowego z uśmieszkiem podpatrzonym na filmie- „Ależ sir, ja tutaj tylko sprzątam. Tylko sprzątam, ale wiem więcej od ciebie” .
Gdyby świat rządził się sprawiedliwymi regułami względem Stefana, to mógłby teraz strzelić Złotego Chłopca w pysk, by wygłosić mowę sarkastyczną “Nawet cię nie było na miejscu! Jak śmiesz pieprzyć takie głupoty, gdy inni musieli brudzić ręce, by tamten fagas nie zrobił czegoś złego niewinnym?”.
Ale skoro świat tak nie działa, to pozostało z przylepionym uśmieszkiem pozostać grzecznym. I wbić grzecznie parę szpilek Złotemu Chłopcu, który myślał, że wszystko wie:
- Sir, toż to była sytuacja, gdy trzeba było wyciąć chorą tkankę. Nie da rady inaczej niż z rozlaniem krwi. Rozumiem, że Jaśnie Panicze Elrici są wciąż w nieodpowiednim wieku by pić alkohol. I jeśli odczuwają dyskomfort przed piciem przy waszym Mistrzu Mustangu, to… - wskazał dłonią na stolik Nowickich [/i] -to mój ojciec przyniósł na salę bańkę mleka lub dwa. Lubią takie drinki z mlekiem ze Stryjem.
Raczej nie będą wciskać alkoholu. Tatko kiedyś był barmanem. I obstawiam, że łatwo się nie zaleją. Ostatnim razem jak się z nimi widziałem, to prowadzili dyskusje nad sensem małżeństwa…. [/i]
Nie był pewien do końca relacji Mustanga z Elrikami. Protegowani? Mistrz i uczniowie? Pewien był za to, że Szkapa kpił z faktu, że Edward Elrik mając jakieś 18 lat krzywi się na widok mleka.

Edward zmarszczył brwi w sposób wielce znaczący. W sposób sprawiający, że Alphonsie pobladł.
- Wprawdzie dużo nie piję, ale w Rzeszy gadają, że Piastianie nie mają żadnych zalet, więc z picia uczynili cnotę, bo nic innego nie potrafią?
Stefan zmrużył lekko oczy. Zerknął na Alphonso. Nie bardzo był pewien, na co liczyć? Bo jak dla młodocianego mechanika to Stalowy Alchemik wyraźnie szukał zaczepki. Wytykanie Stefanowi błędów, a teraz jeszcze zarzuca, że Piastia to sami alkoholicy bez zalet i co gorsza, że racja stoi po stronie Rzeszy?!
Cosik się poprzewracało w tej ślicznej główce, więc dobrze by zrobiło uświadomić, że jest zadzierającym nosa kretynem. Ale… Ten kretyn (Edward E.) Ma za mocne plecy, gdy Nowickiego koneksje na sali są słabe, to zaraz to ze Stefana by zrobiono tego złego. No właśnie koneksje… Zdaje się, że mistrzyni Rockbell jest z tym idiotą (Czy wszystkie kobiety w Amertis mają zły gust?!). Lepiej nie podpadać innemu mechanikowi. No i Alphonso był dotychczas dla Nowickiego uprzejmy. I jeśli się spiknie z May, a Stasiek z Sao, to - Alphonso Elrik będzie szwagrem Stefana. Dobrze by mieć go po swojej stronie.

Spojrzał w górę z palcem na brodzie - jakby na znak, że coś go zastanawia albo nie rozumie. W sumie zastanawiało, ale nie stwierdzenie Stalowego.

Zatem… niestety dobre relacje z mistrzynią Rockbell i “mądrzejszym Elrikiem” są uwarunkowane relacjami z Edwardem. No i w sumie Stalowy jeszcze mu aż tak nie napsuł krwi. I mniej zadziera nosa niż Szkapa... A przynajmniej trzeba zadziała tak, by to Edzio wyszedł na tego złego. Dlatego należałoby przedtem dać jakąś gałązkę pokoju względem Alphonsa.
Więc… Niestety trzeba posłuchać życiowej rady Stryja i Celiny- „Czasem więcej osiągniesz udając głupszego niż jesteś. Choćby po to by druga strona odkryła swoje karty”.

Nadal z palcem na brodzie, ale tym razem z wytrzeszczem i lekko otwartymi ustami spojrzał na Edwarda:
- Moj Amestriański wciąż kuleje, ale jeśli dobrze zrozumiałem… Słyszałem, że wiele narodów uważa, że picie mleka jest zdrowe, ale nie wiedziałem, że Piastia zasłynęła, jako wynalazca tej idei
- Picie mleka nie jest zdrowe! Mam na to dowody! - zakrzyknął Edward wyjmując zza pazuchy jakąś książkę - To zasady Zdrowego Żywienia profesora Henricha Von Mausa! I tam jest wyraźnie napisane, że picie mleka przez dorosłych jest NIENATURALNE!! - pomachał książką Stefanowi przed nosem.
- Ale to nie o to chodzi! Chciałem podziękować, za rozwiązanie kłopotu z tym draniem, Więc mi nie dogaduj z mlekiem!
- Fajnie… Nie ma, za co… Naprawdę…. Zrobiłem tylko to, co uznałem za słuszne… -skwitował Stefan. Liczył, że Stalowy w końcu się zamknie i przestanie szukać powodów do zaczepki. Zresztą nie odczuwał powodu żeby się chwalić na prawo i lewo o Twardym. Raz, że niebezpieczne. Dwa - głównie go cieszyło, że on Stefan przeżył i już nie spotka drania, ani nie będzie zagrażał komuś z rodziny.

Wielkie wejście
Zaraz potem przybył…
- Cicho! Nie ma potrzeby omdlewać albo wiwatować albowiem ma doskonała osoba doskonale skromną jest i wie, że nadmiar aplauzu może się przejeść… - zawołał książę koronny Julies.
Mimo to lekko zaskoczony, że nikt za wyjątkiem obwieszonego fajerwerkami i najwyraźniej bardzo wyczerpanego Valentino, nie klaskał ani nie wiwatował. Szybko jednak znalazł sobie kolejną rozrywkę, i podszedł do Dziadka tłumaczącego generałowi historię rodu Nowickich popartą wyrywkami z Wielkiej Księgi Krzywd.
- Bo to było tak, że ten Kleczkoczkowski przyjechał z Starogrodu, gdzie ponoć… - tłumaczył dziadek lekko przerażonemu wojskowemu.
- Oznajmiam wam, że jesteście przywitani przez moją to osobę o ludzie starzy, ale jeszcze sprawiający wrażenie ruchawych - zawołał książę.
- Że jak proszę? Ty niby, kto jest?! - zawołał z oburzeniem Marcin Nowicki.
- To książę Jules de Rico... - wytłumaczył Generał niepomny tego, że mógł wpaść z deszczu pod rynnę: - On jest arystokratą i oni bywają nietuzinkowi.
- W istocie, tak ja jestem Księciem pojedynczym nierozmnożonym jeszcze. A także niemal bratem Pana w miarę młodego i całkiem ładnego. A także uczyniłem siebie świadkiem rzeczy ślubnych i ważnych!! - mówił książę gestykulując.
- Ale świadków ślubu już mamy... - odparł Armin nieco zagubiony.
- Widać nie pojęliście dobrze słów mych wielce mądrych, ja tu mówię, o rzeczach poślubnych wielce ważnych, a taki świadek to ma wtórować panu młodemu sukcesów wystrzałami ze swej armaty - rzekł Julies z absolutną powagą.
- Jak Armaty? - zapytał Dziadek cofnąwszy się o krok.
- Mojej! Chodzicie pokażę wam - rzekł Książę
- NIEEE! - Marcin Nowicki i generał skryli się za “Wielką Księgą Krzywd”.
- Choć Valentino już omdlewa istota niedrobna, a armatę zostawił przecież na parkingu - mówił ze smutkiem kopiąc nieco Walentina.

Stefan natychmiast wmieszał się w tłum jak przystało na człowieka, któremu “za mało płacą, by się zajmować tym szajsem”. Dla ukojenia nerwów łyknął kieliszek sznapsa miętowego.
Stanisław zaś wzniósł oczy ku niebu, by potem wkleić na twarz czarujący uśmiech by uścisnąć dłoń Juliana:
- Jakże miło cię widzieć Julianie! Gdzieś się podziewał?
- Oh nic żem ważnego nie robił tylko z posłem Asuryańskim był gadał - Raven pobladł nieco
- I był ten człek gadał o tym, że tron mój należy się mi albowiem jestem najpierwszy z całej mej wielce niemądrej rodziny, Wprawdzie niewątpliwie prawdziwe to jest, w co żaden mądry i zacny człek nie wątpi, albo żadnych zamachów stanu i statusu, albowiem lud Aerugio mnie kocha nieskończenie i jeno przez swą nieskończoną wstydliwość nie był wybrał mnie na króla jeno mego niezbyt lotnego brata, ale wielcem zaszczyconym się był czuł, iż proponowano mi rozbiór Amestris, i jak znajdę czas, aby czynu owego dokonać, to was mianuje gubernatorem na me rozkazy ciemiężącym lud swą ręką żelazną a metalową, O ile dobrze buhahać.
- Co niby robić? - zapytał generał Raven.
- Robić Buhahaha po tym jak wyśle swych siepaczy, aby lud ten durny poskromić. Po dobrym buhawaniu rozpoznaje się ludzi do władzy urodzonych

“- Stefek to ma dobrze, bo zawsze może zwiać. Obecności nieszczęsnego pana młodego zaś się oczekuje. W tym witania każdego kolejnego wariata. Przynajmniej Dziadek wykazał się istnym geniuszem przy zabawianiu/zajmowaniu Ravena. -” pomyślał Stanisław. Twarz zaczynała go boleć od uśmiechania się.
- Hahaha! Książę zaiste żartuje - zapytał Raven niemal błagalnie.
- A tam żartuje. Ludzi trza twardą ręką trzymać, bo rozpuszczą się, jako te moje dzieciaki... - oświadczył Dziadek Nowicki- Ja tylko bym chciał zasugerować, że memu wnuczkowi przydałby się sędzia srogi, a sprawiedliwy… - wypiął dumnie pierś.
- Wielce zacny to pomysł, aby ktoś o pamięci słonia i wejrzeniu nosorożca osądził tych nicponi. Jak już moi dobrzy przyjaciele najemnicy zrobią te swoje nudne najemne sprawy, to waszecia mianuję na szeryfa - Julies potrząsał rozmarzonym dziadkiem za ramiona?
- O tak… Wtedy wszelakie krzywdy zostaną pomszczone, a sprawiedliwość zapanuje dla rodu Nowickich - złowieszczy uśmiech nie schodził z oblicza Dziadka.

Przybył także Ildefons, który twierdził, że nie może pozostawić krewniaka samego. Szybko dołączył do mistrza i Wąglikowskiego, którego znał z wyprawy do Outmarlandu, a niedługo potem przybył wyczerpany psychicznie Juliesem dołączył i razem stworzyli lożę szyderców. W końcu przybył Świętochowski tymczasowo z swą metresą.
- Witajcie, to ja jestem tym, który uczynił… Pana młodego tym, kim jest… Przygotowałem go do bycia synem swego rodu - powiedział uśmiechając się krzywo.
- A pan jest synem Zbigniewa Świętochowskiego? - zapytał nagle Jakub.
- Tak, mój ojciec zwał się Zbigniew Świętochowski, był człowiekiem prawym i… - mówił ponuro szlachcic
- Bo widzi pan, jak byliśmy w wojsku podczas Gorzkiej Wojny i z bratem mieliśmy wracać to ja tak jakby się zgubiłem w paru miejscach i na pociąg się spóźniłem, ale na dworcu spotkałem pańskiego ojca i tak jakoś się stało, że jak usłyszał, że jestem żołnierzem, jako jego syn, to mi pożyczył pieniądze i nawet podwiózł na przystanek swym powozem. No i powiedział, że mogę oddać jak będzie okazja, no, więc - Jakub podał mu banknot dwudziesto-markowy. Świętochowski pobladł, a jego półishvalska objęła go i pocałowała namiętnie a potem wyszła.
- Tak pan mi odpłaca? Tak teraz wygląda męska solidarność? Ja dałem słowo, że jak ktoś odda mi dobrowolnie pieniądze to się z nią ożenię.
- To było piękne, tylko babki szkoda…. -mruknął Stefan nie zważając, kto słucha.

Zaraz po zmierzchu Samuel, Mistrz i Alfons poczuli dziwne ukłucie niepokoju, jakby zbliżała się burza lub coś groźnego. Nagle drzwi się otwarły i stanął w nich wysoki mężczyzna z długimi włosami, wąsami i bródką. Włosy były rudo brąz, a oczy koloru lodu. Odziany był staromodnie jak sprzed dwudziestu lat, Przy pasie miał miecz.
- Czy mogę wejść? - zapytał silnym i władczym głosem
- Oczywiście! A pan nazywa się? - zapytał Generał.
- Zwijcie mnie Korowiew .

Widząc członka Zakonu Smoka Samuel pobladł, czego nie było widać, bo był w kostiumie Midorino podbiegł do stołu z przekąskami chwycił tace ze śledziem, chlebem i solniczkę następnie podbiegł do nowo przybyłego i zginając się w ukłonach wystawił tace przed siebie - Jaśniepanie zgodnie ze Staropiastańskim zwyczajem prawa gościnności witam cię chlebem i solą w imieniu gospodarza, któremu służę. Przyjmij proszę ten poczęstunek, jako oznakę bezpieczeństwa pod naszym dachem! Takiemu honorowemu rycerzowi oraz dyplomację zapewne nie muszę tłumaczyć, że zgodnie z tradycją przyjmując poczęstunek gość zobowiązuje się zachowywać podobne zasady wobec innych biesiadników - Jeżeli choć część tego, co słyszał o tym rycerzu było prawdą nie złamię antycznego prawa. Zielarzowi wydawało się, że ten tutaj nie rzuci się na nich ze swoim magicznym mieczem ani nikogo dziś nie otruje, ale nie mógł mieć pewności.

Zresztą warto się zabezpieczyć przed furią Mustanga, który może chcieć się mścić za krzywdę wyrządzoną ukochanej.

Stefan wysłuchał prezentacji Samuela, którą mógł podsumować jednym krótkim:
- O kurwa….
Przytrzymał butelki na tacy. Trzeba coś szybko zrobić. Nie tylko, dlatego, że na salę wszedł diabeł, ale też sądząc o opowieściach Smutasa o porwaniu pani Rizy trzeba utrudnić spotkanie Szkapy z Korowiewem.
Stał przy stoliku Nowickich, więc pociągnął najwłaściwszą osobę w ramię, by szepnąć:
- Stryjek, zajmij czymś Szkapę. Mieli ostatnio niezłą chryję z Korowiewem i lepiej, żeby na siebie się nie natknęli. No wiesz w stylu “Podobno dzieciak ci się ma urodzić, małżeństwo to szmelc. Jestem samotny i mam tylko Mirka”
Ty już coś wymyślisz! Nie będę przecież uczył chomika dzieci robić!


Zerknął na Korowiewa. Nie był pewien, co sądzić o sytuacji, w której Stasiek z otwartymi ramionami wyszedł naprzeciw diabelskiemu gościowi:
- Toż to dla mnie zaszczyt spotkać tak znamienitego gościa
Korowiew uśmiechnął się nieznacznie, jakby nieco smutno.
- Azali dobrze wiedzieć, że nie wszędzie pradawne zwyczaje umarły i ludzie pamiętają, czym jest honor - Korowiew ruszył ku poczęstunku i spożył go zgodnie ze zwyczajem.
W tym czasie Jakub zrobił znaczące “HMMM”, ruszył ku wazie z ponczem i z niewielkiej fiolki wlał coś.
- Mama tego waszego wymieszanego kumpla nam to dała na krytyczne okazje, a chyba z taką mamy do czynienia - rzekł i ruszył do Mustanga zagadując go.

W tym czasie Korowiew:
- Ahh, pan Stanisław Radziwiłł, człowiek, co tak jak i ja jest wygnańcem bez ojczyzny! Domu - podał dłoń i uścisnął tę należącą do Stanisława. Po ciele piastianina przeszedł dreszcz.
Stanisław spróbował zignorować ogarniające go dreszcze, ale wolał skrócić uścisk do niezbędnego minimum. Osobiście gadanie o tym, że Korowiew jest diabłem uważał za mocno przesadzone. Co najwyżej, że to truciciel jak Twardy.
- Zaiste, mości Korowiewu znam jak nikt to uczucie, gdy nigdzie się nie pasuje. Wiele rzeczy stało się jasnymi po tym jak wyszło, kim jest mój Prawdziwy Ojciec. -dla lepszego dramatyzmu przyłożył dłoń do skroni. Dostrzegł jak z daleka Stefan patrzy na niego z obrzydzeniem.
Młodszy Nowicki zaraz nalał do kieliszków ponczu. Podszedł do Korowiewa i Stacha tak jak uczył stryj raz “głowa nisko, a dupsko wysoko by pomylono to z uniżeniem, a zwyczajnie nie widzieli twojej twarzy”.
- Napitek na powitanie Jaśnie Pana -powiedział stawiając tacę z napitkiem nad głową.

Samuel westchnął z ulgą, gdy dopełniono rytuału gościny “ Dzięki niech ci będą Wielka Matko, że przychodzi w pokoju” - Zmówił w myślach modlitwę.
- Mości Panie jak widzę gości nam przybywa, to i więcej rąk do podawania nam trzeba do tego nasze cudowne damy jeszcze nie gotowe do występu, więc pozwólcie, że rozwiąże oba te dylematy poprzez mój prezent! - Powiedział Alchemik starając się utrzymać persone Midorino. Podszedł do tajemniczego przedmiotu, który przytargał tu podczas przygotowań - Tańcz i obsługuj gości! Oby twa forma przyniosła memu Panu wielu zdrowych potomków! - Nakazał zrywając prześcieradło z golema:

[MEDIA]http://blog.ninapaley.com/wp-content/uploads/2018/01/Goddess_gif_small_10.gif
[/MEDIA]

Broken trochę żałował, że tak rzadko używa umiejętności przekazaną mu przez Mistrza Nashrinudah uznał, więc że golem w kształcie antycznej bogini płodności może być zabawnym podarkiem o wielu praktycznych użyciach. Na przykład teraz powinna odwrócić uwagę od groźnego gościa...
- Znam ja to znam. Być wyrzutkiem, odtrąconym przez ludzkość, której poprzysiągł bronić, skazany na tułaczkę po pustkowiach. Lecz jak i ty znalazłem swe miejsce w świecie - zobaczył golema - Urocza sztuczka wać panie, naprawdę! - rzekł Korowiew zaciekawiony.

Potem zobaczywszy Elirków podszedł do no nich. Alphonso pobladł, ale Edek zmarczył brwi.
- Pan jest… Nie wiem, ale nie przypominam sobie byśmy się znali - rzekł buńczucznie starszy z braci.
- Zaiste, ale znam takich, co byli w dobrych stosunkach z ojcem - rzekł Korowiew uśmiechając się nieznacznie.
- Mojego ojca... - Edward był skonsternowany.
- Edward - wystękał Alphonso.
- Ojcem, tak po prostu - odparł łagodnie gość. Edward zacisnął pięści.
- Jeśli przybyliście tutaj by walczyć, jestem gotowy - Edward popatrzył groźnie na Korowiewa, a Stach miał wrażenie, że z miecza dochodzą szepty i jęki.
- Ależ nie!, Ja przybyłem tylko na ślub wnuka mojego przyjaciela, a że spotkam człowieka, który przyczynił się do zniszczenia istoty, która była zgubą Zakonu Smoka to nie śmiałem przypuszczać - ukłonił się, a Al zzieleniał.
 
Brilchan jest offline