Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2018, 16:12   #42
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Rhail i Hastal
Hastal wycelował karabin w przywódcę, próbując jednocześnie ogarnąć wzrokiem pozycje wszystkich wrogów i odległość do najbliższej osłony. Z niesmakiem zauważył, jak szybko Catharka złożyła broń.
- Jaką mamy gwarancję, że nas nie zabijecie od razu, kiedy tylko oddamy broń?
Mandalorianin gotów był w każdej chwili strzelić. Zauważył, że przeciwnicy nastawili broń na ustawną ogłuszanie. To dawało do myślenia.
- My również mamy snajperów - odparł spokojnie Arkanianin. - Jeden z nich widział, jak rozwaliłeś z dachu tamtego Zygerriana, a potem cały czas was obserwował i obserwuje nas także i teraz. Nie jesteśmy bezmyślną opozycją Grakkusa i nie zabijamy wszystkich jego napotkanych sługusów i wojaków jak leci - wytłumaczył. - Chciałbym pierw z wami porozmawiać. Może wyjaśnimy sobie pewne sprawy… Jeśli się nie zgodzicie, to cóż… broń ustawiliśmy na ogłuszanie. Po walce rozmowa nie będzie już taka przyjemna. - Hastal mógł przysiąc, że Arkanianin zaraz uśmiechnie się szelmowsko, jednak jego twarz pozostała nieruchoma. Trudno było z jej wyrazu odczytać prawdziwe zamiary osobnika.
- Chcecie rozmawiać, więc opuśćcie broń - odparł Rhail. - Bo my nie mamy nastawionej na ogłuszanie broni.
- Po prostu oddajcie im te spluwy
- odezwała się pretensjonalnie Lyssa, zbliżając się do Arkanianina. - Ja bardzo bym chciała z nimi porozmawiać... Szefie - zwróciła się do mężczyzny, stanąwszy obok niego, wciąż z rękami na karku, udając uległość - jakby stawiali opór, to ja nie mam z nimi nic wspólnego. - W tym momencie zarówno Rhail, jak i Hastal dostrzegli, jak Catharka subtelnie puściła im oczko. - Znamy się dopiero od paru godzin. Nie chcę mieć kłopotów, będę współpracować.
Wszyscy z rosnącym napięciem obserwowali woltę Catharki, pozornie tak łatwo odsuwającej się od własnych towarzyszy. Jej dłoń powoli wędrowała po ukryte ostrze… Hastal jednak nie składał broni, Rhail ze swoimi morderczymi rękawicami, zakrwawionymi od poprzednich ofiar wyglądał jakby zaraz miał skoczyć przeciwnikom do gardeł. Toteż nie wszyscy od razu zauważyli podstęp Catharki. Jako pierwszy zareagował ochroniarz spod bunkra, Gank, który stał za plecami Rhaila oraz Hastala wraz z dwoma
- Szefie, ona coś kombinuje, uważaj! - zawołał swym głosem cyborga, po czym wystrzelił w jej kierunku… i chybił, jednak spłoszył Lyssę, która już dobyła vibroostrza. Dało to szansę Arkaninowi na reakcję. Catharka stała jednak tak blisko, że nie potrafił w nią porządnie wycelować. Lyssa w ostatniej chwili odrzuciła lufę dowódcy na bok, a jego strzał poleciał wprost w lampę, strącając ja na dół. Na ulicy zapanowała ciemność. Jedyna lampa znajdowała się jakieś 50 metrów w stronę windy i ułatwiała celowanie w tamtym kierunku.

Widząc zamieszanie, Mandalorianin stanowczym ruchem głowy zrzucił sobie na oczy łowieckie gogle i nagły mrok przestał stanowić problem. Zrobił kilka kroków w tył, by ułatwić sobie rzut w kierunku wrogów, jakich mieli za plecami. Skupił się całkowicie i posłał granat w środek grupy. Nie czekając na efekt, rzucił się z wysiłkiem, by się skryć za osłoną, którą teraz miał po lewej.

Nagłe zgaśnięcie światła oraz zamieszanie z Lyssą sprawiło, że przeciwnicy tkwili w miejscu do samego końca podczas szaleńczego manewru Mandalorianina. Z goglami noktowizyjnymi nie miał żadnych problemów ze zlokalizowaniem przeciwników. Granat wylądował wprost pomiędzy dwóch żołnierzy towarzyszących Gankowi. Wybuch był tak silny, że jednego z nich zabił na miejscu, urywając mu nogę, drugi miał nieco więcej szczęścia, wszystkie kończyny pozostały na swoim miejscu, jednak on pofrunął parę metrów do tyłu i padł na ziemię. Wciąż się poruszał, jednak bardzo otępiale. Nawet jeśli wciąż miał zamiar walczyć, to nieszczególnie się do tego nadawał.
Fala uderzeniowa dopadła również i samego ganka, który jednak stał na tyle daleko, że obrażenia nie zrobiły na nim i jego pancerzu szczególnego wrażenia.
Lyssa zaatakowała Arkanianina, tnąc nożem po ręce, ale pancerz uchronił go przed poważniejszymi obrażeniami.

Dwaj ochroniarze dowódcy wzięli sobie na celownik Rhaila, który ruszył na Arkanianina. Nagłe wydarzenia jednak zbytnio wybiły ich z rytmu, ani razu nie trafili.
Rhail lawirując między strzałów blasterów, dotarł do swego celu. Jego okuta żelastwem pięść wprasowała się głęboko w pancerz na klatce piersiowej przeciwnika, mimo że Zabrak niemal nie potknął się pod koniec szarży. Arkanin od siły ciosu przyklęknął, odsunięty o dobre trzy metry do tyłu. Splunął krwią, po czym wycelował wprost w Rhaila.

Gank ufając w swe zdolności, wycelował w Rhaila, pewnie nawet nie biorąc pod uwagę, iż może przypadkiem trafić w swoich. Trafił wprost w plecy Zabraka.

Szef wstał z kolan, odsunął się jeszcze o parę kroków, wykorzystując pomoc Ganka, po czym strzelił w Rhaila. Zabrak zachwiał się, po tym gdy oberwał z dwóch stron niemal jednocześnie. Ledwo zauważył, jak Arkanianin wyciągnął stimpacka i pospiesznie użył.

Gank był twardy, więc Hastal wychylił się zza osłony, przymierzył i wystrzelił w niego. Nieosłonięty, skupiony na Zabraku wróg. Nawet nie spostrzegł, kiedy strzał z potężnego karabinu wyborowego przeszył mu dziurę w brzuchu. Żołnierz upuścił swoją broń, po czym bezwładnie upadł na ziemię.
Lyssa zrozumiała, że nóż na strzelaninach to nie jest dobry pomysł. Rzuciła się po swój opuszczony karabin, po czym wycelowała w Arkanianina. Wszystko zrobiła jednak zbyt pospiesznie, ani razu nie trafiła, jednak dała lepszą okazję do ataku dla Rhaila. Widząc Catharkę prującą pełnym ogniem po okolicy, wszyscy uskoczyli na bok.

Obstawa Arkanianina wciąż nie odpuszczała Zabrakowi, który ośmielił się zaatakować ich szefa. Ten jednak znalazł się teraz dosłownie pomiędzy nimi, przez co istniało bardzo poważne ryzyko, że trafią sami siebie. Ich manewry zajęły nieco czasu, ale skutek był pozytywny. Rhail oberwał boleśnie i już ledwo zipiał po tym wszystkim.
Rhail ledwo stał, ale to był stan, w jakim znajdował się często podczas treningów. Jego mistrz powtarzał, że życie jest brutalne. I demonstrował to dobitnie. Skupiając całą swoja siłę woli, ruszył na szefa, odbił dłonią lufę karabinu i zasadził mu potężnego kopa. Arkanianin był zbyt słaby, żeby próbować uników, Rhail najpierw uderzył go w brzuch, a gdy ten się schylił, uderzył go mocnym kopniakiem w twarz. Dowódca zatoczył się, lecz ustał. Wyglądał, jakby zaraz miał paść martwy, jednak wciąż kurczowo trzymał swój karabin i ponownie wycelował w swego oprawcę. Wypluł dwa zęby z krwią.
- To będzie twoja ostatnia walka...
 
Mike jest offline