Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2018, 22:27   #28
Feniu
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Pomysł z atakiem na strażnika okazał się słuszny i skuteczny. Jednym sprawnym ruchem rajtar pozbawił życia pilnującego więźniów strażnika. Zresztą nie przykładał się on zbytnio do swej pracy bo gdy Vitto wszedł do korytarza został przywitany fangą w nos.

- Miłe powitanie! Dziękuję! - powiedział oburzony rozcierając bolący nos, - korytarz był czysty, a strażnik przed wejściem nie żyje. Droga na górę jest wolna, mogę prowadzić! A z wami policzę się później - skierował swe słowa do brata i ojca. - Co wam przyszło do głowy by układać się z chaosytami, pojebani jesteście?

- Raczej odniosłam wrażenie, że cała wasza rodzina jest walnięta - burknęła Lilou krzyżując ręce na piersi i patrząc butnie na “nowego”
- Spodziewałeś się szampana i toastu? Gratuluję… - elfka przerzuciła oczami i wyjrzała z powrotem w korytarz. To gadanie było bez sensu.
- Ja stąd spadam póki okazja, a wy nie wiem… Pogadajcie jeszcze o swoich chorobach i ciotkach sprzedających kartofle w Marienburgu - po tych słowach dziewczyna ruszyła dalej, aby wydostać się z tego miejsca.
Dietrich, który nie miał zamiaru wysłuchiwać tej wymiany poglądów ruszył po schodach do góry, ledwo Lilou go minęła.
Hans na widok zachowania elfki tylko przewrócił oczyma, czasem nie poznawał swojej przyjaciółki, ale ta podróż zmieniła ich wszystkich.
- Powodzenia - rzucił Vitto ignorując oburzenie elfiego dziecka.

- Trochę się zmieniło ostatnio w tych lochach - zignorował zachowanie elfki Karl, wtrącając się do rozmowy. - Czy wiesz, czy może gdzieś trzymają tu broń? Z łopatą i kilofem raczej nie nakopiemy Detlevowi do tyłka.
- Wyobraź sobie, że wiem, ale nie wiem czy jest sens przekazywać tą wiadomość tej ignorantce - spojrzał wymownie na Lilou, która wyraźnie była uprzedzona do wszystkich członków rodziny Lehmanów, jak zresztą i samego Vitto, jednak sam mógł nie przetrwać, a Karl i ojciec mogą się jeszcze okazać przydatni.
- Chodźcie za mną - rzekł po czym ruszył do przodu wymijając grupę. Podniósł z ziemi swój sztylet. Na tą chwilę żałował, że nie zabrał ze sobą swych pistoletów, jednak w życiu nie można mieć wszystkiego.
Durak tylko obserwował młodzika i zerkał na Karla.
- Ruszajmy tyłki bo aż świerzbi mnie łapa.- Rzucił i odwrócił się w stronę korytarza.
- Było się po dupsku nie drapać - dodał do siebie Vitto.

Vitto nie mógł znieść obecności krasnoluda, który tak radośnie go powitał, jednak nie czas i nie miejsce by bawić się w jakieś pojedynki, tudzież inne zagrywki. Poza tym swą uwagę skupił na bracie i ojcu - niestety.

Gdy wyszli korytarzem w stronę zbrojowni okazało się, że drzwi są zamknięte, a niziołek którego spotkał choć sam się nie przedstawił odezwał się do Vitto - Cholibka, Vitto powiedz, że wiesz jak odryglować te drzwi!.
Vitto pewnie prowadził całą grupę w kierunku gdzie znajdowała się zbrojowania kultystów. Gdy kręcił się tam ostatnio drzwi były otwarte. Wiedział, jednak gdzie wartownicy chowają klucz.
- Nie jestem włamywaczem - odezwał się do niziołka - ale wiem, gdzie trzymają klucz.
Luźna cegła, zza którą zawsze chowano kluczyk, odsłoniła pustą wnękę. Klucza tam nie ma, co nie omieszkał skomentować wypasiony niski khazad

- Gdzieś ty nas wyprowadził kundlu.- Spojrzał na Vitto i zacisnął mocniej rękę na sztylecie, po czym odwrócił się do odbiegających kultystów.
- Lepiej otwórz te drzwi bo zostaniesz przy nich na wieki.
- Waż swe słowa kurduplu, mogłeś zostać w lochu pewnie i tak nie widziałbyś różnicy od tych waszych krasnoludzkich twierdz - odpowiedział poirytowany Vitto macając ręką czy w skrytce znajduje się klucz.
Khazad mruknął głęboko i chciał przywalić człeczynie lecz się powstrzymał wiedząc, że chaosyci się zbliżają.
- Strach cię obleciał? - rzucił w stronę khazada. Wiedział jednak że jeśli nie znajdzie szybko klucza to ci strażnicy mogą sprowadzić posiłki.
- Zamknij jadaczkę wypierdku snotlinga.- Durak warknął i skoczył na kultystów, którzy w tym czasie zdąrzyli nadejść wymachując wesoło kluczami. Jeśli liczyli, na szybką i bezproblemową walkę to się mylili, gdyż w chwilę moment to oni leżeli trupem, a Vitto buszował w zbrojowni.
- A nie mówiłem, że tu jest zbrojownia. Nieźle walczycie - pochwalił nowopoznane osoby jednak wiedział, że jego słowa i tak niewiele znaczą. Już przy wejściu do zbrojowni jego oczom ukazał się lśniący pistolet, który na rękojeści miał wyryte V. - Jak znalazł - szepnął półgłosem ładując broń znalezioną amunicją i chowając ją za pas. Gdy już znalazł to czego szukał zaczął przeszukiwać pancerze, by znaleźć odpowiedni dla siebie. Jego lekko znoszone ubranie było dobre, acz nie chroniło przed obrażeniami. Wynalazł skórzaną kurtę, która pasowała jak gdyby była na niego skrojona. - Ojczulku, czemu wcześniej nie zaprowadziłeś gości do tego miejsca - zapytał ojca z drwiną w głosie.
- Sądziłem, że jeśli wyrośnie ci twój pierwszy wąs to zmądrzejesz, chłopcze i przestaniesz być takim sarkastycznym gówniarzem przez resztę swojego życia - odparł zmęczonym głosem Sigmund, tak naprawdę po raz pierwszy się odzywając na więcej niż kilka słów.
- Widać jednak, że płynie w tobie pospolita krew twojej matki i całe życie pozostaniesz nikim, tak jak i ona była nikim. Grzanie mojego łoża to najlepsze co ją w życiu spotkało - kontynuował buńczucznie szlachcic, lecz wtedy to spotkało go coś niespodziewanego. Został uderzony w twarz, lecz nie przez Vitto, a przez Karla.
- Przestań ujadać jak ślepy kundel! - warknął na niego jego pierworodny syn. - Pomyślałbym, że zmądrzałeś choć trochę podczas swojego pobytu w celi, ale dalej masz gdzieś innych i najlepiej potrafisz krzywdzić swoją własną rodzinę, ty stary zachlejmordo! Zdobyłem księgę nie po to, aby ciebie ratować, lecz moją siostrę… Teraz to nawet możesz szczeznąć, skoro i ona nie żyje, więc nie będę powstrzymywał ręki Vitto, jeśli pragnie się zemścić po tylu latach.
- Nie mam zamiaru kopać leżącego, tak jak ty to zawsze robiłeś staruszku - rzucił ostro Vitto. - Los sam wymierzył ci karę, tylko i tak pewnie jej nie zrozumiesz, bo już na to za późno. Ratuje cię tylko twój szlachecki rodowód, a tak naprawdę znaczysz dla ludzi tyle co szczurołap! Ba porównanie cię do szczurołapa byłoby dla niego obraźliwe. - Vitto prawie krzyczał, lecz nagle umilkł. - Nie czas jednak na wylewanie swych żali, zmykajmy stąd, a ty jak chcesz to zostań tu i gnij w tym bagnie. - Wymierzył mocny cios w twarz ojca, po czym zwrócił się do wyjścia. - Czas nagli, wyprowadzę was na zewnątrz - rzucił, po czym zaczął wspinać się po krętych schodach.

Gdy dotarli do sali, w której Detlev spierał się z dziwnymi ludźmi którzy przybyli wraz z khazadami pewnie po to by odebrać księgę, Vitto ani myslał brać udział w otwartym starciu. Biegiem udał się do kuchni, przeszukując wzrokiem baryłki oleju, lub innej łatwopalnej substancji, którą mógłby podpaloną rzucić na kultystów - oni mieli przecież jego siostrę!
 
Feniu jest offline