Koniec walki, ale nie koniec nocy. Amelia dostała wyraźne wytyczne, aby podążać za Jean do ambulatorium. Rainbow znała się na pierwszej pomocy, a dzięki swojej mutacji wzroku, była w tym naprawdę dobra. Jak nikt inny widziała co i gdzie się pacjentowi stało, mogąc doskonale zdiagnozować obrażenia. Wiedziała też co z tym zrobić, a proces dezynfekowania był chyba jej ulubionym zajęciem w ambulatorium... choć nie ulubionym dla pacjentów.
Ci co mają dosyć wrażeń niech się kładą do łóżek? Amelia zdecydowanie miała dość wrażeń - i pomyśleć, że jeszcze dwie godziny temu zakradała się do dormitorium chłopaków, właśnie ich szukając... ale wiedziała, że jest teraz potrzebna w opatrywaniu rannych.
Przed odejściem spojrzała jeszcze na Adama. Chłopak oczywiście zajął się naprawą potłuczonych szyb. Jego mutacja pozwalała mu manipulować szkłem, w nieomal magiczny sposób, lepiej i bezpieczniej niż najznamienitszy hutnik. Oczywiście posłał jej szczery uśmiech, który szczerze odwzajemniła.
Ruszyli w stronę ambulatorium. Wyglądało na to, że dziewczyna zarwie kolejną noc, ale tym się nie przejmowała. Odeśpi w ciągu dnia, bo po tych wydarzeniach na pewno odwołają jutrzejsze lekcje... No, powinni. Przynajmniej dla tych, którzy zostali... Cokolwiek będzie jutro, Amelia miała zamiar pomóc rannym. To było konieczne i ważne, jej koledzy i koleżanki potrzebowali pomocy medycznej, więc ją otrzymają. A takie pierdoły jak lekcje nie miały w tych okolicznościach żadnego znaczenia. |