Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2018, 20:43   #282
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Mustafar
Bolty najemników Czerwonego Krayta rozbijały się o tarcze frachtowca, który zajmował prawie całe lądowisko.
- Panie właścicielu, spada nam moc! - zaalarmował JK7, ale szybkie spojrzenie na kontrolki uspokoiły Zhar-kana, droid po prostu panikował. Nadal mieli ponad połowę baterii, a już startując nie była pełna.
Resztka pozostałych przy życiu Mandalorian szybko zbierała się na pokład po opuszczonych śluzach, nadal mocno odgryzając się przeciwnikowi. Chaos jaki panował w tym momencie w bitwie, działał na korzyść uciekających.
- Wszyscy! - krzyknął w końcu jeden z sierżantów, noszący pancerz tak bardzo osmalony, że ledwo przebijała się jego czerwona barwa.
Droid razem z Solem szarpnęli za odpowiednie dźwignie i poderwali frachtowiec do lotu. Po kilkunastu sekundach byli już kilkadziesiąt metrów wyżej, ciągle przyspieszając.
- Dawaj dawaj, leć na te koordynaty - wyciągnął mały datapad i pokazał dane. Zhar-kan szybko wprowadził je do systemu i odbili w wskazanym kierunku. - Nasz transport wdał się w potyczkę z ich Hammerheadem obstawy i chyba wyciągnął go w nadprzestrzeń. Powinniśmy mieć czysty skok. Takie przynajmniej były założenia. Kapitan Zyrion wiedział więcej, ale oberwał zaraz na starcie.
Rzeczywiście nie napotkali na swojej drodze żadnej przeszkody. Wyszli na czystą pozycję i po wprowadzeniu odpowiednich koordynatów wykonali skok.
Sierżant w osmolonym pancerzu odetchnął z ulgą.
- Szczerze mówiąc, myślałem że już po nas. Te, Cisza, skąd wytrzasnąłeś tą puszkę?

Układ Koreliański, przestrzeń kosmiczna, Mirial Stygian
Skok w nadprzestrzeni z odległej Ziost do sektora koreliańskiego położonego praktycznie w centrum galaktyki zajął im niecałe osiem dni. Mirialański pancernik posiadał nie tylko siłę ognia, ale można nim było nim ścigać najszybsze jednostki jakie latały w galaktyce. To był naprawdę wszechstronna maszyna wojenna.
Jon razem z Rohenem przyglądali się załadunkowi dwudziestu dwóch myśliwców gwiezdnych serii FTC-2.
[media]https://cdn3.dualshockers.com/wp-content/uploads/2013/12/swtor-ds1-670x355-constrain.jpg[/media]
Były to jednostki krótkiego zasięgu, ale dualnego użytku - gotowe do walki zarówno w przestrzeni kosmicznej jak i w atmosferze planety. Z nimi na pokładzie Stygian mógł podjąć każde wyzwanie.
- Nareszcie - westchnął Morlan. - Niech piloci zaczną testy sprzętu, za sześć dni będą mogli się wykazać. Wykonać - poinstruował nowo mianowanego dowódcę eskadry, który zasalutował i odszedł zostawiając ich samych.
- Pora i na nas - zwrócił się do Baelisha. - Chodź, przedstawię ci co wymyśliłem na podstawie najnowszych raportów.

Ruszyli z powrotem do sali odpraw położnej pod mostkiem. Przez te osiem dni podróży, Rohen większość czasu spędzał w swojej kajucie. Z racji tego, że kwatera Jona była w zupełnie innej części statku nie mógł on nawet spróbować wyczuć co takiego Morlan robi. Na głowie Jona nadal pozostało sklecenie odpowiedzi dla Mistrza Randa, dlaczego jeszcze nie zameldowali sie obaj z powrotem na Coruscant.

- Okej - zaczął Rohen, gdy się rozsiedli wygodnie pod wyświetlaną nad nimi mapą galaktyki - naszym celem jest układ Malastare i planeta o tej nazwie. Po niepowodzeniach na Seswennie Krayt odpuścił wsparcie ich w rywalizacji z Eriadu i swój nacisk na bogaty Sullust wywierają właśnie z położonego nieco dalej Malastare. Statki muszą pokonywać sporą odległość i z tego względu ograniczają uzbrojenie na rzecz paliwa. Atak w odpowiednim momencie na powracające na Malastare okręty będzie jak cios mieczem świetlnym w odsłonięty bok Gamoreanina!

Coruscant, Akademia Jedi
Szła przez ogromny korytarz główny z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Admirał wpadł w jej sidła jak bezbronna Gizka. na koniec rozmowy był przekonany, że atak wyprzedzający na Czerwonego Krayta jest jego osobistym pomysłem, który trzeba na szybko wprowadzić w ruch, a Jedi koniecznie muszą w tym flocie Admirała Onasiego pomóc!
Nagle coś mignęło jej pomiędzy kolumnami. Odwróciła głowę, ale musiało to być jedynie przywidzenie.
Chwilę później była już przy turbowindzie i wjechała nią na wyższe piętra. Tam przeszła przez korytarz części wspólnej. Było pusto, o tej porze większość padawanów już spała. Najstarsi pewnie jeszcze czytali ostatnie teksty zadane przez nią na jutrzejszą lekcję, ale robili to w swoich pokojach.
Laurienn skierowała się do gabinetu Micala - czas ich gonił i nie mogli sobie pozwolić na podsumowanie jej zadania dopiero następnego dnia. W pokoju okazała się czekać na nią tylko krótka notatka na datapadzie - czekamy w pokoju Wielkiej Rady
Przez chwilę się zawahała. Wiedziała, że Mistrzowie korzystali z tamtej sali gdy chcieli się dłużej naradzić w całym swoim gronie, ale po raz pierwszy ją samą tam zaprosili.

Wróciła na korytarz, stamtąd prosto do turbowindy prowadzącej na sam szczyt całej Akademii. Poczuła lekką tremę. Ostatni raz była tutaj jeszcze jako świeża padawan, zwiedzając po prostu cały gmach Akademii.
Wkroczyła do środka przez uchylone drzwi.
[media]https://mrwonko.de/jk3files/screenshots/4b3a4c18ff9bc87bb378f7ba1a5cf33a1925d978.jpg[/media]
Mistrzowie byli prawie w komplecie. Atton, Brianna, Visas, Yuthura… Brakowało właśnie tylko Micala.
- Witaj Hayes - przywitał ją mistrz Rand, który musiał dopiero niedawno wrócić z jednej ze swoich niekończących się misji. - Usiądź prosze - wskazał jej miejsce po prawej stronie Yuthury.
Panowało milczenie, które trudno było przerwać. Atton był bardzo mocno zamyślony, z nieobecnym spojrzeniem wbitym w podłogę. Visas medytowała, Yuthura przygryzała nerwowo wargi - musiała pamiętać to miejsce pełne poprzednich mistrzów Jedi z Zakonu. Brianna ziewała otwarcie i przecierała co chwila twarz.
Po kilku minutach dołączył do nich sam Wielki Mistrz.
- Przepraszam za spóźnienie - usiadł w fotelu. Laurienn zauważyła, że miał na barku ślady po niemowlęcej ślinie. Musiał nie zauważyć i nie wytarł tego. - Zacznijmy, żeby nie przedłużać. Laurienn, proszę zacznij od tego co udało ci się załatwić z admirałem Forfansonem.

Orbita nad Dagobah
- Szefie, właśnie skończyło się nam paliwo - oznajmił JK7. - Gdybym dostał wypełnioną ankietę to bym lepiej zaplanował trasę, łącznie z przystankami na tankowanie - dodał po cichu.
Sol nie przejmował się jego gderaniem zbytnio. Rhutunk Wed, sierżant w niebieskim pancerzu, wysłał już prośbę o odbiór ich z tego miejsca. Pozostało czekać na ratunek. W ostateczności mogli się rozbić na planecie pod nimi, gdzie wodę by znaleźli, a na jedzenie zapolowali.
- Powtórzę się, ale nie wierzę, że wyszliśmy z tego cało. Byłem gotów tam położyć głowę - westchnął ściągając hełm. Jego łysą głowę pokrywał tatuaż w mando’a o treści “bez odwrotu”. - Powiem szczerze, że byłem bardzo przeciwko temu, żeby Mandalore tak ci ufał… Myliłem się. Dzięki, że po nas wróciłeś - wyciągnął do niego rękę.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline