04-09-2018, 08:25
|
#64 |
| - Pan? Dla mnie, to zawsze była Pani... Morai-heg... - powiedział cicho Elf podchodząc do przechodzącej przez przepaść kobiety, gotów chwycić ją za pasek sukni w razie jej ewentualnego upadku, lub chociażby podać jej swój kij, aby miała się czego uchwycić. Zaparł się mocno nogami, aby nie zlecieć w przepaść razem z kobietą. - My wierzymy, że Pani Kruków nie da się w pełni czcić. Można jedynie obłaskawić ją modlitwą, aby zechciała odwrócić swój ponury wzrok od śmiertelnych tego świata. Ale Morai-heg nigdy nie zapomina, i zawsze patrzy. Kruki to jej oczy i jej posłańcy. Dla każdego, kto jest na tyle roztropny by dostrzegł znaki które zsyła. Lub aby trzymał się z daleka, kiedy wieszczy czyjąś zgubę. Morr...ciekawa nazwa. Ale zdaje się nawet u was, ludzi Morr sam nie zabija. W każdym razie niemal na pewno...nie zadecyduje o niczym, choć niewątpliwie wie co się wydarzy - elf uśmiechnął się do kobiety, pomagając jej w przeprawie. -Kimkolwiek są Ci czciciele Morra, niewątpliwie są biegłymi iluzjonistami. Nawet mój elfi wzrok nie przebija tej zasłony. To wszystko wydaje się po prostu rzeczywiste, jakby obraz znajdował się bezpośrednio w umyśle, nie w oczach. Postarali się, aby każdy świętokradca zapłacił wysoką cenę za swoje wścibstwo - czarodziej doceniał efekt, który uzyskali ludzie. Dostrzegał potencjał który mieli.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
| |