Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2018, 15:43   #262
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Bitny kogut
Gdy weszli do środka umilkły wszelkie rozmowy, a oczy spoczęły na nowo przybyłych.
- Gorzały i golonkę - rzucił od progu Vince wchodząc do środka. Gwar rozmów powrócił jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Klientelę stanowił pełny przekrój mieszczaństwa. Od oberwańców, którzy nie wiadomo skąd mieli pieniądze, po dwu wymuskanych szlachciców, którzy nie wiadomo co tu robili. Reszta uplasowała się idealnie pomiędzy.
Świńskie oczka wypatrzyły znajomą sylwetkę. Trącił kompana, który znając myśli i intencję miejscowych trzymał dłoń blisko rękojeści. Na razie taksowali ich ukradkowymi spojrzeniami, oceniając walory majątkowe i ryzyko.
- Sierżancie, jaki ten świat mały - rzekł Vince zwalając się na ławę naprzeciw kapitana. - A może już kapitanie?
Lecz widząc minę sierżanta nie wyrywał się z gratulacjami awansu.
- Myślałem, że już was nie ma w mieście - powiedział, chudy jak śmierć karczmarz podszedł, rozmazał brud na stole szmatą i postawił dwa kubki i nalał do nich okowity.
- Golonka duża jak mniemam? - zagaił oceniając Vince’a. - Płatne z góry. Trzy srebrne.

Gdy karczmarz odszedł. Sierżant powiedział:
- W chuja nas zrobili. Skądś wykopali zapis, że nagroda to tylko z licencją łowcy nagród. A bez, to za fatygę na dzban wódki dali.
Napił się z namysłem.
- Radziłbym wam się zwijać. Chcą z wami pogadać o naruszeniu, i to wielokrotnym, nietykalności cielesnej jego pojebańca z doków. Od jutra przywracają nas do służby. Mam rozkaz was znaleźć i doprowadzić na wyjaśnienia.

*

Madera
- Ahoj tam! Z kim mamy przyjemność?
Choć trzeba przyznać, że widok nie skłaniał do myślach o przyjemności. No, chyba, że ktoś gustuje w nieogolonych, sękatych i spalonych słońcem zakapiorach. Ale Kuba akurat poczuł się jak w domu. Paru zakapiorów wyglądało znajomo. Ba, bosman też. I kapitan.
- O nie, to ja mam przyjemność, stary druhu - powiedziała kapitan wychodząc zza masztu.
Stojący blisko Wróbla usłyszeli cichy syk jaki wydał. Taki, gdy ktoś się czymś sparzy.
- To Srebrna Rosa - powiedział półgłosem uśmiechając się przy tym tak szeroko, że tylko patrzeć jak kąciki ust spotkają mu się na karku. - Elfia księżniczka, zwana także Dzierzbą. Bo lubi nasadzać na szczyt masztu dup…

Wybaczcie moi mili, obyczajnie miało być, tedy w kilku słowach namaluję wam obraz owej niewiasty. Blondwłosa szpiczastoucha piękność o surowym spojrzeniu miała upodobanie pojmanych wrogów odsyłać do przodków w ekstrawagancki sposób. Do tego celu używała omasztowania statku i naturalnych otworów ciała. Powiecie, że wszak rozmiarami do siebie nie pasują. Prawda to.... ale tylko przez chwilę. Nie wdając się w szczegóły, owym rozrywkom oddawała się sporadycznie, zostawiając ją sobie na specjalne okazje i persony.

- Kapitan Wróbel we własnej osobie - zawołała dźwięcznym głosem, od którego po krzyżu przechodził dreszcz - Wyobraź sobie, że myślałam o tobie w samotne długie noce.
Wróbel był sobie to w stanie wyobrazić. Jakaś siła sama ściągała mu spojrzenie na szczyt masztu. Co więcej, domyślał się o czym myślała.
Ale i nie winił jej za takie myśli. W końcu sam też by się wkurwił jak ktoś by go wyruchał. Dosłownie i w przenośni. Jak dziś pamiętał, gdy naciągając spodnie chyłkiem uchodził z jej kapitańskiej kajuty unosząc wspomnienia i mapę do skarbu.
 
Mike jest offline