Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2018, 22:01   #39
Rozyczka
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
- Przynajmniej wiemy już czyje są te trebusze. Ale boję się teraz o dzieci… Zostawić je w rękach ludzi to jedno, ale gobliny to inna sprawa. Biegnijmy do dzwonnika, załatwmy tę sprawę i wracajmy. Albo się rozdzielmy - rzekła kapłanka, mimowolnie czyszcząc maczugę z krwi. - Dobrze się czujesz, Auroro? Gratuluję ci przemiany! Nie znam się może na tym, ale pierwszorzędna jak dla mnie - dodała, uśmiechając się kojąco.
Aurora spojrzała na truchło worga, któremu jako pająk odgryzła kawałek łba. Na samą myśl o tym druidce zrobiło się niedobrze.
- Dzię… dzięk. - odparła, starając nie osunąć się przy tym na nogach pod wpływem targających nią emocji.
- Dasz radę sama chodzić czy powinnam ci pomóc przez jakiś czas? - spytała aasimarka.
- Dam, dam… Co prawda znowu mam tylko dwie nogi, ale powinnam sobie dać z nimi radę - druidka odparła, uspokajając się nieco.
- Uff, było blisko - westchnął kobold - Znowu przerośnięte pająki? Nie nabrałaś niechęci po ostatnim razie? - zachichotał, lecz ponownie spoważniał, dodając - Choćmy czym prędzej do tej wieży i zwijajmy się stąd.
- Do walki z takim? Owszem, ale w sumie dzięki tamtemu doświadczeniu, wiem do czego taki pająk jest zdolny i jak te zdolności wykorzystać. - Aurora odpowiedziała na pytanie kobolda. - I racja, ogarnijmy tą wieżę jak najszybciej, bo nie chciałabym znowu natknąć się na te “pieski”.
- To było świetne. - Daivyn z uznaniem pokiwał głową. - Jeszcze trochę i polubię pająki. - Wytarł ostrze miecza w sierść worga. - Świątynia i dzwonnik, czy wieża? - usiłował wyjaśnić rozbieżności między propozycją Alladien a pozostałej dwójki.
- Pewnie parę goblinów pilnuje, by biedak dzwonił i dzwonił - dodał. - A może to nie trebusze, tylko gobliny wynajęły jakiegoś olbrzyma? - spytał, jako że używające machin oblężniczych gobliny jakoś nie mieściły mu się w głowie.
- Dzwonnik. Zwyczajnie dzwonnik. Po to tu przyszliśmy, z całym szacunkiem - westchnęła aasimarka. - I jak dla mnie to trebusze. Te kamienie raczej wyglądają na takie, co musiały lecieć po łuku, a kto miota kamienie po takim łuku? No i dzieci razem z niedźwieżukami pewnie coś by o gigantach wspominały.
W końcu zobaczyliście fronton świątyni. Dwie rzeźby przedstawiające bogów zwróciły waszą owuwagę. Pierwsza, przedstawiała znajomą już z grobowca kobietę trzymającą łuk w jednym ręku, a w drugim sękaty, pokrzywiony w kilku miejscach kij. Jednak kaptur jej szaty był tym razem opuszczony, a czapa lub hełm z rogami jelenia zdobiły jej głowę, podkreślając surowość zasępionej twarzy, którą artysta jakby dodatkowo chciał podkreślić.
Drugie bóstwo było męskie. Odziany w szaty mężczyzna, trzymający znak wschodzącego słońca wyglądał Alladien na znanego jej Ixiona, ale zauważała w rytach pewne różnice. Być może był to Halav, lub Zvirchev... ale czy owe bóstwa Traladan mogły mieć cokolwiek wspólnego z waszymi bóstwami, to był raczej problem dla teologów, nie awanturników. Drewniany budynek miał podwójne odrzwia, otwarte teraz na oścież. W ciemności widzieliście poprzewracane ławy, podwyższenie stanowiące rodzaj sanktum, a za nim drewniane schody prowadzące zapewne na dzwonnicę. Hałas był w tej chwili już ogłuszający.
Aurora pierwsza weszła na kręte, drewniane schody na dzwonnicę, przechodząc pomiędzy porozbijanymi ławkami. Tu i ówdzie walały się kępy siana, najpewniej z rozprutych sienników, bo ich skrawki zaścielały podłogę. Zamknięte drzwi po obu stronach głównej nawy najpewniej były jakimiś pomieszczeniami dla kapłanów.
Schody wyszły w końcu na dzwonnicę. Elfka stanęła zaskoczona, widząc przedziwny widok.
Dwa gobliny, uwieszone na linie od dzwonu po prostu się bawiły, albo być może nie były w stanie przerwać zabawy. Ale jednak chyba autentycznie sprawiało im to radochę.
- Jeaaaaa! Beedo buja! - wrzeszczał jeden - Juhuuuuu! Vark też! - wrzeszczeli jeden przez drugiego i huśtali się na linie, nie zwracając uwagi ani na was, ani na nic innego. Najpewniej ich małe móżdżki były już całkowicie otępione hałasem.
- Ja nie wierzę… Mnie już chyba nic w życiu nie zdziwi… - powiedziała zszokowana druidka wpatrując się w nietypowy obrazek.
Których to słów idący za nią Daivyn z oczywistych powodów nie usłyszał. Dotknął ramienia elfki, by przyciągnąć jej uwagę, po czym sięgnął po miecz.
- Ty lewego, ja prawego? - Do słów dodał odpowiednie gesty. - Czy ich zostawimy...? - Wskazał na dziewczynę i siebie, po czym pokazał na schody. W odpowiedzi Aurora wyciągnęła sejmitar.
Elfy skoczyły ku nieświadomym swego losu goblinom, którzy w ostatniej chwili zorientowali się jakie niebezpieczeństwo im grozi. Obaj zeskoczyli ze sznura dzwonu, i próbowali dopaść leżącej na podłodze broni. Błysnął miecz elfa i szabla druidki, trysnęła czarna jucha i po chwili oba gobliny leżały na podłodze dzwonnicy z porozcinanymi żyłami.
Daivyn szybko przejrzał tobołki byłych dzwonników, po czym ruszył po schodach na dół.
W pierwszym tobołku znajdowały się trzy puste fiolki, z korkami na których wytrawiono jakiś kościelny symbol. Najpewniej znajdowała się tam woda święcona, w obecnej chwili fiolki zostały opróżniona. Elf wyciągnął także “Bieda skrzynkę” bo tak było oznaczone to znalezisko, zawierające piętnaście srebrnych monet z podobizną jakiegoś nobila, i trzydzieści siedem miedziaków z symbolem kłosa.
Drugi tobołek wydawał się nieco cięższy, ale poza bezwartościowymi bibelotami w stylu dziurawego buta, pękniętej, pustej butelki bez denka, czy kawałka pękniętej nogi od krzesła, elf znalazł symbol przedstawiający kobietę z łukiem i laską, misternie zdobiony i trzy kawałki kadzidła, nietknięte i nieużywane. W międzyczasie dzwon, na którym bujały się dwa gobliny powoli zatrzymał się, milknąc.
Puste fiolki nie były Daivynowi do niczego potrzebne, podobnie jak i kadzidło, jednak elf postanowił je zabrać, podobnie jak i symbol, przedstawiający (zapewne) Petrę. Miał zamiar całe to "bogactwo" wcisnąć kapłance, która - jego zdaniem - powinna z tego zrobić lepszy użytek, niż on czy gobliny. Pieniądze natomiast schował do sakiewki, z zamiarem podzielenia się nimi w późniejszym terminie. Miał też nadzieję, że na monetach znajdą się jakieś napisy, które pozwolą im się zorientować, w jakież to krańce świata trafili.
Po chwili doszedł do wniosku, że podobne informacje mogli już dawno temu wyciągnąć z dzieci. Tyle tylko, że nikt nie pomyślał o takim drobiazgu…
- Skoro już sprawdziliśmy kto stał za wprawieniem dzwonów w ruch, to może wrócimy sprawdzić co z naszym “znajdkami”? - zapytała Aurora.
- Im szybciej, tym lepiej - odparł Daivyn, ruszajac po schodach w dół.
- I jak? - spytała kapłanka, widząc schodzące elfy. - Szybko wam to poszło.
- Dwa gobliny urządziły sobie huśtawkę - wyjaśnił Daivyn. - Wybiliśmy im z głowy takie zabawy - dodał. - Mam coś dla ciebie, ale to później. Teraz chyba idziemy po dzieci i w drogę, jak najdalej stąd.
Aasimarka skinęła jedynie głową na znak, że rozumie.
- Mówiłam, że to nie będzie żadna goblińska pułapka. To sprytne maszkary, ale za głupie na takie rzeczy. Niestety… Maruderzy jakich wielu na wojnie, co nie?
- Sprawdzę, czy czasem ktoś się jeszcze nie chowa w tej świątyni - powiedział Daivyn, gdy już się znaleźli na parterze. - Ludzie czasami mają dziwaczne zachowania.
Jak się okazało, nikt nie schował się pod łóżkiem ani w szafie, by w tym "bezpiecznym" miejscu przeczekać całe zamieszanie.
Po opuszczeniu świątyni Daivyn pospiesznie dołączył do pozostałych.
- No to możemy poinformować naszych podopiecznych, jak wygląda sytuacja w wiosce - powiedział, rozglądając się na wszystkie strony w poszukiwaniu ewentualnych niebezpieczeństw.
Powrót do krzaków, w których ukryły się dzieci nie był jakiś wybitnie trudny
- I co? Został ktoś we wiosce? - dopytywał się chłopak z nadzieją w głosie. - Znaleźliście może nasz dom? - dziewczynka patrzyła załzawionymi oczami na Alladien.
- Nie znaleźliśmy nikogo o przyjaznych zamiarach. Tylko gobliny i worgi. Niestety, nie możemy przeszukać teraz wioski, to zbyt niebezpieczne. Musimy natychmiast zawrócić - odparła aasimarka.
- Wszyscy mieszkańcy opuścili wioskę i ruszyli w góry - dodał Daivyn. - A my musimy ruszyć do Calvinum. Tam macie rodzinę.
Dzieci nie odezwały się więcej, słysząc stanowcze argumenty awanturników. Widać jednak było, że były smutne i rozczarowane. Zerkały też na północ, w nadziei, że ktoś z ich wioski pojawi się może w ostatnim momenciem, zanim nie odejdą wraz z obcymi w sumie osobami gdzieś na południe.
- Kto idzie jako pierwszy? - spytał Daivyn.
- Ja pójdę, po to byłam szkolona - rzekła kapłanka.
- Ja mogę iść za dziećmi. - zaproponowała Aurora.
- To ktoś z nas będzie musiał ich trzymać za ręce. - Daivyn spojrzał na Keeka, który przytaknął elfowi.
- A to nie dadzą rady iść same? - spytała elfka.
- Po ciemku mogą mieć pewne trudności, gdy będziemy szli przez las - odpowiedział łucznik.
- A tak… - Spojrzała na dzieci. - Zapomniałam, że ludzie nie widzą po ciemku.
- Dumitru, kto rządzi w tym kraju? - Elf zadał pytanie, które powinien był zadać już dawno temu.
- Rządzi Baron - odparł młodzieniec.
- Jak się zwie? Ma z pewnością imię i rodowe nazwisko? - Daivn zadał kolejne pytanie. - I jak zwie się ten kraj?
- Traladara - chłopak wzruszył ramionami - od zawsze się tak nazywał.
- Kraj czy baron? - spróbował uściślić elf. - Pamiętaj, że jesteśmy tutaj obcy.
- Kraj. Nie znam imienia barona. Całe życie spędziłem we wiosce. Odpowiadaliśmy przed sołtysem. On był z rodziny Tresow. Vasilij. Duży, barczysty. Służył w wojsku - chłopak nie wydawał się być zainteresowany, kto nimi władał. Jak większość chłopstwa.
Daivyn nie miał już więcej pytań.
Gdy mieli już ruszać, profesor zwrócił się do chłopaka:
- Dumitru, złap proszę siostrę za rękę. Świetnie, teraz złap moją. Pójdziemy powoli, jeden za drugim, stawiajcie ostrożnie kroki i nie puszczajcie swoich rąk, choćby nie wiem co! - poinstruował dzieci Keek. W drugiej ręce kobold mocno ścisnął swój bicz.
 

Ostatnio edytowane przez Rozyczka : 05-09-2018 o 16:09.
Rozyczka jest offline