Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2018, 15:51   #40
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Rybobranie

Łowisko, z którym przedsiębiorca miał problem widoczne było z przystani, w której stała wasza wiosłowa łódka, powierzona przez Dimitrija. Miejsce, gdzie rzeka Volaga zbiegała się z rzeką Szuturgą miało bardzo zdradliwy nurt, ale były miejsca w pobliżu brzegu, gdzie ryby lubiły się gromadzić. Tam też widać było tyczki na sieci, które jakieś tajemnicze stworzenia rwały co kilka dni, przynosząc straty przedsiębiorcy.
Nurkowanie awanturników dało ciekawe rezultaty. Na dnie leżało ciało, najpewniej giganta, które przyciągało wiele ryb z okolicy, głównie drapieżnych ,ale jak to mówią, ryba nie pogardzi niczym. Truchło giganta, w połowie oczyszczone już z gnijącego mięsa wyglądało na oko na kilkutygodniowe. Równie ciekawe było jednak dno dokoła giganciego trupa. Niezwykłe są bowiem niemalże ludzkie ślady, mnóstwo śladów idących po dnie niczym w jakimś niezwykłym korowodzie, a które szły w kierunku niewielkiej, podwodnej jaskini, zarośniętej przez kołyszące się w rytmie nurtu wodorosty.
W świetle magicznego światła czarodzieja można było dostrzec błysk metalu w pobliżu wejścia do jaskini. Niewątpliwie, była to strzałka do rzucania, najczęściej stosowana przez jakieś istoty parające się łowiectwem.
Tetotecko podpłynął do strzałki kryjąc się w wodorostach. Chwycił ją i zaczął jej się bacznie przyglądać. Potrafił używać takich strzałek, ba potrafił takie zrobić i zajęłoby mu to tylko chwilę. Ta była jednak inna, nie taka jak robi jego lud. Przyglądał się dokładnie, jak zrobiony był grot, drzewiec i lotki strzałki. Jakie narzędzia mogły być użyte do jej wykonania, oraz z jaką precyzją.
Strzałka nie wyglądała na rzecz wytwarzaną przez ludzi, ani nikogo z powierzchni. Grot z metalu, topornie wykuty, ale cała reszta zrobiona z materiałów mogących się łatwo dać zastapić, niemalże niedbale zrobiona, gdyby nie minimum staranności, aby w ogóle w coś można nią było trafić.
Ślady stóp były bose. Co ciekawe, nie było widać między palcami śladów błon pławnych.
Tetoteco myślał. Szybko i intensywnie, jak pewnie nikt go o to nie podejrzewała. Całość nie układała się ze sobą. Podpłynął nieco do powierzchni wody by mieć powietrze do nucenia zaklecia. Odprawił dziwny rytuał i jego żółte oczy znikły a w ich miejscu pojawiły się dwie kula przyominające nocne niebo, pełne gwiazd i mgławic przecinających bezkres przestrzeni. A potem zanurkował by jeszcze raz przyjrzeć się gigantowi oraz jaskini.
Czarodziejowi wydawało się, że wyczuwa delikatną emanację magiczną z głębi podwodnej jaskini. Podpłynął najbliżej jak się dało, przy samym dnie ukryty z boku w wodorostach. Z jego pióropusza wypełznął powoli podłużny kształt jego chowańca i popłynął sprawdzić co kryje się dalej w jaskini, również ostrożnie, bliżej brzegu. Spoglądał teraz przez zmysły zwierzęcia, które zapuściło się na trzydzieści stóp w głąb jaskini.
Krótkie, podwodne przejście kończyło się niewielkim jeziorem, nad którym rozpościerała się jaskinia. Na brzegu znajdowało się coś w rodzaju widocznego w bladym świetle słońca ołtarza, będącego kupą kamieni, pokrytych jakąś dziwną, żółtą mazią, i tajemniczymi symbolami. Brzegi dookoła jaskini były ocienione, miejscami strome, niczym skalne półki. Za ołtarzem widać było przejście, najpewniej na powierzchnię, bo stamtąd właśnie wpadało światło oświetlające ołtarz i niewielką część jaskini. Wąż płynął powol, a Tetoteco korzystał z jego lepszych zmysłów, mógł widzieć coś co byłoby niewidzialne w normalnych warunkach. Opływał jaskinię, aż w końcu skierował się w stronę brzegu i ołtarza. Przyglądał się ostrozniem szukając mejsca żeby przemykać niezauważonym.
Wąż czarodzieja zaczął płynąć wzdłuż brzegu. Wtem coś plusnęło obok niego, potem znów, a potem czarodziej brutalnie został odcięty od zmysłów chowańca, czując jego odejście.
Jaszczur wrócił na powierzchnię, opisując pozostałym to co zoabczył.
- Były tsszy udesszenia cssonajmniej. Najpewniej takie sstrzałki. - Podniósł wcześniejsze znalezisko.
- I zapewne jest tesssz drugie wejssście. Tam ssświeciło ssświatło.
- Jesteś w stanie je znaleźć od strony lądu? - spytał Oosa.
- Powinienem, nie dokładnie, ale mussi być gdziessś nie daleko. Wiemy czssego ssszukać i gdzie. To nie będzie problem. O ile nicss nie sstrzesze wyjścia.
- A Gregor jest w stanie według ciebie przepłynąć do jaskini? - tryton zadał drugie pytanie.
- Musssiał by nurkować ss łódki, ale tak, da sssobie radę.
Po czym mag zaczął rozglądać się gdzie mogłoby być to drugie wejście, próbując ustalić generalny kierunek. Seafoama przeszedł dreszcz na myśl o nieznanym niebezpieczeństwie czającym się pod wodą.
- Powinniśmy tam wpłynąć - zaproponował Oosa. - Wykorzystać nasze przewagi. Tamto wejście może być dobrze ukryte, strzeżone albo stanowić pułapkę samo w sobie, gdyż jest większe ryzyko, że ktoś może je przypadkiem odkryć. Gregor, nie obawiaj się, popłynąłbym z tobą przodem. Jakieś piętnaście stóp za mną Seafoam, a Tetoteco jeszcze dalej i najlepiej w ukryciu lub za osłonami. Jeśli zaczną w nas rzucać tymi strzałami - rycerz wskazał na znalezisko jaszczuroluda - jestem w stanie przywołać mgłę, która ich oślepi. Kiedy będą zdezorientowani i zajmą niekorzystne pozycje, my wyjdziemy na brzeg jaskini i zaczniemy walczyć.
- Tsszeba uwasszać na to csso kryje ssię w cieniu. Będą potsszebane moje śświatła.
- Tak - przytaknął Oosa. Wręczył oszczep Gregorowi. - Masz, na wypadek walki pod wodą.
Gregor spoglądał z ciekawością prawie graniczącą z podziwem na umiejętności podmorskiej eksploracji jego kompanów. Przyjął oszczep od trytona-rycerza.
-Dziękuje, myślę że dam radę podpłynąć, pewnie od strony lądu mogą się nas bardziej spodziewać, chyba że ten stwór czarodzieja ich ostrzegł, ale pewnie nie wiedzą z czym mają do czynienia. - Stwierdzil.
Tetotecko zaciągnął resztę nad drugi brzeg by przyjrzeć się wstępnie, co znajduje się tam gdzie w teorii powinno być wejście. Nie musieli zaglądać do środka, raczej powoli obejść teren dookoła w poszukiwaniu śladów. Do samej jaskini postanowili wszak wejść od strony wody.
- Jak już rzucimy okiem na drugie wejście - zaczął Oosa w trakcie obchodu dookoła jaskini, trzymając ustalony szyk - wróćmy do Dimitrija i poinformujmy go o wszystkim, czego się dowiedzieliśmy. Dopiero wtedy podejmijmy kolejne działania. Czas nas nie nagli.
Seafoam skinął głową.
- Racja. To coś gnieżdżące się w jaskini raczej nigdzie się nie wybiera. Tyle sieci do rozerwania w okolicy - wzruszył ramionami i szedł za Oosą, paranoidalnie rozglądając się dookoła.
- I tylu rybaków - dopowiedział żartobliwie Oosa. - Nasz, jak to tutaj mówicie, chlebodawca powinien wiedzieć, że w bezpośredniej okolicy jego łowiska są takie jaskinie i powinien umieć je bez trudu odnaleźć. Natura przecież nie znosi próżni. Dimitrij będzie musiał umieć pozbyć się kolejnych ewentualnych zagrożeń, kiedy nas już tu nie będzie. Może sam fakt istnienia takiej groty wystarczy, żeby pomyślał o przeniesieniu łowiska lub o zawaleniu podziemi w jakiś sposób - rozważał rycerz. Perfekcjonistyczne zapędy nie pozwalały mu ograniczać się tylko do perspektywy krótkookresowej. Po zaliczeniu wtopy podczas audiencji u barona jego niepowierzchowność w wykonywaniu zadań zdawała się jeszcze bardziej nasilić, gdyż zrozumiał, że na lądzie jest póki co nikim i na szacunek tutejszych musi zasłużyć tak jak każdy inny. Gdyby nie był wędrownym paladynem (wolał to określenie od uchodźcy wojennego), a osobistym strażnikiem takiego Dimitrija, przez potrzebę sumienności pilnowałby również jego bliskich, jego wody pitnej, jego jedzenia, jego środków do życia i wszystkiego, co byłoby mu drogie. - Ktoś z jego ludzi powinien tu z nami przyjść i zapamiętać drogę do jaskini zanim tam wejdziemy, tfu, wpłyniemy - poprawił się. Zamierzał zaproponować przedsiębiorcy ten pomysł przy najbliższym spotkaniu.

Awanturnicy spróbowali zlokalizować wejście do jaskini od strony lądu. Musieli wpierw sforsować strome, acz nie niemożliwe do wspinaczki brzegu rwącej rzeki. Potem musieli znaleźć odpowiedni zagajnik na przedłużeniu potencjalnej jaskini. Z dosyć dużą dokładnością wyliczył to lotny umysł Tetoteco, i po chwili czarodziej znalazł mniejszy strumyk, wypływający gdzieś z głębi gęstego lasu i wpływający do rzeki. Korzystając z tak sprytnie wyliczonego punktu, po pewnym czasie, który stracili na przedzieranie się przez ciężko dostępny teren zarośnięty w dodatku gęstymi krzakami dotarli do niewielkiego zagłębienia w formie pęknięcia w skale, również zarośniętego roślinnością a przez to bardzo trudno zauważalnego. Czarodziej potwierdził, że to najpewniej było miejsce, którego szukali. I kiedy bohaterowie spostrzegli ciemniejszy punkt stanowiący wejście pod ziemię, usłyszeli hałasy dobiegające ze środka jaskini – coś, jakby szwargotanie w tajemniczym języku. Niewątpliwie, istoty które znajdowały się w środku znały jakąś mowę i były na tyle inteligentne, aby się komunikować ze sobą.
Nie dane wam jednak było długo przysłuchiwać się tym odgłosom, bo nagle zabrzmiał w pobliżu gwizd, który wyczulone na muzykę ucho barda rozpoznało jako dźwięk z gwizdka sygnałowego i już po chwili powietrze wypełniło się szumem i gwizdem przedmiotów zgoła innego rodzaju...
Pociski z proc i niewielkie strzałki które leciały w waszą stronę, rozbijając się o pobliskie drzewa i krzaki ciskane były przez przedziwne istoty, wyglądające nieco jak krzyżówka gnoma z chomikiem, o gładkiej skórze i czarnych, sterczących kudłach.
Ich bojowe okrzyki, brzmiące bardziej jak kichnięcia i pojękiwania brzmiałyby bardzo zabawnie, gdyby nie przedmioty które leciały właśnie w waszym kierunku.

Oosa wypatrzył xvarta objuczonego dziwnymi utensyliami. Spodziewawszy się czarnej magii, ujawnił się. Wybiegł kilka kroków przed skałę, wymówił kilka sylab i wskazał palcem pokurcza. Kiedy otoczyła go magiczna mgła, rycerz rzucił się za osłonę i wydobył oszczep, oczekując lepszego momentu na atak. - Zabijcie czarnoksiężnika! - syknął do kompanów.
Szaman zatopiony w gęstej mgle zaczął wykrzykiwać klątwy w kierunku biegnącego paladyna.Gregor: Gregor dzięki latom szkolenia, otrząsnął się szybko z zaskoczenia, oceniając sytuację. Jeden z tych karzełków, którego Oosa otoczył magiczną mgłą wyglądał na czarownika, trzeba więc się było go jak najszybciej pozbyć.Broń Gregora świszcząc spadła z mlaśnięciem na głowę szamana. Gdyby nie jego piski, ciężko byłoby wyłowić go z mgły. Wokół wojownika jednak zakłębiły się małe paskudy, korzystając z okazji, że wszystko otaczała gęsta mgła wyczarowana przez Oosę.
Seafoam napiął łuk i trafił w szamana, odkrytego przez rzędnącą mgłę.
Xvarty ruszyły na awanturników ze wszystkich stron wyjąc i jazgocząc coś w swoim języku. Kręciły nad głowami swoimi procami, i po chwili w powietrzu zaroiło się od kamiennych pocisków, ciskanych przez prymitywne stworzenia. Dwa pociski uderzyły w plecy Gregora, kalecząc go lekko.Dwa Xvarty obrały sobie za cel Oosę, ale chybiły okrutnie, kamienne pociski odbiły się bezsilnie od głazów, za których paladyna ledwie było widać. Jeden Xvart spróbował uderzyć Gregora krótkim mieczem co nawet mu się udało. Stopa wojownika posmakowała stali Xvarta, który odtańczył taniec zwycięstwa, trzech Xvartów idących od strony barda wywijało nad głową swoimi procami. Jeden posłał pocisk w niebo, najwyraźniej na chwałę swojemu bogowi, bo ilość przekleństw jakie wydał z siebie po tym wyczynie była znaczna. Dwóch trafiło w barda. Jeden pocisk uderzył barda w ramię, jednak drugi trafił idealnie w czoło. Tetoteco słyszał kolejne cztery istoty prące od południowej strony, najwyraźniej dodające sobie animuszu dziwnymi gwizdami i jęknięciami.
Jaszczur nie czekał. Podązył za Ossą i posłał trzy małe gwiezdne pociski w stronę szamana Xvartów. Wiedział jak to się skończy, widział w gwiazdach ten fragment walki. Zajął pozycję gdzie paladyn mógł go bronić a tym pokrakom ciężej go trafić.
Magiczne pociski trzeszcząc pofrunęły wysoko i uderzyły z całą siłą w szamana, który zachwiał się na nogach, zamroczony siłą ciosu. Jego czarne kudły na głowie nastroszyły się od wybuchu energii a oczy rozszerzyły się z przerażenia, a może z wściekłości. Krew ciekła mu z nosa i z ust i widać było, że bardzo poważnie odczuł atak jaszczurzego magika
Oosa wspiął się na skałę i rzucił oszczepem, który jednak pofrunął o wiele za krótko, wbijając się gdzieś pomiędzy nim a plecami Gregora. Podmorski rycerz syknął i - zauważywszy procarzy huśtających coraz szybciej nałożonymi kamieniami - padł brzuchem na skałę. Szaman wydawał się przerażony, ale nie chciał ustąpić pola. Rozcapirzył palce obu dłoni, składając je obie i łącząc kciukami, skierował na atakującego Gregora i wydukał jakieś tajemne słowa, które Tetoteco rozpoznał jako zaklęcie płomiennych rąk. Po chwili struga ognia ogarnęła wojownika. Gregor skrzywił się, czując wbijające się strzałki, na szczęście odpowiednio ustawił i zbroja zaabsorbowała główny impet uderzeń. Potem jednak ogarnął go płomień bijący z rąk szamana, krzyknął z bólu i odsunął się na bok osłaniając tarczą przez śmiertelnymi poparzeniami, wściekle uderzając młotem w maga. Cios wojownika zdjął głowę szamana z jego brzydkich ramion. Gregor, zbierając siły, z furia chwycił głowę szamana i wzniósł do góry by widziały ją pozostałe potwory.
Seafoam podążył za Tetoteco i paladynem, napinając swój łuk. Strzała wypuszczona przez niego wbiła się w gardło jednego z Xvartów, zabijając go na miejscu. Xvarty oblazły wojownika niczym wszy kudłatego psa. Zwinne bestie wywijały krótkimi mieczami zachodząc wojownika raz z jednej, raz z drugiej strony. Grad pocisków z proc sypał się bezustannie. Gregora trafił jednak tylko jeden pocisk, przebijając grubą zbroję. Reszta idących od południa Xvartów nie wykazywała się celnością. Pociski gwizdały nad głowami czarodzieja i barda, nie czyniąc im szkody, choć zza załomu skalnego ujrzeli już rozwrzeszczaną bandę Xvartów, szykujących broń do ataku.
Tetoteco czekał tylko na to aż zbiorą się tak w jednym miejscu. Wokoło niego wirował srebrny pył, niczym pierścienie wokół planety. Zbiły się niczym małe asteroidy, najpierw w małą kulkę a potem większą, aż z pasa nie pozostało nic oprócz małego świecącego obiektu który powędrował w grupkę, by nad nimi rozbłysnąć i objąć ich pyłem. Następnie poszedł nieco dalej. Zaklęcie czarodzieja spowodowało, że dwóch niebieskich wojowników Xvartów zaczęło ziewać, po czym klapnęło cicho na ziemię, donośnie chrapiąc. Reszta wybauszyła oczy, i zaczęła się śmiać z niedoli swoich towarzyszy.
Przez myśl Oosy przebiegło, że walka, w którą się wdali, była równie kapryśna jak natura Manwary. Poczuł się niesiony falami burzliwego oceanu. Uderzył w małżopodobną tarczę, wypowiedział słowa błogosławieństwa zagrzewającego do walki i zeskoczył ze skały, gotowy do szaleńczego boju.
Gregor widząc, że jest otaczany, spróbował wycofać się w stronę trytona, po drodzę taranując zagradzającą mu drogę paskudę. Cios wojownika rozpołowił Xvarta na dwie części. Na młocie wojownika przylepiły się jakieś resztki trzewi niebieskiej istoty. Xvart który zachodził wojownika z drugiej strony widząc jego ucieczkę próbował wbić miecz w jego stopę, ale jedynie spulchnił ziemię w miejscu, które przed chwilą zajmował Gregor.
Seafoam przeszedł za skałę, zbliżając się do awanturników. Brzeknęła cięciwa jego łuku i kolejny Xvart padł przebity strzałą barda
Dwóch wojowników Xvartów podążyło za uciekającym Gregorem, próbując zakłuć go mieczami, ale ich niewielka broń odbijała się od twardej stali, z której zrobiona była jego kolczuga. Pociski z proc jednak sypały się niczym grad. Gregor ugodzony został kolejnym pociskiem, Seafoam został trafiony jednym pociskiem. Tetoteco rozpoznał moment zapisany w gwiazdach gdy bard upadł na ziemię, nie musiał patrzeć gdzie są przeciwnicy, widział już co zrobił. A dokładniej co zrobi. Wspiął się na skały i skoncentrował moc niebios. Jego ciało otoczyły błyskawice które uderzyły w niespodziewających się Xartów. Huknęło, kiedy czarodziej uwolnił zaklęcie. Jeden z Xvartów został dosłownie zdmuchnięty przez falę grzmotu. Pozostali stali z wybauszonymi oczami, najwyraźniej ogłuszeni, z włosami tlącymi się od pioruna i postawionymi na sztorc od gwałtownego wyładowania. Ich ciała wydawały się popalone i posiniaczone od nagłego uderzenia zaklęcia. Czarodziej kłapnął jedynie szczęką przed jednym z Xvartów, który wciąż kiwał się po rzuconym zaklęciu, przez co ciężko było wymierzyć ugryzienie
Oosa ze świstem opuścił miecz na główkę najbliższego xvarciego małpoluda, krzycząc do rannego Gregora: - Stań za mną! - Atak paladyna był skuteczny. Kolejny Xvart padł na ziemię, rozcięty mieczem podwodnego rycerza. Nie zatrzymując się ani na chwilę, Oosa okrążył drugiego z xvartów. Żałosny potwór znalazł się między młotem Traladańczyka a mieczem Podmorzanina, szykując się na śmierć.
Gregor ujął swój młot mocno i opuścił go na niebieskiego wojownika Xvartów. Śmierć potworka była szybka i spektakularna, kiedy jego czaszka niemalże weszła w środek korpusu, a ten niemalże rozleciał się pod impetem ciosu
Xvarty stojące przed paladynem i wojownikiem przerażone rzezią, którą urządzili im zbrojni ograniczyli się do ostrzału ze swoich proc. Cztery pociski załomotały w pancerz paladyna, nie czyniąc mu jednak że krzywdy. Wojownicy potraktowani przez Tetoteco zaklęciem zamierzali się na nim zemścić. Zwinnie otoczyli czarodzieja, i zaczęli kłuć go krótkimi mieczami, bezlitośnie obnażając jego słabości w walce wręcz.
Czarodziej wbił strzałkę w ramię przeciwnika, posyłając go na ziemię.
Trzeci oszczep Oosy świsnął w powietrzu. Osłoniwszy twarz tarczą, rycerz wycofał się do swoich - Trzymajcie się blisko mnie, a na pewno wyjdziemy z tego cało! Do boju Gregor! Oszczep wbił się w gardło przeciwnika, który padł martwy na ziemię. Gregor, z trudem stojący na nogach, szybko ocenił sytuację - udało im się im przerzedzić szeregi przeciwnika, ale on i czarodziej byli ciężko ranni, a Seafoam padł. Trzeba było szybko pozbyć się tych za skałą jednocześnie osłaniając się przed strzelcami. - Halavie prowadź moją broń! - zawołał, idąc z odsieczą czarownikowi.Cios Gregora położył kolejnego wojownika Xvartów.
Xvarty które strzelały z proc, zaczęły cofać się w stronę widocznego w oddali wejścia do jaskini, wciąż ciskając swoje pociski w stronę awanturników. Gwizdały jednak tylko niegroźnie w powietrzu. Z kolei walczący z czarodziejem i zaatakowany przez wojownika ostatni Xvart wysmyknął się zwinnie obu walczącym i szybko pomknął między skały, mijając swoich uśpionych kamratów.
Tetoteco nie zamierzał odpuszczać, pomknął między kamieniami pu puściła na plecy uciekającego ognisty pocisk, niczym kometa pędząca na ostatnie spotkanie z planetą.Pocisk czarodzieja pomknął na spotkanie Xvarta, który zniknął w obłoku iskier i pyłu.
Podmorski rycerz nałożył uzdrawiające dłonie na umierającego Dalianthola. Kiedy nieszczęśnik otworzył oczy, tryton powiedział z uśmiechem: - Twoja rodzina ma już u mnie podwójny dług - po czym przytrzymał go delikatnie otwartą dłonią. - Jeszcze nie wstawaj - Oosa omiótł okolicę złowrogim spojrzeniem. W dłoni trzymał ostatni z oszczepów. Xvarty wycofały się jednak bezpiecznie do jaskini, jęcząc i piszcząc w niebogłosy.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 25-09-2018 o 23:52.
Lord Cluttermonkey jest offline