Oswald w milczeniu wysłuchał Randulfa i zerknął po zebranym tłumie. - Tak to wygląda... jednak nie oskarżałbym go publicznie bez lepszych dowodów. - Odpowiedział przyciszonym głosem i ponownie zwrócił się do tłumu. - Więc do roboty. Oznaczcie domy jakżem wam polecił i ustalcie które to i ilu macie chorych. Tedy niech jeden to spamięta i powie Klarze. Jest w karczmie. Tylko bez przekrzykiwania ludzie, dość mamy tu zamętu. - Pewnym krokiem ruszył w stronę grupki chętnej już wcześniej iść po miejscowego szaleńca. - Prowadźcie do domu tego Witolda. Z chęcią zapytam go o rzecz czy dwie. Tylko nie linczować. Przynajmniej nie na początek.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |